11 - Tajemnica Sary (Lawrance Deborah).pdf

(1304 KB) Pobierz
4204721 UNPDF
Deborah Lawrence
Tajemnica Sary
Dla
mojej wnuczki, Taylor Rylie.
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, kochanie,
z sercem i miłością
oraz dla
E. C. Thompsona, prawdziwego bohatera
Podziękowania
Do każdej książki trzeba poszukać innych informacji. Ta
opowieść wymagała skonsultowania się z lekarzem, który
potrafiłby zrozumieć moje niekiedy dziwaczne zaintereso­
wania. Miałam szczęście i odkryłam dokładnie takiego czło­
wieka, jakiego mi było trzeba.
Z głębi serca dziękuję Erringtonowi C. Thompsonowi, le­
karzowi medycyny, dawnemu docentowi chirurgii i ordyna­
torowi Trauma Surgical/Critical Care przy Louisiana State
University Medical Center w Shreveport. Erringtonie, pomo­
głeś mi uprawdopodobnić moją wizję, szczodrze dzieląc się
ze mną własnym doświadczeniem, wiedzą i czasem. Odpo­
wiadałeś na moje rozliczne pytania i dbałeś o Gila, jakby był
twoim własnym pacjentem. Dziękujemy ci „oboje".
Szczególne wyrazy wdzięczności dla Laury Taylor za
okazanie aprobaty dla moich pomysłów. Jeżeli rzeczywiście
najlepszym zwierciadłem jest dobry przyjaciel, to bez
dwóch zdań muszę być osobą wspaniałą i utalentowaną
w wielu dziedzinach.
Prolog
Jackson County, Illinois, 1850
Dziesięcioletnia Sara Simmons pędziła przez wysoką tra­
wę tuląc pod pachą Esmee, swoją ukochaną lalkę. Czepe-
czek zsunął się jej z głowy i zwisał na wiązadłach.
- Phoebe, pospiesz się, jesteśmy już prawie na miejscu. -
Na całym świecie nie miała droższej przyjaciółki niż Phoe­
be Nelson.
Stary wiąz, sekretne miejsce ich spotkań, znajdował się
tuż przed nimi. Było późne popołudnie. Jeżeli Phoebe spóź­
ni się za bardzo do domu, mama porządnie złoi jej skórę.
Sara dobiegła do drzewa pierwsza i sprawdziła, czy zasuszo­
ny złocień z ciemnym środkiem nadal leży pod kamieniem,
pod którym go ukryły.
Phoebe podbiegła do niej.
- Jest?
- Mhm. - Sara podniosła w górę płaski kwiat. - Widzisz?
Wiedziałam, że nikt tu nie przyjdzie. To miejsce zostanie na
zawsze nasze.
Phoebe usiadła i położyła sobie na kolanach Linnet, swo­
ją lalkę.
- Nie rozumiem, dlaczego musiałyśmy iść aż tak daleko.
Mogłyśmy to zrobić w domu albo za stodołą.
Sara zmarszczyła nosek i skrzywiła się.
- Nie chcę przypieczętować naszej wieczystej przyjaźni
w pobliżu stodoły albo domku z serduszkiem.
Phoebe poprawiła strojny bonet na głowie Linnet i po-
7
całowała lalkę w policzek, a dopiero potem popatrzyła na
Sarę.
- Jesteś gotowa?
Sara sprawdziła, czy nie rozwiązała się kokarda przy far­
tuszku Esmee, ucałowała ją i kiwnęła głową. Wyciągnęła
Esmee w kierunku Phoebe i powiedziała:
- Będziemy zawsze najlepszymi przyjaciółkami i obiecu­
ję, że Linnet będzie zawsze przy mnie bezpieczna.
- A ja przyrzekam, że będę dbała o Esmee i będę two­
ją ukochaną przyjaciółką aż do śmierci - potwierdziła
Phoebe.
Wymieniły się lalkami, które zrobiły dla nich matki, a na­
stępnie przytuliły się do siebie.
Sara odchyliła się w tył patrząc cały czas Phoebe w oczy.
- Nigdy cię nie opuszczę. Nigdy.
- Nie, nigdy, nawet jak wyjdziemy za mąż. - Phoebe ko­
łysała Esmee w ramionach. - A nasze córeczki urosną i też
zostaną najlepszymi przyjaciółkami!
- Phoebe!
- To mania - powiedziała Phoebe zrywając się na nogi. -
Lepiej już chodźmy.
Sara się również zerwała, chwyciła Phoebe za rękę i bie­
gły ze swoimi lalkami, aż dobiegły na skraj pola do pani
Nelson.
- Dzień dobry pani. Zabrałyśmy Esmee i Linnet ze sobą
na spacer.
- Pora na kolację. - Pani Nelson potrząsnęła głową. - Je­
stem pewna, że twoja matka też ciebie szuka, Saro.
- Nie da pani Phoebe w skórę, prawda?
Pani Nelson ostro zmierzyła Sarę spojrzeniem, a potem
zwróciła się do Phoebe.
- Jeżeli jeszcze raz będę musiała za tobą gonić, niewątpli­
wie to zrobię. - Chwyciła córkę za rękę, którą ściskała Sara
i ruszyła.
Sara mrugnęła do Phoebe i pobiegła razem z nimi. Nigdy
8
nie była pewna, czy pani Nelson nie zrealizuje którejś ze
swoich gróźb, ale miała wrażenie, że dzisiaj nic Phoebe nie
grozi. Kiedy dotarły do rozstaju, na którym Sara powinna
skręcić do domu, dziewczynka uśmiechnęła się szeroko do
Phoebe, przytuliła do siebie Linnet i w podskokach pobie­
gła gruntową, prowadzącą na farmę drogą.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin