Rasa über Alles.pdf

(85 KB) Pobierz
Rasa über Alles
Rasa über Alles
III Rzeszę mieli zamieszkać jasnowłosi, niebieskoocy aryjczycy o idealnych proporcjach
ciała
Gdyby Hitler nie przegrał wojny, prawdopodobnie one pełniłyby teraz wysokie
funkcje w SS. Miały budować tysiącletnią Rzeszę. Dzieci programu Lebensborn -
najdziwniejszego eksperymentu genetycznego II wojny światowej.
Helga Kahrau przyszła na świat w nazistowskich Niemczech. Jej matka Mathilda miała
dobrą pracę. Była sekretarką w biurze Martina Bormanna - szefa kancelarii Hitlera - i dr.
Josepha Goebbelsa, ministra propagandy III Rzeszy. Helga nie znała swego ojca, a
Mathilda nie chciała o nim opowiadać. Ze strzępków rozmów Helga wywnioskowała, że
prawdopodobnie był żołnierzem i zginął na wojnie. Całą prawdę poznała dopiero w 1993
r., po śmierci matki. Z zachowanych w urzędzie stanu cywilnego dokumentów wynikało,
że ojciec Helgi należał do SS. Ale to nie była najgorsza wiadomość. Jej rodzice byli
sobie niemal obcy. Spotkali się tylko raz w życiu - na balu zorganizowanym w Berlinie w
maju 1940 r., na cześć zwycięstwa nad Francją. Dziewięć miesięcy później na świat
przyszła Helga. Urodziła się w domu Lebensbornu pod Monachium. - Matka została ze
mną przez pierwsze 6 miesięcy mojego życia. Przez kolejne 4 lata znajdowałam się pod
opieką czystych rasowo nianiek z SS - wspomina. W tym czasie jej ojciec nadzorował
eksterminację Żydów w obozie zagłady w Chełmnie nad Nerem. Matka przypomniała
sobie o niej dopiero pod koniec wojny, gdy trzeba było uciekać przed nacierającą Armią
Czerwoną.
Aryjka w kostiumie
Organizację Lebensborn założyli w 1935 r. dwaj nieznani z nazwiska oficerowie SS,
choć idea ośrodków, w których na świat
mogliby przychodzić czyści rasowo
Niemcy, powstała wcześniej. Było to w
końcu ucieleśnienie marzeń Hitlera o
tysiącletniej Rzeszy, zamieszkałej przez
jasnowłosych i niebieskookich aryjczyków
o idealnych proporcjach ciała, rozmiarze
czaszki, a nawet ściśle określonym kącie
osadzenia oczu.
Reichsführer Heinrich Himmler osobiście
nadzorował czystość rasową nie tylko szeregów SS, ale również rodzin zakładanych
przez SS-manów. Każdy oficer musiał podpisać zobowiązanie, że nie weźmie ślubu,
dopóki kandydatka na żonę nie przejdzie pozytywnej weryfikacji w Urzędzie do Spraw
1
11449101.001.png 11449101.002.png
Rasy i Osadnictwa. Najpierw należało złożyć podanie z prośbą o zgodę na ślub z
załączonym zdjęciem narzeczonej w kostiumie kąpielowym. Urzędnicy z tabelami w
dłoniach sprawdzali, czy dziewczyna ma odpowiedni rozstaw oczu, krzywiznę nosa,
szerokość bioder. Każdą kwalifikowali do trzech kategorii według kryteriów rasowych:
"w całkowitej zgodności", "przeciętnej" i "nieodpowiedniej".
Himmler, który uważnie śledził dane statystyczne na temat niemieckich małżeństw, był
niepocieszony, że wskaźnik urodzeń w rodzinach SS-manów był tylko nieco wyższy od
niemieckiej przeciętnej. Hitler życzył sobie, aby do 1980 r. świat zaludniało przynajmniej
120 mln aryjczyków. Himmler postanowił więc, że każdy SS-man powinien spłodzić od
czworga do sześciorga potomstwa. Wszystkie niemieckie kobiety - niezależnie od stanu
cywilnego - miały obowiązek urodzić do 35. roku życia 4 dzieci z czystymi rasowo
Niemcami. Bez znaczenia było, czy mężczyzna jest już żonaty. Poza tym aryjczycy
powinni przekazywać swój materiał genetyczny innym kobietom. Do tego celu zaczęły
powstawać domy Lebensbornu, gdzie pod kontrolą nianiek z SS młode Niemki ze
Związku Dziewcząt Niemieckich (BDM) rodziły aryjskie niemowlęta.
Wylęgarnia nordyków
Organizacja skrupulatnie dbała o czystość rasową w SS. Łączeniu w pary młodych SS-
manów z dziewczętami nadawano charakter wielkiej uroczystości. Obie grupy po raz
pierwszy i ostatni spotykały się w zaciszu domów Lebensbornu, w specjalnie
przeznaczonej do tego świetlicy. Udekorowane flagami III Rzeszy, sztandarami SS i
kwiatami pomieszczenie oświetlano świecami. Na ścianach wieszano symbole SS i
portrety Hitlera. Nad przebiegiem ceremonii czuwał oficer. To on decydował, który SS-
man z którą dziewczyną spędzi noc. Przypominał o zaszczytnym obowiązku
dostarczenia Hitlerowi potomstwa, wyczytywał nazwiska, a pary odchodziły do swoich
pokoi. Następnego dnia w ośrodku pozostawały tylko przyszłe matki. Ojcowie wracali na
front.
Wbrew chęciom Himmlera działania Lebensbornu nie podobały się znacznej części
społeczeństwa. Ośrodki nazywano "domami publicznymi" lub "klubami rozrywki
oficerów", a wracające z nich kobiety zyskiwały w swoim otoczeniu miano rozwiązłych.
Dlatego SS zapewniało przyszłym matkom maksimum dyskrecji. Dziewczęta mogły
przez okres ciąży przebywać w ośrodku i po porodzie zostawić w nim dziecko. Ich
bezpieczeństwa przez cały czas strzegli uzbrojeni wartownicy.
Niestety, statystyki urodzeń nie były zadowalające. Himmler najpierw zwrócił się do
kobiet z podbitych przez Niemcy państw, zachęcając czyste rasowo do małżeństw z
aryjczykami z SS. Apel nie przyniósł oczekiwanych skutków. Ani Skandynawki, w
których Himmler widział ostatnią deskę ratunku dla Lebensbornu, ani jasnowłose
Francuzki czy Belgijki nie kwapiły się do rodzenia niemieckich dzieci ku chwale Rzeszy.
Tymczasem na froncie wschodnim ginęli czyści rasowo Niemcy. Himmler sięgnął do
bardziej drastycznych środków.
2
 
Kidnaperzy z SS
"Wszelką dobrą krew - i to jest pierwszym założeniem, o którym musicie pamiętać -
gdziekolwiek ją na wschodzie napotkacie, możecie albo zdobyć, albo zabić - powiedział
we wrześniu 1942 r. na odprawie wyższych oficerów SS w Żytomierzu. - Gdziekolwiek
napotkacie dobrą krew, macie ją zdobyć dla Niemiec albo postarać się, by przestała
istnieć. W żadnym razie nie może ona pozostawać po stronie naszych wrogów".
"Powinniśmy pozyskiwać wśród podbitych narodów tak dobrą krew, jak nasza. Nawet
porywając dzieci, jeśli zaszłaby taka potrzeba" - zaznaczał na naradzie oficerów SS w
Poznaniu, we wrześniu następnego roku.
Lebensborn szybko wdrożono w okupowanych krajach.
W 1944 r. minister stanu Protektoratu Czech i Moraw wydał dokument w sprawie
potomstwa rozstrzeliwanych Czechów. "Zaleca się, aby dzieci do lat 6, które
nadawałyby się go germanizacji, przekazywać rodzinom niemieckim w ramach
"Lebensbornu" - instruował. - Dzieci powyżej 16. roku życia należy wysyłać do obozów
koncentracyjnych".
Specjalne grupy policji i SS (Einsatzkommandos) już od 1940 r. jeździły po polskich
wsiach i miasteczkach w poszukiwaniu małych aryjczyków. Zabierały dzieci siłą,
wywozilły potomstwo rozstrzelanych rodziców, przeszukiwały domy dla sierot.
Dzieci jednak szybko nauczyły się ukrywać przed zmotoryzowanymi oddziałami SS.
Gdy z tego powodu spadła liczba porwań, Himmler nakazał przeszkolić i wysłać w teren
kobiety z SS. Przebrane za wieśniaczki wchodziły między domostwa i łatwo
demaskowały kryjówki. Porwane dzieci trafiały przed oblicza lekarzy, którzy mierzyli im
czaszki, oceniali kształt uszu, rozstaw oczu i decydowali o rasowej przydatności. Dzieci,
które nie miały cech aryjskich wywożono na roboty, do obozów koncentracyjnych albo
rozstrzeliwano. Pozostałe jechały do domów dziecka w Kaliszu i Brochowie, gdzie były
siłą germanizowane i odsyłane do ośrodków Lebensbornu w Niemczech.
Przeprowadzone po wojnie szacunki pozwoliły ocenić liczbę porwanych polskich dzieci
na ok. 250 tys. Zaledwie 25 tys. z nich wróciło do domów. Reszta albo nie przeżyła
germanizacji, albo pozostała przy nowych niemieckich rodzinach. Ilu - dziś dorosłych
ludzi - nie zdaje sobie sprawy, skąd pochodzą i kim są naprawdę, nie wiadomo.
Żołnierz Polski nr 10/2003
3
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin