tradycje świąteczne.doc

(161 KB) Pobierz

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


 

 

 

Wieczerza wigilijna

 

         „Wigilia Bożego Narodzenia była wielką uroczystością” – pisze Niemcewicz. W dawnej Polsce uczestniczyli w niej wszyscy domownicy razem ze służbą. Wieczerza ta miała bowiem łączyć wszystkich razem. Wraz z pojawieniem się pierwszej gwiazdki, wigilię rozpoczynał gospodarz, odmawiając modlitwę na głos. Potem łamano się opłatkiem                i składano sobie życzenia (opłatki czasem smarowano miodem). Przy stole pozostawiano puste miejsce, czasami jedzenie dla nieobecnych bliskich lub zmarłych. Wigilijne potrawy spożywano w wesołym nastroju, wypijając wielką ilość wina lub mocnych trunków. Potraw przy tym winno być, jak podaje Zygmunt Gloger, na wieczerzy chłopskiej – sie-dem, szlacheckiej - dziewięć, a pańskiej – jedenaście. Wierzono, że kto ilu potraw nie spróbuje, tego tyle przyjemności w ciągu nowego roku ominie. Na wieczerzy jadano wiele ryb i jak podaje Niemcewicz: „Dnia tego jednakowy po całej może Polsce był obiad. Trzy zupy, migdałowa           z rodzynkami, barszcz z uszkami, grzybami i śledziem, kucja dla słu-żących, krążki z chrzanem, karp, szczupak z szafranem, placuszki                   z makiem i miodem, okonie z posiekanymi jajami i oliwą itd.” Po wsiach wieczerzano skromniej. Był barszcz z grzybami, kapusta z grochem lub                   z fasolą, kluski z makiem, cukrem albo miodem, rzepa suszona lub gotowana, polewka z suszonych śliwek, gruszek bądź jabłek. Prawie zawsze musiała być także zupa z nasion konopii oraz ryby i ciasta.

 





 

Zwyczaj rozściełania na podłodze

i pod obrusem słomy lub siana

 

    Jednym ze zwyczajów wigilijnych było rozściełanie na podłodze i pod obrusem słomy. Wacław Potocki w „Ogrodzie fraszek” tak pisał o tym:
„Stary zwyczaj w ten mają chrześcijańskie domy na Boże Narodzenie po izbie słać słomy, że w stajni Święta Panna leżała połogiem”. Często                w Wigilię pod obrusem umieszczano siano. Na wsiach ustawiano także              w kącie izby snop lub cztery snopy słomy, po jednym w każdym rogu.
„Obrus koniecznie zasłany być musiał na sianie, w czterech kątach izby jadalnej stały cztery snopy jakiegoś nie młóconego zboża.” (Jan Ursyn Niemcewicz)

 



 

 

 

 

 

 


Dzień Wigilii

dniem spełnionych życzeń

 



        W dawnej Polsce wierzono, że w Wigilię woda w studniach zmienia się w wino, a wszystkie zwierzęta o północy zaczynają mówić ludzkim głosem, że miłe słowo, komplement powiedziane pod adresem wybranej dziewczyny przyniesie miłość lub prezent, a wygrana w karty – pomyśl-ność w nowym roku. Od przebiegu wigilii miał wręcz zależeć tok nadcho-dzącego roku. Która panna tarła mak, tę czekało wnet zamążpójście. Który myśliwy zdołał co wtedy upolować, ten mógł liczyć w najbliższych miesiącach na szczęście spod znaku świętego Huberta. Który chłop wybrał się przezornie z rana do karczmy i spróbował okowity, ten nie musiał się martwić, że w przyszłości grozi mu przymusowa abstynencja. Który spryciarz podebrał ukradkiem sąsiadowi siekierę, pług czy wóz, ten się cieszył, że odtąd wszelkie dobro będzie lgnęło do rąk, nawet jeśli podebranie jako żart skończyło się miłym okupem” (Józef Szczypka, "Kalendarz polski")

 

 

 

 

 

 

 



Św. Mikołaj



      Zwyczaj obdarowywania dzieci przez św. Mikołaja w noc wigilijną przed Bożym Narodzeniem przyniesiony został z Niemiec ok. 1840 roku.
Według dawnego obyczaju niemieckiego w noc wigilijną ktoś z dorosłych przebierał się w strój biskupi i rozdawał prezenty grzecznym dzieciom.          O św. Mikołaju, biskupie Miry w Azji Mniejszej z IV wieku, krążyły bowiem legendy. Mówiono, że nie tylko roznosi dzieciom miodowe placuszki, ale i przynosi po kryjomu dziewczętom złote bryły, uwalnia skazańców, ratuje tonących. Św. Mikołaj w dawnej Polsce krążył                      w asyście dwóch małych aniołków oraz krzepkiego dziadka wyznaczone-go do wodzenia na łańcuchu diabła, bo on być musiał. Takie przedziwne grono obchodziło już od rana domy, by uszczęśliwić dziatwę podarkami (...) Święty Mikołaj, ubrany po biskupiemu, choć niekiedy przypominający swą sylwetką czy głosem miejscowego organistę, rozsiadłszy się dostojnie na stołku, urządzał najpierw examen. Dzieci musiały odmawiać pacierz lub odpowiadać na pytania z katechizmu. (...) A potem aniołki w komeżkach i z wianuszkami na głowach podsuwały świętemu koszyki czy ów wór ze wspaniałościami, by miał czym nagradzać. Chyba, że egzamin ktoś oblał. Wtedy dostawał rózgę (...).” (Józef Szczypka, „Kalendarz polski”)

 

 



 

 

Pasterka

 

         O północy w wigilię Bożego Narodzenia wszyscy domownicy wraz ze służbą szli do kościoła na pasterkę. Po dobrej wieczerzy, suto zakrapianej różnymi trunkami, w kościele było gwarno i wesoło. Znane są opowieści o żakach krakowskich, o tym, jak nalewali przed pasterką atrament do kropielnicy albo podczas mszy zaszywali modlącym się kobietom suknie lub przyczepiali klęczącej kobiecie spódnicę do kołnierza. W tę noc wybaczano wszystko, nawet takie żarty!

 

 

 



 

 

 

 

 



 

 

 

Śpiewanie kolęd

 



     Po spożyciu wieczerzy wigilijnej wszyscy domownicy resztę wieczoru spędzali na śpiewaniu kolęd. W XV i XVI wieku przeważnie tłumaczono je z łaciny lub czeskiego. Rozkwitły w XVII i XVIII w. (pastorałki, kolędy zakonne). O autorach tych pieśni mało wiemy. Jan Żabczyc zebrał w XVII w. znane wówczas kolędy „Symfonie anielskie czyli Kolendy”. Wśród nich znalazła się m.in. dawna kolęda „Przybieżeli do Betlejem pasterze...” Autorem kolędy „W żłobie leży” jest prawdopodobnie Piotr Skarga. Autorstwo kolędy „Bóg się rodzi, moc truchleje” przypisuje się Franciszkowi Karpińskiemu. Słowa innej znanej kolędy - "Mizerna, cicha stajenka licha" napisał Teofil Lenartowicz.

 

 



 

 

Gwiazdorzy

 

      Z Pomorza wywodzi się też inny świąteczny zwyczaj – chodzenia po domach „gwiazdorów”. Byli nimi najczęściej parobcy przebrani za dostojnych starców, z długimi podoczepianymi brodami i gwiazdami na czołach. Zwyczaj ten razem z obyczajem przystrajania rózeg, według Glogera, połączył się z dniem św. Mikołaja.

 

 

 

 



 

 



 

 

Chodzić po kolędzie

    

     Zwyczaj chodzenia po kolędzie, zwany też kolędowaniem, był starym obyczajem. Kolędnicy obchodzili domy w okresie Świąt Bożego Narodzenia, śpiewając kolędy i pastorałki oraz organizując przedstawie-nia związane z ewangelią i ludową tradycją świąteczną. Przebierali się często za zwierzęta: niedźwiedzie, wilki, kozy. Osobliwą postacią uczestniczącą w kolędzie był turoń, z wielkim drewnianym łbem. Mikołaj Rej pisał: „Włóczy się, jako z wilkiem chodząc po kolędzie”. Początkowo Kościół zakazywał tych obchodów, uważając je za pogańskie. Później jednak kolędowanie rozpowszechniło się, zwłaszcza na wsi.



 

 

 

 

 

 

 

 



 

Jasełka



       Wśród zwyczajów Świąt Bożego Narodzenia rozpowszechniony był                w dawnej Polsce zwyczaj wystawiania w kościele jasełek w okresie Świąt Bożego Narodzenia aż do Matki Boskiej Gromnicznej. Obyczaj ten pochodzi ze średniowiecznych Włoch i w XIII w przeniesiony został do Polski przez za-kon franciszkanów. Zgromadzona podczas jasełek publiczność śpiewała kolędy i pieśni kościelne.
„Pomienione jasełka - według Jędrzeja Kitowicza („Opis obyczajów za panowania Augusta III”) - były to ruchomości małe ustawiane w jakim kącie kościoła, a czasem zajmujące cały ołtarz niżej i wyżej po bokach, tylko jedną mensą ołtarzową nie zaprzątnioną sobą zostawiając dla odprawowania mszy świętej wolną. Była to w środku szopka mała na czterech słupkach, daszek słomiany mająca, pod tą szopką zrobiony był żłobek (...), w tym osóbka Pana Jezusa (...)”.
Kitowicz tak opisuje jedną z XVIII-wiecznych szopek: „W górze szopki pod dachem i nad dachem aniołkowie unoszący się na skrzydłach, jakoby śpiewający: "Gloria in excelsis Deo". Toż dopiero w niejakiej odległości jednego od drugiego pasterze padający na kolana przed narodzoną Dzieciną, ofiarujący mu dary swoje: ten masła garnuszek, ów syrek, inny baranka, inny koźlę; dalej za szopą po obu stronach pastuszkowie i wie-śniacy; jedni pasący trzody owiec i bydła, inni śpiący, inni do szopy śpieszący, dźwigający na ramionach barany, kozły, między którymi osóbki rozmaity stan ludzi i zabawy wyrażąjący: panów w karetach jadących, szlachtę i mieszczan pieszo idących, chłopów na targ (...) prowadzących woły, orzących pługami, przedających chleby, szymkarki różne trunki szynkujące, niewiasty robiące masło, dojące krowy, Żydów różne towary do sprzedania na rękach trzymających i tym podobne akcje ludzkie”.

 

 

 



Choinka



      W dawnej Polsce (XVI-XVIII w.) nie znano choinki, zwanej też „drzewkiem”. Zwyczaj ten pojawił się dopiero na początku XIX w.                   i przyszedł do nas Niemiec. Dosyć szybko zaczął się szerzyć wśród mieszczan i inteligencji polskiej. Zanim nastała choinka jej funkcje pełnił sad lub podłażniczka, czyli jodełka zawieszona u sufitu wierzchołkiem                w dół. Zawieszano na nich, podobnie jak na choince, wiele ozdób                        i świecidełek, pierników i cukierków. Na Pomorzu natomiast na początku XVIII w. rozpowszechniony był inny zwyczaj – przystrajania świecidełkami rózeg dla dzieci.

 

 

 



 

 

Kolęda



       Innym rozpowszechnionym w dawnej Polsce zwyczajem był obyczaj dawania i przyjmowania w wigilię Bożego Narodzenia lub na Nowy Rok prezentów, tzw. kolędy. Kolędę dawali swoim dworzanom królowie, służbie – magnaci i szlachta. Znana jest anegdota o Stańczyku, według której król Zygmunt August raz zapomniał swym dworzanom dać podarki na Wigilię. Przez cały wieczór Stańczyk chodził smutny, aż wreszcie zapytany o powód, odpowiedział: „Dla mnie rok nie nowy, bo suknie mam stare”. Słysząc to Zygmunt August podarował Stańczykowi nowy żupan, pas i buty. Czasem magnaci byli tak chojni dla służby, że dawali im na kolędę konie, rzędy końskie, pasy słuckie, bobrowe kołpaki czy szable. Nie dziwi więc fakt, że służba czekała na ten dzień z utęsknie-niem. Franciszek Zabłocki tak pisze: „Mamy tyle czeladzi, każdy chce kolędy. Trzeba wszystkim coś wetknąć, taki zwyczaj wszędy.
Rok też na to czekali, raz w gody ta łaska”.

 

 

 

 

 



 

Dawanie opłatka zwierzętom



         Zwyczajem bożonarodzeniowym było również dawanie bydłu i ko-niom w jedzeniu opłatka lub karmienie ich wigilijnymi potrawami, a na-wet przyprowadzanie zwierząt do izby „(...) od każdej potrawy bydłu jeść dają, a kiedy ich spytasz: czemu to czynią, tedyć odpowiedzą, że temu bydłu, które takowe potrawy, w wigilią warzone, jada, czarownice                         i guślarki zaszkodzić nie mogą...”, Powszechnie opowiadano, jak to jakiś gospodarz wlazł kiedyś do żłobu i ukrył się, by posłuchać sekretów, usłyszał zaś złowieszcze: leż gospodarzu w żłobie, a wkrótce będzie po tobie, które niebawem się spełniło”. Na wieczerzę zapraszano nie tylko domowy inwentarz, ale również zwierzęta z lasu np. wilki. Dla nich specjalnie rozrzucano przed domem jadło, po to tylko, by nie przycho-dziły w nowym roku.

 

 

 



 

Wróżby

 

             W wigilijny dzień wróżono sobie i wierzono we wszystkie wróżby. I tak np. aby zapewnić sobie w następnym roku urodzaj, rzucano ziarnem o powałę; aby dowiedzieć się, czy wyjdzie się za mąż albo ożeni, wyciągano źdźbła słomy lub siana spod obrusa (wyciągnięte zielone źdźbło oznaczało ślub w karnawale, trochę zwiędłe, że należy jeszcze poczekać, a żółte źdźbło – staropanieństwo lub pozostanie w stanie kawalerskim). Dziewczęta wybiegały w Wigilię przed dom, "żeby z psiej szczekaniny poznać, z której strony nadejdą kawalerowie chętni do ożenku". (Józef Szczypka)





 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin