wigilia samotnych.doc

(55 KB) Pobierz
Zawsze Polakom zazdrościłem wigilii Bożego Narodzenia

WIGILIA SAMOTNYCH

 

Jest taki dzień, w którym gasną wszyskie spory. Jest taki dzień, w którym radość wita wszystkich. Dzień, który już każdy z nas zna od kołyski. Niebo ziemi, niebu ziemia - wszyscy wszystkim ślą życzenia. Drzewa ptakom, ptaki drzewom... Jest taki dzień, tylko jeden, raz do roku; dzień, gdy jesteśmy wszyscy razem...

 

Wszyscy razem? A przecież właśnie myślisz o tym, że znów będziesz sam... Właśnie w Boże Narodzenie... Właśnie w wigilię... Czy będzie ci przykro, kiedy zabłyśnie pierwsza gwiazdka? Czy wściekniesz się? Zaczniesz kląć, czy wyciągniesz z lodówki kolejną butelkę? Jasne! Wytłumaczysz się przed sobą. Powiesz, że to nie twoja wina, że jesteś sam, daleko od domu, daleko od męża, żony, dzieci... To naprawdę nie twoja wina. Jest ci ciężko, bo właśnie myślisz o nich... pamiętasz... chcesz być z nimi... tęsknisz.

 

Myślisz, że jesteś sam, bo mieszkasz w Ameryce, w Australii czy gdzieœ w Azji. Myślisz, że jesteś sam, bo twoi najbliżsi są daleko... oni nie dostali wizy, a ty nie zaryzykowałeś, żeby pojechać do nich... Nieprędko byś wrócił.

 

Myślisz, że jesteś sam? Ja też myślę, że jestem sam. I chyba mamy rację... Ania też myśli, że jest sama... i Jacek... i Gienia... i Stefan... i Leszek... i Bartek... i... Ania ma w Polsce męża i trójkę dzieci... i jest sama. Jacek już dawno rzucił żonę, ale kocha córkę... i jest sam. Gienia ma już dorosłe dzieci... i wnuków... i jest sama. Stefan nigdy nie miał rodziny... jakoś nie ułożyło się... jest sam. Jeszcze jest Marcel w Paryżu... też sam, bo żona rzuciła go zanim zdążył mieć dzieci... I jest jeszcze Hans w Monachium - tak naprawdę to on jest Jasiek, ale co będzie tłumaczył „Bawarom”, że woli być Jasiek, a nie Hans. I jest Michał - sam, bo nienawidzi człowieka, ale myśli, że kocha Boga. I jeszcze jest Sandro. Żona urodziła mu syna i umarła. Czternaście lat Sandro myślał, że nie jest sam. Kilka lat temu okazało się, że był głupcem. Jeden syn nie zabezpiecza przed samotnością. Zginął tragicznie i Sandro jest sam.

 

Zostaw tę butelkę! Nie otwieraj lodówki, otwórz telewizor. Zobaczysz ilu jest ludzi zadowolonych z siebie. Nawet umierający z głodu ich nie ruszają.

 

Odstaw butelkę!

Wiesz co, wydaje mi się, że jesteśmy sami, bo trochę to lubimy. Dramat układasz. Ty i ja. A może byśmy razem gdzieś pojechali? Postaraj się uśmiechnąć, dostaniesz bilet. Usiądź wygodnie w fotelu. Możesz też na kanapie. Ciepło ci? Daj rękę i zamknij oczy. To nic, że łzy wzbierają pod powiekami... to nic. Uśmiechnij się. Pamiętasz? Byłeś kiedyś mały. I znów, łamago, rozbiłeś bombkę. Skup się! Ubierasz choinkę. Ma być piękna. Powiem ci wiersz o dzieciństwie:

 

                        W twoich snach dom był zawsze wysoki

                        jak ton skrzypiec,

                        które leżały za obrazem śniąc

                        o wielkim balu

                        Jeszcze szumią w twych uszach

                        łany zbórz dojrzałych

                        kołysząc cię do snu piosenką żołnierzy

                        Jeszcze pamiętać musisz pośpiech

                        gospodarzy i głos twojego ojca

                        silniejszy od burzy...

                        Nie warto było płakać

                        Dom, którego nie ma wzlata

                        do księżyca

                        jak wóz Eliasza

                        Podaj rękę matce tu jest droga nasza

                        którą pójdziemy wolno

                        na spotkanie czasu Zapach łąki

                        po uszy

                        i chrapanie lasu...

 

   Mocniej ściśnij mi rękę, bo zaśniesz i wypadniesz z gry. Wróć do dzieciństwa.

 

                        Nie zostawiaj swych skarbów

                        któreś wyniósł z domu

                        Nadłamany scyzoryk

                        gwóźdź piórko kogucie i pamiętaj

                        nie zdradzaj się nigdy nikomu

                        że w kieszenie nabrałeś powietrza na drogę

                        Teraz możesz wędrować i śpiewać

                        do woli

                        głos Pietrka cię dopędzi

                        aż z Wierchów Sokolich

                        kiedy jo se krowy pasoł

                        tok na bakier copke nosoł

                        jak się krowy łozigrały

                        copecke mi potargały

 

A jaki kolor ma dzisiaj twój dom? Nie mów. To nieważne. Zwalniamy.

 

Opłatek

Jak trudno ruszyć się z fotela, ale przecież trzeba. Trzeba podejść do stołu i wziąć go w rękę. Taki biały i taki chudy. Biały jak ciało, ale dlaczego chudy? Łączy przecież tyle ziaren pszenicy. Powinien być brzemienny jednością.

 

Nie puszczaj mojej reki i nie spoglądaj w kierunku lodówki. Wystarczy jedna ręka, by się przełamać opłatkiem: ten okruch za męża... za żonę... ten za syna... za córkę... za starą matkę... za kaszlącego ojca (za dużo pali!)...

 

Odłóż kawałek dla mnie. Zjem później. Razem z innymi. Kiedy już wszystkie życzenia nadejdą, nawet te spóźnione - z Italii, z Polski, z Francji, Niemiec i dalekiej Australii.

 

Dziwne. Tak łatwo rozpuszcza się w ślinie i we łzach... Taki kruchy i delikatny, sam Bóg ukrył się pod jego postacią... Przecież to żaden chleb, żadne jedzenie...

 

                        Mario siostro Łazarza

                        gdy Pan wszedł do domu

                        zapomniałaś o piecu

                        nie nakryłaś stołu

                        bo miłość zaczyna się od niejedzenia

                        nieważny stał sie czajnik

                        inaczej naciągacz

                        kasza jak chuda wrona, sądzona za rozpacz

                        czosnek jak zęby wiedźmy

                        z zasady nierówne

 

                        gdy Pana zobaczę

                        nic nie zjem padnę na pysk

                        jak grzech się rozpłaczę

 

Bulion z jajkiem

Wiesz, jak łatwo to zrobić? Kostkę bulionu rzucasz na wrzątek i gotujesz pięć minut. Potem jajko, ale samo żółtko, bo kiedy wpadnie ci choć odrobina białka, to będziesz miał białe gluty w filiżance. Przygotuj sobie raphacholin na przekąskę, bo po tym bulionie w kostkach twoja wątroba może nie przetrzymać. Kiedyś bulion podawali ciężko chorym. Robili go jednak z prawdziwej kury, takiej, co to miała dwie nogi i dwa skrzydła i owinięta w pióra spacerowała sobie po podwórzu, jedząc tylko to, co jej samej na wątrobę nie szkodziło. To było bardzo dawno. Nie ma co wspominać. Teraz przecież nie będziemy kupowali całej kury pachnącej rybą, by zrobić filiżankę bulionu. Wdzięczni jej jesteśmy za jajko, które pod przymusem zniosła.

 

Nie kręć nosem na ten bulion. Czy ty wiesz ilu ludzi uśmiecha się do twego ciepłego, parującego i pachnącego magi kubka? Możemy zwolnić. Pojedziemy na pierwszym biegu. Dyskretnie zaglądaj w okna domów. Oni nie chcą, by oglądać ich samotność i nędzę. Patrz, ten staruszek ma jeszcze makaron. Ale szczęściarz! Córka nie zaprosiła go na wigilię, bo ma gości. Tata się jeszcze głupio odezwie i skompromituje panią magister. Koleżanka może pomyśleć, że taka inteligentna magister ma tak prymitywnego ojca. Lepiej nie ryzykować.

 

Tamta babcia ma jeszce skrzydełka od kury. Może pracowała półtora etatu i teraz ma większą rentę. Ale już dawno przestała płacić za śwatło. Więc wyłączyli. Dzieci rozeszły się po świecie, mąż od dziesięciu lat w grobie a ona? Trwa jeszcze. Ty mówisz, że jesteś samotny.

 

Pomarańcza

Wiesz, kiedy byłem dzieckiem mieszkałem w Polsce. Pomarańcze kosztowały tam 40 złotych za kilogram. To było jeszcze za Gomułki. A ile pomarańczy wchodziło na kilogram? I jak tu obdzielić kilogramem pomarańczy całą rodzinę? Umiał byś? Polskie matki umiały. Skubały te pomarańcze, skubały i wyskubały tyle części ile było potrzeba. Później same udawały, że nie lubią pomarańczy, żeby było więcej dla dzieci... Jeden z moich kolegów zwierzył mi się, że nie chce być dorosłym, bo dorośli nie lubią pomarańczy.

 

Nie mijajmy tego domu. Za dużo tu świateł o tej porze. Podobno w wigilię można wejść do każdego domu. Wszędzie można znaleźć wolne nakrycie. Gwarno tu. Tyle dzieci? A gdzie rodzice? To się nazywa dom dziecka, wiesz? Też mają pomarańcze. Czy pomarańcze pozwalają zapomnieć o mamie? Nie spoglądaj na lodówkę. Ich rodzice nie potrzebują lodówki - wypiją zanim zdąży się schłodzić.

 

Ten mały trzylatek męczy się z oporną skórką pomarańczy. Nikt mu nie pomoże. Niech się męczy! Jeżeli nie poradzi sobie z takim drobiazgiem, zginie w życiu. Starsi już zjedli. Oblizują się, siedząc na stołach i nonszalancko machają nogami. Przekrzykują się, bo kiedy tylko zamilkną, to gdzieś tam, gdzie spoczęła soczysta pomarańcza zrodzi się ten krzyk: mamo!!! Nie można dopuścić, by wydarł się z gardła.

A ty mówisz, że jesteś samotny!

 

Herbata

Zrób sobie herbaty. Jest naprawdę dobra. Ja także się napiję... i zapalę sobie. Jest ci smutno? Chciałbyś być ze swoimi? Wiem. Ale nie mów, że jesteś samotny.

 

Zamknij oczy. Nic nie jest tak szybkie jak myśl. Może cały świat już poszedł spać, a tylko my czuwamy? Choinka miga lampkami. Cicha noc, święta noc. Posiedzimy jeszcze w milczeniu. Lubię poczekać, aż skończy się dzień wigilijny i moje imieniny. Zawsze to lubiłem. Kiedy zaczynała się Pasterka, wśród nocnej ciszy, robiło mi się smutno, bo imieniny będą dopiero za rok.

 

Zamknij oczy i uśmiechnij się. Twój synek już śpi. Nie trzeba go budzić. Zbliż usta do spoconego czoła. Uśmiechnie się przez sen.

 

Nie poszedłeś na Pasterkę? Za daleko, czy wydaje ci się, że wyrosłeś z wiary dzieciństwa? A może nie wierzysz, że Dziecko może być Bogiem? Nie wierzysz, że Maleńka Miłość może zbawić świat? Naprawdę jesteś samotny.

 

                        Czuwam nad tymi, którzy nie wierzą

                        w mojego Syna

                        - mówi Madonna Ateistów -

                        Modlę się za tych,

                        którzy się nie modlą.

                        Gdy krwawią,

                        Moją modlitwą jak bandażem

                        owijam ich rany.

                        Gdy toną, rzucam im moją modlitwę

                        Jak pas ratunkowy.

                        Gdy umierają

                        Z mojej modlitwy czynię wezgłowie

                        Dla ich zmęczonej skroni.

 

Jesteś samotny?

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin