Rozdział II.doc

(50 KB) Pobierz
Rozdział II

Rozdział II

Część I (ta nudniejsza)

-Nie! - usiadłam gwałtownie budząc się ze snu
Znowu ten koszmar! Jęknęłam widząc jeszcze w swoim umyśle drastyczne sceny walki Jake'a i jednego z Voltury. Opadłam głową w poduszkę, która stłumiła mój cichy szloch. Zdziwiło mnie jedynie dlaczego nie ma przy mnie taty... Ach, no tak. Udali się z mamą po podręczniki i różne rzeczy potrzebne do szkoły. Odczekałam chwilę, aż zupełnie się uspokoję, a potem umyłam i ubrałam się. Wolnym krokiem weszłam do kuchni i zajrzałam do lodówki. To przez Jacoba polubiłam ludzkie jedzenie. On stanowczo wolał kurczaka upieczonego z warzywami niż surowe mięso zwierząt. Od czasu kiedy go zabrakło rzadko wychodziłam z domu – nawet na polowania i dzięki temu dalej lubiłam to jedzenie. Bella i Esme szczególnie dbały, żeby nie zbrakło mi czegokolwiek, począwszy od zwykłej mąki, a skończywszy na kawiorze. Dzisiaj złapałam tylko jabłko, drugie wsadziłam do pustej jeszcze torby i pośpieszyłam do willi w sąsiedztwie. Alice na pewno miała już dla mnie wszystkie potrzebne rzeczy.

Według planu tylko Rose i Emmett mieli być klasę wyżej. Ja, mama, tata, Alice i Jazz byliśmy w I klasie. Pani w sekretariacie oczarowana moim ojcem pomogła ułożyć nam plany zajęć właśnie tak, jak NAM najbardziej pasowało. I dzięki temu miałam tylko jedna lekcje z rodzicami – biologię i jedną z Alice i Jasperem - geografię.
-Świetnie, w takim razie do zobaczenia za godzinę – powiedział tata w drzwiach sekretariatu i pochylił się nade mną. W tym momencie Alice wpadła między nas posyłając ostrzegawcze spojrzenie i zniknęła z Jasperem odprowadzana wzrokiem wszystkich uczniów na korytarzu. Nic dziwnego – moja rodzina zawsze i wszędzie wzbudzała takie zainteresowanie. Zwłaszcza na początku, zaraz po przeprowadzce.
-Całowanie w czoło swojej siostry bliźniaczki na korytarzu w szkole faktycznie nie jest dobrym pomysłem – zauważyła rozsądnie mama, interpretując zachowanie Alice, ale sama nie powstrzymała się od rozczochrania mojej czupryny o miedzianym odcieniu – Udanych lekcji.
-Dzięki, Bello. - co prawda nikt nigdy nie zabraniał mi mówienia do rodziców po imieniu, tak jak do reszty Cullenów, ale zawsze wolałam ”mamo i tato”. Teraz będę musiała się odzwyczaić...
-Znając twoje zamiłowanie do języków na pewno będzie to udana lekcja – mrugnął z uśmiechem tata i łapiąc mamę w tali odeszli, zostawiając mnie samą.
-A więc francuski... - ma moje policzki mimowolnie wstąpiły lekkie rumieńce podekscytowania.
Uwielbiałam uczyć się różnych języków, a z francuskim nie miałam do tej pory za dużej styczności. Jedynie w ostatnich miesiącach przeczytałam kilka podręczników. Idąc do klasy czułam na sobie spojrzenia wszystkich mijanych osób. Starałam się do wszystkich delikatnie uśmiechać. Większość odpowiadała mi tym samym. Kiedy stanęłam pod odpowiednią klasą powitał mnie szmer i ciche podekscytowane głosy. Oczywiście wszystko ucichło kiedy weszłam do środka. Odszukałam wzrokiem jakiś wolnych miejsc i znalazłam jedno przy szczupłej blondynce, pochłoniętej lektura jakiejś książki. Podeszłam nieśmiało
-Mogę...?
Dziewczyna uniosła głowę, zaskoczona tym, ze podeszłam akurat do niej. W klasie było sporo innych wolnych miejsc. Jej kucyk zakołysał się kiedy kiwnęła głową, uśmiechając się
-Pewnie. Jenifer Jones.- wyciągnęła rękę
-Renesmee Cullen – uścisnęłam ją z ulgą
Dziewczyna wyglądała na naprawdę miłą, a jej błękitne tęczówki błyszczały radośnie.
-I jak ci się podoba we Flux? Przeprowadziliście się chyba niedawno, prawda?
-Tak, przedwczoraj. - wyjaśniłam rozpakowując odpowiednie książki na ławkę i dodałam po chwili – A miasteczko jest bardzo podobne do tego w którym mieszkałam wcześniej.
-Też było takie wilgotne i pochmurne? - kiedy Jennifer to mówiła skrzywiła się nieznacznie. Mnie również niezbyt odpowiadał taki stan auli
-Można się przyzwyczaić – wzruszyłam ramionami.
Już miałam zapytać o coś nową koleżankę, kiedy dziewczyny z ławki przed nami odwróciły się w naszą stronę. Obie były brunetkami, ale poza tym bardzo się od siebie różniły. Jedna z nich, miała piękne jasne oczy, które oczarowały pewnie niejednego faceta i figlarny uśmieszek na ustach. Druga całą swoją postawą wyrażała niechęć do mnie. Zbiło mnie to trochę z tropu ponieważ nie miałam pojęcia czym zasłużyłam sobie na takie zachowanie. Jennifer uśmiechnęła się do dziewczyn przez co wywnioskowałam, ze się przyjaźnią.
-Renesmee to jest Brittany Evans – brunetka z figlarnym uśmieszkiem uścisnęła moją dłoń – A to Scarlet Mile. - ta druga ledwie kiwnęła w moją stronę głową natychmiast odwracając się z powrotem. Popatrzyłam zdziwiona na Jennifer jednak ta pokręciła głową, szepcąc
-Później.
Natomiast młoda panna Evans natychmiast powiedziała coś co musiało ją gnębić od dłuższego czasu
-Jesteś inna od reszty swojego rodzeństwa – jej szczerość wcale mnie nie zraziła, przeciwnie, uśmiechnęłam się do niej szeroko – No może trochę do tego... z rudymi włosami.
-W końcu to mój prawdziwy brat – wzruszyłam ramionami i wyjaśniłam trochę więcej – Rosalie też jest rodzoną siostrą Jaspera.
-Rosalie to ta blondynka? - zapytała ciekawie Brittany, na co Jennifer spojrzała na nią karcąco
Nie miałam za złe ciekawości brunetki. Moja rodzina zawsze i wszędzie była atrakcją. Zanim odpowiedziałam, zauważyłam, ze Scarlet odchyliła się delikatnie na krześle, podsłuchując naszą rozmowę
-Owszem – odpowiedziałam, dopiero teraz zauważywszy, że dużo osób, szczególnie chłopaków gapi się na mnie. Kiedy napotykali moje spojrzenia uciekali wzrokiem gdzieś indziej, ci bardziej odważni, starali uśmiechnąć się szelmowsko.
-Jest piękna, prawda? - zapytała retorycznie, na co Mile prychnęła cicho i zaczęła zawzięcie przeglądać swój zeszyt
-Prawda. - zaśmiałam się z miny Brittany. Czyżby była kolejną ofiarą uroku Rose?
-A ten wielki, umięśniony... - zaczęła ponownie brunetka jednak tym razem Jennifer kopnęła ją pod ławką – Ała! No co!
Cała ta sytuacja, razem z naburmuszoną miną Evans, była tak śmieszna, ze wybuchnęłyśmy na raz śmiechem. Jones zganiła swoją przyjaciółkę
-Daj spokój Renesmee.
-Nessie – uśmiechnęłam się do dziewczyn. Miałam dziwne przeczucie, ze usiadłam w dobrej ławce, kiedy weszłam do klasy. Intuicja podpowiadała mi, ze ta znajomość nie będzie tylko koleżeństwem.
-Nessie? - zapytała Brittany ze skupioną miną, a zaraz potem dodała radośnie – Podoba mi się. Na mnie przyjaciele mówią Britt. - uśmiechnęła się szeroko – A na Jennifer, po prostu Jenny.
Jones chciała coś jeszcze powiedzieć jednak do klasy weszła nauczycielka i musiałyśmy przerwać naszą rozmowę. Profesorka wyglądała na młodą i pełną zapału. Od razu zauważyła moje starania i skupienie na lekcji więc ucieszona zaproponowała mi dodatkowe zajęcia po szkole z najlepszymi uczniami. Przytaknęłam tym bardziej, że Jenny również na nie uczęszczała. Po skończonej lekcji wyszłyśmy we cztery z klasy. Zauważyłam, ze niektórzy ociągają się z wyjściem, dokładnie sprawdzając czy nie zostawiłam niczego na ławce – szukali pretekstu do rozmowy. I na pewno któryś z chłopaków by do tej pory podszedł, gdyby nie ostrzegawcze spojrzenia Britt, która chyba intuicyjnie zauważyła, ze nie mam ochoty na rozmowy z nadgorliwymi kolegami. Wiedziałam, że za tydzień, góra dwa, to całe przedstawienie się skończy, ale na razie byłam jej za to szczerze wdzięczna.
-Co teraz masz? - zapytała Jenny, kiedy Scarlet ostentacyjnie odeszła od nas z inną koleżanką
-Biologię – odpowiedziałam natychmiast.
-Świetnie – zaśmiała się Britt, a i blondynka się uśmiechnęła – My też. Ale będziesz musiała usiąść z Jamesem...
-Jamesem? - zapytałam zdziwiona kierując się z dziewczynami w stronę odpowiedniej sali.
Wiedziałam gdzie ona jest, bo widziałam już wcześniej plan szkoły – (ah ta wampirza pamięć... Co zobaczyłam albo usłyszałam raz już na zawsze pozostawało w mojej pamięci. Bardzo pożyteczne. Zwłaszcza w szkołach...)
-James Colins – zachichotała Jenny – Nasz przyjaciel od podstawówki i szkolny podrywacz. Na pewno mu się spodobasz...
W sali od biologii znowu to samo. Kiedy weszłam z nowymi koleżankami do środka wszyscy umilkli. Wolne były tylko dwie ławki i jedno miejsce obok roześmianego blondyna, patrzącego na mnie z zainteresowaniem. Miał strasznie rozczochrane włosy. To właśnie w jego stronę ruszyłyśmy.
-Cześć – oparł się o oparcie swojego krzesła przybierając pozę a la luzak i podrywacz. Jenny popatrzyła na niego z politowaniem, a Britt wywróciła oczami, mrucząc pod nosem
-Zaczyna się...
Chcąc nie chcąc zajęłam miejsce obok chłopaka zostawiając ostatnią wolną ławkę rodzicom.
-Alice? - zapytał patrząc na mnie zuchwale chłopak
Wybuchnęłam cichym śmiechem, słysząc jego próby podbojów
-Nie, Renesmee.
-Och... - speszył się trochę, a ja usłyszałam parsknięcie Britt – Jak ci się podoba w miasteczku?
-Hmm... - zastanawiałam się jakiego słowa mogłabym użyć – Jest mokro.
Teraz to chłopak parsknął śmiechem. Kiedy się śmiał wyglądał dużo bardziej naturalnie.
-Witamy we Flux – odpowiedział rozbawiony – Nie czeka cie tu zbyt dużo atrakcji. Nie mamy ani kina, ani...
James rozgadał się, a ja odpłynęłam na chwilę. Moje myśli zajął ktoś inny. Tak niepodobny do mojego kolegi z ławki. Na chwilę zobaczyłam w moich myślach jego roześmianą twarz i pełne miłości oczy. Moje gardło ścisnęło się, więc czym prędzej wróciłam do rzeczywistości. Colins ciągle gadał, zerkając na mnie co chwila. Już miałam mu przerwać kiedy uprzedziła mnie Britt.
-Jim?
-Tak? - zaskoczony chłopak spojrzał na swoją przyjaciółkę
-Zamknij się w końcu. - poradziła mu, a on robiąc naburmuszoną minę pokazał jej język – Nessie, zawsze możesz przesiąść się do tamtej wolnej ławki jeśli James ci przeszkadza– wskazała na puste miejsca, spoglądając na mnie ze zmarszczonym czołem
Martwiła się o mnie? Nie... musiałam jakoś mylnie odczytać jej wyraz twarzy. Przecież jeszcze nic złego nie zdążyłam zrobić czy powiedzieć....
-Nie, tam usiądą moi... - ugryzłam się w język – Mój brat i Bella.
-Naprawdę? - zaciekawiona Jenny również się odwróciła
-Mhm – potwierdziłam z uśmiechem właśnie w tym momencie kiedy drzwi klasy uchyliły się i wszyscy ucichli
Dziewczyna wchodząca pierwsza, trzymała za rękę miedzianowłosego chłopaka. Oboje byli nieziemsko piękni. Dla niektórych sprawiali tez wrażenie niebezpiecznych... James uchylił lekko buzię, na co zachichotałam. Tata bez trudu odnalazł mnie wzrokiem i uśmiechnął się szeroko widząc moich nowych znajomych. Usiedli w wolnej ławce.
-Boże, TO jest twój brat? - szeptem zapytała Jennifer. Kątem oka zobaczyłam jak tata podnosi kącik ust uśmiechając się nieznacznie na te słowa
-Taaak. To jest mój brat – wzruszyłam lekko ramionami po czym zwróciłam się do oszołomionego Jamesa – I chodzi z Bellą.
Ten skrzywił się nieznacznie
-Domyśliłem się – wybuchnęłyśmy z dziewczynami śmiechem widząc jego zawiedzioną minę – Idzie tu. - dodał po chwili nerwowo przeczesując palcami włosy i robiąc tym samym na niej jeszcze większy bałagan. Odwróciłam się w stronę nadchodzącej mamy.
-Cześć – odezwała się swoim dźwięcznym głosem do nas
-Cześć – odpowiedziałam pierwsza, bo reszta była lekko oszołomiona bliskością mojej matki – Bello poznaj moich nowych znajomych. To jest Brittany Evans, to Jennifer Jones, a to James Colins.
-Miło was poznać – uśmiechnęła się, na co Jim westchnął cicho, a ona dodała rozbawiona – Bella Swan.
-Witamy we Flux – wyszczerzyła ząbki Britt, która otrząsnęła się już z szoku, a Jenny dodała
-Tak, mamy nadzieje, ze wam się tu spodoba.
-Już nam się tu podoba – mrugnęła moja mama i uśmiechnąwszy się jeszcze raz do Jamesa wróciła do swojej ławki. Tata natychmiast coś do niej powiedział, a ta wybuchnęła uroczym śmiechem.
-Jest naprawdę miła – zauważyła blondynka
-Spodziewaliście się krwiożerczych bestii? - starałam się zażartować, ale ponieważ dawno już tego nie robiłam, nie wiem czy do końca mi wyszło.
-Owszem – puściła do mnie oko Britt, jednak Janny zaraz uzupełniła
-Oczywiście, ze nie. Po prostu to jest powód dlaczego nie przypadłaś do gustu Scarlet.
-Nie rozumiem... - odpowiedziałam szczerze, a z wyjaśnieniem pośpieszył James
-Kiedy nasza Szkolna Piękność zobaczyła jedną z twoich przybranych sióstr wpadła w szał.
-Zobaczyła Rosalie – dodała Britt z mściwym uśmieszkiem – Zaczęła rozpowiadając wszędzie w koło, że na pewno jesteście zarozumiałymi, bogatymi dzieciakami, które zrujnują naszą szkołę.
-Taaak – podsumowała Jenny widząc moja na wpół rozbawioną na wpół zezłoszczoną twarz – Uroczo z jej strony. A najgorsze jest to...
-...że się z nią przyjaźnimy – powiedzieli we trójkę jednocześnie. Jim sprostował 
–Tzn jesteśmy w tej samej paczce.
-Och... - nagle moja pewność i swoboda, którą czułam przy nowych znajomych zachwiała się. Oni mają już swoją paczkę? A co jeśli wcale mnie w niej nie chcą?
-Nie przejmuj się, Nessie. Reszta naszych znajomych jest w porządku – Britt znowu wykazała się niesamowitą intuicja. A może to ja jestem prosta do przejrzenia? Uśmiechnęłam się w podzięce.
-Tak, koniecznie musisz poznać Roba i Nicka! - zapalił się Jim i na pewno dowidziałabym się dlaczego muszę ich poznać jednak przerwał nam nauczyciel wchodzący do klasy. 
Ta i następne lekcje minęły dosyć szybko. Na geografię chodziłam z Britt i owym Robem, który okazał się miłym okularnikiem z poczuciem humoru. Na WOS niestety nie chodził ze mną nikt z nowych znajomych nie licząc Scarlet i jej chłopaka, ale to akurat wcale mnie nie pocieszało. Całą lekcję słuchałam nauczyciela tylko jednym uchem. Tak naprawdę myślałam o dzisiajszym dniu. Było miło. Milej niż sie spodziewałam, a jednak czułam jakiś niedosyt. Czułam, ze to jeszcze nie koniec nowości na dzisiaj...
***
W następnej części w końcu akcja trochę się rozwinie, a do opowiadania dojdzie ważna postać; )

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin