Perry Obcy Azyl.txt

(349 KB) Pobierz
STEVE PERRY

OBCY -AZYL

Dianie oczywi�cie;
I Johnowi Lockowi, kt�ry pewnie
Napisa�by to troszk� inaczej...
Sk�adam podzi�kowania: Mike'owi Richarsonowi za jego
Prac� i uwagi; Jannie Silverstein za uwagi i zielony o��wek;
Verze Katz i Samowi Adamsowi za ich bezinteresown�
pomoc. Ludzie, bez was nie dokona�bym tego.
"Takie jest Prawo D�ungli -
prawdziwe i stare jak Niebo;
Wilk, kt�ry si� go trzyma prze�yje,
Kto go z�amie, musi umrze�."
Rudyard Kipling
1.
Na zewn�trz, w �miertelnej pustce, nie by�o d�wi�k�w. Lecz w �rodku statku 
kierowanego przez roboty zawibrowa�y silniki grawitacyjne. Rozleg� si� niski 
odg�os jakby ogromnego instrumentu muzycznego. Przenika� przez tkanki, ko�ci a� 
do g��bin duszy. Powoli otworzy�y si� pokrywy kom�r i uwolni�y swych 
mieszka�c�w. Mechanizm, kt�ry ich usypia�, teraz, przywo�a� ich z powrotem do 
�ycia.
Billie siedzia�a w kuchni i wpatrywa�a si� w co�, co mia�o by� kaw�. Kolor by� 
prawid�owy, ale to by�o wszystko. Smaku nie by�o prawie wcale - gor�ca woda. Z 
jak�� dziwn� zawiesin�. Patrzy�a jak p�yn stygnie, cz�ciowo jeszcze przebywaj�c 
w letargu po d�ugim �nie. Jej w�asne ruchy by�y mocno niepewne. Czu�a si� jak w 
czasie grypy - nie mo�esz tego wyleczy� i musisz przeczeka�. Kawa wibrowa�a. Na 
jej powierzchni tworzy�y si� ma�e pier�cienie, kt�re bieg�y od �rodka i 
rozbija�y si� o �cianki kubka.
Za plecami Billie rozleg� si� g�os Wilksa: 
- Smakuje jak g�wno, co?
- Nie mo�na tego zmieni� - sm�tnie zauwa�y�a dziewczyna. Nawet nie odwr�ci�a 
si�,  by spojrze� na Wilksa. Ten siad� obok niej i przygl�da� si� jej badawczo 
przez kilka 
sekund.Potem znowu przem�wi�.
- Dobrze si� czujesz?
- Ja? Tak, w porz�dku. Dlaczego mia�abym si� �le czu�. Siedz� na bezza�ogowym 
statku, kt�ry leci B�g wie dok�d, opu�ci�am Ziemi�, kt�r� opanowa�y potwory, 
przebywam w towarzystwie po�owy androida i komandosa, kt�ry prawdopodobnie nie 
jest do ko�ca normalny.
- Ej�e, co to znaczy "nie do ko�ca"? - �achn�� si� Wilks.  Billie zerkn�a na 
niego. Nie mog�a powstrzyma� bolesnego grymasu, kt�ry skrzywi� jej twarz.
- Jezus, Wilks.
- Hej, dzieciaku, we� si� w gar��. Sprawy nie stoj� a� tak �le. Mamy siebie. Ty, 
ja i Bueller.
Na chwil� zapad�o ci�kie milczenie. Po minucie komandos  odezwa� si� ponownie.
-Id� przejrze� komunikaty. Chcesz i�� ze mn�?
Billie podnios�a si� ze skrzyni, kt�ra zast�powa�a jej krzes�o. Popatrzy�a na 
Wilksa. Blizny na jego twarzy by�y czym�, czego dotychczas prawie nie zauwa�a�a. 
Teraz jednak, w sk�pym o�wietleniu, wyda�o jej si�, �e twarz komandosa, 
nacechowana jest wszelkimi znamionami w�ciek�ego okrucie�stwa. Jakby jaki� demon 
bawi� si� czarodziejskim lustrem:
-Nie - powiedzia�a w ko�cu.
- Twoja sprawa - odwr�ci� si�.
Poci�gn�a �yk obrzydliwego p�ynu. Zmarszczy�a nos z niesmakiem.
-Poczekaj. Zmieni�am zamiar. Id� z tob�.
Wygl�da�o na to, �e nie b�dzie zbyt wiele zaj�� na tym, statku. Odk�d zostali 
obudzeni, min�� tydzie� i nic nie wskazywa�o na to, �e maj� hamowa�. Urz�dzenia 
pok�adowe by�y prymitywne, ale i tak potrafi�yby wykry� obecno�� ludzkich 
osiedli, gdyby takie znajdowa�y si� w pobli�u. Nap�d grawitacyjny by� o wiele 
wydajniejszy ni� stare silniki reakcyjne, lecz nawet, je�eli w pobli�u znajdowa� 
si� jaki� system planetarny, to, Wilks nie potrafi� go wykry�. By�y lepsze 
sposoby na umieranie ni� g�odowa �mier� na statku p�dz�cym donik�d.
Billie powinna p�j�� i dowiedzie� si�, czy Mitch nie chcia�by i�� z nimi. Mitch. 
Ci�gle j� to dr�czy�o. Tak, kocha�a go, ale czy kocha�a t� puszk� z robakami, 
kt�r� si� okaza� by�? No, mo�e nie dok�adnie z robakami, ale to, co androidy 
mia�y zainstalowane wewn�trz swych cia�, mocno przypomina�o d�ugie d�d�ownice. 
Kocha�a go i jednocze�nie nienawidzi�a. Jak to mo�liwe, �e tak kra�cowo r�ne 
uczucia mo�na �ywi� do tej samej osoby? Mo�e konowa�y w szpitalu, kt�rzy 
po�wi�cili jej przypadkowi tyle lat, mieli racj�? Mo�e jest ob��kana?
Statek by� ogromny, a wi�kszo�� jego przestrzeni przeznaczono na magazyny. Tak 
naprawd� to jeszcze nie zdo�ali obej�� wszystkich zakamark�w. Billie 
przypuszcza�a, �e zostan� tu jeszcze d�ugo. Mia�a co do tego mocne podejrzenia, 
ale nie obchodzi�o j� to. Nie by�a jeszcze wystarczaj�co znudzona. Po co sobie 
zawraca� g�ow�? Kto dba o jakie� g�wno?
Kabina sterownicza by�a male�ka, ledwo wystarcza�a na dwie osoby. Projektanci 
zostawili miejsce dla technika, na wypadek jakiej� naprawy. Od pocz�tku swego 
istnienia statek sterowany by� przez komputer i kilka robot�w. Ekran monitora 
przekazuj�cego komunikaty by� pusty, z wyj�tkiem biegn�cych z g�ry na d� kolumn 
danych zapisanych w j�zyku maszynowym.
-  Czas na pokazy - odezwa� si� Wilks. Nie u�miecha� si� jednak.
Cz�owiek wygl�daj�cy jak Albert Einstein w wieku oko�o sze��dziesi�ciu lat 
powiedzia�: 
- Mamy sygna�? Mamy po��czenie. W porz�dku. S�uchajcie wszyscy, je�eli gdzie� 
tam jeste�cie. Tu Herman Koch z Charlotte. Nie marny �ywno�ci, prawie nie mamy 
te� wody. Jeste�my opanowani przez te przekl�te potwory, kt�re zabijaj� albo 
porywaj� wszystkich woko�o! Zosta�a nas tylko dwudziestka!
M�czyzna znikn�� i nagle pojawi�o si� inne miejsce. Na zewn�trz panowa� jasny, 
s�oneczny dzie�. Wok� kwit�y wiosenne kwiaty, jasnozielone li�cie okrywa�y 
drzewa. Jednak co� niesamowicie okropnego niszczy�o t� sielankow� sceneri�:
Jeden z obcych taszczy� w swych �apach kobiet�. Ni�s� j� jak cz�owiek d�wigaj�cy 
ma�ego psiaka. Potw�r by� wysoki na oko�o trzy metry. �wiat�o migota�o na jego 
czarnym zewn�trznym szkielecie. G�ow� mia� w kszta�cie jakiego� dziwnie 
zmutowanego banana, a ca�a posta� przypomina�a groteskow� krzy��wk� insekta z 
jaszczurk�. Z plec�w stercza�y mu ko�ciste wyrostki, jak zewn�trzne �ebra - po 
trzy pary z ka�dej strony. Szed� wyprostowany na dw�ch nogach, co wydawa�o si� 
prawie niemo�liwe przy jego budowie. Z ty�u wi� si� d�ugi, umi�niony ogon.
Pocisk odbi� si� od g�owy potwora, nie czyni�c mu wi�cej krzywdy ni� uderzenie 
gumowej kulki o ulic� z plastekretu. Obcy odwr�ci� si� i popatrzy� w stron� 
niewidocznych strzelc�w.
- Celuj w kobi�t� ! - kto� krzykn��. - Zastrzel Jann�! Zanim bestia zdo�a�a 
uciec ze sw� zdobycz�, zabrzmia�y jeszcze trzy strza�y. Pierwszy chybi�, drugi 
trafi� w pier� potwora i rozp�aszczy� si� na naturalnej zbroi. Trzecia kula 
trafi�a kobiet� tu� nad lewym okiem.
- Dzi�ki Bogu! - rozleg� si� g�os niewidocznej osoby. Obcy wyczu�, �e wydarzy�o 
si� co� niedobrego. Podni�s� kobiet� i trzyma� j� w wyci�gni�tych przed siebie 
�apach. Kr�ci� g�ow� na wszystkie strony, jakby bada� sw� ofiar�. Potem 
popatrzy� na strzelc�w. Cisn�� na ziemi� martw� lub umieraj�c� kobiet�, jakby 
by�a niepotrzebnym ju� �mieciem. Zacz�� biec w kierunku zab�jc�w jego zdobyczy. 
Wydawa� przy tym g�o�ny syk...
Teraz by�a to szkolna klasa. Rz�dy ciemnych ekran�w komputerowych terminali. 
Jedyne �wiat�o pada�o od strony rozbitego okna. Na pod�odze le�a�o cz�ciowo 
zjedzone ludzkie cia�o. Reszta przypomina�a krwaw� miazg�. Rozk�adaj�ce si� 
tkanki przyci�gn�y mr�wki i innych ma�ych padlino�erc�w. Resztki by�y zbyt 
ma�e, by okre�li� p�e� ofiary. Nad nimi, na �cianie, p�metrowe litery g�osi�y: 
DARWIN ESTIS KORECTO.
Darwin mia� racj�.
Czy to le��ca na pod�odze osoba napisa�a te s�owa jako ostatnie przes�anie? Lub 
mo�e kto� by� tu p�niej, zobaczy�, co si� wydarzy�o, i poszuka� wyja�nienia, 
zanim nie przysz�y stworzenia stoj�ce teraz na szczycie �a�cucha pokarmowego? 
S�owa jak te, mia�y sw� wymow�, ale w d�ungli miecz, z�by i pazury by�y 
pot�niejsze ni� pi�ro. Zawsze...
M�ody m�czyzna, mo�e dwudziestopi�cioletni, siedzia� w ko�ciele we frontowej 
�awce. Religia nie by�a popularna w ci�gu ostatnich dwudziestu lat, ale ci�gle 
by�y jeszcze miejsca do modlitwy. Delikatny blask spod krzy�a zawieszonego nad 
o�tarzem pada� na m�odego cz�owieka. Ten siedzia� w pierwszym rz�dzie �awek, w 
pustym ko�ciele. Oczy mia� przymkni�te i modli� si� g�o�no.
- ...i nie w�d� nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode z�ego m�wi� - Bo Twoje jest 
kr�lestwo, pot�ga i chwa�a na wieki. Amen.
Prawie bez chwili wytchnienia m�odzieniec ponownie zacz�� monotonnym g�osem:
-Ojcze nasz, kt�ry� jest w niebie...
Mroczny cie� pad� nagle na �cian� przy ko�cu rz�du �awek.
- ...Przyjd� kr�lestwo Twoje, b�d� wola Twoja... Cie� r�s�.
- ..jako w niebie, tak i na Ziemi...
Rozleg�o si� g�o�ne szuranie po posadzce. Lecz m�czyzna nie poruszy� si�, jakby 
nie s�ysza�.
- ...Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj i odpu�� nam nasze winy, jako i 
my odpuszczamy naszym winowajcom...
Obcy stan�� nad modl�cym si� cz�owiekiem. Przejrzysta �lina �cieka�a z 
rozwartych szcz�k. Wargi ods�oni�y ostre z�by. Paszcza otworzy�a si� powoli i 
ukaza�a drugi komplet mniejszych z�b�w, kt�re przypomina�y cienkie, ostre 
gwo�dzie.
- ...i nie w�d� nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode z�ego... Wewn�trzne z�by 
zawieszone by�y jakby na o�liz�ej, postrz�pionej tyczce. Wystrzeli�y nagle z 
paszczy z osza�amiaj�c� szybko�ci� i si��. Wyrwa�y dziur� w szczycie g�owy 
m�czyzny, jakby jego czaszka nie by�a grubsza i twardsza ni� mokry papier. M�zg 
i krew trysn�y w g�r�. Oczy modl�cego si� otworzy�y si� w ostatnim zdumieniu, a 
usta zdo�a�y jeszcze wyszepta�:
- Bo�e!
Potw�r wyci�gn�� szponiaste �apy i wyrwa� sw� ofiar� z �awki. Pazury rozerwa�y 
tkanki i dotar�y do serca, kt�re nie wiedzia�o, �e ju� jest martwe.
Obcy i jego zdobycz znikn�li z ekranu, na kt�rym pozosta�o tylko troch� krwi i 
strz�pki szarej substancji na �awce. Wn�trze ko�cio�a sta�o puste i ciche.
B�g, jak si� wydawa�o, nie zbawi� nas ode z�ego.
Wilks odchyli� si� do ty�u w fotelu i patrzy� ponuro na pusty ko�ci�.
- Automatyczna kamera - odezwa� si�. - Prawdopodobnie zainstalowana z powodu 
z�odziei. Ciekawe, �e jej sygna� dotar� tak daleko.
Z oczu.stoj�cej obok Billie ciek�y �zy. - Wilks! - j�kn�a.
- Zadziwiaj�ce, jak daleko ludzie potrafi� przesy�a� wiadomo�ci. Rzeczywi�cie 
...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin