Starcraft (Tom 1) - Jeff Grubb - Krucjata Liberty'ego.pdf

(685 KB) Pobierz
Jeff Grubb - Starcraft (Tom 1) - Krucjata Liberty'ego\374
Jeff Grubb
StarCraft:
Krucjata Liberty'ego
StarCraft: Liberty's Crusade
Przeło Ŝ ył: Wiktor Jaranowski
Wydanie oryginalne: 2001
Wydanie polskie: 2001
2110967.001.png
Powieść ta jest zadedykowana fanom StarCrafta , a w szczególności moim
współpracownikom, którzy spędzili niezliczone godziny, doskonaląc atak
mrowiem zerglingów.
Podzi ę kowania
Powieść ta jest umieszczona w sercu wszechświata gry StarCraft , który nie
powstałby bez cięŜkiej pracy utalentowanych projektantów, artystów i
programistów Blizzard Entertainment.
Antebellum
MęŜczyzna w postrzępionym płaszczu stoi w ciemnym pokoju, skąpany w świetle. Nie, to
nie tak: postać nie jest oświetlona, jest raczej schwytana przez światło, jasność załamuje się i
zakrzywia na samej sylwetce i na holograficznej replice pierwowzoru. Człowiek przemawia
do słabo oświetlonego pokoju, nieświadomy i obojętny czy jest ktoś poza granicami jego
blasku. Widmowy dym, równie świecący, wije się z papierosa w jego lewej dłoni.
Postać ta to skrawek przeszłości występujący przed niewidoczną publicznością,
zamroŜony w świetle kawałek czegoś minionego.
– Znacie mnie – mówi lśniąca postać, przerywając, Ŝeby zaciągnąć się swoim gwoździem
do trumny. – Widzieliście moją twarz w Universe News Network i czytaliście moje relacje.
Niektóre z nich nawet sam napisałem. Co do innych, powiedzmy, Ŝe miałem zdolnych
redaktorów. – Gwiaździsta postać, znuŜona i niemal rozbawiona, wzrusza ramionami.
Nagranie pokazuje go niczym małą marionetkę, ale wygląda na to, Ŝe w rzeczywistości
ma normalną budowę ciała, jeśli nie jest zbyt szczupły. Jego ramiona są lekko pochylone z
powodu wyczerpania lub wieku. Jego szaroblond włosy naznaczone są jaśniejszymi
pasemkami siwizny i spięte w kucyk, Ŝeby ukryć wyraźny łysy placek. Jego twarz jest
zmęczona, odrobinę zbyt wyrazista, Ŝeby jej właściciel mógł prezentować tradycyjne
wiadomości, ale tym niemniej rozpoznawalna. Jest to twarz sławna, twarz komfortowa, twarz
dobrze znana w ludzkiej przestrzeni, nawet w tych rozdartych wojną dniach.
Ale to jego oczy są tym, co zwraca uwagę. Głęboko osadzone i wydające się docierać
spojrzeniem poza nagranie. To jego oczy tworzą iluzję, Ŝe ta lśniąca postać rzeczywiście
moŜe zobaczyć publiczność i przejrzeć ją na wylot. To zawsze był jego talent, doskonały
kontakt z publicznością odległą nawet o lata świetlne.
Postać ponownie zaciąga się dymem z rakotwórczego papierosa, a jej głowa otoczona jest
aureolą dymu.
– Mogliście słyszeć oficjalne sprawozdania o upadku Konfederacji Człowieka i o
chwalebnym powstaniu imperium nazwanego Terrańskim Dominium. Mogliście równieŜ
słyszeć opowieści o przybyciu obcych – hord Zergów i nieludzkich, eterycznych Protossów.
O walkach w konstelacji Sary i o upadku samego Tarsonis. Słyszeliście doniesienia. Jak juŜ
powiedziałem, niektóre z nich były sygnowane moim nazwiskiem. Część z nich była nawet
prawdziwa.
W ciemnościach, poza plamą światła, ktoś niewidoczny porusza się niespokojnie.
Holograficzny projektor przepuszcza jedynie zbłąkane promyki światła, zbuntowane protony,
ale widownia wciąŜ pozostaje zagadką. Gdzieś tam, za skrytą w ciemnościach publicznością,
słychać odgłos spadających kropel wody.
– Czytaliście moje słowa i wierzyliście w nie. Jestem tutaj, Ŝeby powiedzieć wam, Ŝe te
przekazy, większość z nich, to doskonałe fałszerstwa, dostarczone przez róŜne siły, aby były
wygodne i lekkostrawne. Kłamstwa były rozpowszechniane, zarówno małe, jak i duŜe;
kłamstwa, które są częściowo odpowiedzialne za nasze dzisiejsze połoŜenie. PołoŜenie, które
nie ulegnie poprawie, jeśli nie zaczniemy mówić o tym, co się naprawdę stało. Co stało się na
Chau Sarze, Mar Sarze, Antidze Prime i na Tarsonis. Co stało się mnie, moim przyjaciołom, a
takŜe moim wrogom.
Postać przerywa, powiększając się do swego normalnego rozmiaru. Rozgląda się, jej
niewidzące oczy omiatają zaciemnione pomieszczenie. Dociera spojrzeniem do samego dna
duszy widzów.
– Nazywam się Michael Daniel Liberty. Jestem reporterem. Nazwijcie to moim
najwaŜniejszym, moŜe ostatnim reportaŜem. Nazwijcie to moim manifestem. Nazwijcie to,
jak zechcecie. Jestem tu tylko po to, Ŝeby powiedzieć wam, co się naprawdę stało. Jestem tu
po to, Ŝeby sprostować nieścisłości. Jestem tu, Ŝeby powiedzieć wam prawdę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin