Głowacki Ryszard - Paroksyzm numer minus jeden.txt

(164 KB) Pobierz
   Ryszard G�owacki
   Paroksyzm Numer Minus Jeden
   1979
   

   
   Zna� to uczucie.
   Powoli, bardzo powoli z mrok�w nieistnienia zaczyna�a si� wy�ania� �wiadomo��. Najpierw jakie� strz�py dawno minionych prze�y�, przebrzmia�ych i zapomnianych, jaki� spacer po brzozowym lesie, pierwsza k�piel w morzu, gdy fala zala�a mu usta i poczu� gorzko-s�ony smak wody, pisk hamulc�w na ostrym zakr�cie drogi w Alpach...
   Potem poczu�, �e ma cia�o � ci�kie, bezw�adne cia�o, kt�re zupe�nie nie by�o pos�uszne szybko budz�cemu si� m�zgowi. Po chwili wiedzia� ju� kim jest, ale ani rusz nie m�g� dopasowa� do siebie �adnego sensownego imienia czy nazwiska.
   Jedna powieka zacz�a poma�u podnosi� si� i ujrza� jak�� rozmazan� twarz. Wkr�tce obraz wyostrzy� si� i pozna� tego cz�owieka. To by�... to by�... kto� z jego za�ogi! Ale kto?... Oczywi�cie, �e Dan, nawigator!
   Pr�bowa� u�miechn�� si� do niego, ale nic z tego nie wysz�o. Za to Dan poruszy� ustami, m�wi� co�... Jeszcze kilkadziesi�t sekund i powinien us�ysze� go � je�li dehibernacja przebiega normalnie...
   M�zg pracowa� coraz sprawniej i nagle Cleve zaniepokoi� si�... Dlaczego budzi mnie Dan, przecie� ostatni� roczn� wacht� powinni pe�ni� Broxowie? Co to wszystko ma znaczy�? Wreszcie jak z za�wiat�w dobieg� go g�os Dana:
   � Cleve, s�yszysz mnie?
   � Tak... � wyszepta� z trudem.
   � Uwa�aj, Cleve � cedzi� s�owa Dan � jeste�my dopiero w po�owie drogi do Ziemi. Obudzi�em ci�, bo zbli�a si� do nas jaki� sterowany obiekt. Poniewa� w tym rejonie nie ma �adnego naszego statku, dlatego troch� zaniepokoili�my si�. Rozumiesz?
   � Rozumiem � prawie normalnym g�osem rzek� dow�dca. � Daj mi zaraz podw�jn� dawk� Dehibernalu. Tylko do�ylnie � doda�.
   � Rozkaz, szefie!
   Po chwili w polu widzenia pojawi�a si� towarzyszka wachty Dana, u�miechni�ta jak zwykle Any.
   � Cze�� Cleve, jak ci si� spa�o?
   � Dobrze, tylko kr�tko. Zaledwie trzy lata.
   � O, widz�, �e ci humor wraca. Zaraz zrobi� ci zastrzyk i b�dziesz m�g� wystartowa� do �ycia.
   Poczu� uk�ucie w r�k�, podni�s� oczy i ujrza� skupion� twarz dziewczyny ca�kowicie zaj�tej wykonywan� czynno�ci�. Podoba�a mu si�, zawsze u�miechni�ta i opieku�cza, gotowa ka�demu pom�c w jego k�opotach. Dok�adnie pami�ta� to dziwne uk�ucie w okolicy serca, gdy w czasie uk�adania programu wacht Dan zg�osi� siebie i j�. G�upie uczucie. Przecie� oboje uko�czyli t� sam� szko��, znaj� si� od dawna...
   Kiedy� zn�w z�apa� si� na marzeniach o tym, jakby to dobrze by�o, gdyby by� tylko zwyk�ym cz�onkiem za�ogi i jak ka�dy m�g� pe�ni� dy�ury. W jej towarzystwie, oczywi�cie...
   � Ju� po krzyku � wyrwa� go z zamy�lenia g�os Any. � Tutaj masz butelk� Revitanu. Wypij j�, i jak tylko b�dziesz m�g�, przyjed� do sterowni. Gdyby ci czego� by�o potrzeba, wo�aj mnie.
   � Dzi�kuj� An, za kwadrans b�d� u was. Po jej wyj�ciu powoli zacz�� porusza� palcami r�k, n�g, by wreszcie z trudem usi���. Revitan by� przygotowany w zasi�gu r�ki. Wypi� go ma�ymi �ykami, odczeka� par� minut i pr�bowa� wsta�. Wiedzia�, �e to b�dzie trudna sprawa, ale nie spodziewa� si�, �e a� tak. Nogi zupe�nie odmawia�y mu pos�usze�stwa. Po trzyletniej bezczynno�ci trudno je by�o z powrotem zmusi� do pracy.
   W normalnych warunkach wstawanie dozwolone jest dopiero po dwudziestu czterech godzinach od rozpocz�cia dehibernacji, ale teraz wyj�tkowa sytuacja zmusza�a go do omini�cia przepis�w. Liczy� na sw�j organizm, kt�ry go dotychczas nigdy nie zawi�d�. Odpocz�� chwil� po pierwszej, nieudanej pr�bie, zebra� wszystkie si�y, stan�� na chwiej�cych si� nogach, pu�ci� trzymany kurczowo r�kami uchwyt, zrobi� ma�y krok do przodu i... nic ju� nie pami�ta�...
   Kiedy si� ockn�� z omdlenia, zn�w zobaczy� nad sob� zatroskan� twarz Any.
   � Cleve, co� ty zrobi� najlepszego! Nie wolno ci jeszcze by�o wstawa�.
   � Przepraszam, An. Jestem stary dure�... Pom� mi dosta� si� na fotel.
   Z wielkim trudem uda�o jej si� usadowi� go z powrotem. Wtedy spokojnie w��czy� nap�d fotela i jak skarcony ucze� powoli pojecha� do sterowni. Dziewczyna sz�a z ty�u i nie spuszcza�a z niego ani na chwil� oka.
   Kiedy wjecha� do sterowni czu� si� ju� prawie tak dobrze, jak przed omdleniem. Atmosfera pomieszczenia, kt�re normalnie by�o jego miejscem pracy spowodowa�a, �e znowu poczu� si� dow�dc� odpowiedzialnym za losy statku.
   � Melduj Dan � rzuci� kr�tko.
   � By�o to dziesi�� godzin temu. Wykry� go radar. Szed� kursem r�nym od naszego o jakie� pi�tna�cie stopni, z pr�dko�ci� wi�ksz� o p� kilometra na sekund�. Przed momentem najwi�kszego zbli�enia trajektorii zacz�� nagle hamowa�, zmieni� kurs i dostosowa� pr�dko�� do naszej. Potem zacz�� si� zbli�a�... Wtedy zbudzi�em Any i po naradzie postanowili�my ci� dehibernowa�. To wszystko.
   � Dobrze zrobili�cie. W tym sektorze my jeste�my pierwsz� ziemsk� wypraw�. Gdyby nawet w czasie trwania naszej wys�ano jaki� statek, to szed�by w przeciwnym kierunku. On musi pochodzi� z innego uk�adu � ... Cleve przerwa� na chwil�, gdy� ze zdziwieniem stwierdzi�, �e ju� jest g�odny. � An, je��! Tylko du�o!
   � Znakomicie! Zaraz ci co� zrobi�, ale du�o nie dostaniesz.
   � Zlituj si�, przynajmniej podw�jn� porcj�...
   � No dobrze, dobrze. Tylko nie wstawaj.
   Po jej wyj�ciu na chwil� zapanowa�a cisza, kt�r� przerwa� Dan. W jego g�osie czu� by�o zaniepokojenie...
   � Cleve, oni zbli�aj� si� coraz bardziej...
   � Gdzie s� teraz?
   Dan nacisn�� kt�ry� z guzik�w i g��wny ekran zaja�nia� �agodnym blaskiem. Ca�� jego szeroko�� zajmowa� zawieszony na tle rojowiska gwiazd Drogi Mlecznej wielki, ciemny kszta�t. By�o co� tak przygniataj�cego w tym olbrzymie, �e wpatrywali si� we� jak zahipnotyzowani. W pomieszczeniu s�ycha� by�o tylko ich przyspieszone oddechy i delikatny szum pracy aparatury.
   � Logokom w��czony?
   � Oczywi�cie, szefie. Jak tylko to si� pokaza�o.
   Cleve podjecha� swym fotelem do pulpitu i w��czy� mikrofon...
   � Dow�dca do Logokomu. Podaj odleg�o�� i wymiary obiektu.
   � Odleg�o�� dziewi�� kilometr�w, o� d�u�sza osiemset czterdzie�ci metr�w, kr�tsza dwie�cie dziewi��dziesi�t � odpar� swym charakterystycznym g�osem Logokom.
   � To� to prawie planetoida � zdziwi� si�. � Masz do dyspozycji wszystkie urz�dzenia pomiarowe statku. Chc� mie� mo�liwie najwi�ksz� ilo�� danych o tym obiekcie, ale tylko na bazie informacji emitowanych przez niego. Wyniki melduj na pi�mie. Wykonaj.
   Rozjarzy�y si� �wiat�a kontrolne setek urz�dze�. Gwa�townie wzr�s� pob�r mocy. Logokom wykonywa� polecenie.
   Rozsun�y si� drzwi wiod�ce do cz�ci gospodarczej i zjawi�a si� Any nios�c na tacy posi�ek � jajko na mi�kko, mleko, troch� pieczywa. Cleve zmusza� si� do powolnego jedzenia, chocia� by� w stanie po�kn�� to wszystko w ci�gu kilkudziesi�ciu sekund. Wiedzia� jednak, �e mog�oby si� to dla niego nieprzyjemnie sko�czy�.
   W czasie gdy powoli prze�uwa� ka�dy k�s, o�y�a drukarka Logokomu i pierwsze informacje zacz�y sp�ywa� na ta�m�. A wi�c jeszcze raz wymiary, odleg�o��, pr�dko�� wzgl�dna, masa a potem rodzaje emitowanych p�l, przybli�ony sk�ad chemiczny pancerza... Niewiele tego by�o, wi�c rzuci� kr�tko do mikrofonu:
   � Wykonaj zdj�cie obiektu w �wietle naszych reflektor�w laserowych szerokiej wi�zki.
   Po chwili na bocznym ekranie ukaza� si� wyra�ny obraz napotkanego statku. By�a to bry�a o kszta�cie zbli�onym do p�askiej elipsoidy obrotowej. Jej skorodowany uderzeniami tysi�cy mikrometeoryt�w pancerz wskazywa� na d�ugi pobyt w kosmosie.
   � Wygl�da jakby lecia� ju� par� tysi�cy lat � rzek� Dan.
   � Ty jak zwykle lubisz przesadza� � skarci�a go Any. � Z pewno�ci� zawadzi� o jaki� r�j, albo o ogon komety i st�d te wszystkie nad�erki.
   W tym momencie obcy statek znikn�� z g��wnego ekranu, kt�rego ca�a powierzchnia zaja�nia�a niespotykanym, bladoniebieskim �wiat�em, przerywanym girlandami seledynowych wy�adowa�. Ca�a tr�jka znieruchomia�a na swoich miejscach. Dzia�o si� co�, czego nie rozumieli. Pierwszy otrz�sn�� si� dow�dca...
   � Podaj przyczyn� zak��ce� � zleci� Logokomowi.
   � Pole si�owe � pad�a natychmiastowa odpowied�.
   � A wi�c to tak... Niepotrzebnie wychylili�my si� z tymi laserami. Oni widoczne s� bardzo ostro�ni.
   � Cleve, co my teraz zrobimy? � zapyta�a Any.
   � C�, s�dz�c po wielko�ci statku i po jego polu si�owym, pasa�erowie tego olbrzyma reprezentuj� znacznie wy�ej rozwini�t� technik� od naszej. Musimy si� stara� nawi�za� z nimi kontakt, bo mo�e on nam da� niewyobra�alne korzy�ci.
   � A to pole si�owe?
   � Skoro wyhamowali i zbli�yli si� do nas, to nie po to aby odgradza� si� polem...
   � Mo�e zrobili tylko pr�b� sprawno�ci systemy � rzek� Dan.
   Jakby na potwierdzenie jego s��w niebieskawe migotania znikn�y z ekranu i ca�� jego szeroko�� zn�w zajmowa�a soczewkowata bry�a obcego statku, kt�ry powoli ale wyra�nie zbli�a� si� do nich.
   Cleve odwr�ci� si� od ekranu i napotka� utkwione w niego, pytaj�ce spojrzenia. Oboje czekali na jego decyzj�.
   � Og�aszam stan alarmowy trzeciego stopnia. Dehibernacja ca�ej za�ogi � rzuci� polecenia mocnym, zdecydowanym g�osem.
   � A co z profesorem Nakamur�? � zapyta�a Any.
   � On oczywi�cie nie. Czy s� inne pytania?
   � Nie ma.
   � Wykonywa�!
   Po ich wyj�ciu przejrza� ta�m� z wynikami pracy Logokomu; ostatni zapis brzmia�: Odleg�o�� 7.200 metr�w.
   Opar� si� na wygodnej poduszce fotela i przymkn�� znu�one powieki. Czu� kompletn� pustk� w g�owie. Nagle ogarn�o go wszechmocne uczucie senno�ci. Chcia� z nim walczy�, podnie�� si�, ale ju� by�o za p�no. Zapad� w p�ytki, nerwowy sen.
   Kiedy si� obudzi�, przez d�u�sz� chwil� nie wiedzia� gdzie si� znajduje. Dopiero stuk drukarki umiejscowi� go w przestrzeni. Wraz z tym stukaniem wr�ci�a ca�a �wiadomo�� sytuacji. Pospiesznie wyci�gn�� r�k� i oderwa� zwisaj�cy kawa�ek zadrukowanej ta�my � Odleg�o�� 3.400, V=0,0 � przeczyta�.
   ...Zatrzymali si�... Teraz pewnie zacznie si� co� dzia� � pomy�la�.
   Jakby na potwierdzenie jego s��w drukarka o�y�a. Przerzuci� wzrok na ekran i znier...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin