Cud mniemany, czyli Krakowiaki i Górale -W.Bogusławski.pdf

(327 KB) Pobierz
file://D:\Workdir\WS-pbi\katalog\00000312\cracoviacy_and_gooral
Wojciech Bogusławski, Cud mniemany czyli Krakowiaki i Grale
ODSŁONA I
SPRAWA I
Teatr przedstawia z jednej strony chałupy wiejskie, wspośrzd nich widać
karczmę z wystawą, po drugiej stronie pod laskiem młyn i rzeka, na
ktrej stoi mostek, w głębi widać wieś Mogiłę, kościł i grobowiec Wandy.
Jonek siedzi na wierzbie i spogląda ku Wiśle. Stach biega niespokojny.
DWUŚPIEW
STACH
Cs Jonku, nic tam nie widzis?
JONEK
Nic wcale, przno się bidzis.
STACH
Patsaj jeno, miły Jonku,
Patsaj dobze pseciw słonku.
Bo słysałem, ze dziś wcale
Mają psypłynąć grale.
O niescęście tes to moje,
Jakze ja się tego boję!
JONEK
Nie lękaj się, miły Stachu,
Wsakci nie umzem od strachu,
Toć grale nie są carci
A jeźli będą uparci,
Tak ich tu gracko wyćwicem,
Ze się musą wrcić z nicem.
STACH
Ale jak mi porwą Basię?
JONEK
Jesceć im, od tego zasię.
Ale cicho! Coś spod gry
Płynie: kieby dwaj gąsiory.
STACH
Ach, to oni pewniusienko!
JONEK
Nieinacej, mj Stasienko,
Teras widzę dokonale,
Zeć to oni są grale. (skacze z drzewa.)
STACH
 
Cs tu cynić?
JONEK
Cs pocniewa? (myślą.)
STACH
Oto do ojca pjdziewa,
I nim grale psypłyną,
Padniem mu do ng z dziewcyną.
I opowiem moje chęci
JONEK
Ja w tem za druzbę słuzę ci.
(razem)
Idźma, wsak on nie ze skały
Wzrusy się na me (twe) zapały,
Wsak on kiedyś w młodym wieku,
Musiał tes doznać nieboze,
Jak to wej doskwiera cłeku,
Kiej do swej lubej nie moze
(odchodzą obydwa.)
(Stach zatrzymuje się przed samym młynem.)
STACH
Ach, nie mogę mj Jonku, jakoweś mnie mory
Psechodzą i drzę cały.
JONEK
Zwycajnie, jamory
Nieśmiałym cłeka cynią, ośmielze się psecie.
STACH
Wiem, ze młynaz najlepsa jest dusa na świecie,
Ale jego zonecka, oj, ta, zadną miarą
Nie pozwoli wej na to, wsak wies, miły bracie,
Ze go tak osiodłała, jak kobyłę starą:
W ustawicnej nieborak zyje tarapacie.
JONEK
Dobrze mu tak, na co stary, ozenił się z młodą?
Posed wej i on za modą.
Chciał pewnie, azeby go sąsiedzi chwalili,
Zeby go, jak po miaStach, karmili, poili,
Byle tylko wstęp mieli do ładnej zonecki:
Myślał, ze złoto złapie, dziś ma torbę siecki.
Jak tylko pani Dorota
Wlazła w dom - zaraz niecnota,
Starca zawojowała i crkę mu gryzie;
A sama, jak zobacy zwawego chłopaka,
To tak do niego lizie,
Kieby smoła jaka.
STACH
Ots to, miły Jonku, moja bida cała,
Pani młynarka, tak się we mnie pokochała,
 
Ze, kaj mie tylko spotka, w oboze cy w gumnie,
Zaras chce całusa u mnie.
Ongi, jak mie pod stogiem siana psycapiła,
Tak mię ściskała niecnota,
Ledwie mnie nie udusiła.
JONEK
Cy tak? no, wejcie to ta
Psycyna, ze ci Basi nie chce dać za zonę:
Wiesze co, to psed Bartkiem oskarzemy onę,
A tak się wsyćo skońcy.
STACH
Oj nie, miły Jonku,
Nie psycyniajmy przno staremu frasunku,
Mgłby się na śmierć zagryść, gdyby lepi
Męzowie na swych zonek figle, byli ślepi,
Więcejby spokojności między ludźmi było.
JONEK
Mw racej, ze rozpustniejby się jesce zyło,
Ale wies co, te wsytkie matki korowody
Są furdą, jezeli mas słowo panny młody.
STACH
Ej Basiać mnie lubuje i tak powiedziała,
Ze nie chce tego drągala, Grala,
Ktrego jej macocha za męza obrała:
Tylko, ze ociec stary, zapewne mu słowa
Zechce dotsymać, bo to jus dawna umowa.
Między niemi stanęna, ach ots jus płyną
Grale i Bryndusa zaręcą z dziewcyną.
Ja się zabije, Jonku, jeźli ją postradam.
JONEK
Cekajno, niech ja wpsdy z młynazem pogadam,
Kto wie, moze go jako w zdaniu pseonace,
Gdy mu nase racyje dobze wyonacę,
Psecies to co swj, to swj; na cs tu obcego,
Kiej haw mamy i w domu, rodaka swojego.
Alboś to ty wej hołys, lub jaki mitręga,
Psecieć to i twj ociec seść kobył zapsęga
W furmankę, i niedawno woził kastelana
Do Warsawy, ba, nawet i samego pana
Wojewodę do Grodna, a jak się obrcił,
W tsy niedziele go zawizł, i nazad się wrcił.
I ty tes ctery konie pędzis jednym licem,
Po wąwozach się kręcis, tsaskas łepsko bicem,
Mas tes dwa morgi gruntu, dwa zupany syte
I tańcujes najlepiej między parobkami,
Mas i kozuch skalmieski, buty z podkwkami,
Dwie laski w srebro kute, ksemieniem obite,
A jezeli dotego dziewcyna ci spsyja,
To się nicego nie bj.
STACH
Ale nam cas mija,
Bo jak wej ci Grale psypłyną do młyna,
Jak się upse Dorota, to za poganina
Bartłomiej wyda crkę, i stracę dziewcynę.
 
JONEK
Jesce tutaj nie zdązą ani za godzinę.
Basie tsa ze młyna zwabić, byśwa uradzili.
STACH
Nie wiem, jak to tu zrobić. (Basia w dymniku pokazuje się.)
JONEK (spostrzega Basię.)
Cyt, widzis ty Basie?
SPRAWA II
Stach - Jonek. - Basia.
STACH (biegnąc do Basi.)
Basiu! moja dusecko, zleź tu do nas trocha.
BASIA
Nie mogę, bo młyn wejcie zamknęła macocha.
Ale patsajcie jeno, jest ona w stodole?
Jezeli jej nie widać, zejdę choć po kole.
JONEK
Nie mas jej, chwila temu, posła za ogrody.
STACH
Zejdź więc, tylko ostroznie, abyś sobie skody
Niezrobiła.
BASIA
Nie bj się, nie pierwsy raz ci to.
(schodzi po kole, Stach jej rękę podaje, a Jonek patrząc śmieje się.)
JONEK
Ba, ba, ba! nie musiałaby chyba być kobietą,
Zeby się nie umiała wykradać do gacha.
Ale jak zręcnie skace, jak koza, ha! ha! ha!
Mwią, ze nie tsa wiezyć po miaStach niewieście.
Diabła prawda, i nase to zrobią, co w mieście.
STACH
Ach, Basiu! zycie moje, cs to będzie z nami?
BASIA
Abo co?
STACH
 
Juz dwie krypy płyną z Gralami.
Niezadługo tu staną.
BASIA
A to niech i ta staną.
STACH
To cie wej nic nie martwi, to chces być wydaną
Za Bryndosa, Grala?
BASIA
Nic z tego nie będzie.
Wsak wies, kiej u nas był tu po kolędzie
Powiedziałam mu wyraźnie,
Ize ja się z nim nie draźnie,
Ale mu sceze mwię, że jak diabła, jego
Nie cierpie i, ze pjdę za Stasia mojego,
A ze on nie chce wiezyć, ze tak jest uparty,
Niech go biorą carty.
Jak psyjdzie tak pjdzie s kwitkiem.
STACH
Dobze to moja Basiu, ale gdy s tem wsytkiem
Ociec cię musić będzie, albo tes macocha?
BASIA
Ociec tego nie zrobi, bo mnie mocno kocha,
A matuli zaś powiem: matulu słuchajta,
Kiej wam tak Gral miły, to se go kochajta,
Ja zaś za grala niechce pjść i kwita,
A jak mnie gwałtem weźmie, pozna, zem kobieta,
Tak go gryść, tak cartowsko zyciem z nim gotowa,
Ze mu za jeden tydzień, jak kadź spuchnie głowa;
Otsto jej tak powiem, i na tym się skońcy.
Nie bj się mj Stasieńku, nic nas nie rozłący,
Jeźli cię nie nawiną inne pseciwności.
STACH
Basiu cylis ty nie znas, całej mej miłości:
Jako wągiel skropiony wodą, bardziej pazy,
Jako wiatr rozdymając, ogień, lepiej zazy,
Tak me serce więksego doznaje płomienia,
Kiedy na się fortuna pseciwną zamienia.
BASIA
Jus se wej nie gryź głowy, jus ja w to poradzę,
Ze tego natrętnego Grala odsadzę;
A jak będzie uparty, zaśpiewam mu wreście
Tę piosneckę, co to ją jakaś panna w mieście
Swemu kawalerowi psed ślubem śpiewała,
Kiej ją matka za niego gwałtem wyganiała.
ŚPIEWKA
Mospanie kawaleze,
Nie zeń się, prosę, ze mną,
Bo ja powiadam sceze,
Ze ci nie będę wzajemną.
Natura kochać kaze
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin