Pohl Dajmy szansę mrówkom.txt

(92 KB) Pobierz
Frederik Pohl

Czekaj�c na olimpijczyk�w

"Dzie� dw�ch odrzutek"
Gdybym pisa� to jako powie��, zatytu�owa�bym rozdzia� o ostatnim dniu
w Londynie na przyk�ad "Dzie� dw�ch odrzutek". A dzie� to by� paskudny,
koniec grudnia, tu�-tu� przed �wi�tami. By�o zimno, mokro i w og�le
parszywie (m�wi�em, �e to Londyn, nie?), ale wszystkich ogarn�o jakie�
podniecenie wynik�e z oczekiwania: w�a�nie og�oszono, �e Olimpijczycy
przyb�d� nie p�niej ni� w sierpniu przysz�ego roku i ka�dy ju� si�
napala�. Nie mog�em znale�� wolnej taks�wki i sp�ni�em si� na lunch z
Lidi�. Jak by�o w Manahattanie? - zapyta�em siadaj�c w boksie obok niej,
tu� po szybkim poca�unku na powitanie.
- Niczego sobie - odpowiedzia�a nalewaj�c mi drinka. Lidia te� by�a
pisark�... w ka�dym razie oni nazywaj� siebie pisarzami, ci, kt�rzy �a��
za s�awnymi lud�mi i zapisuj� o nich wszystkie plotki i �arty, a potem
wydaj� to wszystko w ksi��kach ku rozweseleniu prostaczk�w. Przecie� to
nie jest prawdziwe p i s a n i e, nie ma w tym nic tw�rczego, ale zysk
daje niez�y, a i zbieranie danych (tak mi m�wi Lidia) to sama
przyjemno��. Lidia po�wi�ca�a du�o czasu na kursowanie za
osobisto�ciami, co wcale si� dobrze nie przys�u�y�o naszemu romansowi.
Odczeka�a, a� sko�cz� pierwszego drinka, po czym zapyta�a:
- Sko�czy�e� ju� swoj� ksi��k�?
- Nie nazywaj tego "moj� ksi��k�" - odpar�em. - Ona ma tytu�: O�la
Olimpiada. Po po�udniu id� do Marcusa w tej sprawie.
- Nie nazwa�abym tego wstrz�saj�cym tytu�em - zauwa�y�a. Lidia zawsze
ch�tnie przekazuje mi swoj� opini� o czym�, co jej si� nie podoba. - Nie
s�dzisz, �e ju� za p�no na pisanie jeszcze jednego romansu naukowego o
Olimpijczykach? - Potem u�miechn�a si� s�odko i doda�a: - Mam ci co� do
powiedzenia, Jul. Ale najpierw si� napij.
I ju� wiedzia�em, co mnie czeka, a by�a to pierwsza odrzutka.
Na w�asne oczy obserwowa�em ca�y proces. Jeszcze przed ostatni�
wypraw� "badawcz�" Lidii za ocean zacz��em podejrzewa�, �e jej
pocz�tkowo p�omienne uczucie cokolwiek och�od�o, nie by�em wi�c
zaskoczony, kiedy teraz, bez �adnych dalszych wst�p�w o�wiadczy�a mi: -
Mam kogo�, Jul.
- Rozumiem - powiedzia�em. Naprawd� to rozumia�em; nala�em sobie
trzeciego drinka, podczas gdy ona opowiedzia�a mi o wszystkim.
- To dawny pilot kosmiczny, Juliuszu. By� na Marsie, na Ksi�ycu,
wsz�dzie, i w og�le jest uroczy. Nie uwierzysz, ale jest te� mistrzem w
zapasach. Oczywi�cie ma �on�, jak si� to cz�sto zdarza, ale porozmawia z
ni� o rozwodzie, gdy tylko dzieci troch� podrosn�.
Spojrza�a na mnie wyzywaj�co, wyra�nie chc�c, �ebym wyzwa� j� od
idiotek. Ja w og�le nie mia�em zamiaru si� odzywa�, ale na wypadek,
gdybym mia�, doda�a: - Nic mi nie m�w, co my�lisz.
- Nic nie my�la�em - zaprotestowa�em.
Westchn�a. - Dobrze to znios�e� - rzek�a, a brzmia�o to tak, jakbym
sprawi� jej zaw�d. - Pos�uchaj, Juliuszu, wcale tego nie ukartowa�am.
Mo�esz by� pewien, �e zachowam dla ciebie wiele sympatii. Chcia�abym,
�eby�my pozostali przyjaci�mi... Mniej wi�cej wtedy przesta�em jej
s�ucha�.
M�wi�a co� jeszcze w tym samym duchu, ale je�li mnie co� w tym
zaskoczy�o, to tylko szczeg�y. W sumie �wiadomo�� ko�ca naszego romansu
przyj��em nader spokojnie. Zawsze wiedzia�em, �e Lidia ma s�abo�� do
mocnych ludzi. Co gorsza, nigdy nie darzy�a szacunkiem tego, co ja
pisz�. Tak jak wielu innych gardzi�a romansami naukowymi opisuj�cymi
przysz�o�� i przygody na innych planetach, czego wi�c mog�em si� na
dalsz� met� spodziewa�?
Po�egna�em wi�c j� poca�unkiem i u�miechem (i jeden, i drugi by�
niezbyt szczery) i ruszy�em w stron� biur mojego wydawcy. Tu spotka�a
mnie druga odrzutka. Ta zabola�a mnie naprawd�.



Redakcja Marka znajdowa�a si� w starym Londynie, nad rzek�. To stara
firma, w starym budynku, a i ludzie w niej zatrudnieni te� maj� swoje
lata. Kiedy firmie potrzebni s� urz�dnicy czy redaktorzy, zazwyczaj
zatrudnia by�ych nauczycieli, kt�rych uczniowie czy studenci ju� wyro�li
i ju� ich nie potrzebuj�. Firma ich przyucza do nowego zawodu.
Oczywi�cie dotyczy to tylko ni�szych stanowisk; wy�si, tak jak sam Mark,
to swobodni pracownicy szczebla kierowniczego, na sta�ej pensji, z
prawem do nie ko�cz�cych si�, zakrapianych winem obiadk�w z autorami,
kt�re zazwyczaj ko�cz� si� dobrze po po�udniu.
Musia�em czeka� na niego ca�� godzin�; wyra�nie by� to dzie� w�a�nie
takiego obiadku. Nie z�o�ci�em si�. By�em �wi�cie przekonany, �e nasze
spotkanie oka�e si� kr�tkie, mi�e i finansowo korzystne. Dobrze
wiedzia�em, �e O�la Olimpiada to jeden z moich najlepszych romans�w
naukowych. Nawet tytu� obmy�li�em sprytnie. Ksi��ka by�a z klasycznym
podtekstem, aluzj� do Z�otego os�a Lucjusza Apulejusza sprzed gdzie�
dw�ch tysi�cy lat; klasyczne w�tki splot�em w komiczn�, przygodow�
opowie�� o przyj�ciu prawdziwych Olimpijczyk�w. Z g�ry umiem stwierdzi�,
czy rzecz si� spodoba, a w tym wypadku. wiedzia�em, �e czytelnicy wprost
si� na ni� rzuc�.
Kiedy w ko�cu dotar�em do Marcusa, ten mia� oczy szkliste, jak zwykle
po obiadku. Na biurku zobaczy�em m�j maszynopis.
Zobaczy�em te� przypi�ty do niego kwit z czerwon� obw�dk� i by� to
pierwszy zwiastun z�ych wie�ci. Kwil by� orzeczeniem cenzora, a czerwona
obw�dka oznacza�a obstat.
Mark nie trzyma� mnie d�ugo w napi�ciu. - Nie mo�emy wyda� - odezwa�
si� k�ad�c d�o� na maszynopisie. - Cenzorzy odrzucili.
- Nie mieli prawa! - zawrzasn��em, przez co siedz�ca za biurkiem w
k�cie stara sekretarka Marcusa obrzuci�a mnie niemi�ym spojrzeniem.
- Ale to zrobili - odpar� Mark. - Powiem ci, co tu jest napisane:
"...jego charakter mo�e urazi� cz�onk�w delegacji Konsorcjum
Galaktycznego, kt�rych potocznie nazywa si� Olimpijczykami..." i jeszcze
"...w ten spos�b zagra�a bezpiecze�stwu i spokojowi w Imperium..." i
jeszcze wiele r�nych rzeczy, kt�re w sumie oznaczaj� "nie". Nie ma
nawet propozycji zmian; po prostu ca�kowite veto. To teraz makulatura,
Jul. Zapomnij o tym.
- Ale w s z y s c y pisz� o Olimpijczykach! - zaskowycza�em.
- Wszyscy p i s a 1 i - poprawi� mnie. - Obecnie, gdy ju� s� blisko,
cenzorzy wol� nie ryzykowa�. - Rozwali� si� w fotelu i pociera� oczy;
wyra�nie �a�owa�, �e nie poszed� si� zdrzemn��, zamiast �ama� mi serce.
Potem doda� zm�czonym g�osem: Wi�c co masz zamiar zrobi�, Jul? Napiszesz
nam co� zamiast tego? Rozumiesz, to musi by� szybko; sekretariat nie
lubi, jak si� przeci�ga dat� wykonania umowy ponad trzydzie�ci dni. I ma
to by� co� dobrego. Nie ma mowy, �eby� zamydli� mi oczy jak�� staroci� z
dna twojej szuflady - i tak zreszt� ju� to wszystko widzia�em.
- Jak, na piek�a, mam napisa� ca�� now� ksi��k� w trzydzie�ci dni? -
zawo�a�em.
Wzruszy� ramionami; wygl�da� na coraz bardziej �pi�cego i coraz mniej
zainteresowanego moimi problemami. - Jak nie mo�esz, to nie mo�esz.
Pozostaje ci tylko zwr�ci� zaliczk� - powiedzia� do mnie.
Szybko si� uspokoi�em. - No, nie - zacz��em m�wi� - nie ma takiej
potrzeby. Co prawda nie wiem, czy sko�cz� w trzydzie�ci dni...
- A ja wiem - przerwa� mi. Wzruszy�em ramionami. Masz ju� pomys�. na
now�? - zapyta�.
- Mark - powiedzia�em cierpliwie - zawsze mam pomys�y na nowe
ksi��ki. Taki w�a�nie jest zawodowy pisarz. To maszyna do produkcji
domys��w. Zawsze mam wi�cej pomys��w, ni� m�g�bym wykorzysta�...
- No wi�c? - upiera� si� przy swoim.
Podda�em si�, bo je�li moja odpowied� brzmia�aby "tak", on zaraz by
chcia� wiedzie�, co to za pomys�. - Nie ca�kiem przyzna�em.
- W takim razie - stwierdzi� - lepiej od razu id� tam, sk�d bierzesz
pomys�y, bo oboj�tnie, czy na dostarczenie ksi��ki, czy na zwrot
zaliczki, masz tylko trzydzie�ci dni.
I macie tu wydawc�.
Wszyscy s� tacy sami. Na pocz�tku bardzo mili i wylewni, w czasie
owych d�ugich alkoholowych obiadk�w i optymistycznych rozm�w o
milionowych nak�adach wciskaj� ci umowy do podpisu. A potem robi� si�
paskudni. Chc�, �eby im jeszcze dostarczy� gotowy materia�. Kiedy go nie
dostan� albo kiedy cenzorzy po�o�� obstat, to ju� nie ma �adnych mi�ych
rozm�wek tylko rozwa�ania o tym, jak to b�dzie, gdy edyle wtr�c� ci� do
ciemnicy za d�ugi.
Poszed�em wi�c za jego rad�. Wiem, dok�d trzeba chodzi� po pomys�y, i
nie jest to Londyn. Zreszt� �aden rozs�dny cz�owiek nie zostaje w
Londynie na zim�, ze wzgl�du na pogod� i nat�ok obcokrajowc�w. Wci��
jeszcze nie mog� si� oswoi� z widokiem owych ros�ych, rustykalnych
przybysz�w z P�nocy oraz smag�ych Hindusek i Arabek w samym sercu
miasta. Przyznaj�, cz�sto poci�ga mnie �w czerwony znak kastowy i para
czarnych oczu b�yskaj�cych spod tych wszystkich szat i zas�on. Mo�na to
tak uj��: to co sobie wyobra�amy, jest zawsze bardziej podniecaj�ce ni�
to co wida�, szczeg�lnie je�li wida� na przyk�ad nisk�, kr�p� Brytyjk� w
rodzaju Lidii.
Kupi�em wi�c bilet na nocny ekspres do Rzymu, gdzie mia�em si�
przesi��� na wodolot do Aleksandrii. Pakowa�em si� porz�dnie, nie
zapominaj�c o kapeluszu s�onecznym z szerokim rondem, o p�ynie
odstraszaj�cym owady oraz - och, oczywi�cie - o rysiku i tabliczkach, na
wypadek gdyby wpad� mi do g�owy jaki� pomys� na ksi��k�. Egipt! Miasto,
gdzie zaczyna�a si� w�a�nie sesja zimowa konferencji na temat
Olimpijczyk�w... gdzie znajd� si� w�r�d uczonych i astronaut�w
nieodmiennie tryskaj�cych pomys�ami do nowych romans�w naukowych, kt�re
ja napisz�... gdzie b�dzie ciep�o...
Gdzie edyle mojego wydawcy b�d� mieli k�opoty z odnalezieniem mnie w
przypadku, gdyby �aden pomys� na ksi��k� si� nie pojawi�.



Tam, dok�d si� chodzi po pomys�y
�aden si� nie pojawi�.
By�o to pewne rozczarowanie. Niekt�re z moich najlepszych rzeczy
powsta�y w poci�gach, samolotach i na statkach, poniewa� tam nikt nie
przeszkadza, a cz�owiek nie mo�e si� urwa� na spacer, bo nie ma dok�d
p�j��. Tym razem nic z tego nie wysz�o. Przez ca�y czas, gdy poci�g
sun�� mokr�, pust�, zimow� angielsk� r�wnin�, siedzia�em trzymaj�c
tabliczk� przed sob� i rysik gotowy do akcji, ale gdy wjechali�my do
tunelu, tabliczka by�a wci�� dziewicza.
Nie mia�em si� co oszukiwa�: by� to kana�. Ca�kowit...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin