Cyganie.doc

(53 KB) Pobierz
Leszek Janiszewski

CYGANIE

 

              O Cyganach każdy słyszał, o Cyganach każdy coś wie. W potocznym mniemaniu są to ludzie o wątpliwej reputacji, którzy kiedyś podróżowali taborami, wróżyli, tańczyli i śpiewali, a dziś albo żebrzą na ulicach, albo posiadają wielkie, wystawne, nieco ekscentryczne w formie domostwa – „pałace”, „belwedery”. Jak to jednak zwykle bywa stereotypy żyją własnym życiem, karmią się plotką i sensacją, rozrastają się i odrywają od rzeczywistości, gdy tymczasem prawdziwa, trudna historia Romów pozostaje nieznana i, wydawałoby się, nikomu niepotrzebna.

              Mimo wszystko jednak uważam, że warto choć trochę ją przybliżyć. Niektórych być może zainteresuje i skłoni do refleksji, innym, negatywnie nastawionym do Cyganów uświadomi podłoże tego stosunku i ułatwi ich zrozumienie.

              Lud ten, jak udowodniono dopiero końcem XVIII w., swoje korzenie ma w Indiach (a nie, jak głoszono wcześniej, w Egipcie). Około X w. rozpoczęła się jego wielka wędrówka z tych terenów. Poprzez Persję, Armenię i Grecję dotarli oni do Europy. W Polsce ich obecność odnotowuje się po raz pierwszy w XV w. Wiek później pojawiła się już pierwsza w naszym kraju ustawa antycygańska rozpoczynająca się od wiele mówiących o stosunku miejscowych do ludu włóczęgów słów: Cygani, abo ludzie nie potrzebni…

              Doprowadziła do tego przede wszystkim ich zła sława. Na początku udawali oni pątników, którzy zmuszeni są do wędrówki nakazem papieskim (wędrówka ta miała trwać rzekomo 7 lat), co ułatwiało im zdobycie przychylności ludzi i pomocy materialnej. Z czasem jednak, kiedy do Polski napłynęła kolejna ich fala z Niemiec (gdzie byli represjonowani), stało się jasne, że nie są to żadni książęta ani pokutnicy, a zwykli włóczędzy, którzy do tego uciekają się do oszustw i kradzieży i z tego się utrzymują. Mało tego – nie byli przywiązani do ziemi, nie musieli płacić podatków ani odrabiać pańszczyzny – zrozumiała zatem była zazdrość, którą żywił wobec nich lud. Mimo wszystko byli Cyganie tolerowani, a to za sprawą ich przydatności - część z nich trudniła się przydatnymi rzemiosłami, wróżbiarstwem i handlem.

Taki stan rzeczy spowodował, ze kolejne zarządzenia władzy, uznanie ich za banitów, karanie za współpracę i pomaganie im (w Koronie) czy nakaz osiedlenia (w Wielkim Księstwie Litewskim) nie były wprowadzane w życie, zwłaszcza, że Cyganie ciągle wędrowali i ukrywali się w niedostępnych lasach. Ostatecznie, w związku z protestami szlachty i możnowładców (głównie z Podlasia) zmieniono politykę – zamiast ich wypędzać i represjonować władza królewska postanowiła ich uznać i wykorzystać.

Tak oto doszło do powołania instytucji „króla cygańskiego” gdzieś pomiędzy 1624 a 1652 rokiem. Początkowo byli to Cyganie, jednak szybko urząd, jako że był w miarę dochodowy, przejęła polska szlachta. Kolejni „królowie” niewiele zmieniali, jako, że ciężko było zapanować w pełni nad wędrownym ludem rozprzestrzenionym w całej Rzeczpospolitej, gdzie do tego często zdarzały się przypadki uzurpacji. Faktyczną rolę mogli odgrywać tylko ci zwierzchnicy, którzy byli powoływani przez lokalnych magnatów lub mieli we władaniu mniejsze tereny. Spośród nich warto na pewno wymienić mianowanego na zwierzchnika cyganów w Wlk. Ks. Litewskim Jakuba Znamierowskiego[1]. Co ciekawe, taka organizacja została zapożyczona z Siedmiogrodu i Węgier, gdzie istniała już wiek wcześniej i prawdopodobnie negatywnie funkcjonowała w świadomości tamtejszych Cyganów (zdarzały się przypadki, że „król” sprzedał wszystkich swoich poddanych).

Tuż przed całkowitym upadkiem Rzeczpospolitej polityka władz po raz kolejny się zmieniła. W 1791 r. wydano uniwersał, który z jednej strony uprawomocnił pobyt Cyganów na ziemiach polskich, z drugiej jednak nakazywał im osiedlenie się w bardzo krótkim czasie, co było generalnie nie do zrealizowania. Handlarze i rzemieślnicy mieli zaś mieć stosowne dokumenty, które rejestrowałyby ich przenosiny. Koniec końców mieli oni zostać zewidencjonowani. Realizacja tych postanowień, podobnie jak i wcześniejszych, była połowiczna.

Zmieniły to dopiero władze zaborcze w 1849 r. Odtąd żandarmi w Królestwie Polskim mieli być wynagradzania za każdego złapanego Cygana. Ci oczywiście konkurowali ze sobą, co doprowadziło do paradoksalnej sytuacji: Ściganym z urzędu Cyganom bardziej już opłacało się kraść niż żyć uczciwie, tak i tak byli wyjęci spod prawa i musieli żyć w ukryciu. Niewiele lepiej działo się na innych terenach. W zaborze austriackim Maria Teresa już w 1773 r. zabroniła Cyganom samodzielnie wychowywać dzieci – zabierano je i oddawano na „chrześcijańskie” rodzinom chłopskim. Co więcej – na fali reform józefińskich w 1782 r. zakazano im nawet chodzenia w różnobarwnej odzieży.

W latach ’60 XIX w. rozpoczęła się kolejna fala migracji Cyganów na ziemie polskie. Przybywali głównie członkowie dwóch wielkich i bogatych szczepów: Kelderasza (kotlarze) – najbardziej ekspansywny, z Rumunii i Węgier oraz Lowari (handlarze końmi) z Siedmiogrodu. Prawdopodobnie do ucieczki z dawnych terenów przyczyniło się zniesienie tam niewolnictwa i niepokoje społeczne (rewolucja np. `Kossutha na Węgrzech). Kelderasze wkrótce zdominowali polskich Cyganów, których uważali za gorszych, do tego członkowie tego szczepu otrzymywali od władz zwierzchnictwo nad całością etnosu. Wśród pretendentów do władzy wyróżniał się zawsze ród Kwieków, który skutecznie rywalizował z innymi o względy aparatu państwowego[2]. Niemniej często dochodziło do potyczek zwolenników różnych „królów” i „baronów” cygańskich, którzy walczyli o poparcie Cyganów (a było ich wówczas w Polsce ok. 7 tys.) składając różne obietnice[3]. Taki stan rzeczy utrzymał się aż do połowy XX wieku. Po drugiej wojnie światowej szczep Kelderasza okrył się hańbą, gdy wyszło na jaw, że jego członkowie współpracowali z okupantem w eksterminacji Cyganów (w ogóle dla polskich Cyganów haniebne było paktowanie z nie-Cyganami). Nie przeszkodziło im to jednak w dalszym narzucaniu swojej władzy, gdy tymczasem za honorowego przywódcę sami Cyganie obrali Katarzynę Kwiek-Zambiłę i była ona darzona szacunkiem, którym poszczycić się mogli tylko niektórzy mężczyźni aż do swojej śmierci w 1961 r.

Wróćmy jednak do czasów II wojny światowej. Jak wiadomo, podobnie jak Żydzi, tak i Cyganie zostali uznani przez władze III Rzeszy za „zagrażających czystości rasy” i skazani bezwarunkowo na zagładę. Decyzję te hitlerowcy motywowali jeszcze aspołecznością cyganów i rzekomo wrodzona przestępczością. Zadecydowano o umieszczaniu ich w żydowskich gettach (Warszawa, Łódź), bądź, ze względu na ich ruchliwość, o natychmiastowym unicestwieniu. Miejsca, które stały się miejscem śmierci największej ilości Cyganów, nie tylko polskich, to Treblinka, Majdanek, Bełżec i oczywiście Oświęcim (Auschwitz-Birkenau), gdzie w ciągu jednego dnia (01.08.1944) wymordowano ponad 20 tys. Cyganów (w wieku od 1 do 110 roku życia).

              Po zakończeniu w Polsce działań wojennych zostało wg szacunków ponad 20 tys. Cyganów. Szybko, jak było to już wspominane odżyły dawne animozje – generalnie powracano do życia i zajęć sprzed wojennej zawieruchy. Jednak władze nowopowstałej Polskiej Republiki Ludowej dość szybko zajęły się kwestią etniczną. Już w 1952 r. uznano ich za obywateli i nadano szereg praw, z których jednak Cyganie, lud ze swej natury nomadyczny, nie chcieli korzystać. W końcu w roku 1964 (23.03) przeprowadzono akcję zatrzymywania i osiedlania taborów[4]. Nakaz pracy i zameldowania nierzadko pozbawiał Cyganów wszelkich dochodów i zmuszał do wejścia na przestępcza ścieżkę. Byli to bowiem pracownicy niewykwalifikowani, którzy więcej byli warci jako domorośli, podróżujący rzemieślnicy, niż pospolici robotnicy. Tak więc wędrowne taboru zniknęły z polskich dróg z końcem lat ’70, co oczywiści nie znaczy, że zupełnie przestali być mobilni i mieli stałe zatrudnienie.

              Zmiana stylu życia z wędrownego na osiadły niosła za sobą jeszcze jedną, bardzo istotna konsekwencję. Okazało się bowiem, że osiedlenie nie jest jednoznaczne z integracją. Przyzwyczajenie do własnych praktyk i izolacjonistyczne nastawienie Cyganów mieszkających w obrębie, bądź nieopodal danej miejscowości, jak również oskarżenia o pasożytnictwo i bezkarność kierowane pod ich adresem musiały w końcu doprowadzić do sytuacji konfliktowych z lokalnymi społecznościami. Uwidoczniło się to w latach ’80, kiedy stali się „kozłami ofiarnymi” kryzysu – obwiniano ich o wszystko, zwłaszcza, że ich kontakty z zagranicą pozwoliły im w tym czasie jeszcze się wzbogacić (czego wyrazem stały się znane skądinąd „pałace” cygańskie czy luksusowe samochody).

              Apogeum tych antycygańskich nastrojów stały się pogromy w Koninie i Oświęcimiu (sic!) w 1981 r., czy zamieszki w Mławie w 1991 r.[5] Właśnie to ostatnie stało się ważnym impulsem dla stworzenia organizacji, która zajęłaby się reprezentacją i walka o interesy Romów w Polsce. I tak – jeszcze w tym samym roku doszło do powstania Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Romów w Polsce, które zajęło się m.in. kwestią utworzenia klas etnicznych (pierwsze w 1992 na Podhalu), mieszkań, warunków sanitarnych, ale także dziedzictwem kulturowym i uświadamianiem etnicznym Romów.

              Tak się bowiem stało, że przez całe wieki świadomość etniczna, jak i poczucie przynależności narodowej Cyganów było nikłe, podobnie zresztą, jak i zainteresowanie płynące z zewnątrz było raczej wybiórcze, nastawione na egzotykę i doraźne potrzeby bardziej, aniżeli na opis tego etnosu jako całości i chęć zrozumienia jego własnej kultury.

              Warto zatem i tu poświęcić kilka słów dla przybliżenia obyczajów i organizacji społecznej tej w zasadzie niewielkiej, bo liczącej ok. 25-30 tys. istnień mniejszości narodowej w Polsce.

              Cyganie (dziś preferowane jest bardziej neutralne określenie Romowie) są grupą niejednorodna. Dzielą się na szczepy, spośród których na ziemiach polskich najwięcej jest wspominanych już bogatych Kelderaszy i Lowarów, kiedyś wędrownych, nizinnych grup Polska Roma i najbiedniejszych, osiadłych na Podhalu, Sądecczyźnie i na Podkarpaciu Bergitka (czyli Karpackich. Górskich). Szczepy te niejednokrotnie odnoszą się do siebie z pogardą, różni ich dialekt i sposób zarabiania na życie. Każda rodzina, zgrupowanie i szczep obierała sobie przywódcę, który reprezentował jej interesy i, w niektórych wypadkach, rozsądzał spory. Istnieje bowiem niepisany kodeks zakazów obyczajowych obowiązujący Cyganów, którego złamanie powoduje skalanie – „bare / tykne mageripena”, np. mężczyzna nie może znajdować się niżej niż kobieta (np. mieszkać na niższym piętrze), nie wolno jeść mięsa końskiego i psiego, nie wolno donosić na innych Cyganów, nie wolno w walce jeden na jeden wśród cyganów używać broni z żelaza, nie wolno uderzyć żelazem psa ani konia, nie wolno okradać swoich ani paktować z nie-Cyganami (gadzio), obowiązuje też wiele praw, które wynikały z konieczności utrzymania minimum warunków sanitarnych w trakcie życia w drodze.

              Tradycyjny, kolorowy ubiór cygański u mężczyzn zanikł już całkowicie, u kobiet zaś uległ wielu przeobrażeniom. Tylko gdzieniegdzie można spotkać jeszcze kobiety odziane w kolorowe, fałdziste spódnice i udekorowane najróżniejszymi błyskotkami, nie zmieniły się za to niektóre uprawiane przez nich profesje: muzykanctwo, wróżbiarstwo, kowalstwo, handel, wyrób biżuterii jest na niektórych terenach do dziś kojarzone z ta grupą etniczną, podczas, gdy o kotlarstwie, tłuczeniu kamieni czy zawodowym łapaniu szczurów wszyscy już zapomnieli.

              Jeśli zaś chodzi o religię zrozumiałym jest, że nie wypracowano jednego – spójnego systemu wierzeń, są, owszem pojedyncze przesądy (mocno rozpowszechniona magia wody), lecz generalnie Romowie przyjmują obowiązującą na danym terenie religię – w Polsce jest nią katolicyzm, więc i większość z nich jest ochrzczona.

              Cyganie dziś dopiero tworzą swoją tożsamość społeczną na wyższym poziomie, próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Dopiero na przełomie XX i XXI wieku zaistniały dla nich takie symbole jak flaga i hymn, zainteresowali się swoim własnym językiem i wydawaniem czasopism (np. „Rrom p-o Drom”), tworzeniem własnej biblioteki i braniem udziału w życiu kulturalnym – to wszystko wcześniej nie było możliwe wobec braku wykształconych elit intelektualnych, dziś zaś, uznani za mniejszość narodową i posiadający swe przedstawicielstwo w ONZ mogą w pełni ujawnić swój potencjał, walczyć z negatywnymi stereotypami i własnym, wciąż poważnym upośledzeniem społecznym. Czy skorzystają z tej szansy? Wreszcie, ponad pięć wieków od przybycia w te strony, mają swój los w swoich rękach i ich przyszłość zależy od nich.

 

1.       Chałupczak H., Browarek T., Mniejszości narodowe w Polsce 1918-1995, Lublin 1998, s. 234-238.

2.       Ficowski J., Cyganie polscy. Szkice historyczno-obyczajowe, Warszawa 1953.

3.       Ficowski J., Cyganie w Polsce. Dzieje i obyczaje, Warszawa 1989.

4.       Mirga A., Romowie – proces kształtowania się podmiotowości politycznej [w:] Mniejszości narodowe w Polsce: Państwo i społeczeństwo polskie a mniejszości narodowe w okresach przełomów politycznych (1944-1989), [red.:] P. Madajczyk, Warszawa 1998.

5.       Mirga A., Romowie w historii najnowszej polski [w:] Mniejszości narodowe w Polsce [red.] Z. Kurcz, Wrocław 1997.

 

 

2

 


[1] Człowiek ten, ponoć o wielkiej odwadze i sile, był handlarzem końmi, jednak jego interes upadł. Ostatni jego koń został uprowadzony przez bogatą, cygańską Złotą Hordę. Znamierowski z dwoma towarzyszami napadł na nią i podporządkował sobie. Następnie otrzymał w 1780 r. formalne zwierzchnictwo nad wszystkimi Cyganami w Wlk. Ks. Litewskim od S. A. Poniatowskiego i sprawował je do śmierci, przez 15 lat, choć z różnym skutkiem.   

 

[2] Kolejni pretendenci próbowali różnymi sposobami zyskać sobie przychylność władz, np. Dymitr Koszor Kwiek zamierzał zgłosić hołd prezydentowi RP i obdarzyć go złotym pierścieniem w zamian za zezwolenie na pięć pistoletów.

[3] Np. w 1934 r. Michał II Kwiek deklarował w Rumunii starania o utworzenie państwa cygańskiego nad Gangesem i swój niezwłoczny wyjazd do Indii, a 10 dni później zjawił się w lasku pod Łodzią, gdzie podczas swojej reelekcji zapowiedział zniesienie podatku od koni. W krótki czas potem pojawił się w Hyde Parku, w Londynie, gdzie obiecywał osiedlenie się Cyganów na zawsze w Afryce…

[4] Nie dotyczyło to oczywiście osiadłych od dawna Cyganów Bergitka (Karpackich, Górskich).

[5] Bezpośrednim impulsem dla tych zajść był wypadek samochodowy spowodowany przez 17-letniego Roma. Sprawca został doprowadzony na policję przez wójta cygańskiego, jednak nie udało się zapobiec zbiorowemu niszczeniu cygańskiego mienia. Niektórzy badacze doszukują się podstaw tych zajść nie w nacjonalizmie, ale w sytuacji społeczno-ekonomicznej.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin