Bój o Westerplatte trwa.pdf

(63 KB) Pobierz
Bój o Westerplatte trwa
Bój o Westerplatte trwa
66 lat temu, w dniu wybuchu II wojny światowej o godzinie 4.48 niemiecki pancernik
„Schlezwik-Holsztyn” otworzył ogień na Westerplatte
Około dwustu żołnierzy broniło Wojskowej Składnicy Tranzytowej przez siedem
dni. Czy rzeczywiście dowodził nimi Henryk Sucharski, jeden z największych
polskich bohaterów?
W wyniku walk zginęło ok. 200-300 Niemców, nawet kilkuset mogło być rannych; straty
Polaków – kilkunastu zabitych i ok. 50 rannych. Wszyscy znamy tę historię. Czy jest
jednak całkiem prawdziwa? Zdaniem niektórych badaczy obrona Westerplatte ma swoje
nieodkryte tajemnice. Wiele przemawia za tym, że to nie major Sucharski dowodził
załogą, lecz jego zastępca kapitan Franciszek Dąbrowski.
W drugim dniu obrony Westerplatte, po ciężkim nalocie, mjr Henryk Sucharski załamał
się psychicznie. Kazał wywiesić na dachu koszar białą flagę, symbol kapitulacji. Kpt.
Franciszek Dąbrowski widząc niedyspozycję dowódcy, przejął jego obowiązki. Rozkazał
zdjąć flagę i kontynuować obronę. Tylko dzięki niemu polski garnizon bronił się aż do 7
września. Oficerowie i żołnierze chcieli walczyć do ostatniego naboju, ale z uwagi na zły
stan rannych, którym potrzebna była fachowa pomoc, zadecydowano o kapitulacji.
Możliwości obrony nadal istniały, bo żywności i amunicji było jeszcze na 2-3 tygodnie
walk.
Kto wywiesił białą flagę?
Zwolennikiem tej drugiej wersji wydarzeń jest m.in. Mariusz Wójtowicz-Podhorski, autor
scenariusza do komiksu „Westerplatte. Załoga Śmierci”, który w zeszłym roku ukazał
się na polskim rynku. Zbieranie materiałów do komiksu zabrało mu prawie dwa lata. W
tym czasie dotarł do nieznanych wcześniej dokumentów, relacji, archiwalnych filmów i
map. Ustalenie prawdy było tym trudniejsze, że jeszcze długo po wojnie żaden z
obecnych na Westerplatte kilku oficerów oficjalnie nie mówił o tym, co zaszło w
pierwszych dniach września. Do zachowania tajemnicy zobowiązali się przed swym
oficjalnym dowódcą jeszcze w 1939 roku. Mjr Sucharski obiecał, że po wojnie wyjaśni
przyczynę swego kryzysu i ujawni, kto zastępował go w pierwszych dniach września.
Nie zdążył tego zrobić, bo zmarł w 1946 r. w Neapolu. Pozostali oficerowie uznali, że
skoro dowódca nie zdążył ujawnić prawdy, to ich nadal obowiązuje zachowanie
tajemnicy – mówi Mariusz Wojtowicz-Podhorski. Jego zdaniem niezbitym dowodem na
to, że w czasie obrony Westerplatte nie wszystko odbyło się, jak opisują to podręczniki
historii, jest m.in. biała flaga wywieszona drugiego dnia walk. Rzeczywiście chciano się
poddać, co potwierdza odnaleziony w niemieckich archiwach meldunek z 2 września
1939 r., wysłany z pancernika „Schlezwik-Holsztyn”. Niemcy widząc białą flagę na
1
 
Westerplatte informowali o tym dowództwo Kriegsmarine na Bałtyku.
W imię politycznej poprawności
Do lat 50. w wielu oficjalnych publikacjach, np. gazetach czy kronikach filmowych (które
zachowały się do dziś) kpt. Dąbrowski przedstawiany był jako dowódca tamtej załogi. W
1957 r. historycy poprosili go, by spisał swoje wspomnienia. W napisanej wtedy książce
„Wspomnienia z Westerplatte” bardzo delikatnie, nie wprost, zasugerował, że mjr
Sucharski w pierwszych dniach kampanii wrześniowej przechodził jakiś kryzys. Na
publikację zareagował MON. Zlecił napisanie książki przedstawiającej dowody, że
obroną Westerplatte od początku do końca dowodził mjr Sucharski.
- W Polsce Ludowej postać majora Sucharskiego wydawała się wtedy bardziej
poprawna politycznie. Był on bowiem synem chłopa z Gręboszowa. Taki bohater był
bardziej na rękę komunistycznej władzy niż wywodzący się z arystokracji kapitan
Dąbrowski, syn wybitnego generała i węgierskiej baronówny. Jego ojciec zmarł w
wagonie w drodze na Syberię, a matka w Kazachstanie. W czasach stalinowskich,
pozbawiony świadczeń wojskowych, ciężko chory na gruźlicę , żył w z rodziną w
Krakowie, w jednopokojowym mieszkaniu bez bieżącej wody. By przeżyć, sprzedawał
na ulicy gazety i szył w domu kapcie – opowiada Mariusz Wojtowicz- Podhorski.
Dwie wersje zdarzeń
Zadanie napisania książki potwierdzającej bohaterstwo majora Sucharskiego
powierzono Zbigniewowi Flisowskiemu , znanemu publicyście, weteranowi wojennemu.
Przyjął on zlecenie, choć wcześniej w swych publikacjach nieraz pisał o Dąbrowskim
jako o dowódcy Westerplatte. Flisowski w celu zebrania dowodów przeprowadził
kilkadziesiąt rozmów z żyjącymi jeszcze wtedy westerplatczykami. W książce
„Westerplatte” zamieścił tylko kilkanaście tych najbardziej korzystnych dla lansowanej
tezy. Jeden z rozmówców, ppor. Zdzisław Kręgielski wiedząc, jaki cel przyświeca
książce, napisał dwie wersje wspomnień. Jedną na użytek publikacji, drugą prawdziwą.
Tę drugą opublikowano dopiero kilka lat temu w Wojskowym Przeglądzie Historycznym.
W relacji ppor. Kręgielskiego mjr Sucharski był bardzo przywiązany do rzeczy
materialnych i nie mógł przeboleć spowodowanej wybuchem wojny utraty wszystkich
pieczołowicie gromadzonych oszczędności. To było jednym z powodów jego załamania.
Za prawdziwość swej relacji por. Kręgielski ręczył oficerskim słowem honoru.
W chwili publikacji książki Flisowskiego żyli jeszcze podoficerowie i żołnierze z
Westerplatte, ale nie mogli zareagować. Wielu z nich przebywało już w więzieniach UB
lub żyło w nędzy i po prostu bali się mówić o czymś, co było wbrew oficjalnej
propagandzie. Między sobą lub gdy czuli się bezpiecznie, wielokrotnie rozmawiali na ten
temat. Biorący udział w obronie Westerplatte por. Stefan Grodecki w latach 50., w
rozmowie z komandorem dr. Rafałem Witkowskim opowiadał dokładnie o załamaniu
majora Sucharskiego i objęciu dowództwa przez jego zastępcę. Komandor dr Witkowski
2
 
po latach żałował, że nie miał wtedy magnetofonu i nie mógł nagrać tej i wielu
podobnych rozmów z westerplatczykami. To raz na zawsze rozwiałoby wszystkie
wątpliwości. Mówił o tym i pisał w listach m.in. do córki kpt. Dąbrowskiego Elżbiety
Hojki, która pieczołowicie przechowuje wszystkie dokumenty i listy świadczące o
bohaterstwie swego ojca, wierząc, że prędzej czy później prawda o nim zostanie
oficjalnie uznana.
3
 
Jarosław Tuliszka, autor książki „Westerplatte
1926-1939. Dzieje Wojskowej Składnicy
Tranzytowej w wolnym mieście Gdańsku”
– Kwestia tego, kto dowodził Westerplatte od 2 do
7 września 1939 r. jest dość problematyczna.
Relacje z tych dni są niespójne, bezpośredni
świadkowie już nie żyją. Na podstawie
zachowanych przekazów nie można jednoznacznie
potwierdzić tezy o przejęciu władzy w placówce
przez kapitana Dąbrowskiego. Relacje oficerów
mogą być stronnicze. Por. Stefan Grodecki nie jest
całkiem bezstronny, bo był przyjacielem kapitana
Dąbrowskiego i swego rodzaju antagonistą majora
Sucharskiego. Relacja ppor . Kręgielskiego też nie
jest dla mnie dowodem, ponieważ w czasie obrony
znajdował się w swojej placówce poza koszarami.
Był w nich tylko dwa razy, ale krótko i nie ma
pewności, że był o wszystkim dobrze
poinformowany. Jednak dopuszczam, że 2
września 1939 r. coś zaszło w koszarach na
Westerplatte, ale stało się to w wąskim gronie
oficerskim. Rzeczywiście, mogą być dowody, że 2
września nad Westerplatte wywieszono białą flagę,
ale trudno powiedzieć, w jakich okolicznościach
ona zniknęła. Zastanawia fakt, że skoro Niemcy
zauważyli białą flagę, nie dochodzili potem,
dlaczego obrona nie ustała. To niezgodne z
obyczajem wojennym i w myśl międzynarodowego
prawa jest przestępstwem. Poza tym Wojskowa
Składnica Tranzytowa na Westerplatte nie była z
militarnego punktu widzenia aż tak ważna, by
należało jej bronić tak długo. Były to puste
magazyny wojskowe. Kompania wartownicza
podjęła obronę głównie dlatego, że była do tego
zobowiązana. Mjr Sucharski po nalocie bombowym
2 września miał pełne prawo poddania placówki.
Jej teren nie nadawał się już do walki. Jeśli ktoś tę
decyzję zakwestionował, to popełnił przestępstwo.
4
11446813.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin