Lirycs 3.txt

(43 KB) Pobierz
02. Jeden przyk�ad fortuny z rodzimego kraju

s�owa: Kazik Staszewski
muzyka: Kazik Staszewski
album: Spalaj si�!

Trzech ich by�o...
Najstarszy z nich, pot�nie zbudowany
�wiczy� swoje cia�o pi�� godzin nad ranem
Ci�ary podnosi�, spr�yny rozci�ga�
Przez to wszystko jednak swoj� g�ow� zaniedba�
I odsiedzia� sw�j wyrok niemal�e w po�owie
Zwolniono go wcze�niej za dobre sprawowanie
�wiczy� dalej i ju� po paru miesi�cach
Nie by�o w mie�cie nikogo, kto by mu sprosta�
Zatrudni� si� w ochronie miejscowego bogacza
Praca �atwa dla niego, lepiej �y�o mu si� teraz
Ale wszystko, co wygodne, sw�j koniec miewa
Z�ama� kark policjantowi, co co� chcia� od milionera
Pracodawca jego wiele czasu utraci�
I pieni�dzy sporo, prokuratora sp�aci�
Ale nie chcia� ju� widzie� swojego pracownika
Gdy sprawa ucich�a, zwolni� go natychmiast
To pierwszy z nich - zalet� jego by�o
�e wszelkie d�ugi szybko odzyskiwa�

Drugi z nich jeszcze wy�szy od tego pierwszego
Lecz nie �wiczy� tyle, s�abszy by� od niego
Za to w d�oniach swoich taki talent mia�
Co zamkni�te by�o, on od razu otwiera�
Wszystkie domy zna�, co� czasem doni�s� policji
A ci w zamian za to oczy przymykali
Podobno kiedy� dosta� od nich nawet pieni�dze
M�wi�, �e dla zmylenia i �e zwr�ci� je w ko�cu
Wyjecha� do Niemiec, mieszka� tam cztery lata
Na czarno pracowa� gdzie� w rejonach Darmstadt
Kiedy� zd��y� nie zdo�a�
Zagapi� si�, bolec dwa palce mu urwa�
A �e na czarno pracowa�, nie by� ubezpieczony
Wyrzucono go z pracy bez dania przyczyny
Ze w�ciek�o�ci wtedy pu�ci�y mu nerwy
Z�ama� nos majstrowi, �l�zakowi spod Katowic

Trzeci z nich wygl�da� najmniej zdrowo
Gdy by� dzieckiem, przeszed� jak�� ci�k� chorob�
Zostawi�a ona �lady w sumie dosy� powa�ne
Kula� na jedn� nog�, m�wi� niewyra�nie
Ale m�zg mia� bardzo sprawny i umia� dobrze liczy�
Mia� to we krwi i dobrze wiedzia� jak zarobi�
Kupi� tanio, sprzeda� drogo, odczu� popraw�
Papiery tak rozpisa�, �e to by�o legalne
Odwiedzi� te� proboszcza ze swojej parafii
Ko�ci� c�a nie p�aci, wi�c to wykorzystali
Sprowadzili i sprzedali wszystko z �adnym ryzykiem
Po udanej transakcji podzielili si� zyskiem
Wtedy spotka� tamtych dw�ch - byli bez pracy
Obaj w z�ej psychicznej kondycji
Wyt�umaczy� im szybko, �e nasta�y nowe czasy
Jest okazja, aby zrobi� razem wiele pieni�dzy
A czas by� taki...
Pieni�dz traci� na warto�ci
Wyjechali do Azji po sprz�t elektroniczny
Gdy przywie�li go tutaj i sprzedali go taniej
To i tak zarobili na p�dz�cej inflacji
Powt�rzyli to sze�� razy, za ka�dym razem wi�cej
Pod koniec roku mieli mas� pieni�dzy
Przelewali je z konta na konto...
System bankowy p�aci� im procenty
Zewsz�d, sk�d tylko mo�liwe
Bogacili si� szybko, by unikn�� podatk�w
Kupili sze�� padaj�cych fabryk
Lecz za du�o zysk�w by�o, siedli, pomy�leli
I sfinansowali wielki festiwal ko�cielny
Przypominasz sobie, je�li wtedy by�e� w Cz�stochowie
To bawi�e� si� w�a�nie wtedy za ich pieni�dze
Do�o�yli troch� grosza partiom r�norakim
Te stworzy�y jakie� sp�ki, wi�cej bogatych
Ale w ko�cu podpadli komu�, wzi�� ich pod lup�
Prokurator generalny znalaz� ich win�
Po kryjomu dochodzenie przeprowadzono
Zapad�y decyzje, by zatrzyma� ich noc�
Ale mieli swych d�u�nik�w, nikt o tym nie pami�ta�
Ostrzeg� ich w por� urz�dnik prezydenta
Gdy przed nimi tego dnia zamkni�to ju� granice
Oni pili Caipirinhie w Porto Alegre
Wi�c nie byli tu obecni, ca�e to �ledztwo
Prokurator przeprowadza� pod ich nieobecno��
Zrobiono z nich z�odziei, rozdmuchano w massmediach
T�umaczyli si� z daleka, lecz nie mieli szans wygra�
Tu na miejscu politycy niegdy� z nimi zwi�zani
Okre�lali ich teraz bandyt�w mianem

Tak rodz� si� fortuny i fortuny uciekaj�  
Jeden przyk�ad fortuny z rodzimego kraju  
Tak rodz� si� fortuny i fortuny uciekaj�  
Jeden przyk�ad fortuny z rodzimego kraju  


03. 100000000

s�owa: Kazik Staszewski
muzyka: J. Kufirski
album: Spalaj si�!


Wsta�em dzi�, tak jak zwykle, o 5:30
Jeszcze szaro za oknami, dymy snuj� si� po mie�cie
Zjad�em to co zwykle, jak zwykle si� nie my�em
Wyszed�em z domu, na autobus zaczeka�em
Gdy autobus przyjecha�, ledwo wlaz�em do �rodka
T� lini� ca�a huta je�dzi, kogom ja nie spotka�
Nagle jeden krzykn�� - sp�jrzcie w okna na wystawy cen
Patrz�, Jezu, w sklepach ceny obni�one o 100%

Wa��sa, dawaj moje sto milion�w
Wa��sa, dawaj nasze sto milion�w
Wa��sa, dawaj moje sto milion�w
Wa��sa, dawaj nasze sto milion�w

Krzyczy starszy cz�owiek z ty�u: "Ja m�wi�em, �e tak b�dzie"
To� on zwyk�y taki cz�owiek jak z nas ka�dy na zak�adzie
Gdy pomogli mu r�kami, pomogli mu zwyci�y�
Widzia�e� ty? Ja m�wi�em, �e tak b�dzie
Czekaj, czekaj, niech policz�, ile teraz mam pieni�dzy
Co ty, oszala�e�? Niepotrzebne ci s� wi�cej
Lepiej dobrze si� rozejrzyj, popatrz na wystawy cen
Patrz�, no tak, w sklepach ceny obni�one o 100%

Wa��sa, dawaj moje sto milion�w
Wa��sa, dawaj nasze sto milion�w
Wa��sa, dawaj moje sto milion�w
Wa��sa, dawaj nasze sto milion�w

Ty na wiecu w naszej hucie obieca�e� nam pieni�dze
I pami�tam, co m�wi�e�, mog�e� liczy� si� ze s�owem:
"Nie chc� je�� tego, co zwykle, chc� �y� tak, jak wy �yjecie"
No i zobacz, sta�o si�, jest sprawiedliwo�� na tym �wiecie
Krzycz� teraz ju� z innymi: "M�wili�my, �e tak b�dzie!"
Pomogli mu r�kami, pomogli mu zwyci�y�
Miej na wszystko baczenie, tu mnie proboszcz kontroluje
Nie my�l�, nie czuj�, wykonuj�

Gdzie mieszka�em w tej ulicy, sto lat �wietlnych do stolicy
Pokona�em je zawzi�cie, znalaz�em to zaj�cie
Niech zatrwo�� si� niewierni, przyjaciele, na sztorc kosa
Niech zobacz�, jak si� gniewa horda krwawego Pollusa
Obserwuj� nasze �ycie urz�dnicy za biurkami
Zobacz, przyjrzyj si� uwa�nie, urz�dnicy tacy sami
Na folwarku jest tak cz�sto, �e kto� kogo� kontroluje
Ja to czuj�!

Obieca�e� sto milion�w, wyra�nie s�ysza�em
I min�o tyle czasu, ja nic nie dosta�em
Czekam jeszcze trzy dni i ani chwili d�u�ej
Niecierpliwo�� moja wzrasta, gdy czekanie si� wyd�u�a
Moi wszyscy koledzy, oni my�l� tak samo
Gdy si� k�ad� wieczorem i gdy wstaj� rano
Pami�taj� twoje s�owa, gdy s�uchali ci� na placu

Wa��sa, dawaj moje sto milion�w
Wa��sa, dawaj nasze sto milion�w
Wa��sa, dawaj moje sto milion�w
Wa��sa, dawaj nasze sto milion�w
Wa��sa, dawaj moje sto milion�w
Wa��sa, dawaj moje sto milion�w
Wa��sa, dawaj moje sto milion�w
Wa��sa, dawaj nasze sto milion�w
Sto... milion�w...
Sto milion�w... 


04. Na mojej ulicy s�owa: Kazik Staszewski
muzyka: Jacek Kufirski
zesp�: Kazik
p�yta: Spalaj si�  

Na mojej ulicy mieszkaj� niewolnicy
Uwi�zani do niej niczym psy do smyczy
A w�r�d nich ja, niewolnik doskona�y
Ale o tym jeszcze nie opowiada�em
Wczoraj wiele, wiele dzia�o si� z�ego
W nie�wie�ych oparach alkoholu wypitego
Nie pami�tam za wiele, w g�owie mam bole�ci
Ile b�lu w niej si� jeszcze zmie�ci
Wychodz� rano, na schodach krew niezmyta
Wczoraj w nocy potyczka kolejna by�a
Przez okno strach jest wygl�da� nocami
Du�o mo�na zobaczy� stoj�c za firankami
Tu pi�tro trzecie, zdobyte w lecie
Przez band� z s�siedztwa, co nadesz�a znienacka
Pot�uczone �ar�wki, smr�d i rupiecie
Warte walki pi�tro trzecie zdobyte w lecie
Id� dalej, spotykam dw�ch s�siadow
Dzie� ca�y stoj� w bramie, czasem w progu schod�w
Patrz� na mnie i jeden chyba si� u�miecha
Nie! Pomy�ka, to tylko nocy echa
Tu nie ma sklepu od wielu ju� miesi�cy
Okradali go co tydzie�, czy nawet wi�cej
Przekle�stwa przetaczaj� si� od okna do okna
Tu mieszkam od dziecka, cho� tu �yc niepodobna

   Ci�ko jest po nocy nieprzespanej
   W miejscu, kt�re wszyscy omijaj�
   A ci, co zostaj�, na �ywo umieraj�
   Stoj�c biali murzyni umieraj�

Ci, co mieli rozum, ju� dawno uciekli
Nikt normalny z w�asnej woli nie chce �y� w piekle
To miejsce jest spisane na straty
Jak wrz�d na ciele na odci�cie skazany
Dalej mijam znajomego ch�opaka
Sypia na ulicy, noc jest jeszcze ciep�a
Pami�tam, �e kiedy� nie by� to przyg�up
P�ki mia� oczy, je�dzi� na motocyklu
Ale potem co� zobaczy�, co� komu� powiedzia�
A tu si� ka�e za to, taki to zwyczaj
I ty te� powiedz, �e� nic nie widzia�a
Kiedy policja o co� pyta�a

   Ci�ko jest po nocy nieprzespanej
   W miejscu, kt�re wszyscy omijaj�
   Tu przed �mierci� sakramentu rozgrzeszenia nie daj�
   Stoj�c biali murzyni umieraj�

Dziesi�cioletnia c�rka s�siadki mojej
Jest zawodowcem i niewielu si� boi
Kiedy id� nad ranem, ona wraca z pracy
I widz� na jej twarzy makija� rozmazany
Ale czasem tak pobita, a� sinobr�zowa
Tak, to jest ryzyko zawodowe
Wi�c nie my�l� ju� o niej, id� dalej po schodach
To jest normalne tu w tych rejonach
Normalne jest nie lubi� nieznajomych
Po co tu przychodz�, do kurwy n�dzy, nic tu po nich
Normalne jest mie� k�opot�w po szyj�
Ja te� taki jestem i jako� z tym �yj�
Id� i my�l�, to jeszcze potrafi�
Mimo, �e z m�zgownic� ci�gle tocz� walk�
Ten czas przemin��, nic nie poradz�
St�d nie odejd�, drzewa nie przesadz�
Bo drzewo stare, cho� jeszcze m�ode
Zreszt� nie wiem, mo�e umr� pojutrze
Mijam wysokiego syna dozorczyni
Bo taka te� tu by�a nim si� na �mierc zatru�a
On patrzy na mnie, jego wzrok w rozsypce
To pewne, �e przed chwil� przygrza� na klatce
Troch� �al mi jego z prostej przyczyny
To sobowt�r m�j, nikt inny

   Na mojej ulicy mieszkaj� niewolnicy
   Uwi�zani do niej niczym psy do smyczy
   A w�r�d nich ja - uczestnik rozk�adu
   Koncz�cy swoj� misj�, jad�cy do spadu

Tak nas coraz mniej, gwa�towne �mierci
Zabieraj� tych starych, tych m�odych jak i dzieci
Mo�e to dobrze, nieraz o tym my�la�em
Da� nam umrze� wszystkim i du�ym, i ma�ym
I z�ym, i dobrym, ale nie, dobrych nie ma
S�uszna idea stra�nik�w tego miasta
Wrzody na ciele nale�y likwidowa�
Dla dobra organizmu i dla wrzodu dobra
Stra�nicy z mur�w widz�, co si� tutaj dzieje
Agonia i tylko g�upcy maj� nadziej�
Z mojej ulicy odchodz� niewolnicy
Spuszczeni po �mierci jak psy ze smyczy

   Ci�ko jest po nocy nieprzespanej
   W miejscu, kt�re wszyscy omijaj�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin