Frost Jeaniene - Nocna Łowczyni 02 - Jedną nogą w grobie.pdf

(1070 KB) Pobierz
294162883 UNPDF
Jeaniene Frost
Jedną nogą
w grobie
Cykl Nocna Łowczyni
Część 2
Tłumaczenie
Gabriela Bukiert
Mojemu ojcu.
Jesteś i zawsze będziesz
Mym bohaterem.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Czekałam przed wysokim, czteropiętrowym domem w Manhasset,
należącym do pana Liama Flannery. Nie była to wizyta towarzyska, co
mógł stwierdzić każdy, kto na mnie spojrzał. Długa kurtka, którą miałam
na sobie była rozpięta,
w pełnej krasie ukazując zarówno broń i kaburę przy moim boku, jak i
moją odznakę FBI. Miałam na sobie luźne spodnie i bluzkę, które miały
ukryć dobre dziesięć kilo srebrnej broni przyczepionej do moich ramion i
ud.
Zapukałam do drzwi. Po chwili otworzyły się i stanął w nich starszy
mężczyzna w garniturze.
- Agentka specjalna Catrina Arthur - powiedziałam. – Przyszłam do pana
Flannery’ego.
Catrina nie było moim prawdziwym imieniem, jednak takie właśnie
widniało na moim identyfikatorze. Odźwierny uśmiechnął się nieszczerze.
- Zobaczę czy pan Flannery jest w domu. Proszę zaczekać.
Wiedziałam, że Liam Flannery był w środku. Wiedziałam również, że
pan Flannery nie był człowiekiem, podobnie jak stojący przede mną
mężczyzna. Cóż, ja też nie mogłam o sobie tego powiedzieć, chociaż
byłam tu jedyną, która miała puls.
Kilka minut później drzwi otworzyły się ponownie.
- Pan Flannery zgodził się z panią zobaczyć.
To był jego pierwszy błąd. Jeśli miałam tu cokolwiek do powiedzenia,
będzie to również jego ostatni.
Moja pierwsza myśl, kiedy tylko weszłam do domu Liama Flannery’ego
było: Wow. Ręcznie rzeźbione drewno zdobiło wszystkie ściany, podłogę
pokrywał wyglądający na naprawdę drogi marmur, a wszędzie, gdzie tylko
spojrzałam, stały gustownie porozstawiane antyki. Bycie martwym nie
znaczy, że trzeba żyć jak trup.
Poczułam, jak włosy na karku jeżą mi się, kiedy pokój zalała fala mocy.
Flannery nie wiedział, że to odczuwałam, tak samo, jak czułam moc od
jego lokaja. Mogłam wyglądać tak zwyczajnie, jak każda przeciętna osoba,
lecz miałam kilka asów w rękawie. No i mnóstwo noży, oczywiście.
- Agentko Arthur – odezwał się Flannery. – Z pewnością chodzi pani o
moich pracowników. Składałem już jednak zeznania na policji.
Miał angielski akcent, dziwnie kontrastujący z jego irlandzkim
nazwiskiem. Poczułam dreszcz na kręgosłupie, kiedy go usłyszałam.
Angielska intonacja wywoływała we mnie wspomnienia.
Odwróciłam się. Flannery wyglądał nawet lepiej niż na zdjęciu w aktach.
Jego blade, kryształowe ciało niemal lśniło przy jego beżowej koszuli.
Jedno przyznam wampirom – wszyscy mają cudowną skórę. Oczy Liama
były koloru czystego turkusa, a kasztanowe włosy opadały za kołnierzyk.
Tak, ładniutki był. Prawdopodobnie nie miał żadnego problemu ze
zdobywaniem pożywienia. Jednak największe wrażenie robiła jego aura.
Spływała z niego łaskoczącymi, przepełnionymi mocą falami. Bez
wątpienia był wyższym rangą wampirem.
- Tak, chodzi o Thomasa Stillwella i Jerome’a Hawthorna. Biuro
wdzięczne będzie za pańską współpracę.
Odpowiedziałam grzecznie i wymijająco, lecz tylko po to, by ocenić ile
osób znajduje się w domu. Wytężyłam słuch, lecz jak na razie nie
wyłapałam nikogo prócz Flannery’ego, lokaja ghula i mnie.
- Oczywiście. Wszystko dla prawa i porządku – powiedział z cieniem
rozbawienia w głosie.
- Wygodnie będzie panu rozmawiać tutaj czy może woli pan przejść do
bardziej prywatnego miejsca? – spytałam, starając się jeszcze bardziej
rozejrzeć.
Powolnym krokiem podszedł do mnie.
- Agentko Arthur, skoro chce pani zamienić ze mną słówko na osobności,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin