Zakrwawiony katechizm.docx

(14 KB) Pobierz

„Zakrwawiony katechizm”

              Posłuchajmy opowieści o Murzynku imieniem Sam z afrykańskiej wioski Kum koło równika. Jego rodzice sprzedali go, kiedy był malutki, pewnemu niedobremu człowiekowi, który z czasem kazał mu pasać kozy. Biedny, nie ma żadnego kolegi, czuje się bardzo pokrzywdzony. Jedyny przyjaciel to wesoły pies Zum. Każdego ranka chłopiec musi wcześnie wstawać, aby wyprowadzić kozy na pastwisko. W tej wędrówce podąża zawsze za nim wierny Zum.

              Wieczorem serce Sama przepełnia lęk, czy nie dostanie batów, gdyż gospodarz często urąga, że kozy dobrze się nie napasły. Na kolację daje mu miseczkę manioku, ale nie zjada całej porcji, bo żal mu Zuma, więc dzieli się z psem.

              Pewnego dnia spotkała go w lesie miła niespodzianka. Zobaczył na koniu misjonarza. Zjawił się tutaj ojciec Ludwik z misji Laki, leżącej po drugiej stronie rzeki. Misjonarz potraktował chłopca życzliwie, długo z nim rozmawiał, opowiadał o Jezusie i chłopcach w wiosce Laki, takich , jak on. Zapraszał, aby przyszedł odwiedzić swoich kolegów. Na pożegnanie Sam otrzymał piękny katechizm. – Strzeż go – rzekł misjonarz – jak cenna rzecz. Kiedy się poduczysz, przyjmę cię do szkoły razem z innymi chłopcami. Podobnie, jak oni i ty zostaniesz chrześcijaninem.

              Podarek bardzo się spodobał Samowi i wielce się nim cieszył. „Teraz będę miał przyjemną rozrywkę – pomyślał. Kiedy kozy będą skubały trawę, będę pilnie zaglądał do książeczki. O, jakże byłbym szczęśliwy, gdybym mógł opuścić złego gospodarza i pójść do dobrego misjonarza z wioski Laki, po drugiej stronie rzeki.”

              Baku, syn gospodarza nie lubi Sama. Pewnego razu zauważa u niego książkę i usiłuje ją wydrzeć, lecz Sam odważnie broni swego małego skarbu. Mściwy Baku obmyśla zemstę. Dopuszcza szpetną, złośliwą myśl: „W lesie rośnie dużo trujących ziół. Narwę ich sporo, zmieszam z wyborną trawą i dam to jednej z kóz.” Jak Baku pomyślał, tak zrobił. Koza najadłszy się trujących ziół, wkrótce potem padła. „- Tato – wystąpił z oskarżeniem do ojca – Sam to sprawił, ze koza leży nie żywa. On ma książkę białych czarowników. Ktokolwiek ją zobaczy, ten niechybnie umiera.”

              Rzekomy winowajca próbuje się bronić, ale bez skutku. Gospodarz równie przesądny, jak zły, postanawia ukarać głodem, zmusić do oddania książki. Zamyka więc chłopca w klatce. Tylko nieugięty charakter Sama sprawił, że niedługo odzyskał wolność. Ale Baku nie dał za wygraną. W kilka dni później powlókł się na swoje posłanie i udając chorego, żałośnie zaczął wołać: „- Mamo umieram! Umieram! Sam zaczarował mnie swoją książką.” Zatroskani o syna rodzice, pragną odwrócić od niego siłę czarów. „Baku, nie możesz umrzeć! Sam musi złożyć ofiarę Wielkiemu Duchowi.”

              Gospodarz wzywa zaraz Sama i stanowczo żąda: „ - Biegnij, przynieś natychmiast zaczarowaną książkę i spal ją przed Wielkim Opiekunem. Proś go o przebaczenie i złóż mu hołd. Przez ciebie leży umierający Baku.” Sam wzbrania się: „ – To nie prawda, Baku nie umiera. Ja już nie wierzę fałszywe bożki, ja kocham i wielbię Boga prawdziwego.” Chłopiec usiłuje uciec, lecz zostaje schwytany. Związanego wieszają u sufitu chaty. Gospodarz grozi: „ – Powiedz teraz, gdzie schowałeś czarodziejską książkę, bo inaczej zabiję cię!                               - Nie mogę dać mojego skarbu – odpowiada Sam. – Raczej umrę, niż powiem, gdzie jest moja książka.” Gniewnie zaślepiony ojciec Baku, wymierza chłopcu okrutną chłostę.

              Zmęczony biciem, a może i zawstydzony bezsilnością swoich rozkazów, zmienia nagle swoją decyzję: „- Lepiej będzie, gdy cie wykończą dzikie zwierzęta w lesie…” toteż odwiązawszy Sama, wywlókł go poza obręb wioski i na wpół żywego zostawił dzikim zwierzętom na pożarcie.

              Sam leżał na gołej ziemi omdlały, samotny i opuszczony prze wszystkich. Nie! Jezus go nie opuścił. Sam zdołał zerwać łańcuchy i pomknął za nim w dzikie zarośla. Pies miał więcej serca niż człowiek. Łatwo znalazł swego przyjaciela, łasi się, liże jego rany i szczeka z radości.

              Sam powoli przychodzi do siebie, otwiera oczy, poznaje Zuma: „- Dziękuję Zum! Uciekniemy razem… daleko. Do ojca misjonarza…”

              Zebrawszy wszystkie siły, rusza w drogę z wiernym psem. W dzień żywią się leśnymi owocami, nocą ogarnia ich strach przed dzikimi zwierzętami, więc wdrapują się gdzieś na drzewo.

              Wciąż idą naprzód, ale do wioski Laki jest jeszcze daleko. Sam odczuwa ogromne zmęczenie. Rany sprawiają mu ból, nogi odmawiają posłuszeństwa, jednak pociesza samego siebie: „- odwagi Zum, jeszcze trochę, a będziemy na miejscu.” Zum życzliwie macha ogonem, jakby zrozumiał o co chodzi.

              Pewnego ranka grozi im niebezpieczeństwo. Straszny wąż podnosi łeb i zagradza drogę. Trzeba z nim stoczyć zażartą walkę. Straszliwą bestię pokonali, z czego są dzisiaj bardzo dumni.

              Nareszcie doszli do upragnionej rzeki. Oto ostatnia poważna przeszkoda. Nie namyślając się długo, postanowili płynąć. „- Widzisz Zum! Po tamtej stronie, to już wioska Laki. Tam znajdziemy ojca misjonarza.”

              Z wielkim trudem dobijają do drugiego brzegu. Na jego skraju, blisko celu, Sam nie ma już siły wstać. „- Zum, już nie mogę, czuję, że umieram.”

              Lecz Bóg nie opuszcza dzielnego chłopca. Zum swoim szczekaniem przyciąga uwagę pewnego chrześcijanina, nadchodzącego tamtędy. Uczciwy człowiek, bierze na ręce omdlałego chłopca, niosąc go do domu misjonarza. Ojciec Ludwik wie najlepiej, jak odratować w nieszczęściu.

              Dobry ojciec Ludwik, odratował Sama, ale go nie poznaje… „- Ojcze, to ja… Sam… twój mały przyjaciel z Kum… Katechizm, który mi dałeś w lesie, nosiłem prze sobie na sercu. Pilnie się go uczyłem i dobrze strzegłem. Patrz, oto on… rozdarty, pobrudzony, poplamiony krwią. Wiele dla niego wycierpiałem. Zły gospodarz bił mnie, żądał, abym go wydał i spalił przed wielkim bożkiem…

 

 

              Cóż powiedzą Panu Jezusowi dzieci, które niechętnie uczą się katechizmu, wobec takiej postawy małego Afrykańczyka?

 

 

Postawy odważnej, bohaterskiej, aż do świadectwa krwi!

Zgłoś jeśli naruszono regulamin