przesta malfoy.txt

(55 KB) Pobierz
Przesta�, Malfoy!
Severus zerkn�� po raz ostatni na zegarek. Jedenasta dwana�cie - rano. Dobrze. Czas idealny. Chocia�... mo�e lepiej poczeka� jeszcze kilka minut? Tak, zdecydowanie tak. Przecie� wcale mu si� nie spieszy. Mo�e komu� tak, ale jemu na pewno nie. U�miechn�� si� do swoich my�li. 

Zwa�y� w d�oniach aparat fotograficzny. To nie by� jego sprz�t, o nie! Nale�a� do tej wied�my, Bellatrix. Mo�e to nie by� najnowszy model, ale i tak kosztowa� wi�cej ni� wszystko, co Severus posiada� razem wzi�te. Prawdopodobnie w�a�cicielka wydrapa�aby mu oczy, gdyby chocia� porysowa� jej zabawk�. Mimo �e samo po�yczenie ustrojstwa kosztowa�o �lizgona kilka referat�w z historii magii - warto by�o si� po�wi�ci�. 

Bella, co oczywiste, z ca�� pewno�ci� nawet nie podejrzewa�a, po co tak naprawd� ch�opakowi potrzebny jest polaroid. O tym wiedzia� tylko on i jego aktualna klientka - notabene siostra szanownej w�a�cicielki. Ale to w�a�ciwie bez znaczenia. 

Sprawdzi� czas - jedenasta siedemna�cie. Tak, teraz chyba trafi na w�a�ciwy moment. Prorok zap�aci�by fortun� za t� fotk�, ju� si� o to postara! 

Wy�lizgn�� si� z pustej klasy. Nikogo nie by�o na korytarzu - c�, trzecie pi�tro raczej nie przyci�ga�o t�um�w. Nie by�o tutaj nic interesuj�cego - zamkni�te albo nieu�ywane pomieszczenia i od dawna nieczynna �azienka J�cz�cej Marty. 

No w�a�nie. 

Przystan�� przed drzwiami nies�awnej toalety. Czy mu si� wydawa�o, czy to, co w�a�nie us�ysza�... J�k? Ha ha, idealnie! Doskona�e wyczucie czasu, sam siebie podziwia�. Skontrolowa� aparat - gotowy do pstrykni�cia zdj�cia. Dobrze. Czy o czym� zapomnia�? Och, no tak, oczywi�cie. Wyci�gn�� z wewn�trznej kieszeni r�d�k� i rzuci� na siebie kilka ochronnych zakl��. Lepiej nie ryzykowa�. Zw�aszcza, je�li mia� zamiar zrobi� co� takiego! 

Wymierzy� r�d�k� w zamek. 

- Alohomora. 

*** 

Severus dzieli� ludzi na trzy kategorie. Jedn� z nich mo�na podpisa� eleganckim has�em "wrogowie". By� mo�e Severus - gdyby mia� nieco inne nastawienie do �ycia - przej��by si�, �e �adnego cz�owieka jeszcze nigdy nie nazwa� "przyjacielem". Jednak jako� si� nad tym specjalnie nie zastanawia�. Bezproduktywne rozmy�lanie uwa�a� za bezsensowne, a on nie lubi� robi� niczego, co nie mia�o wyra�nego celu. 

Osoby, kt�re z jakich� abstrakcyjnych przyczyn nie by�y wrogami Severusa, mog�y wybiera� pomi�dzy dwoma pozosta�ymi mo�liwo�ciami. Pierwsza z nich - "ludzie, kt�rzy aktualnie stali po jego stronie, ale byli tak ma�o znacz�cy, �e nie warto zaprz�ta� sobie nimi g�owy". Czyli wi�kszo�� �wiata. 

I oczywi�cie trzecia, ostatnia kategoria. Ta, kt�r� Severus lubi� najbardziej - o ile w jego przypadku mo�na u�ywa� terminu "lubi�". W swoim osobistym s�owniku dla tego rodzaju ludzi zarezerwowa� specjalne s�owo. Klienci. 

Teraz w�a�nie jeden z jego klient�w - a w�a�ciwie klientka - zaci�gn�a go do pustej klasy. Severus naprawd� nie uwa�a�, �e to konieczne. Korytarz by� zupe�nie pusty, na pewno nikt by im nie przeszkadza�. Poprawi� szat� i zirytowany spojrza� na dziewczyn�. 

Narcyza wygl�da�a jeszcze przez uchylone drzwi na korytarz - mia� idealny widok na jej ty�ek. Uni�s� brew - doskonale wiedzia�, �e dziewczyna robi to specjalnie. Uwielbia�a takie gierki - zna� j� przecie� nie od dzi�. Odwr�ci� si� - nie mia� zamiaru da� jej satysfakcji. Nigdy wi�cej nie pozwoli powiedzie� jej tym przes�odzonym do b�lu z�b�w g�osem: "Gapi�e� si� na mnie, Snape?". 

- Chyba jeste�my bezpieczni. - U�miechn�� si� z zadowoleniem, s�ysz�c jej westchnienie zawodu. Czy�by ura�ona duma? 

- Oczywi�cie, �e jeste�my bezpieczni, Black. Jest lekcja, na pewno zauwa�y�bym, gdyby kto� nas �ledzi�. - Zdj�� z ramienia torb� i postawi� j� na najbli�szej �awce. W�a�ciwie by� dziewczynie wdzi�czny, �e wybra�a ten, a nie inny moment. Omija�a go w�a�nie pasjonuj�ca jak zwykle Historia Magii. 

- Nie ma potrzeby m�wi� mi po nazwisku, Sev. - Obruszy�a si�. 

- Ale� Black, przyzwyczaj si�, �e s� jeszcze na �wiecie ludzie, kt�rzy nie maj� najmniejszej ochoty na zacie�nianie z tob�, hm, znajomo�ci. - W ko�cu na ni� spojrza�, krzy�uj�c jednocze�nie ramiona na piersi. 

- Daruj sobie insynuacje, Snape. - Narcyza zmru�y�a oczy. Jednak zaraz na jej twarz powr�ci� smutny u�miech zranionej kr�lewny. - Jak mo�esz by� dla mnie taki niedobry, Sever? 

Chcia� zmia�d�y� j� spojrzeniem, ale Narcyza najwyra�niej nic sobie z tego nie robi�a. Blondynka nie poj�a tej cudownie jasnej aluzji - �yczenia szybkiej i bolesnej �mierci. Wci�� u�miecha�a si� nieszczerze, samymi - idealnie wykrojonymi - ustami. Oczy pozostawa�y zimne. Jak u wszystkich Black�w. 

Narcyza by�a jedn� z naj�adniejszych dziewcz�t w szkole. Po�owa Hogwartu za kilka chwil z ni� odda�aby... bardzo du�o. Druga po�owa - pono� ta s�absza - �yczy�a jej bliskiego spotkania z wiadrem kwasu. Narcyza za� doskonale zdawa�a sobie spraw� ze swojej pozycji - i umia�a to wykorzysta�. Wiedzia�a, �e wystarczy jeden czaruj�cy u�miech, �eby m�czy�ni robili dok�adnie to, czego chcia�a. 

Przynajmniej wi�kszo��. Severus pochlebia� sobie, �e on jeden m�g� prowadzi� z ni�... Nie, nie rozmowy - interesy, zupe�nie ignoruj�c d�ugie, trzepocz�ce kokieteryjnie rz�sy. Narcyza by�a jego klientk� i niczym wi�cej. Dziewczyna, kt�ra przyzwyczai�a si� zawsze dostawa� to, czego chcia�a. A on tym razem mia� zamiar jej to umo�liwi� - jak zwykle. Nie za darmo, oczywi�cie. 

- Do rzeczy, Severus. Jak d�ugo to jeszcze potrwa? - �lizgonka porzuci�a zalotny ton - teraz by�a ch�odna i rzeczowa. 

- Dzie�, dwa. Nied�ugo. Jutro dostaniesz dow�d. 

- Doskonale! Cen� mamy, wydaje mi si�, ustalon�? 

- Dwadzie�cia galeon�w i mo�esz dorzuci� mi jak�� premi�. - Pozwoli� sobie na lekki u�mieszek. 

- Pomy�l� o tym. Ale m�w mi po imieniu, dobrze, skarbie? 

- Nie sprzedam si� tak �atwo, Black. 

- Mo�e w ko�cu powiniene�. Inaczej umrzesz dziewic� - warkn�a dziewczyna. Trzasn�a drzwiami dok�adnie w momencie, kiedy w d�oni Severusa znalaz�a si� r�d�ka. 

Narcyza ten jeden raz mia�a szcz�cie. Nigdy nie odnale�liby jej cia�a. 

*** 

Drzwi otworzy�y si� szeroko - ale wbrew oczekiwaniom, nie trzasn�y o �cian�. B�ysn�� flesz - szybko i kr�tko, jak blask piorun�w w czasie burzy. Kto� zaskomla� cicho, jak przera�one szczeni�. Kto� inny zakl��. Severus u�miechn�� si� w duchu. Dwadzie�cia galeon�w. Mo�e nawet wi�cej, je�li dobrze to rozegra. 

Dopiero, kiedy opu�ci� aparat, uwa�niej przyjrza� si� zabawnej scenie. Malfoy patrzy� na niego z tak� min�, jakby nie do ko�ca pojmowa�, co si� w�a�nie sta�o. Chyba nie wierzy�, �e ktokolwiek m�g�by si� o�mieli�...! Bogaty, rozpieszczony frajer. Ch�opak obok Lucjusza - Thomas Jaffie, Ravenclaw, pi�ty rok - wygl�da� na autentycznie przera�onego. Ekstremalnie szybko owin�� si� szat� - wybieg� z �azienki, muskaj�c rami� Severusa. 

�lizgon nie da� po sobie niczego pozna�, chocia� naprawd� si� zdziwi�. Spodziewa� si� tutaj kogo� pokroju Armenity Parkinson - nie ch�opaka. Ale do diab�a z tym. Co� takiego warte by�o o wiele wi�cej, ni� nawet trzydzie�ci galeon�w! Przywo�a� na twarz sw�j najbardziej z�o�liwy u�miech. 

- Och, Malfoy, kto by pomy�la�... Podejrzewam, �e Narcyza nie b�dzie zachwycona. 

- Snape. Mog�em si� spodziewa�. - Starszy ch�opak opar� si� nonszalancko o �cian�. Nawet si� nie fatygowa�, �eby poprawi� rozche�stan� koszul�. Chcia� zrobi� wra�enie - Severus parskn�� pogardliwie w my�lach. - Wi�c teraz Narcy si� tob� wys�uguje? 

- "Narcy" mnie zatrudnia, je�li o to chodzi... - przerwa� mu cichy chrz�st. Polaroid wyplu� z siebie kolorowe zdj�cie. Severus przyjrza� mu si� ostentacyjnie. - �adne uj�cie, musz� przyzna�. By� mo�e to przesada, ale jestem z siebie dumny. Nie podejrzewa�em si� nawet o taki talent. Wida� wszystkie szczeg�y. 

- Oddaj to, Snape. - W g�osie Malfoya drgn�a twardsza nuta. Och, czy�by�my byli a� tacy s�abi w negocjacjach? Ju� tracimy panowanie nad sob�? A co b�dzie za chwil�? 

- Nie b�d� naiwny - Severus pieczo�owicie wsun�� fotk� do wewn�trznej kieszeni szkolnej szaty. 

- Zrobi� ci piek�o z �ycia. To, co teraz wyprawiaj� z tob� Black i Potter, b�dzie jak piknik, w por�wnaniu z tym, co zrobi� JA - Lucjusz u�miechn�� si� z�owr�bnie. M�odszy ch�opak prychn�� tylko - gdzie by teraz by�, gdyby wierzy� w ka�d� tak� pogr�k�? 

- Mo�e tak, mo�e nie. Ale co ci z tego przyjdzie? Dla twojej dziewczyny b�dzie za p�no - och, idealna pozycja. To on, Severus by� g�r�. Zastanowi� si� czy ju� mo�e pozwoli� sobie na wy�szo��, czy dalej ma by� zimnym draniem. Och... mo�e wytrzyma jeszcze chwil�. Tylko chwil�. 

- W takim razie... ile zap�aci�a ci Narcyza? - Lucjusz pr�bowa� przybra� mask� pokerzysty. C�, efekt psu�y zbyt czerwone od poca�unk�w usta. 

- Interesy. Zawsze �atwo mi by�o zrozumie� interesy. - Severus u�miechn�� si� ob�udnie. 

- Ile? 

"Ile" - jak to �adnie brzmi. Ale nie, nie mia� zamiaru sprzeda� fotki Malfoyowi. Co by nie m�wi� Black by�a sta�� klientk�. Po co zarzyna� kur�, kt�ra znosi z�ote jajka? Oczywi�cie, Lucjusz z pewno�ci� nie mia� poj�cia, �e Severus i tak nie zmieni zdania. Nie m�g� nic przeczuwa�. Mo�na si� zabawi�. Ten jeden raz w �yciu Snape mia� okazj� wdepta� Malfoya w ziemi�. Nadziany sukinsyn; my�li, �e ma wszystko... Jak bardzo si� myli! 

Severus podszed� bli�ej - teraz Malfoy by� ju� na wyci�gni�cie r�ki. Ch�opak czu� orze�wiaj�cy zapach jego wody kolo�skiej - na pewno najdro�szej, jaka tylko by�a w asortymencie jakiego� ekskluzywnego sklepu. Przymkn�� oczy, nie pozwalaj�c, by na usta wype�z� chocia� cie� u�miechu. 

- Zr�b ze mn� to, co robi�e� z nim... - wymrucza� niewinnie. 

- Co?! 

- To jest moja cena. 

Lucjusz patrzy� na niego przez chwil� tak, jakby nie wiedzia�, co zrobi�. Ale to trwa�o tylko moment - sekund�, mo�e mniej. W jego oczach pojawi�o si� co� drapie�nego, gro�nego. Niebezpiecznie poci�gaj�cego. 

*** 

Ten ch�opak nawet nie wiedzia�, o co prosi! Lucjusz spojrza� na jego twarz - d�ugie rz�sy, delikatna sk�ra... To nie by�a wysoka cena. A Lucjusz ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin