Anderson Poul - Nie Będzie Rozejmu z Władcami.pdf

(327 KB) Pobierz
8717264 UNPDF
Poul Anderson
Nie będzie rozejmu z władcami
Tytuł oryginału
„No Truce With Kings" z tomu Time and Stars, wyd. Doubleday and Company, Nowy Jork,
1964
- Piosenka, Charlie! Zaśpiewaj nam coś!
- Jasne, Charlie!
Wszyscy w mesie byli pijani, a młodsi oficerowie zajmujący dalsze miejsca przy stole
zachowywali się tylko odrobinę głośniej niż ich przełożeni siedzący blisko pułkownika.
Dywany i kotary w niewielkim tylko stopniu tłumiły harmider, ciężkie odgłosy kroków,
uderzenia pięści o dębowe stoły i brzęk unoszonych kielichów, które echem odbijały się od
jednej kamiennej ściany do drugiej. W górze, wśród cieni, co skrywały krokwie stropu,
sztandary pułkowe trzepotały lekko poruszane przeciągiem, jak gdyby one też chciały
przyłączyć się do ogólnego zamieszania. W dole przymocowane do ścian latarnie i
trzaskający kominek słały migotliwe światło na trofea i broń.
Jesień wcześnie przychodzi na Górę Echa; nastał już czas burz, z których jedna szalała
właśnie świszcząc wiatrem między wieżami strażniczymi, siekąc ulewą podwórka, jęcząc
głucho wśród budynków i korytarzy, jakby to była prawda, że zmarli, którzy kiedyś służyli w
Trzeciej Dywizji, wychodzą z cmentarzy każdego 19 września, by przyłączyć się do
świętowania, ale zapomnieli już, jak to się robi. Nikt się tym nie przejmował, zarówno tutaj, jak
i w koszarach szeregowych, może poza majorem czarowników. Trzecia Dywizja. czyli
Pantery, znana była jako najbardziej rozbrykany oddział w armii Pacyficznych Stanów
Ameryki, a spośród jej pułków Włóczykije, którzy trzymali Fort Nakamura, należeli do
najdzikszych.
- No, jazda, chłopcze! Zaczynaj! Jeśli ktoś tutaj, w tej przeklętej Sierra, ma jaki taki głos,
to ty - wołał pułkownik Mackenzie. Poluzował kołnierzyk swej czarnej kurtki mundurowej,
wyciągnął nogi i rozparł się na krześle trzymając w jednej ręce fajkę, a w drugiej szklankę
whisky. Był to mocno zbudowany mężczyzna o niebieskich oczach w siateczce zmarszczek
na pokiereszowanej twarzy; krótko przystrzyżone włosy przyprószyła już siwizna, ale wąsy
nadal były wyzywająco rude.
- „Charlie to mój kochaś, mój kochaś, mój kochaś" - zanucił kapitan Hulse. Przerwał, gdy
gwar ucichł nieco. Młody porucznik Amadeo podniósł się, uśmiechnął i zaintonował inną
piosenkę, którą wszyscy dobrze znali.
... Jestem Pantera pod granicznym slupem,
Na każdym patrolu mróz mnie szczypie w ...
1
- Bardzo przepraszam, panie pułkowniku...
Mackenzie obrócił się i napotkał wzrok sierżanta Irwina. Doznał wstrząsu na widok twarzy
tamtego.
- Słucham, sierżancie?
... Pierś ma w orderach cholerny bohater:
Szkarłatna strzała i wiązka granatów!
- Właśnie otrzymaliśmy wiadomość. Major Speyer prosi, by pan natychmiast przyszedł.
Speyer, który nie lubił się upijać, sam zgłosił się do dzisiejszej służby; poza tym wyjątkiem
służbę w święta rozdzielano drogą losowania. Na wspomnienie ostatnich informacji z San
Francisco Mackenzie poczuł, jak przejmuje go dreszcz.
Cała mesa ryczała refren, nie zwracając uwagi, że pułkownik zgasił fajkę i wstał z
miejsca.
... Działa bum! Hej, bum, bum i bum!
Rakiety trach! Pocisków szum.
Ciasno nam tu, bo kulek tłum,
Chcę do mamy cieplej wracać, ile mi tu!
(I tru tu, tu, tu!)
Wszystkie prawowierne Pantery nie miały wątpliwości, że w działaniach potrafią się
sprawić lepiej, nawet gdyby wóda przelewała im się uszami, niż dowolny inny oddział na
trzeźwo. Mackenzie ignorował świerzbienie w tętnicach; zapomniał o nim. Równym krokiem
poszedł w kierunku drzwi, automatycznie zdejmując broń boczną ze stojaka, gdy go mijał.
Piosenka ścigała go aż na korytarz.
... Wciąż robaki fasujemy, rzadko ich brak,
Wgryzasz się w kanapkę, a ona ciebie chap?
Nasza kawa prima sort: „Sacramento zlew",
Ale ketchup dobry w boju, całkiem jak krew.
(Chór: )
Werbel gra, trata tata ta,
Trąbka wola jak capstrzyk archanioła.
Korytarz oświetlały z rzadka rozmieszczone lampy. Portrety poprzednich dowódców
obserwowały pułkownika i sierżanta oczyma, które skrywała groteskowa ciemność. Tutaj
nawet odgłos kroków był zbyt głośny.
... W zadku strzalę masz,
w tył zwrot, wycofać się, biegiem marsz!
2
(I trata tata ta!)
Mackenzie wszedł pomiędzy dwa działa stojące u wejścia na klatkę schodową, zdobyte
pod Rock Springs podczas Wojny o Wyoming jeszcze za życia poprzedniego pokolenia.
Ruszył schodami w górę. W tej twierdzy było wszędzie za daleko jak na jego stare nogi. Ale
twierdza liczyła sobie wiele dziesiątków lat, podczas których rozbudowywano ją stopniowo; a
musiała być potężna, wykuta i wybudowana z granitu Sierry, skoro broniła dojścia do całego
kraju. Niejedna armia połamała sobie zęby na jej murach, dopóki nie spacyfikowano kresów
Nevady; Mackenzie wolał też nie myśleć, ilu młodych ludzi wyszło z tej bazy, by zginąć od
gniewu obcych.
Ale nigdy dotąd nie atakowano jej z zachodu. Boże, kimkolwiek jesteś, przecież mógłbyś
jej tego oszczędzić, prawda?
O tej godzinie biuro dowodzenia świeciło pustką. Pokój, w którym stało biurko sierżanta
Irwina, aż raził ciszą: nie było ani urzędników skrobiących piórami, ani przychodzących i
wychodzących łączników, ani żon ubarwiających swymi sukienkami otoczenie, jak wtedy, gdy
w wiosce czekały na pułkownika w jakiejś sprawie. Kiedy jednak Mackenzie otworzył drzwi do
gabinetu, usłyszał wycie, wichru uderzającego o róg budynku. O czarną szybę siekł deszcz, a
potem spływał po niej strumieniami, którym lampy nadawały wygląd roztopionego metalu.
- Panie majorze, przyszedł pan pułkownik - powiedział Irwin chrapliwym głosem.
Przełknął ślinę i zamknął drzwi za Mackenziem.
Speyer stał obok biurka dowódcy. Był to poharatany stary mebel, na którym stało niewiele
przedmiotów: kałamarz, koszyk na korespondencję, interfon, fotografia Nory, która zdążyła
już wyblaknąć przez te kilkanaście lat od jej śmierci. Major był wysoki i szczupły: nos miał
zakrzywiony, a na czubku głowy łysinę. Jakimś sposobem jego mundur zawsze wyglądał tak,
jakby domagał się prasowania. Ale miał najbystrzejszy umysł ze wszystkich Panter, pomyślał
Mackenzie, a poza tym, Chryste, który człowiek potrafiłby przeczytać tyle książek, ile zaliczył
Phil! Oficjalnie był adiutantem pułkownika, w praktyce zaś jego głównym doradcą.
- No więc? - odezwał się Mackenzie. Nie czuł żadnej otępiałości spowodowanej
alkoholem; więcej nawet: alkohol skierował jego percepcję na gorącą woń lamp (kiedy
nareszcie dostaną taki generator, by założyć światło elektryczne), na twardą podłogę pod
stopami, na piknięcie przebiegające przez tynk na całej północnej ścianie, na to, że piecyk
niewiele pomaga na panujący w pomieszczeniu chłód. Zmusił się do agresywności, zatknął
kciuki za pas i zaczął balansować na obcasach.
- No, Phil, co cię teraz trapi?
- Depesza z Frisco - odparł Speyer. Cały czas składał i rozkładał kartkę papieru, którą
teraz wręczył pułkownikowi.
- Co takiego? Dlaczego nie przez radio?
- Telegram trudniej przechwycić. A depesza jest poza tym szyfrowana. Irwin mi ją
odczytał.
- Cóż to u diabła za idiotyzm?
3
- Sam popatrz, Jimbo, to się dowiesz. I tak adresowana jest do ciebie. Prosto z kwatery
głównej.
Mackenzie skupił wzrok na słowach napisanych ręką Irwina. Na początku zwykły wstęp,
potem zaś:
9
Niniejszym informuje się, że Senat Stanów Pacyficznych przegłosował ustawę o
pozbawieniu funkcji Owena Brodsky'ego, byłego sędziego Stanów Pacyficznych Ameryki, i
usunął go ze stanowiska. Od godziny 20.00 dnia dzisiejszego, zgodnie z ustawą o sukcesji
poprzedni wicesędzia Fallon jest sędzią SPA. Wystąpienie elementów dysydenckich,
stanowiących zagrożenie dla porządku publicznego, zmusiło sędziego Fallona do
wprowadzenia stanu wojennego na terenie całego kraju, poczynając od godziny 21.00 dnia
dzisiejszego. W związku z tym przekazuje się następujące instrukcje:
1. Powyższe informacje są całkowicie poufne do chwili ogłoszenia oficjalnego
komunikatu. Nikt, kto je uzyskał podczas ich przekazywania, nie ma prawa ich
rozpowszechniać. Winni pogwałcenia tego rozkazu oraz ci, którzy w ten sposób wymienione
informacje otrzymali, mają zostać odizolowani i oczekiwać sądu wojennego.
2. Należy zmagazynować wydaną broń, z wyjątkiem dziesięciu procent stanu, i trzymać ją
pod wzmocnioną strażą.
3. Należy zatrzymać wszystkich ludzi w Forcie Nakamura do chwili przyjazdu nowego
dowódcy. Nowym dowódcą mianowany został pułkownik Simon Hollis, który wyruszy jutro
rano z San Francisco z jednym batalionem wojska. Powinni dotrzeć do Fortu Nakamura w
ciągu pięciu dni; wówczas przekaże mu pan dowództwo. Pułkownik Hollis wskaże tych
oficerów i żołnierzy, których zastąpią ludzie z jego batalionu; ma on być włączony do pułku.
Ludzi, którzy zostali zwolnieni, doprowadzi pan do San Francisco i zamelduje się pan z nimi u
generała brygady Mendozy w Nowym Forcie Baker. Aby uniknąć prowokacji, ludzie ci mają
być bez broni poza boczną bronią oficerów.
4. Do pańskiej prywatnej informacji: kapitan Thomas Danielis został wyznaczony
głównym doradcą pułkownika Hollisa.
5. Jeszcze raz przypomina się, że Stany Pacyficzne Ameryki znajdują. się w stanie
wojennym ze względu na zagrożenie państwa. Wszystkie buntownicze rozmowy muszą być
surowo karane. Ktokolwiek udzieli jakiejkolwiek pomocy czy poparcia frakcji Brodsky'ego,
zostanie uznany winnym zdrady stanu i odpowiednio potraktowany.
gen. Gerald O'Donnell
głównodowodzący sił zbrojnych PSA
Po górach przetoczył się grzmot niczym łoskot dział. Minęła dłuższa chwila, nim
Mackenzie poruszył się, a i to tylko w tym celu, by odłożyć kartkę na biurko. Czucie wracało
doń powoli, wypełniając pustkę, którą miał pod skórą.
- Odważyli się jednak - rzekł beznamiętnie Speyer. - I rzeczywiście to zrobili. - Co
4
takiego? - Mackenzie przeniósł wzrok na twarz majora. Ale Speyer nie patrzył na niego;
uwagę skupił na dłoniach skręcających papierosa. Słowa jednak wylatywały mu z ust, ostro i
szybko:
- Mogę się domyślić, jak to było. Jastrzębie krzyczały żeby go usunąć, od kiedy zawarł ten
kompromis graniczny z Kanadą Zachodnią. A Fallon, o tak, ten ma własne ambicje. Ale jego
bojówkarze są w mniejszości i on dobrze o tym wie. Jego wybór na wice trochę uspokoił
jastrzębie, ale w normalny sposób nigdy by nie został sędzią, bo Brodsky śmiało przeżyje
Fallona, a zresztą ponad połowa senatu to rozsądni, zadowoleni z życia szefowie, którym ani
w głowie myśl, że to Stanom Pacyficznym niebiosa wyznaczyły misję zjednoczenia
kontynentu. Nie wyobrażam sobie, aby wniosek o pozbawienie urzędu mógł przejść przez
uczciwie zwołany senat. Prędzej by wyrzucili Fallona.
- Ale senat jednak został zwołany - rzekł Mackenzie. Słowa dochodziły jego uszu, jakby
wypowiadał je ktoś inny. - O tym było w wiadomościach.
- Jasne. Zwołano go na wczoraj, aby „omówić ratyfikację traktatu z Kanadą Zachodnią".
Ale szefowie są rozrzuceni po całym kraju, każdy w swej stacji. Muszą się jakoś dostać do
San Francisco. Wystarczy zmontować kilka spóźnień... do cholery, przecież gdyby most na
linii kolejowej Boise wyleciał przypadkiem w powietrze, równy tuzin najgorętszych obrońców
Brodsky'ego nie zdążyłby na czas. I wtedy senat ma kworum, a jakże, tylko że wśród
obecnych są wszyscy zwolennicy Fallona, a tak wielu spośród pozostałych brakuje, że
jastrzębie są w wyraźnej większości. No i spotkanie odbywa się w święto, kiedy żaden
mieszczuch na nic nie zwraca uwagi. I wtedy - pstryk! - i mamy pozbawienie urzędu i nowego
sędziego! - Speyer skończył skręcać papierosa, po czym wetknął go między zęby szukając
zapałek. Widać było drgające mięśnie jego szczęki.
- Jesteś pewien? - wymamrotał Mackenzie. Jak przez mgłę przypominał sobie podobny
wieczór, kiedy wizytował Puget City, a Kurator zaprosił go na swój jacht. Wówczas otoczyła
go mgła; było ciemno i zimno, ale nic uchwytnego.
- Oczywiście, że nie jestem pewien! - warknął Speyer. - Nikt nie może mieć jeszcze
pewności... a potem będzie już za późno. - Zapałka zadrżała mu w palcach. - Jak widzę, mają
już i nowego wodza.
- Aha. Chcą zastąpić wszystkich, którym nie ufają, i to najprędzej, jak można. De Barros
był mianowany przez Brodsky'ego. - Zapałka zapłonęła z piekielnym trzaskiem. Speyer
zaciągnął się, aż policzki mu się zapadły. - To, oczywiście, i nas dotyczy. Pułk ma być prawie
bez broni, aby nikomu nie wpadło do głowy stawiać oporu, kiedy pojawi się nowy pułkownik.
Zwróć uwagę, że i tak maszeruje z całym batalionem depczącym mu po piętach, na wszelki
wypadek. Przecież sam mógłby tu przybyć samolotem.
- A czemu nie pociągiem? - Mackenzie pochwycił woń dymu i zaczął szukać fajki. Leżała
w kieszeni kurtki; cybuch był jeszcze rozgrzany.
- Cały tabor kolejowy został pewnie skierowany na północ, z wojskiem, które ma
zapobiec rewolcie tamtejszych szefów. W dolinach jest stosunkowo bezpiecznie: sami
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin