DZIENNIKARZE CZY PROPAGANDZIŚCI.pdf

(283 KB) Pobierz
untitled
T EMAT MIESIÑC A
DZIENNIKARZE
NA ETACIE?
W okresie PRL reżimowe gazety pełne były propagandowych sloganów i kłamstw, których celem było przekonanie
polskiego społeczeństwa do aktywnej budowy nowej, socjalistycznej ojczyzny. Wszelkie próby wyłamania się z tego
jednolitego nurtu prasowego od razu były pacyfikowane i z góry skazane na porażkę. Prasa stała się synonimem
wszelkiego zła, a apogeum jej antypolskiej działalności przypadło na okres wydarzeń 1968 r. oraz stanu wojennego.
Do dziś sięganie po „Trybunę Ludu” czy lokalne gazety partyjne często wywołuje odruch obrzydzenia. Nic dziwnego,
gdyż wielu czołowych dziennikarzy tego okresu oprócz etatu w gazetach pobierało także drugą pensję, wypłacaną
przez funkcjonariuszy MSW. Na ich zamówienie i z ich rozkazów powstawały publikacje, które dziś stanowią przykład
czarnej propagandy porównywalnej z tą stosowaną przez faszystowskie media w okresie II wojny światowej.
Dodatek towarzyszy konferencji naukowej „Obserwacja, manipulacja, współpraca. Dziennikarze i naukowcy
a aparat bezpieczeństwa w Polsce Ludowej”. Wrocław 19–21 listopada 2008 r.
Likwidacja „Po prostu”
Dominika Rafalska
niczych zmian, Polacy żyli złudzeniami.
Czas od jesieni 1956 do jesieni 1957 r. to,
po okresie niepokojów, moment stabiliza-
cji i nadziei. Z biegiem czasu coraz mniej-
szych.
W październiku 1956 r. „Po prostu”
bezwzględnie poparło kandydaturę Wła-
dysława Gomułki na stanowisko I sekreta-
rza KC PZPR. Ale tygodnik opowiadał
się jednocześnie za głębokimi przemiana-
mi w kraju. Październik miał być ich
pierwszym etapem. Drugi etap jednak nie
nastąpił. I jak na ironię, to właśnie wyda-
rzenia polskiego Października były po-
czątkiem końca „Po prostu”.
Powakacyjny numer tygodnika miał
ukazać się 7 września 1957 r. Na polece-
nie Władysława Gomułki, w całości zdję-
Rozwiązanie w 1957 r. tygodnika „Po prostu”
miało w sobie coś symbolicznego. To zwięzła od-
powiedź na pytanie, które w połowie lat 50. za-
dawano sobie powszechnie: jaka będzie Polska
pod rządami Władysława Gomułki.
Zanim do świadomości społecznej do-
tarło, że Październik nie przyniesie zasad-
NIEZALE˚NA
GAZETA POLSKA
Warszawa, 7 listopada 2008 r.
I
CZY PROPAGANDZISCI
141785098.012.png 141785098.013.png 141785098.014.png 141785098.015.png
D ZIENNIKARZ E...
Tygodnik „Po prostu” z 28 października 1956 r.
godzący w elementarne wymogi demo-
kracji socjalistycznej”. Autorzy stwierdzi-
li, że akcja milicji zaszkodziła wizerunko-
wi partii, sugerując powrót do metod po-
tępionych w październiku 1956 r.
Równocześnie jednak, już 5 paździer-
nika, redakcja wydała oświadczenie prze-
słane z prośbą o rozpowszechnienie do
prezesów PAP i Polskiego Radia. Apelo-
wano w nim do studentów o zaniechanie
manifestacji. Koronnym argumentem
miało być to, że w czasie protestów „prze-
stają działać racje rozumowe, logiczne na
rzecz emocjonalnych reakcji rozgorącz-
kowanych ludzi. Istnieje wtedy potencjal-
ne niebezpieczeństwo wyzyskania takiej
atmosfery dla nieodpowiednich awantur
służących siłom wrogim demokracji so-
cjalistycznej”.
Retoryka powyższego oświadczenia
jest znów zachowawcza, a argument
o „wyzyskiwaniu atmosfery dla nieodpo-
wiednich awantur” przywodzi na myśl
styl, jakim posługiwała się, pisząc o tej
sprawie, prasa partyjna.
Władza odpowiada
Oficjalnie Polacy mogli się dowiedzieć
o rozwiązaniu tygodnika „Po prostu”
z „Trybuny Ludu”. W anonimowej wypo-
wiedzi z 5 października 1957 r. była mo-
wa o „zawieszeniu »Po prostu«”. Stwier-
ła go cenzura. Walka redakcji o ocalenie
pisma przybierała różne formy – od prote-
stu po składanie czegoś w rodzaju samo-
krytyki. Za każdym razem bez skutku.
Redakcja apeluje
Początkowo usiłowali przyjąć postawę
„skruszonych dzieci”. W wielu listach do
towarzysza Gomułki przyznawali, że po
październiku 1956 r. nie mieli wypraco-
wanej linii „dostosowanej do zmieniają-
cych się warunków” i zapewniali, że pra-
ca pisma została poddana krytyce zespołu
i że zdecydowano o wyznaczeniu nowych
zadań. W liście z 25 września 1957 r. ad-
resowanym do sekretariatu KC stwierdzi-
li też, że powakacyjny numer „Po prostu”
nie był do końca przemyślany. Treść tego
listu jest zaskakująca – wynika z niego, że
redakcja, która miała na przygotowanie
wrześniowego numeru wyjątkowo dużo
czasu (z uwagi na przerwę wakacyjną),
działała w pośpiechu oraz że nie zdawała
sobie sprawy z wymowy jego artykułów.
Ta próba ratowania pisma była chyba naj-
bardziej rozpaczliwa.
Ton dyskursu zmieniły protesty stu-
denckie, do jakich doszło w październiku
1957 r. na wieść o rozwiązaniu „Po pro-
Oficjalnie Polacy mogli się dowiedzieć o rozwiązaniu tygodnika
„Po prostu” z „Trybuny Ludu”. W anonimowej wypowiedzi
z 5 października 1957 r. była mowa o „zawieszeniu »Po prostu«”.
Stwierdzono, że pismo „zeszło na pozycję jałowej negacji”,
„szerzyło niewiarę w realność budownictwa socjalizmu”,
a nawet, że „głosiło koncepcje burżuazyjne”.
stu”. Gdy pokojową manifestację studen-
tów spacyfikowała milicja, redakcja napi-
sała list protestacyjny: „Ekscesy milicyjne
należy ocenić w tych warunkach jako akt
dzono, że pismo „zeszło na pozycję jało-
wej negacji”, „szerzyło niewiarę w re-
alność budownictwa socjalizmu”, a na-
wet, że „głosiło koncepcje burżuazyjne”.
Z komunikatu wynika ponadto, że decy-
zja o zamknięciu „Po prostu” zapadła
w urzędzie na Mysiej, nie zaś w najbliż-
szym otoczeniu Gomułki: „Sekretariat KC
PZPR rozważył decyzję Głównego Urzę-
du Kontroli Prasy o zawieszeniu wydawa-
nia tygodnika »Po prostu«” – czytamy.
Następnego dnia „Trybuna Ludu” po-
stanowiła odnieść się także do wydarzeń
na ulicach Warszawy. W zjadliwym arty-
kule protesty studenckie zostały ochrzczo-
ne mianem „warcholskich wybryków”.
Napisano o napływających z warszaw-
skich zakładów pracy rezolucjach potę-
piających „awantury” na ulicach miasta.
„Głębokie oburzenie” miały też wyrażać
organizacje młodzieżowe oraz inteligen-
cja. Jasno z tego widać, że sprawie „Po
prostu” od początku chciano „ukręcić
łeb”.
Nigdy niewydany numer „Po prostu”
omówiła „Trybuna Ludu” w artykule
„W sprawie zamknięcia tygodnika »Po
prostu«” z 10 października 1957 r. Nie
warto w tym miejscu przytaczać wszyst-
kich zarzutów wobec pisma. Dość wspo-
Tygodnik „Po prostu” z 13 stycznia 1957 r.
II
NIEZALE˚NA
GAZETA POLSKA
Warszawa, 7 listopada 2008 r.
141785098.001.png 141785098.002.png 141785098.003.png 141785098.004.png
D ZIENNIKARZ E...
mnieć o dwóch sprawach. Po pierwsze,
„W sprawie zamknięcia...” nie jest arty-
kułem redakcyjnym, ale znów oficjalnym
komunikatem Biura Prasy KC PZPR
(charakterystyczne, że nie podpisanym!).
Po drugie, w omawianym tekście zarzuty
wobec „Po prostu” poparte są dosłowny-
mi cytatami z pisma. Za każdym razem
jednak są to cytaty wyrwane z kontekstu,
co uniemożliwia zorientowanie się w rze-
czywistych intencjach autorów. Na przy-
kład: „Przyrównując państwo ludowe do
władzy sanacyjnej, do władzy burżuazji
»Po prostu« pyta wręcz: »Czy nie nad-
szedł czas, by zdruzgotać ten monstrualny
twór«?” (nr 47/1956).
Wyjaśniono też, że decyzja o likwidacji
pisma nie miała nic wspólnego z ograni-
czaniem wolności słowa. Aczkolwiek:
„Partia nigdy nie głosiła swobody wszel-
kiej krytyki ani też nie proklamowała nie-
ograniczonej swobody dyskusji, niezależ-
nie od pozycji, które się zajmuje”. To cie-
kawe, ponieważ w przytaczanym powyżej
tekście jako „niedopuszczalne” są ocenio-
ne te same postulaty „Po prostu”, które re-
dakcja głosiła przed Październikiem i któ-
re wyniosły do władzy Gomułkę. Mowa
o „walce z biurokracją”, radach robotni-
czych, odsunięciu od władzy osób skom-
promitowanych, uzdrowieniu gospodarki
i... większej swobodzie wypowiedzi.
Zamiast epilogu
5 października 1957 r. Władysław Go-
mułka, Józef Cyrankiewicz i Jerzy Mo-
rawski spotkali się z dziennikarzami –
członkami partii. Gomułka nie pozostawił
wątpliwości, że decyzja o rozwiązaniu
„Po prostu” była ostateczna: „Nie pozwo-
limy na to, aby nadal pluć na socjalizm
[...] Nie możemy nadal pozwalać na sia-
nie zamętu, w czym szczególnie celowały
czasopisma tzw. społeczno-kulturalne po-
dobne w swych tendencjach do tygodnika
»Po prostu«”.
Władysław Gomułka nie tylko krytyko-
wał „staczanie się pisma na pozycje anty-
socjalistyczne, antypartyjne, burżuazyj-
ne”, lecz także wyraził swoje zniesmacze-
nie „dwulicowością redakcji”, która w li-
stach do niego usiłowała się odżegnać od
niektórych swoich publikacji. Najciekaw-
sza jednak wydaje się puenta jego wypo-
wiedzi, w której Gomułka stwierdził, że
dla wszystkich publicystów nastał czas
wyboru: za albo przeciw socjalizmowi:
„Dyskusje się skończyły” – powiedział.
Rok wcześniej – 24 października 1956 r.
– ten sam Gomułka zawołał do rozentu-
zjazmowanego tłumu na wiecu przed Pa-
łacem Kultury: „Dość wiecowania”. Wte-
dy rozumiano (chciano rozumieć) to za-
wołanie jako wezwanie do pracowitego
budowania tego, co zapoczątkował Paź-
dziernik. „Dość wiecowania” czy później-
sze „dyskusje się skończyły” to jednak ty-
powe dla retoryki komunistycznego przy-
wódcy stwierdzenie „a teraz dajecie nam
rządzić”. Redakcja „Po prostu” zrozumia-
ła tę lekcję zbyt późno.
Esbeckie „zabezpieczenie” ośrodka
radiowo-telewizyjnego w Olsztynie
Piotr Kardela,
OBEP IPN Białystok, Delegatura
w Olsztynie
W 1971 r. inwigilację pracowników ra-
diowo-telewizyjnych w Olsztynie SB pro-
wadziła jedynie za pomocą kontaktów
operacyjnych (KO) i służbowych (KS),
tylko częściowo wykorzystując jednego
tajnego współpracownika – dziennikarza
Rolanda Kiewlicza, używającego pseudo-
nimu „Lemiesz”. SB w zasadzie nie miała
na tym odcinku zbyt wiele pracy, tym bar-
dziej że – jak podawano – „Oceniając ge-
neralnie sytuację operacyjną-polityczną
w tym środowisku, można stwierdzić, że
jest ona dobra”. Niemniej jednak oddzia-
ływanie tej instytucji na społeczeństwo
oraz ewentualność wykorzystania jej do
niekorzystnych dla komunistów celów
propagandowych przesądzała o podjęciu
przez SB działań mających na celu – jak
pisano – wnikliwe rozpoznawanie opera-
cyjne zatrudnionych w ww. instytucji osób.
Od razu po założeniu sprawy obiekto-
wej bezpieka dążyła do pozyskania „przy-
najmniej 1 tajnego współpracownika,
ponieważ aktualne źródła informacji
w postaci k.o. i k.s. nie zapewniają dosta-
tecznego rozpoznania operacyjnego śro-
dowiska”. W 1972 r., intensyfikując wy-
siłki zmierzające do zwiększenia kontroli
operacyjnej ośrodka, bezpieka czyniła
rozpoznanie pod kątem odnowienia lub
pozyskania kolejnych osób do tajnej
współpracy. Tak było w przypadku ko-
mendanta Straży Przemysłowej olsztyń-
skiej rozgłośni Józefa Janczyka, który po
zwolnieniu z wojska w 1953 r. zatrudnił
się w olsztyńskim radiu jako zastępca ko-
mendanta Straży. W 1963 r. został on na
zasadzie dobrowolności pozyskany przez
Komendę Miejską MO w Olsztynie jako
TW ps. „Janusz”. W grudniu 1963 r.
współpraca z nim została rozwiązana, ja-
ko że sprawa, do której był werbowany,
zakończyła się. Jak napisano w „Notatce
Służbowej” z 29 sierpnia 1972 r.: „Za
okres współpracy przekazał szereg infor-
macji charakteru kryminalnego i ocenia-
ny był jako dobra jednostka operacyjna”.
Na koniec zaś kapitan SB Jerzy Ziółek
wnioskował: „Z uwagi na to, że były tw
ps. »Janusz« jest Kom.[endantem] Straży
Przemysłowej w R[ozgłośni] P[olskiego]
R[adia] zachodzi konieczność być z nim
w kontakcie. Ponadto przy kolejnej z roz-
mów należy nawiązać rozmowę jako
z b.[yłym] tw i wykorzystać go po linii
operacyjnej”. W tym samym celu i czasie
podjęto rozmowę operacyjną z innym by-
łym TW – Władysławem Jackiewiczem,
który od 1949 r. aż do grudnia 1955 r. był
informatorem Informacji LWP. Po odby-
ciu zasadniczej służby wojskowej odno-
wiono z nim współpracę. Jackiewicz jako
TW ps. „Orzeł” był na kontakcie opera-
cyjnym Wydziału IV WUBP w Olsztynie.
W olsztyńskim radiu pracował od 1953 r.
jako kierowca, zresztą tak samo w 1972 r.
W „Notatce” Ziółek zanotował: „Za okres
współpracy z organami Informacji, jak też
i WUBP jest charakteryzowany pozytyw-
nie jako cenna jednostka”. Z „Orłem”
współpracę odnowiono.
Olsztyński ośrodek radiowo-telewizyj-
ny, poprzez tkwiącą w nim agenturę, był
pod pełną kontrolą SB. Bezpieka miała
nawet opracowany system awaryjnego
unieruchomienia urządzeń nadawczych
na wypadek chęci emisji „wrogich wystą-
pień”. 20 marca 1981 r. zmieniono kryp-
Bezpieka w Olsztynie miała tajnych współpra-
cowników w niemalże wszystkich środowiskach
miejscowego społeczeństwa, także wśród
dziennikarzy prasowych, radiowych i telewizyj-
nych.
„Zabezpieczenie” przez SB olsztyń-
skiego ośrodka radiowo-telewizyjnego
dokumentują przede wszystkim przecho-
wywane w białostockim archiwum IPN
akta SB Sprawy Obiektowej (SO) noszą-
cej początkowo kryptonim „Antena”,
a potem „Eter”. Ślady działań SB w tym
zakresie zachowały się też w teczkach
personalnych i pracy wykorzystywanych
przez bezpiekę osobowych źródeł infor-
macji (OZI).
Od „Anteny” do „Eteru”
SB rozpoczęła dokładne rozeznanie
olsztyńskiej rozgłośni 23 października
1970 r. Wniosek o wszczęciu SO krypt.
„Antena” zatwierdził płk Jan Rejdych, za-
stępca komendanta wojewódzkiego MO
w Olsztynie ds. Bezpieczeństwa. W uza-
sadnieniu napisano: „P[olskie] R[adio]
i T[elewizja] w Olsztynie jest jednym
z bardziej eksponowanych ośrodków ma-
sowego przekazu na terenie miasta. […]
Ponadto tego typu obiekty mogą być wy-
korzystywane w sprzyjających okoliczno-
ściach przez wrogie nam elementy do nie-
korzystnych dla nas celów propagando-
wych. Ze względu na powyższe zachodzi
konieczność stałego i wnikliwego rozezna-
nia i zabezpieczenia tych instytucji”.
NIEZALE˚NA
GAZETA POLSKA
Warszawa, 7 listopada 2008 r.
III
141785098.005.png 141785098.006.png
D ZIENNIKARZ E...
Pierwsza strona akt SO „Antena”/„Eter”
w tym 23 dziennikarzy, jest pięciu TW,
dwóch kandydatów na TW i trzech KO.
Było to już po przeprowadzonej osławio-
nej weryfikacji dziennikarzy i delegaliza-
cji „Solidarności”. Podporucznik SB Ma-
rek Szczerbicz podawał, iż w ośrodku po-
wstał 10-osobowy Komitet Założycielski
branżowych związków zawodowych.
Wśród jego członków znaleźli się jeden
TW i dwóch kandydatów na TW. „W wy-
niku podjętych działań operacyjnych –
podawał Szczerbicz – te osobowe źródła
informacji zostały wybrane do władz
Związku Zawodowego Pracowników Ko-
mitetu ds. Radia i Telewizji Rozgłośni PR
w Olsztynie”. Gdy w czerwcu 1983 r.
w Warszawie odbywał się I Krajowy
Zjazd SD PRL, w obradach uczestniczyła
delegacja z Olsztyna. Wśród delegatów
znajdował się jeden TW zatrudniony
w olsztyńskiej rozgłośni. „W wyniku pod-
jętych wcześniej działań inspirujących –
podawał esbek – wśród grona delegatów
na Zjazd SD PRL, kandydatura naszego
tw została zgłoszona i przegłosowana do
władz Zarządu Głównego SD PRL”.
Z czasem bezpieka zwiększyła w ośrodku
liczbę swoich OZI, utrzymując też stały
kontakt z kierownictwem służbowym roz-
głośni, na bieżąco informując o tym
wszystkim Wydział XIII Departamentu II
MSW w Warszawie.
W 1984 r. w olsztyńskiej SB opracowa-
no „Kierunki działania i ważniejsze
przedsięwzięcia operacyjne”, gdzie odno-
śnie do ośrodka radiowo-telewizyjnego za-
planowano m.in.: „prowadzenie rozmów
profilaktyczno-ostrzegawczych z osobami
podejrzanymi o wrogą działalność poli-
tyczną, bieżące operacyjne kontrolowanie
istniejących dziennikarskich związków
zawodowych, systematyczne rozpoznawa-
nie nastrojów i komentarzy dotyczących
bieżącej sytuacji w Rozgłośni”. Zaplano-
wano też działania operacyjne związane
z „prawidłowym funkcjonowaniem dobo-
ru kadrowego, szczególnie w zakresie ob-
sad personalnych newralgicznych komó-
rek redakcyjnych i technicznych PR i TV”.
Operacyjnemu zabezpieczeniu ze strony
SB towarzyszyły wówczas działania
zmierzające do „prawidłowego i maksy-
malnego” wykorzystania na antenach
tonim prezentowanej sprawy z „Anteny”
na „Eter”. Miesiąc później podporucznik
SB Zenon Łukaszewicz nakreślił wobec
rozgłośni wiele, realizowanych potem,
przedsięwzięć operacyjnych. W dalszym
ciągu postulował „zwiększenie stanu źró-
deł osobowych na obiekcie t.w. i k.o.,
głównie wśród personelu technicznego
i publicystycznego, zorganizowanie źródła
osobowego w postaci k.o. wśród pracow-
ników straży przemysłowej”. Był to czas
„Solidarności”, a zatem bezpieka prowa-
dziła w ośrodku „wszechstronne rozpo-
znanie wyprzedzające, mające na celu
ustalenie tworzenia się grup wrogich”,
a potem uskuteczniała „wyprowadzanie
tych osób z obiektu”. SB – co oczywiste –
prowadziła także inwigilację członków ra-
diowo-telewizyjnej „Solidarności”, w tym
jej przewodniczącego Wiesława Gawinka.
Wojenna pacyfikacja
28 grudnia 1983 r. SB dokonała kolej-
nej „analizy stanu bezpieczeństwa” w roz-
głośni. Powstał dokument, w którym
w części zatytułowanej „Ocena stanu za-
grożenia” odnotowano, iż w „ochrania-
nym obiekcie”, zatrudniającym 69 osób,
Odpis z donosu TW „Uran” na temat jednego z pracowników technicznych radia
IV
NIEZALE˚NA
GAZETA POLSKA
Warszawa, 7 listopada 2008 r.
141785098.007.png 141785098.008.png 141785098.009.png 141785098.010.png
D ZIENNIKARZ E...
środków masowego przekazu w Olsztynie
„bogatego dorobku Polski Ludowej
i wkładu organów MO i SB w utrwalanie
państwa socjalistycznego, władzy ludo-
wej i osiągnięć klasy robotniczej”. Bez-
pieka inspirowała dziennikarzy do „pro-
pagowania w sposób rzeczowy i przeko-
nujący słuszności podejmowanych przez
kierownictwo Partii i Państwa decyzji
społeczno-ekonomicznych”.
Pod czujnym okiem konfidentów bezpieki
W aktach SO krypt. „Eter” zachowały
się m.in. dokumenty dotyczące konkret-
nych dziennikarzy, w tym odpisy donie-
sień agenturalnych TW i KO. Z akt tych
wynika, że sprawdzanie poszczególnych
osób, badanie ich przeszłości, chociażby
pod kątem dopuszczenia do prac tajnych,
bywało czasem dla SB zaskakujące.
W przypadku Bronisława Banaszczyka,
pracującego w olsztyńskiej rozgłośni od
grudnia 1969 r., wyszło na jaw, że ten po
przeniesieniu się w 1959 r. do Olsztyna
i podjęciu pracy w Zarządzie Wojewódz-
kim Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Ra-
dzieckiej, a następnie w Zarządzie Woje-
wódzkim Związku Młodzieży Wiejskiej
oraz w redakcji „Dziennika Ludowego”,
już w 1960 r. został pozyskany przez SB
jako TW ps. „Julek”. Werbunku dokonał
kapitan SB Tadeusz Podgórski, a Banasz-
czyk – jak pisał porucznik Łukaszewicz –
wykorzystywany był w Sprawie Opera-
cyjnego Sprawdzenia na figuranta Maria-
na Dudzika – działacza ruchu ludowego.
W 1966 r. z „Julkiem” współpracę roz-
wiązano. W 1981 r. red. Banaszczyk był
I sekretarzem POP PZPR w olsztyńskiej
rozgłośni i jako jedyny przedstawiciel
ośrodka wszedł do Zarządu Oddziału
SDP w Olsztynie.
Inwigilację środowiska dziennikarzy
i innych pracowników olsztyńskiej roz-
głośni bezpieka nazywała „zabezpiecze-
niem ładu i porządku na odcinku me-
diów”. Na przestrzeni 20 lat SB miała
w tym środowisku kilkunastu TW. Konfi-
dentem SB była red. Krystyna Binek,
TW ps. „Marlena”, a potem „Znajoma”.
Donosiła bezpiece, z przerwami, z powo-
dów „ideowych” w latach 1961–1981.
TW byli także red. Stanisław Pawliczak
ps. „Staniol”, Mieczysław Kurnatowski
ps. „Jack”, kadrowa olsztyńskiej rozgło-
śni Edyta Wojno ps. „Teresa”. TW ps.
„Uran” był red. Roman Kamiński, współ-
pracujący z SB w latach 1981–1988 –
w Olsztynie najbardziej znany z tego, że
od 1984 r. był rzecznikiem prasowym wo-
jewody olsztyńskiego Sergiusza Rubczew-
skiego. Inwigilacją olsztyńskiego ośrodka
zajmowało się ponadto ok. 10 innych TW,
co do których odniesienia personalne za-
chowały się jedynie w zapisach ewiden-
cyjnych byłej SB.
Wniosek o zakończenie prowadzenia SO
krypt. „Antena/Eter” SB sporządziła do-
piero 8 stycznia 1990 r. W rubryce „powód
zakończenia” napisano m.in.: „W związku
z tym, że pod koniec 1989 roku nastąpiła
zmiana zakresu i metodyki pracy operacyj-
nej w tym obszarze zainteresowań, posta-
nowiono zakończyć sprawę obiektową
kryptonim »Eter«, a materiały złożyć w ar-
chiwum Wydziału C WUSW w Olszty-
nie”. Dokument podpisał zastępca naczel-
nika Wydziału Ochrony Konstytucyjnego
Porządku Państwa WUSW w Olsztynie
z up. kpt. Grzegorz Okoński.
Dziurawy mit założycielski:
o genezie Stowarzyszenia
Dziennikarzy PRL
Daniel Wicenty,
OBEP IPN Gdańsk
założycieli, która dała później asumpt do
prób budowania mitu założycielskiego
„esduperelu” (efekty można znaleźć
w grudniowym numerze „Prasy Polskiej”
z 1982 r., piśmie Zarządu Głównego
SD PRL). Mit ten, dając odpowiednią wy-
kładnię polityczną przeszłości oraz przy-
szłości, opierał się na trzech elementach.
Po pierwsze, dziennikarscy „ojcowie-
-założyciele”, zawiązując SD PRL, dzia-
łali oddolnie i spontanicznie, wyrażając
zbiorową wolę „zdrowego nurtu” dzienni-
karzy, istniejącego już wcześniej. Nieco
kłopotliwa dla założycieli była pewna
„koincydencja zdarzeń”: 19 marca nastą-
piło rozwiązanie SDP, a dzień później po-
wstał SD PRL. Wątpliwość tę wyrażono
otwarcie. Dość komicznie w tym kontek-
ście brzmiały głosy kilku dziennikarzy
(m.in. Jerzego Ambroziewicza), wyraża-
jące troskę o być może zbytni pośpiech
w działaniu oraz wypowiedź Edwarda
Woźniaka: „Występuję w imieniu dzien-
nikarzy sportowych, którzy są pośpieszni
w działaniu. My, dziennikarze sportowi,
nie mogliśmy dłużej czekać”. Po drugie,
kierownictwo zlikwidowanego SDP było
skrajnie nieodpowiedzialne. Demaskacji
podjęli się głównie Kazimierz Koźniew-
ski oraz Klemens Krzyżagórski (na spo-
tkaniu wybrany prezesem SD PRL). We-
dług tego pierwszego były zarząd SDP
„upostaciowywał szaleństwo” i zainicjo-
wał awanturę polityczną, „która pchała ku
katastrofie państwowej i narodowej”. Dla
Krzyżagórskiego SDP była „organizacją
oszalałą”, w której odbywało się „prze-
szczepianie i podsycanie szaleństwa”. Po
trzecie, SD PRL, w pełni popierając wła-
dze stanu wojennego, musi sprostać trud-
nemu wyzwaniu politycznemu. Jak prze-
konywał Stanisław Ozonek: „musimy
mieć świadomość, że czeka nas wiele nie-
przyjemności, insynuacji, pogróżek, ata-
ków; droga, na którą wstępujemy, najeżo-
na będzie wieloma przeciwnościami”.
Potrzeba tworzenia mitu założycielskiego wokół
rodzących się organizacji jest z socjologicznego
punktu widzenia oczywista. Pozytywna legenda
staje się elementem socjalizacji oraz mobilizacji
nowych członków. Narodzinom Stowarzyszenia
Dziennikarzy PRL towarzyszył jednak kłopotliwy
kontekst polityczny: organizacja rodziła się za
zgodą władz stanu wojennego i w momencie
likwidacji Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
A co najbardziej istotne, zawiązanie się SD PRL
było w znaczącym stopniu inicjowane i kontrolo-
wane przez SB.
Oficjalna (i jawna) historia powstania
SD PRL zaczęła się rankiem 20 marca
1982 r. W siedzibie Zarządu Głównego
RSW „Prasa-Książka-Ruch” zebrała się
grupa ok. 100 dziennikarzy. Spotkanie to
(legalne – dziennikarze uzyskali na nie
zgodę) okazało się zebraniem założyciel-
skim nowej organizacji, która powstała na
„jeszcze ciepłym trupie SDP” – dzień
wcześniej prezydent Warszawy gen. Mie-
czysław Dębicki wydał decyzję o likwi-
dacji SDP (zawieszonego po wprowadze-
niu stanu wojennego).
Fakty i mity
Na spotkaniu opracowano statut, dekla-
rację programową i wybrano tymczasowe
władze. Nie mniej ważna była dyskusja
24 marca prezydent Warszawy wpisał SD PRL w rejestr
stowarzyszeń. 27 marca Krzyżagórski udzielił PAP wy-
wiadu, w którym ostro skrytykował władze rozwiąza-
nego SDP oraz aluzyjnie dał do zrozumienia, że mają-
tek po byłym SDP może zostać przejęty przez SD PRL.
Symboliczne namaszczenie „esduperelu” nastąpiło
w maju 1982 r., kiedy jego władze zostały przyjęte na
oficjalnych spotkaniach przez gen. Wojciecha Jaruzel-
skiego oraz wicepremierów Romana Malinowskiego
i Edwarda Kowalczyka.
Od początku przegrani: walka o SDP
Od marca do maja 1982 r. równolegle
trwała walka zwolenników SDP o urato-
wanie rozwiązanej organizacji. W marcu
pięć listów protestacyjnych przeciwko li-
kwidacji SDP zyskało podpisy kilkuset
dziennikarzy z całego kraju. 29 marca wi-
ceprezes SDP Maciej Iłowiecki złożył
NIEZALE˚NA
GAZETA POLSKA
Warszawa, 7 listopada 2008 r.
V
141785098.011.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin