Bóg umiłował świat....doc

(105 KB) Pobierz
SCENA 1

BÓG UMIŁOWAŁ ŚWIAT…. SYNA JEDNORODZONEGO DAŁ…

 

 

OSOBY

 

 

SCENA 1              - Reporterzy: Marek

                                                                                                                Adam

                                                                                                                Kasia                           

                                                        SCENA 2              - Matka

                                                                                    Teresa

                                                                                      Kasia

SCENA 3              - Matka

                                                                                      Dziecko

                                                                                      Listonosz

                                                                                      Głos

SCENA 4              - Proboszcz

                                                                                    Kobieta

                                                                                      Dziecko 1

                                                                                      Dziecko 2

SCENA 5              - Matka

                                                                                      Chłopiec

                                                                                      Głos

SCENA 6              - Sabina

                              Liwia

                                                                                      Pomponia

                                                                                      Głos

SCENA 7              - Kasia

                                                                                      Marek

                                                                                      Adam

                                                                                      Anioł

                                                                                 Józef

                                                                                      Maria

                                                                                      Dziecko

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

SCENA 1

( Rekwizyty: torba, mikrofon, notatniki, długopisy. Kasia wyposażona w chusteczkę. Z boku sceny stolik i krzesełka. Na stoliku jako element scenografii projektor filmowy, parę szpul filmu, krzesełka. Słychać wiatr, burzę śnieżną, szczekającego w oddali psa. To  wszystko na cichym podkładzie muzyki refleksyjnej, na  scenie ciemno, wchodzą reporterzy )

 

ADAM                                          - Rany! Już nóg nie czuję! Ile można chodzić?

 

MAREK                                          - ( do Kasi ) Gdzie nas tak wleczesz po ciemku? ( wchodzą )

 

ADAM                                          - No... nareszcie jakiś ciepły kąt.

 

MAREK              - Uff,... przecież to kompletny idiotyzm, żeby tak łazić w tej  

   koszmarnej śnieżycy w poszukiwaniu tematu!

 

KASIA                            - Temat, temat... byłam u naczelnego... a on każe mi szukać... czego  szukać

             pytam?

                                             A on... rocznica... milenium... i takie tam... idźcie do wytwórni...

   poszukajcie,  poszperajcie... może znajdziecie.

 

MAREK                                          - (głośno do Kasi ) Może wreszcie, durna babo, powiesz

   wyraźnie o co tu chodzi, po co nas tu ściągnęłaś?

 

KASIA                                          - ( obrażona do Adama ) Adam, ty mu coś powiedz, on mnie obraża!

 

ADAM                                          - ( do Marka ) Marek, uspokój się... może wreszcie nam coś wyjaśni...

MAREK              - ( zły ) Co mam wyjaśnić? Ona sama nie bardzo wie o co chodzi...

                ( rozgląda się )  Nawiedzona wariatka... gdzie ona nas

    przyprowadziła... ciemno tu jak u Murzyna...   

                                            ( potyka się, hałas ) Rany! Jeszcze sobie kopyta połamię!

ADAM                                          - Stój spokojnie  fujaro!... gdzieś tu musi być światło..(światło)

KASIA                                          - O nareszcie...

MAREK                                          - (zły z pretensją) No i gdzieśmy wleźli...to jakiś teatr... może  wytwórnia

  filmowa... tylko patrzeć, jak tu wleci jakiś ochroniarz albo głośny

  rotwajlerek. Ja się zmywam!

ADAM                                          - ( zatrzymuje Marka i do Kasi ) Gdzie masz zapisany adres?

                                            Może zabłądziliśmy?

MAREK                                          - ( do Kasi ) Czego milczysz? Czego tu szukasz, ty... ty... reporterko!

KASIA                                          - Filmu

ADAM                                          - (ciekawe) Co? ...zginał jakiś?

MAREK                                          - „ detektywi ” od siedmiu boleści.

KASIA                                          -  Nie! Musimy odnaleźć film... o dniu, o dniu..., w którym się zmieniło.

                                            (idzie do kaset)

MAREK                                          - (patrzy na Kasię) Co zmieniło... do jasnej... aha...chyba rozumiem.

ADAM                                          - Nie wrzeszcz tak. Niech to jeszcze jakiś czas będzie tajemnicą... potem

   będziesz  mógł ogłosić to światu. biorą się do wyświetlania)

MAREK                                          - I wierzycie, że znajdziecie? Oczywiście OPTYMIŚCI, OPTYMIŚCI. (gaśnie

                                            Światło, siadają z boku przy stoliku reporterskim…)

 

SCENA 2

( Lata sześćdziesiąte. Wnętrze mieszkalne a w nim stolik z obrusem, krzesełka, choinka.  Na ścianie wisi obraz, zegar. Kasia siedzi pisze, mruczy pod nosem tabliczkę mnożenia. Melodia „ Jest taki dzień”. Słychać tramwaj ,trochę przytłumionego gwaru ulicy )

 

 

TERESA              - E...królewna,... może byś tak łaskawie pomogła. Ciebie ta melodia nie    nastraja,... nie masz ochoty skończyć przygotowań. Ach…żeby już były           święta!

KASIA              - ( chmurnie mruczy ) Nastraja, nastraja... ( z pretensją ) tylko mama się                                      uparła,  każe odrobić lekcje przed świętami! Ta matma to rozpacz!...     wiesz, nie mogę  zrozumieć nauczycieli... co im odbija, że zadają nam na święta?

TERESA              - Kto to wie?... może boją się, że wszystko zapomnimy... a może chcą się             odegrać na nas za wszystkie nasze „ grzeszki ” ( śmieje się )                               Ciesz się, że przynajmniej  polonistka nas oszczędziła.

KASIA              - ( zła ) Tak, oszczędziła, oszczędziła... Każdy  belfer chce się zemścić na nas                   za to, że jemu też kiedyś ktoś psuł święta przez naukę (przedrzeźnia ). Jakbym słyszała... bierzcie się za naukę, to co zgłębiasz w szkole... później w życiu  procentuje. A wiesz, gdzie ja mam te procenty? ( poprawia urodę ) Jak dorosnę,  znajdę sobie faceta, niech on na mnie pracuje. czyli matma niepotrzebna...  Ach dawniej to wystarczyło, ze dziewczyna była ładna... niekoniecznie mądra...  (zamyśla się).

TERESA              - (śmieje się) Aleś się rozmarzyła!... ale, ale nie zamyślaj się tak, tylko licz bo jak mama wróci i zobaczy pusty zeszyt, to ci skórę z siedzenia zedrze    przez uszy.

KASIA                                          - (krzywi się) Wiesz, czasem zastanawiam się, czy on naprawdę istniał.

TERESA                            - Kto? Jakiś kandydat na ciężko pracującego męża?

KASIA                                          - Durna!

TERESA                            - Dlaczego od razu durna? O kogo ci chodzi?

KASIA              - No...ten… Jezus Chrystus. Czy naprawdę urodził się, głosił  wiarę w Boga, umarł na   krzyżu... zmartwychwstał?

TERESA                            - A ciebie co wzięło? Zwiewało się z rekolekcji, to teraz ma się wątpliwości...

KASIA              - Nie to... zastanawiam się tylko, bo właściwie święta, to tylko takie przyzwyczajenie, takie rozdawanie prezentów.

TERESA              - Rozdawanie prezentów... Może i tak, w końcu prezenty są najważniejsze!     (śmieje się)

KASIA                                          - No widzisz, już wiem co dostaniemy.

TERESA                            - Skąd wiesz, powiedz, powiedz...

KASIA              - Nic z tego, dowiesz się przy kolacji, to chociaż ty będziesz miała               niespodziankę...  bo ja sama sobie ją popsułam – szperałam w szafie   mamy.

TERESA              - To ja ci sprawię niespodziankę, ciocia pisała, że wybierają się do nas razem z Jolką, Markiem i Jackiem.

KASIA                                          - Doprawdy! To sobie zrobimy ubaw... (tańczą, po chwili wchodzi mama )

MAMA                                          - Co tutaj się dzieje? To tak wygląda jak się was zostawi na chwilę same?

TERESA                            - (dziewczyny skruszone) My nic, my tylko się przygotowujemy...

KASIA                                          - No, rozgrzewamy się... przed... przed śpiewaniem kolęd w czasie wigilii...

MAMA              - Aha, więc to dopiero rozgrzewka? Choinka jak stała, tak stoi, ( bierze zeszyt )  lekcje pięknie nieodrobione... Marsz mi zaraz do lekcji, jak wrócę wszystko ma być zrobione. Zrozumiałyście? Sprawdzę! (wychodzi, dziewczyny wzdrygają ramionami.)

KASIA                                          - (kpiąco) Sprawdzę...

TERESA                            - (poważnie) Nie ma rady, czas sporządnieć!

KASIA              - (nad zeszytem) a gdyby tak dodać: „ Żółte kalendarze” plus Piotr Szczepanik  albo Klenczon plus Czerwone Gitary... to byłaby fajna prywatka, a nie te br... 

TERESA              - Musiałabyś dodać do tego kompletu jeszcze tego, za którym ganiasz na   przerwach  (Kasia rzuca w nią zeszytem)  ale posłuchaj:

W OWYM CZASIE WYSZŁO ROZPORZĄDZENIE CESARZA AUGUSTA,  ŻEBY PRZEPROWADZIĆ SPIS LUDNOŚCI W CAŁYM PIERWSZY TEN SPIS ODBYŁ SIĘ WÓWCZAS, GDY WIELKORZĄDCĄ SYRII BYŁ KWIRYNIUSZ. WYBIERALI SIĘ WIĘC WSZYSCY, ABY DAĆ PAŃSTWIE.SIĘ ZAPISAĆ, KAŻDY DO MIASTA SWEGO.                                                                                                                 

KASIA                                          - No?

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin