Siergiej Łukjanienko - Linia Marzeń 02 - Imperatorzy iluzji.pdf

(875 KB) Pobierz
144612109 UNPDF
SIERGIEJ ŁUKJANIENKO
IMPERATORZY ILUZJI
Sergiejowi Biereźnemu i Andriejowi Czertkowowi,
którym znana jest przestrzeń marzeń.
CZĘŚĆ PIERWSZA
KEY DUTCH
ROZDZIAŁ 1
Dalej niż niebo, poza granicą zamieszkanych sektorów galaktyki, w tej strefie
kosmosu, którą tradycyjnie nazywano Wolnym Terytorium, maleńki myśliwiec Alkari
próbował uciec statkowi Imperium. Ludzkiego statku tak naprawdę nie dałoby się nazwać
wojskowym. Nie wchodził w skład Floty, a jego przedziały mieszkalne były zbyt luksusowe.
Jednak jego pola ochronne mogły odbić salwy neutronowych dział myśliwca, a bojowa
dobudówka wyglądała na wystarczająco dużą, by pomieścić kolapsarny generator. Bo
naprawdę, mieściła.
Do tej pory myśliwiec Alkari ratowała zwrotność. Nie próbował stawać do
beznadziejnej walki, lecz uciekał przed przeciwnikiem, zmieniając kierunki lotu z taką
łatwością, jakby nie istniały dla niego prawa inercji.
Bo naprawdę nie istniały.
Jednak ta przewaga, czyniąca ptakopodobną rasę wyjątkowo niebezpiecznym
przeciwnikiem w okołoplanetarnych bojach, tutaj, trzy parseki od najbliższej gwiazdy, tylko
odwlekała agonię. Alkaryjczycy nie mieli nawet czasu, żeby zorientować się w przestrzeni i
wysłać na Alkari ostatni raport o podstępnym naruszeniu przez Imperium Ludzi paktu o
nieagresji. Gdy ludzki statek zbliżył się na odległość pół kilometra, myśliwiec przestał
manewrować.
Dwie wieżyczki odwróciły się do zbliżającego się statku i wystrzeliły - niewidoczny w
kosmicznej próżni promień sprawił, że pola ochronne ludzkiego statku zapłonęły na chwilę
iskrzącą się tęczą.
Odpowiedzi nie było. Statek zbliżał się do myśliwca, zdumiewająco niezgrabny w
porównaniu z lekką maszyną obcych. Jego czujniki uparcie kontynuowały trwający drugą
godzinę przekaz: krótki pakiet impulsów, wieleset lat temu uznany przez wszystkie rasy
galaktyki za zaproszenie do rozmowy.
Myśliwiec nie reagował.
Słaby promień lasera wbił się w ochronne pole Alkaryjczyków. Przemodelowany
ciągle tym samym przekazem sprawił, że pole zatrzepotało i zabłysło, jak podświetlona
reflektorem łopocząca na wietrze flaga. Siła promienia stopniowo rosła.
Zdając się na los, myśliwiec Alkari wysłał odpowiedź - zgodę na dialog. Promień
lasera znikł. Myśliwiec zwlekał jeszcze kilka chwil, potem wyłączył pole siłowe. Ludzki
statek hamował, wysuwając kruchy stożek przejściowej śluzy. Bojowa nadbudówka była
otwarta - widok aktywowanego lasera skutecznie powstrzymywał Alkaryjczyków przed
pokusą zadania ciosu.
Kina na Tauri zaczęto budować rok temu - podobnie jak w całym Imperium. Kto z
pracowników korporacji Setiko wpadł na pomysł reanimowania zapomnianej od
zamierzchłych czasów ludzkiej rozrywki - nie wiadomo. Ale na pewno dostał za to niezłą
premię. Od tamtej pory korporacja zwiększyła swój obrót półtora raza.
Zainteresowanie ludzi starożytnymi filmami nie powinno potrwać długo (według
wyliczeń psychologów korporacji - jakieś sześć, siedem miesięcy), ale ten krótki czas chciano
maksymalnie wykorzystać. Przeniesienie starych kaset wideo z powrotem na taśmę
filmowanie było drogie, a kina budowano tak, by w razie potrzeby można je było szybko
przerobić na stodoły, obory i inne praktyczne pomieszczenia.
Ale na razie kino przeżywało swój niezbyt długi renesans.
Iluzjon był najbardziej eleganckim z tauryjskich kin i miał przetrwać najdłużej,
obsługując te pięć procent ludności, które na skutek „miękkości” charakteru długo trzymało
się określonych rozrywek kulturalnych. Dla tych właśnie osób na każdej planecie działały
dwie, trzy biblioteki publiczne z papierowymi książkami, kilka strzelnic z bronią prochową,
gdzieniegdzie zachowały się również skocznie - echa narciarskiej mody sprzed dziesięciu lat.
Dziewczyna siedziała w ostatnim rzędzie - nieświadomie naśladując swoich dawnych
przodków, traktujących kino jak miejsce spotkań.
Co prawda ręka młodego człowieka na jej ramieniu i papierowa torba z popcornem,
wręczana razem z biletem, niezbyt ją interesowały. Ona naprawdę lubiła stare filmy.
- Rachel... - wyszeptał chłopak.
Dziewczyna pokręciła głową, jakby odpędzając natrętną muchę. Jej towarzysz nie dał
za wygraną.
- Posłuchaj...
- Przecież powiedziałam, że potem.
Chłopiec ponuro przeniósł wzrok na wielki plastikowy ekran. Za plecami terkotał
projektor i drobinki kurzu pląsały w promieniu światła nad głową. Film był kolorowy, ale nie
trójwymiarowy, co bardzo denerwowało młodego człowieka.
- Potem - powiedziała łagodniej dziewczyna, jakby wyczuwając nastrój towarzysza.
Musnęła jego rękę, na palcu błysnął srebrny pierścionek. - Na razie możesz się trochę
ponudzić...
W jej głosie brzmiała obietnica, ale chłopak przekonał się już dawno, że te obietnice
nigdy nie przekraczają pewnych granic.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin