Karl Treumund - Saga o Nibelung.pdf

(488 KB) Pobierz
692459307 UNPDF
Karl Treumund
SAGA O NIBELUNGACH
Przekład z niemieckiego Adam Sznaper
Tytuł oryginału Die Nibelungensage
Przedsłowie
Saga o Nibelungach, Das Nibelungenlied, przekładana na opowieść prozą, na gawędę, lub
nawet, z zapożyczeniami z innych sag germańskich, na dramat muzyczny, jak to uczynił Ryszard
Wagner w głośnym cyklu operowym Pierścień Nibelunga, powstawała jako zespół
wierszy czy też pieśni, by po długim czasie ukształtować się w dość jednolity poemat epicki,
zaliczany przez niemieckich historyków kultury i literatury do rzędu sag bohaterskich.
Powstawanie sagi o Nibelungach w tym kształcie, w jakim przetrwała ona do naszych czasów,
zakończyło się w latach 1190-1210. Można to dokładnie określić, gdy się studiuje najbliższe
w czasie warstwy treściowe poematu i porównuje je z innymi przekazami historycznymi,
zwłaszcza zawarte tutaj odniesienia do życia towarzyskiego i stosunków lokalnych w
Wiedniu z przełomu wieków XII i XIII. Gleba intelektualna naddunajskiej krainy, jeśli tak
można powiedzieć, lub też stan świadomości historycznej bliskiej występującym tutaj trubadurom
dworskim spowodowały, że nastąpiło przesunięcie akcentów w dawnym reńskofrankońskim
micie powiązanym z upadkiem państwa Burgundów. Dotyczy to także Attyli,
wodza Hunów, w którym nie widziano tutaj tyrana i okrutnika, jak to było nad Renem, nienawiścią
darząc raczej złą frankońską Krymhildę.
Pozostały jednak w poemacie fragmenty dawniej stworzonych pieśni i opowieści ze swoim
nie odpowiadającym już temu czasowi przesłaniem mitycznym. Przypuszcza się, że twórca
Pieśni Nibelungów pochodził ze stanu rycerskiego, znając się na dworskim ceremoniale i będąc
również rozmiłowany w przemianach życia. Można się zatem zastanowić, czy przy kolekcjonowaniu
lub wręcz adaptacji różnych wiekiem cząstek narracyjnych uczynił to świadomie.
Trudno to potwierdzić, choć byłby to może dodatkowy liść do jego laurowego wieńca,
gdybyśmy bodaj znali jego imię.
Raz po raz badacze poematu i historycy tego okresu kultury średniowiecza przypisywali
autorstwo poematu austriackiemu minnesangerowi, znanemu jako Herv von Kürenberg, którego
pieśni były anonimowe, z wyjątkiem jednej, w której zachowało się jego nazwisko („...
oto słyszę rycerza, jak pięknie śpiewa w sposobie Kürenberga”). Współcześnie dobry znawca
sagi Walter Hansen za jej autora uważa Konrada von Fussenbrunnena, znanego jednak raczej
jako twórca legendy o dzieciństwie Jezusa.
Hansen ma jednak pewną zasługę: oto w najnowszej swojej książce Die Spur der Helden
(Ślad bohaterów) postanowił skonfrontować postacie z Nibelungów z ich prawdziwymi życiorysami,
dowodząc dość skutecznie, że król Gunther identyczny jest z królem Gundaharem,
za którego regencji nastąpił upadek Burgundów, Brunhildę umiejscowił w epoce Merowingów,
czyniąc z niej ofiarę morderczej kabały rodu, prześledził też żywot Krymhildy jako
księżniczki bawarskiej i zrelacjonował odkrycie zwłok uchodzącego za postać legendarną
Rüdigera von Bechelarena w roku 1975 pod kościołem w Traismauer, miejscowości odgrywającej
znaczną rolę w sadze Nibelungów.
Zachęcając do ponownej lektury sagi Nibelungów zastanawia się również Hansen nad postacią
Zygfryda, pytając dość figlarnie, czy był on kimś w rodzaju ówczesnego playboya i
Jamesa Bonda Germanów, z chciwości stającym się zabójcą dwóch książąt i siedmiuset ich
towarzyszy, czy też archetypem, swego rodzaju ponadczasowym bohaterem tragicznym.
Poszukiwanie autora sagi Nibelungów jest oczywiście próżnym zajęciem i z detektywistycznych
prób może powstałaby nowa o nich książka, ale przecież wnikliwy czytelnik,
wrażliwy na zamierzchłe piękno, autorowi czy też tylko komuś, kto skolacjonował pokrewne
wątki literackie, może być wdzięczny za inną przysługę. Przede wszystkim za to, że z sagi,
która była niezwykle żywotna przekraczając kręgi geograficzne i jako dzieło kolektywne,
niczym łódź płynąca przez wzburzone odmęty okresu wędrówki ludów, gromadziła wciąż
nowe zastępy herosów czy nawet wyróżniających się statystów, wybrał niewielkie tylko grono
głównych bohaterów. Zachował ich ludzkie kontury, nie przemieniając ich w potwory,
choć ociekali cudzą i własną krwią, ani w błahe alegorie, jeśli nawet ich archetypiczne cechy
nie odpowiadają naszym gustom.
Można niektóre z tych cech częściowo usprawiedliwić, posługując się na przykład słowami
Fryderyka Engelsa, który w Pochodzeniu rodziny, własności prywatnej i państwa, zastanawiając
się nad miłością w literaturze starożytnej i średniowiecznej, pisze: „Jeśli nawet porzucimy
swawolne ludy romańskie i przejdziemy do cnotliwych Germanów, znajdujemy w pieśni
 
o Nibelungach, że Krymhilda, co prawda po cichu, kocha się w Zygfrydzie nie mniej niż
on w niej, jednak na oznajmienie Gunthera, że ją zaprzysiągł rycerzowi, którego nie wymienia,
wprost odpowiada: «Nie macie mnie o co prosić; zawsze chcę być taką, jaką mi każecie,
chętnie zaręczę się z tym, kogo mi, panie, dajecie za męża». Nie przychodzi jej wcale na
myśl, że jej miłość może tu być w ogóle brana pod uwagę.
Gunther stara się o Brunhildę, Etzel o Krymhildę, których nigdy przedtem nie widzieli...” I
dalej, szkicując inną sytuację: „Północni Francuzi, a także «poczciwi» Niemcy przejęli również
ten rodzaj sztuki poetyckiej wraz z odpowiadającą jej manierą miłości rycerskiej. Nasz
stary Wolfram von Eschenbach pozostawił na ten drażliwy temat trzy prześliczne pieśni, które
wolę niż jego trzy długie poematy bohaterskie”.
Jedna z nieszczęśliwych córek Karola Marksa, Eleonor Marx-Aveling, wspominała, że
wszystkim im jeszcze w wieku dziecięcym ojciec prócz Homera i Szekspira („był on naszą biblią
domową”) czytywał Sagę o Nibelungach. Engels, by raz jeszcze wrócić do jego refleksji i
zwierzeń, żył Nibelungami tak mocno, że już jako dwudziestolatek w krótkim artykule dla
„Telegraph für Deutschland” pisał: „... Czujemy wszyscy to samo pragnienie czynów, ten sam
w nas opór przeciwko temu, co nadchodzi, który pędził Zygfryda z ojcowskiego zamku; z całej
duszy jest nam wstrętne to wieczne rozważanie, ów filisterski lęk przed świeżym czynem,
chcemy wyjść na wolny świat, biegiem minąć opłotki roztropności i walczyć o koronę życia, o
czyn”. Zaś mając lat sześćdziesiąt sześć pisał z Londynu do Augusta Bebla o radości, jaką mu
sprawił stary przyjaciel swymi odwiedzinami: „To postać z naszej reńsko-frankońskiej sagi,
jaką w pieśni Nibelungów ucieleśnia, wypisz-wymaluj, ów skrzypek Volker”.
Nie bez znaczenia jest owa przydawka do sagi: reńsko-frankońska. Kiedy bowiem rodziły
się te pieśni, nazywane dzisiaj „deutsche Heldensage”, niemiecką sagą bohaterską, przymiotnika
„niemiecki” nie znano jeszcze wtedy, nie nazywano tak ani języka tych utworów, ani
krain, w których je rozpowszechniano, ani też ludów, które krainy te zamieszkiwały. Niektóre
z powstałych podówczas sag, których nie przejęła ani pamięć ludzka, ani później pismo, zaginęły
wraz z plemionami, których własnością duchową były. Uczeni badacze w poszukiwaniu
ich początków twórczych stwierdzają obiektywnie, iż składały się one z rzeczowych relacji,
bardzo oszczędnych w wypowiedzi i obrazie, obywały się bez smutku, bez wzruszenia i bez
patosu. Podobne inspiracje pojawiły się później.
Wraz z nimi dość owocne okazały się dążenia do nadania wyższej narodowej rangi również
i sadze o Nibelungach. Nacjonalistyczny historyk literatury Adolf Bartels powitał wiek XX wydaniem
bardzo później popularnej dwutomowej Geschichte der deutschen Literatur, w której porównał
Das Nibelungenlied z Faustem Goethego pisząc, iż pierwsza „wędrówce ludów i starzejącemu
się światu dodała nowej niemieckiej krwi”, podczas gdy Faust dokonał tego „wobec reformacji,
kiedy Niemcy dały światu nowego ducha”. Zresztą i sam Goethe bardzo wysoko postawił Nibelungów
w hierarchii oświeceniowej Niemców pisząc o nich, że „podnoszą siłę wyobraźni, pobudzają
uczucie, budzą ciekawość i, aby jej zadość uczynić, zmuszają nas do wyrokowania”.
Prostota w charakteryzacji postaci podniesiona została do programu, każde wiążące się z
nią określenie ma być miarą ideału: dzielny, śmiały, piękny. Choć są to słowa romantycznego
poety Ludwiga Uhlanda, który w ten sposób starał się również usprawiedliwić dość prymitywny
warsztat poetycki utworu, powtarzali je później politycy i publicyści, starający się dostrzec
w tym ograniczeniu cechę godną najwyższego uznania: prostotę i bezpośredniość języka
wojskowego.
Miłośnicy sagi o Nibelungach – a jest ich przecież sporo nie tylko w niemieckim kręgu
kulturowym – poczynając od połowy wieku XIX podzielili się i wyraźnie się różnią w widzeniu
piękna tego niewątpliwego arcydzieła literatury średniowiecznej. Dojdzie do takiej różnicy
zdań i postaw nawet wówczas, gdy raz jeszcze, zainteresowani recepcją Pieśni o Nibelungach
wśród samych Niemców, na nowo poczytamy sobie uwagi Friedricha Hebbla, znakomitego
dramaturga, teoretycznie zajmującego się również problemami tragizmu człowieka. Nic
dziwnego, iż zainteresowała go szczególnie Krymhilda, twórczyni całego mechanizmu zemsty,
który niezależnie od skutków psychicznych w niej samej moglibyśmy dzisiaj nazwać
mechanizmem społecznym ze wszystkimi jego zbrodniczymi składnikami. Friedrich Hebbel
pisał, iż autor sagi – bez względu na to, jak jawi nam się jej postępek – „prowadzi ją stopień
po stopniu, ani jednego nie przeskakując, i na każdymi serce jej rozdzierając nieskończonym,
wciąż nabrzmiewającym lamentem, aż dotrze ona na chwiejny szczyt, gdzie zmuszona jest
dołączyć do nie dających się ożywić ofiar jeszcze jedną, tę ostatnią, najbardziej niesamowitą,
czy też na szyderstwo jej demonicznych wrogów zrezygnować ze swojego żywota. I tak autor
doprowadza do całkowitego z nią pojednania, gdyż jej własny wewnętrzny ból podczas
okropnego aktu zemsty o wiele większy jest niż ów zewnętrzny, zadawany przez nią innym”.
Miłość i zbrodnia, zapiekła pamięć i zemsta sąsiadują ze sobą nie w oparach głębokich
rozważań filozoficznych, lecz w zwykłych ludzkich wymiarach. Tyle Das Nibelungenlied
 
zdołała unieść przez stulecia od swego powstania, od czasu do czasu bezpiecznie w warsztatach
filologicznych badana na okoliczność starzenia się, czego nie zauważono. Tragedia zaczęła
się, kiedy poczynając od połowy wieku XIX w przyśpieszonym tempie zaczęto doszukiwać
się w poemacie źródeł „niemieckiej duszy” i „niemieckiej istoty”, kiedy poszczególne
jego słowa, postacie lub sytuacje podciągano pod sztandary „niemieckiej wierności” i „niemieckiej
dzielności”, kiedy rycerską siepaninę, tak częstą w średniowieczu, podnoszono do
rangi symbolu „uczestniczenia w doskonaleniu świata” przez „wodzostwo” i konieczne wobec
niego posłuszeństwo. Krew przed wiekami przelana, od dawna zastygła na przepisanych
lub wydrukowanych kartach poematu, zaczęła znowu szumieć. Nagle to, co stało się już tylko
kategorią literacką, a więc „deutsche Heldensage” – przemówiło obcym, nieprzyjemnym językiem.
Jeśli przywołamy jednego z Niemców takim właśnie językiem mówiących, odnajdziemy
go w pierwszym szeregu tych, którzy ujarzmili Niemcy, by potem ujarzmić narody Europy
Wschodniej. Był nim Alfred Rosenberg, który jako zbrodniarz wojenny zawisł na szubienicy
w Norymberdze 16 października 1946 roku.
Jako wysoki dostojnik hitlerowski z ambicjami pisarskimi rozpoczął tego rodzaju karierę
już w roku 1919 jako pamflecista antysemicki, by w roku 1930 opublikować swoje główne
dzieło Der Mythus des zwanzigsten Jahrhunderts, które ze względu na swój ponad milionowy
nakład, druga po książce Adolfa Hitlera Mein Kampf osobliwa „biblia” III Rzeszy, narobiło
więcej szkód niż profesorskie rozprawy pisane według miar wytyczanych przez Adolfa Bartelsa.
Mimo iż było ono dyletancką w istocie mieszaniną poglądów na filozofię i nauki społeczne,
zalecane było jako lektura kierunkowa dla nauczycieli i uczniów poczynając od edukacji
gimnazjalnej.
Kilkanaście stron tej książki poświęcił Rosenberg sadze Das Nibelungenlied. Dla niego
starzy Germanie byli prawdziwymi Aryjczykami, których system wartości, ukazany w Das
Nibelungenlied, odtwarzał wyższość „Rassenseele”, czyli duszy rasy. Honor, osobowość,
wolność i szlachectwo były tej przewagi zewnętrznymi atrybutami. Porównując sagę Nibelungów
z Iliadą Homera – czynili to już przed nim niektórzy germaniści – starał się przekonać
czytelników, że Nibelungowie wewnętrznie odznaczali się o wiele bardziej żywotnym bytem,
że ich czyny wynikały z woli wewnętrznych mocy i konfliktów z „odpowiednio ukierunkowaną
duszą”. Jak zawiła była jego retoryka, dowodzi tego zdanie, które w tym kontekście
tłumaczyć ma również tragizm poematu: „Splot zrodzonych z osobistego wnętrza czynów
wiąże dopiero tragiczne przeciwieństwo, prowadzące do katastrofy”. Dla. Rosenberga jest
saga Nibelungów „jednym z największych objawień germańskiej istoty, pieśnią o miłości,
wierności, nienawiści i zemście”.
Swoją interpretację utworu nasycił Rosenberg tak wielką ilością nowych, uświęconych
terminów, które opanowały język propagandy i szkolenia partyjnego, że właściwie niewiele
zostało z żywej wciąż jeszcze tkanki poematu. Ale i ona ginie pod naporem słów, które odrywają
postacie od ich ludzkiego tła, by na wzór monumentalnych pokazów propagandowych
kreować oszałamiające swym blaskiem świętości. Tak się stało pod piórem Rosenberga z
Zygfrydem, w którym dostrzega najdoskonalszą genialność o kształtach umierającego boga
wiosny czy boga słońca, a więc o kształtach dla oczu ludzkich niewyobrażalnych.
Alfred Rosenberg był ostatnim, który z tak niewielkim wysiłkiem intelektualnym zyskał
dostęp do milionów obywateli niemieckich, by sprezentować im tak bardzo zafałszowanych
Nibelungów. Gretel i Wolfgang Hechtowie, którzy przed kilku laty wydali w NRD swoje
Deutsche Heldensagen, przełożywszy raz jeszcze na prozę sześć najgłośniejszych sag z Nibelungami
na czele (przy czym przekład ich odznaczał się potoczystością i wiernością, nie
przynosząc żadnych wątpliwości interpretacyjnych), przypomnieli w przypisach, że w wieku
XIX próbowano nie tylko podnieść Das Nibelungenlied do rangi narodowego eposu, ale i
zaprząc do imperialistycznej polityki. Zwrócili uwagę na to, iż do dzisiaj funkcjonuje jako tak
zwane słowo skrzydlate pojęcie „Nibelungentreue” (wierność Nibelungów), w odniesieniu do
sojuszniczej Austrii, a więc na szczeblu wysokiej polityki użyte w roku 1909 przez kanclerza
Rzeszy Bernharda von Bülowa. I dodali: „Jeszcze wcale nie zostało rozwiązane zadanie, aby.
uwolnić Das Nibelungenlied i Sagę o Nibelungach od tych zniekształceń, żeby nie rzec zafałszowań”.
Służyć temu mają właśnie tłumaczenia owego starego eposu germańskiego na współczesną
literacką niemczyznę. Pozwalają one nie tylko zachować w pamięci wydarzenia i postacie
tego poematu, znane jedynie wyrywkowo z lektury szkolnej, ale i uniemożliwić świadome lub
pochopne interpretacje, do których nie brak pokusy już w samym określeniu tych sag jako
bohaterskich. Jednakże, zdaniem Gretel i Wolfganga Hechtów, nie jest wcale tak łatwo przekładać
z języka średniowysokoniemieckiego; zresztą podobne trudności istnieją również przy
przekładach z żywych wciąż gwar niemieckich, które wskutek przedziwnej koniunktury z
roku na rok zwiększają swoje zasoby literackie.
Das Nibelungenlied w obszernych, zachowanych fragmentach pierwotnego tekstu mówionego
 
stała się zabytkiem literackim. Utwór ten upowszechniany w przekładach, nierzadko w
dość swobodnych adaptacjach literackich, stwarzał możliwości zafałszowań, co się dość często
zdarzało. Śmiałość do tego rodzaju poczynań zyskiwali adaptatorzy od dość licznych historyków
literatury niemieckiej, wśród których nie brakowało również wybitnych przedstawicieli
germanistyki. Saga o Nibelungach nie przestała być lekturą popularną, świadczą o tej
popularności również odniesienia do bohaterów Nibelungów w mowie potocznej. Po doświadczeniach
interpretacyjnych, jakie wobec tego poematu zaistniały w ostatnich przeszło
stu latach, każdy nowy przekład niemiecki tamtego zabytkowego, szacownego tekstu budzi
zrozumiałe zainteresowanie.
Pozostała jednak Saga o Nibelungach w dziejach kultury i literatury interesującym dokumentem
obyczajowym. Może dlatego zawsze chętnie się ją czyta w przekładach na języki
obce w krajach, gdzie nigdy nie mogłaby ona rozbudzać tylu fałszywych emocji, jak to się
stało w Niemczech. Owszem, pewne niezwykłe emocje podczas lektury mogą się zdarzać,
pobudza do nich warstwa obyczajowa tej zamierzchłej opowieści. Rozreklamowanie Zygfryda
jako playboya, pięknej Brunhildy jako kobiety o demonicznym charakterze, zaś Krymhildy
jako bezwzględnej mścicielki, która we wnęce okna liczy swe ofiary, czy którejś nie brakuje –
wszystko to mogłoby się złożyć nawet na zarys jakiejś sensacyjnej brukowej opowieści z dzisiejszego
świata literackiego.
Można i tak czytać Sagę o Nibelungach, jak czytuje się niektóre bajki braci Grimmów –
czytać i dodawać dydaktyczne uwagi o charakterze starych Germanów. Bywają prawdy zaistniałe
w ludzkich konkretach i – zwłaszcza w literaturze od niepamiętnych czasów – prawdy
wysnute z wyobraźni, przed których sprawdzeniem w ludzkiej rzeczywistości odczuwamy
nieraz wielki lęk. Saga o Nibelungach w swym poetyckim pomieszaniu rzeczywistości historycznej
z płodami wyobraźni ma jednak także swoje liryczne zakątki, które – jak to bywało w
średniowieczu i bywa niestety do dzisiaj – sąsiadują z mrokiem i strachem. Poprawianie tej
sagi w przekładach, jak to sugerowali niektórzy niemieccy germaniści, na przykład przez próby
znalezienia motywacji psychologicznej dla poczynań Krymhildy, nikomu nie jest potrzebne.
Pozostawmy ją taką, jaką się stała: przedziwną baśnią z zamierzchłej przeszłości.
Wilhelm Szewczyk
Od autora
Około 150 lat po narodzeniu Chrystusa rozpoczął się nad Renem i nad Dunajem spór
Rzymian z plemionami germańskimi, które wtargnęły na terytorium rzymskie, aby szukać
miejsca do osiedlenia się. Po przeszło dwóchsetletnich zmaganiach, w trakcie ustawicznie
zmieniających się kolei wojny, która toczyła się pod hasłem wędrówki ludów, uległo na koniec
Imperium Rzymskie w 476 r. po Chrystusie. W owych czasach zamieszkiwali Germanie
nie tylko tereny Niemiec, kraje skandynawskie. Wyspy Brytyjskie i Islandię, lecz także wybrzeże
całej zachodniej połowy Morza Śródziemnego przeszło pod panowanie ludów narodowości
niemieckiej.
Skąpe są jedynie historyczne przekazy o tym, co wydarzyło się wówczas w głębi Niemiec i
w państwach nordyckich, ale o czynach wybitniejszych bohaterów owych czasów powstawały
liczne legendy i rozprzestrzeniały się w wielu wersjach poszczególnych pieśni z pokolenia na
pokolenie. Dopiero w czasie wypraw krzyżowych pewien wielce uzdolniony poeta niemiecki,
którego nazwiska nie jesteśmy pewni, dokonał próby stopienia tych licznych podań w jeden
wspaniały poemat, Pieśń o Nibelungach.
Wiedzie nas ponad dolnym Renem do Zanten, skąd wyruszył najznamienitszy z niemieckich
bohaterów Zygfryd, 1 syn Siegmunda i Siegelindy, pogromca smoka i zdobywca skarbu
Nibelungów, aby posiąść Krymhildę, która mieszkała w Worms w Burgundii wraz ze swą
matką Ute i trzema królewskimi braćmi. Zygfryd dopomógł królowi Guntherowi zwyciężyć i
przywieźć do domu mocarną Brunhildę z Islandii, a sam ożenił się z Krymhildą, którą sprowadził
do Zanten. W dalszym ciągu pieśń głosi o wizycie Zygfryda i Krymhildy w Worms,
waśniach królowych i o zamordowaniu Zygfryda przez Hagena z Tronje na polowaniu w Lesie
Odeńskim. Pogrążoną w żałobie Krymhildę ograbiają Gunther i Hagen ze skarbu Nibelungów,
który następnie topią w Renie.
Druga część poematu przedstawia nam możnego króla Attylę, starającego się o rękę wdowy
po Zygfrydzie; ta pojmuje go, żywiąc potajemnie nadzieję pomszczenia śmierci Zygfryda
na jego mordercach. Za jej namową zaprasza Attyla Burgundów na swój dwór. Wbrew
ostrzeżeniom Hagena przyjmują oni zaproszenie, jadą jednak uzbrojeni w liczbie 1060 rycerzy
i 9000 pachołków poprzez zamczysko Bechlar w kraju Hunów, gdzie w trakcie morderczych
 
walk wszyscy ponoszą śmierć. Także Krymhilda zostaje zabita przez Hildebranda.
Spośród licznych bohaterów na dworze króla Attyli jako najdzielniejszy występuje najbardziej
szacowny gość króla, Dietrich z Berna, wokół którego bohaterskiej postaci osnute są
dalsze wątki legendy, obejmujące streszczenie skandynawskich sag. Do kręgu opowiadań
należy również Pieśń o Hildebrandzie, w swojej pierwotnej wersji najstarszy tekst niemieckich
podań, jaki do nas dotarł.
1 W licznych odmiennych nordyckich wersjach opowieści o Zygfrydzie bohater zwany jest
Sigurdem, a jego małżonka Gudrun. W Burgundii panuje król Gibich ze swą żoną, czarnoksiężniczką
Krymhildą, i Sigurd zostaje zamordowany nie przez Hagena, którego przedstawia
się jako brata Gunthera, lecz przez Gundwurma, najmłodszego z trójki królewiczów.
Przygoda 1
Jak Zygfryd przybył do Mima i zabił smoka
Na zamku w Zanten nad dolnym Renem panował już od wielu lat potężny i obdarzony
szczęściem dumny ród królewski Walsungów, który wywodził się od Wotana, najwyższego z
bogów. Także panowanie Siegmunda i Siegelindy było pełne blasku. Wtedy to na ich dom
spadło nieszczęście. Siegmund padł w walce ze znienacka wdzierającymi się wrogami, którzy
napadli na Zanten. Siegelinda schroniła się w głębokim borze, gdzie jeszcze wydała na świat
urocze chłopię, lecz przypłaciła to śmiercią. 2
Ku biednemu, opuszczonemu chłopcu, który bezradnie leżał na ziemi krzycząc z głodu,
zbliżyła się łania, chwyciła go w pysk i zaniosła do legowiska, gdzie czekały na karmiącą
matkę dwa młode zwierzątka. Zesłał ją chyba kierujący losami bogów i ludzi sam Wotan,
który ostatniemu ze szlachetnego rodu Walsungów przeznaczył krótki wprawdzie, lecz chlubny
żywot.
Tak to przez dwanaście miesięcy chłopiec żył karmiony przez łanię i prędko zyskał niepospolitą
urodę, moc i krzepę.
Daleko od legowiska zwierzęcia prowadził dobrze prosperujący warsztat znany i popularny
kowal, zwany Mimem. Żył on tutaj wraz ze swą żoną i wieloma czeladnikami, lecz ku
wielkiemu ubolewaniu nie miał dzieci.
Gdy pewnego razu Mim zapuścił się w głąb lasu w poszukiwaniu drzew, które chciał ściąć
do kuźni, nagle z zarośli wyszedł mu naprzeciw młodziutki, nagi chłopczyna, za którym podążała
łania liżąc go ufnie po twarzy i rękach. Chłopiec nie był zdolny wymówić słowa. Jednak
Mim, pełen radości z powodu tak niespodziewanie zdobytego dziecka, wziął je do domu i
nazwał Zygfrydem.
Pod troskliwą opieką kowala i jego żony wyrastał silny młodzian, i kiedy skończył dwanaście
lat, pokonał wszystkich czeladników Mima, a gdy go drażnili, nierzadko dawał im poznać
swą siłę, ba, pewnego razu tak ich poturbował, że ledwie mogli pracować.
Przybrany ojciec rozgniewał się. – Skoro mi poraniłeś czeladników, powinieneś sam zabrać
się do pracy.
____________________________________________
[2] Według wersji zawartych w Pieśniach o Nibelungach. aż do wieku młodzieńczego wzrastał
Zygfryd pod opieką swoich rodziców. Mając lat siedemnaście został przez ojca wraz z
czterystu szlachetnie urodzonymi młodzieńcami pasowany na rycerza i wówczas wyruszył na
spotkanie różnorodnych przygód. Zygfryd przeżył syna, który mu towarzyszył w śmiertelnej
wyprawie do Worms. Inna wieść głosi, że jako dwunastolatek potajemnie „opuścił ojcowski
zamek”, poszedł na naukę do kowala Mima, któremu „wbił w ziemię kowadło”, pokonał
smoka i po zdobyciu skarbu Nibelungów powrócił do Zanten, gdzie został pasowany na rycerza.
– Czemu nie – odparł Zygfryd – dajcie mi tylko narzędzia i żelazo, a chętnie je wykuję. –
Gdy po raz pierwszy stanął przy kowadle, tak potężnie uderzył w żelazo, że aż się rozprysnęło,
a kowadło pogrążyło się głęboko w ziemi. Ze zgrozą patrzyli wszyscy na to, co zrobił
młody Zygfryd, a Mim zaczął się go bać. Podstępnie, zgodnie ze swą naturą, zastanawiał się,
w jaki sposób mógłby się go pozbyć. Miał brata imieniem Fasner, który ze względu na nikczemny
charakter i jeszcze gorsze uczynki został zamieniony w smoka i przebywał w mrocznym
wąwozie w kraju Nibelungów. Mim udał się do niego i zapowiedział, że przyśle chłopca.
Smok cieszył się już z góry na obiecany łup.
Jeszcze jako chłopiec Zygfryd beztrosko spędzał lata ciesząc się siłą i zdrowiem i ten oto
wspaniały młodzieniec o wdzięcznej postaci udał się na polecenie ojczyma do mieszkającego
w odległych stronach węglarza, aby mu pomagać w wypalaniu węgla na najbliższą zimę.
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin