Bułyczow Kirył - Miasto na górze.pdf

(1112 KB) Pobierz
Miasto na górze
17642282.004.png
Bułyczow Kirył
Bułyczow Kirył
Kirył Bułyczow właściwie Igor Wsiewołodowicz
MoŜejko (ur. 18 października 1934 , zm. 5 września
2003 ) – rosyjski historyk i pisarz fantastyki naukowej .
Pracował w Instytucie Orientalistyki Radzieckiej
Akademii Nauk.
Jego pierwsze opowiadanie fantastyczne pod tytułem
Dinozaury nie wymarły zostało wydane w czasopiśmie
Wokrug swieta pod koniec 1967 roku.
Pseudonim autora jest połączeniem Kir – od imienia
Ŝony, Bułyczow, od nazwiska panieńskiego matki.
Jego najbardziej znane utwory to seria humorystycznych
opowiadań o mieszkańcach rosyjskiego miasteczka
Wielki Guslar, będącego nieco karykaturalną kopią
realnie istniejącego miasteczka Wielki Ustiug . Nawet
nazwiska bohaterów zostały zaczerpnięte z ksiąŜki
adresowej tego miasteczka z 1907 roku. Wielki Guslar
przyciąga wszelkiego rodzaju kosmitów i nadnaturalne
istoty; Dzieją się w nim rzeczy będące często satyrą na
Ŝycie w Związku Radzieckim .
Inną znaną serią utworów Bułyczowa był cykl powieści
dla dzieci i młodzieŜy o Alicji , dziewczynce z
przyszłości.
17642282.005.png 17642282.006.png 17642282.007.png
Prolog
Sali posiedzeń Rady Dyrektorów nie remontowano juŜ od wielu lat, aby nie zniszczyć
bezpowrotnie świętych fresków na jej suficie. Plafony niemal zupełnie wyblakły i pokryły się
dziwacznymi plamami wilgoci, co sprawiło, Ŝe znajdujące się na nich sceny batalistyczne nabrały
jeszcze więcej dynamizmu i tajemniczości.
Pan Dyrektor Spel wpatrywał się w sufit, starając się odnaleźć jakiś sens w malunkach,
gdyŜ nie chciał sprawiać wraŜenia, Ŝe interesuje go to, co działo się akurat na sali.
Pan Dyrektor Mekil, szef policji, kończył juŜ swoje miaŜdŜące przemówienie i do uszu
Spela dobiegły urywki zdań: “InŜynier Lemeń, gwałcąc w sposób zbrodniczy wszelkie normy
postępowania... InŜynier Lemeń, okrywając hańbą jeden z najszacowniejszych rodów... InŜynier
Lemeń, dokonując świętokradczego zamachu...”
Mekil, przezwiskiem Glizda, miał na myśli rodzinę Spelów. InŜynier Lemeń zapragnął
poślubić córkę Spela.
Szesnastu Dyrektorów, siedzących w twardych drewnianych fotelach wokół masywnego
wypolerowanego łokciami stołu, słuchało mówcy bardzo uwaŜnie i kaŜdy z nich starał się
przeniknąć, jaką groźbę dla niego osobiście kryje w sobie gniewna oracja Glizdy. Chudy, ponury,
podobny do nietoperza Pierwszy Dyrektor Kalgar obracał w palcach dzwonek przewodniczącego.
Wzmocnienie pozycji Mekila było mu nie na rękę, a nikt nie wątpił, Ŝe przestępstwo Lemenia
zostało przynajmniej w połowie wymyślone przez szefa policji. W ten sposób Glizda będzie
mógł niedługo dobrać się do samego Spela.
Kalgar zerknął na Spela, który przyglądał się freskom na suficie. Spel najwyraźniej
osłabł, bo nie odwaŜył się wystąpić przeciwko Gliździe i teraz musi udawać, Ŝe cała sprawa go
nie dotyczy. Glizda skończył. Dyrektorzy poruszyli się. Któryś z nich zakasłał. Kalgar wstał. Był
Pierwszym Dyrektorem i do jego obowiązków naleŜało przeprowadzenie głosowania. Pomyślał
przelotnie, Ŝe od dłuŜszego czasu nie widział Gery Spel. Podobno jest chora.
- Panie Dyrektorze Spel - powiedział. - Czy potwierdza pan, Ŝe przestępca inŜynier
Lemeń zasługuje na śmierć w Ognistej Otchłani?
Spel pochylił głowę.
- Pan Dyrektor Generalny?
Cielsko w mundurze z błyszczącymi naszywkami drgnęło:
- Bez wątpienia.
17642282.001.png
- Pan Dyrektor Kopalń?
Dyrektor Kopalń poruszył bezdźwięcznie wargami, udając głęboki namysł. Kalgar
pomyślał, Ŝe Glizda dał mu łapówkę, ale widocznie za małą.
- UwaŜam, Ŝe postępki inŜyniera Lemenia wykraczają, Ŝe tak powiem, poza ramy... A
jego pogląd o istnieniu...
- Sądzimy inŜyniera Lemenia nie za jego poglądy, lecz za pogwałcenie Obyczaju -
przerwał mu Mekil.
- Tak - powiedział skwapliwie Dyrektor Kopalń. - Tak, tak...
- Pan Dyrektor Kabli?
Dyrektora Kabli bolała wątroba. Skrzywił się, wyjął z kieszeni flakonik z lekarstwem i
machnął wolną ręką: jasna sprawa, nie ma się nad czym rozwodzić...
Kiedy ostatni z Dyrektorów opowiedział się za śmiercią Lemenia, Kalgar zdjął z
wiszącego na piersi łańcucha klucz od Rozgłośni.
- W takim razie - powiedział - zgodnie z tradycją i Obyczajem musimy włączyć Głos
Władzy.
l ruszył ku drzwiom Rozgłośni.
Za nim wstał Spel, który jako Drugi Dyrektor był straŜnikiem drugiego klucza.
Glizda patrzył nieruchomym wzrokiem na Dyrektorów. To była godzina jego tryumfu.
Zmusił ich do uznania swojej władzy!
Spel wsunął swój klucz w otwór zamka i odwrócił się. Przy czarnej portierze zasłaniającej
wejście do sali posiedzeń wśród licznych urzędników, kapłanów, lokajów i straŜników stał jego
syn w mundurze oficera tajnej policji. Spel senior popatrzył mu w oczy. Spel junior leciutko
pochylił głowę.
Ciemne korytarze
Kroni obudził się wcześniej niŜ normalnie. Za progiem szeleściły kroki, zgrzytały głosy,
rozlegał się kaszel i cięŜkie sapanie - wracała nocna zmiana z wytwórni azbestu. Zazwyczaj
budził się, kiedy kroki milkły. Budziła go cisza. Przypomniał sobie, co go dzisiaj czeka. Pójdzie
na dół.
17642282.002.png
Zrzucił z siebie postrzępiony koc i zeskoczył na zimną podłogę. Wieczna lampka pod
statuetką Boga Reda ledwie się tliła. Kroni podszedł na bosaka do stołu, wymacał na nim puszkę
z olejem ziemnym i dolał go do zbiornika lampki. Zrobiło się jaśniej i jakby cieplej.
Przejrzał się w odłamku lusterka opartego o nogi statuetki. Twarz się w nim nie mieściła.
Kroni zobaczył jedynie jasne oko, kosmyk przedwcześnie posiwiałych włosów i cienki, długi
nos, którego cień maskował zapadnięty policzek i głęboką bruzdę, zbiegającą ku kącikowi
bladych warg. Od wczoraj na twarzy zostały i smugi sadzy. Kroni postanowił się umyć.
Wziął skrzynkę z narzędziami, zawinął w szmatkę i wsunął do, kieszeni zimny, kleisty
kawałek kaszy, załoŜył stojące w progu trzewiki i zdmuchnął lampkę.
Przy źródełku zasilającym okrągły basenik juŜ było pełno kobiet. Niektóre prały, inne
przyszły po wodę, ale teŜ nie kwapiły się wracać do domów.
- Uciekaj stąd! - rozwrzeszczały się, kiedy zobaczyły, Ŝe Kroni rozbiera się nad
basenikiem. - Zapaskudzisz nam wszystką wodę, ty brudny rurarzu!
Kroni nawet się nie odezwał. Usiadł na krawędzi basenu i zanurzył nogi w zimnej
mydlanej wodzie.
- Zaraz zawołam męŜa! - zagroziła Ratni, Ŝona kwartałowego.
- Zawołaj - poparły ją kobiety. - Niech myje się w kałuŜy. Kroni wyjął ze skrzynki
kawałek mydła.
- Po co ci tyle mydła? - zapytała stara jędza, która mieszkała w klitce nad nim. - Zostaw je
mnie.
- Nie bierz! - wściekała się Ratni. - Jego mydło śmierdzi.
- To jest zwyczajne mydło - powiedział Kroni.
- On sam teŜ śmierdzi! - parsknęła nieznajoma dziewczyna, która musiała przyjść z
sąsiedniego kwartału.
- A ty sama nie masz prawa tu być! - krzyknęła jędza, która miała nadzieję, Ŝe Kroni
odłamie jej za to kawałek mydła.
- Idiotka! - powiedziała Ratni. - Ta głupia baba nie wie, Ŝe mój bratanek się oŜenił.
Kobiety wybuchnęły śmiechem i zaczęły się wytrząsać nad starą kobietą, bo bratanek
Ratni oŜenił się bardzo korzystnie i jego Ŝona przyszła z góry, z rodziny majstra.
Kroni postanowił się nie kąpać. Pochylił się tylko nad wodą i namydlił głowę i kark.
17642282.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin