Terroryści XX wieku.pdf

(72 KB) Pobierz
10592564 UNPDF
Terroryści XX wieku
Aktorzy:
Rudolf Hess - Jerzy Bończak
Ilse Hess - Magdalena Zawadzka
Płk Burton C. Andrus - Wiktor Zborowski
Adm. John Poindexter - Witold Pyrkosz
Sędzia w procesie Hessa - Witold Pyrkosz
XXI wiek nie rozpoczął się 1 stycznia 2001 roku. Nowe stulecie rozpoczęło
się bardzo niedawno, we wtorek 11 września. Tego dnia świat usłyszał
wiadomość z Nowego Jorku:
Prezydent George W. Bush: Dziś zdarzyła się tragedia narodowa. Dwa
samoloty uderzyły w World Trade Center, najwyraźniej w terrorystycznym
ataku na nasz kraj. Rozmawiałem z wiceprezydentem, gubernatorem
Nowego Jorku i szefem FBI. Kazałem, by wszystkie środki rządu
federalnego zostały przeznaczone na pomoc ofiarom i ich rodzinom.
Przeprowadzimy pełne dochodzenie, żeby ścigać i złapać ludzi, którzy
popełnili tę zbrodnię. Terroryzm przeciwko naszemu narodowi nie może
mieć szans.
To, co stało się na Manhattanie, bez względu na liczbę ofiar i skalę
zniszczeń, zmieni Amerykę i zmieni świat, rozpoczynając zupełnie nowy
czas. Ale historia już to zna…
Wtedy też historia nagle zmieniła bieg, niespodziewanie i za sprawą
przypadku.
Było to rankiem 28 czerwca 1914 roku, gdy następca tronu austro-
węgierskiego arcyksiążę Franciszek Ferdynand i jego małżonka Zofia
przybyli do Sarajewa.
Na trasie przejazdu z dworca do ratusza stanęło ośmiu zamachowców,
młodych chłopców należących do nielegalnej organizacji. Trzech z nich
miało odegrać główną rolę: uczeń gimnazjum Gavrilo Princip, uczeń
gimnazjum Trifko Grabež, czeladnik drukarski Nedeljko Čabrinowić.
Chcieli, aby południowi Słowianie zjednoczyli się pod przewodnictwem
Serbii. I uważali, że arcyksiążę Franciszek Ferdynand, gdy obejmie tron po
leciwym cesarzu Franciszku Józefie, uniemożliwi zjednoczenie. Przyjazd
arcyksięcia do Sarajewa, gdzie miał obserwować wielkie manewry
wojskowe, dawał im wymarzoną okazję do wykonania zamachu.
Pierwsza próbę podjął Cabrinovič, gdy samochód z arcyksięciem podjechał
1
na odległość kilkunastu metrów.
Bomba, którą rzucił, eksplodowała za daleko i jedynie odłamek zranił
oficera.
Słysząc wybuch, drugi z zamachowców, Gavrilo Princip, uznał, że zamach
udał się i poszedł do pobliskiej kawiarni, gdzie spiskowcy mieli spotkać się
po akcji, aby uczcić śmierć tyrana.
Tymczasem arcyksiążę po krótkim pobycie w ratuszu postanowił pojechać
do szpitala, aby odwiedzić rannego oficera.
Od tego momentu o biegu historii i losie milionów ludzi miał decydować
przypadek.
Kierowca arcyksięcia zmylił drogę i przypadkowo wjechał w ulicę, na której
znajdowała się kawiarnia, gdzie Princip oczekiwał na swoich kolegów.
Ten, widząc przez okno nadjeżdżający samochód, wyskoczył na ulicę.
Podbiegł do toczącego się powoli po kocich łbach kabrioletu i strzelił
dwukrotnie. Pierwsza kula trafiła Franciszka Ferdynanda w szyję i
rozerwała tętnicę, druga - raniła śmiertelnie Zofię, która osunęła się na
kolana męża. Arcyksiążę, usiłując ręką zatamować krew wypływającą z
rany, tulił żonę i krzyczał: Sofrel! Sofrel! Nie umieraj! Musisz żyć dla
naszych dzieci!
Lekarz był na miejscu, ale nic nie mógł zrobić. Książęca para skonała po
kilku minutach.
Zabójca został schwytany. 4 lipca 1914 roku odbył się pogrzeb arcyksięcia.
Wydawałoby się, że sprawa dobiegła końca, ale w europejskich stolicach
zaczęła działać straszliwa machina...
Śmierć następcy tronu austro-węgierskiego ugodziła w autorytet
monarchii i rząd Austro-Węgier postanowił ukarać zdradziecką Serbię,
skąd pochodzili zamachowcy.
28 lipca Austro-Węgry wypowiedziały wojnę Serbii. Car Rosji nie miał
ochoty bezczynnie patrzeć, jak wojska austriackie panoszą się na
Bałkanach, i wydał rozkaz mobilizacji swoich wojsk.
Wtedy odezwały się Niemcy, które 1 sierpnia w godzinach popołudniowych
ogłosiły mobilizację i wypowiedziały wojnę Rosji. Kilka godzin później
przygotowania do wojny rozpoczęła Francja.
Europa pogrążała się w konflikcie, który zamienił się w czteroletnią wojnę.
2
Walczące państwa zmobilizowały 67,5 miliona, z których zginęło lub
zaginęło ponad 9 milionów, a rany odniosło prawie 13 milionów żołnierzy.
Ta wojna pochłonęła również około 50 milionów osób cywilnych, zabitych i
zmarłych z powodu głodu i epidemii, będących bezpośrednim
następstwem stanu wojny.
Czy to Princip i jego kilkunastoletni koledzy ponoszą odpowiedzialność za
ten kataklizm? Nie. Terroryzm jest tylko narzędziem.
Wojna w Europie i tak by wybuchła, gdyż konflikty między mocarstwami
były nabrzmiałe, a nie istniały międzynarodowe instytucje i mechanizmy,
które mogłyby je rozładować.
Młodzi terroryści byli zaś narzędziem w rękach grupy ludzi, o której do
dzisiaj niewiele wiemy. Zamach na arcyksięcia zaplanował szef serbskiego
wywiadu Dragutin Dimitrijević. Zamachowców szkolono na terenie Serbii.
Tam otrzymali pieniądze i broń: granaty ręczne i pistolety browning z
magazynów serbskiej armii. 3 czerwca przeszli przez granicę z Bośnią
prowadzeni przez agentów serbskiego wywiadu.
Ta sprawa nigdy do końca nie została wyjaśniona, choć jej następstwa
były tak straszliwe.
Generał Dan Shomron, szef piechoty i oddziałów spadochronowych armii
izraelskiej, był doświadczonym oficerem. Doświadczenie bojowe zdobył w
1973 roku, gdy dowodził pancerną brygadą na Synaju podczas wojny
izraelsko-egipskiej. Nikt nie pomyślałby, że można mu zarzucić brak
dyscypliny, a jednak, gdy wieczorem 28 czerwca 1976 roku premier
Icchak Rabin odrzucił plan zbrojnego uderzenia na lotnisko w Entebe,
generał Shomron nie podporządkował się poleceniu. W dalszym ciągu
przygotowywał zbrojną akcję uwolnienia zakładników. Byli to żydowscy
pasażerowie samolotu Air France, który w niedzielę 27 czerwca został
uprowadzony w czasie lotu z Aten do Paryża. Czterej porywacze, dwaj
terroryści z niemieckiej grupy Baader-Meinhoff oraz dwaj Palestyńczycy z
Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny, zmusili pilota, aby skierował
samolot do Benghazi w Libii. Zatankowali paliwo i polecieli do Entebe w
Ugandzie. Tamtejszy dyktator marszałek Idi Amin, choć deklarował
neutralność, w istocie popierał i ochraniał terrorystów.
Następnego dnia, 29 czerwca radio ugandyjskie podało warunki
porywaczy: uwolnienie 53 terrorystów więzionych w Izraelu, Niemczech,
Kenii, Szwajcarii i Francji; grozili wymordowaniem pasażerów i
wysadzeniem samolotu. Wkrótce wybrali spośród pasażerów Żydów,
których zamknęli w jednej z sal dworca lotniczego, a pozostałych zwolnili i
pozwolili na powrót do Paryża. Tym samym stało się oczywiste, że
3
terroryści nie cofną się przed wymordowaniem zakładników.
Wojskowi izraelscy proponowali dokonanie desantu na lotnisko Entebe, ale
premier odrzucił ten plan jako zbyt ryzykowny.
- W moim planie jest jeden słaby punkt - powiedział generał Shomron,
gdy wieczorem 1 lipca został wezwany na naradę do sztabu generalnego. -
Pierwszy samolot musi wylądować nie budząc podejrzeń ochrony lotniska
w Entebe. Jeżeli to się nie uda, dojdzie do strzelaniny, w której może
zginąć kilkanaście osób.
Obecny na naradzie minister obrony Shimon Peres słuchał go z
zainteresowaniem. Uważał, że plan został przygotowany bardzo sumiennie
i ma szansę powodzenia. Należało do tego przekonać tylko premiera.
- Popieram ten plan - powiedział minister do generała Shomrona -
ostateczna decyzja należeć jednak będzie do rządu. - Rozumiem, że ja
będę dowodził operacją - ni to zapytał, ni stwierdził generał Shomron.
Peres spojrzał na szefa sztabu i widząc, że tamten kiwa głową,
odpowiedział: jest pan dowódcą operacji; niech pan zbierze swój oddział.
Te słowa wskazywały na to, że minister nie obawiał się odrzucenia planu
przez premiera. Rozpoczęły się przygotowania do nadzwyczaj trudnej
akcji, w której ludzie wyruszający na ratunek uwięzionym pasażerom mieli
przeciwko sobie nie tylko terrorystów, ale także żołnierzy i lotnictwo
oszalałego dyktatora Ugandy.
Plaga porwań samolotów pasażerskich rozpoczęła się w 1968 roku i
szczególną aktywność wykazywali terroryści z Ludowego Frontu
Wyzwolenia Palestyny.
Ta forma odpowiadała im z wielu względów. Uprowadzenie samolotu było
łatwe. W końcu lat sześćdziesiątych nikt nie rewidował pasażerów ani nie
sprawdzał ich bagaży. Wniesienie pistoletu czy granatu na pokład nie
przedstawiało większych trudności. Ryzyko porażki było znikome. Tylko
jeden na dziesięciu porywaczy trafiał do więzienia. I w taki łatwy sposób
zdobywali to, na czym im najwięcej zależało: rozgłos. Ekipy telewizyjne
otaczały lotnisko, na którym stał uprowadzony samolot, za ich
pośrednictwem świat dowiadywał się o istnieniu organizacji i jej
programie. Któż na świecie słyszałby o Al Fatah lub Ludowym Froncie
Wyzwolenia Palestyny, gdyby nie uprowadzenia samolotów.
Ta forma terrorystycznej walki osiągnęła apogeum we wrześniu 1970 roku,
gdy w ciągu jedenastu dni uprowadzono kilka samolotów, na których
pokładach było trzystu pasażerów, a cztery samoloty wartości 50 milionów
dolarów zostały wysadzone na pustyni Zarka.
4
Mijały lata, a cywilizowany świat nie umiał obronić się przed tym
zagrożeniem. Wojsko miało specjalne oddziały, ale przystosowane do
prowadzenia akcji sabotażowych na tyłach wroga. Najlepsi żołnierze nie
wiedzieli, jak walczyć z kilkoma bandytami chroniącymi się za
zakładnikami. Nie mieli odpowiedniej broni: wojskowe karabiny w ogóle
się do tego nie nadawały, granaty były bezużyteczne. Policjanci też nie byli
przygotowani do tej walki.
Dopiero w 1972 roku w Niemczech powstała specjalna jednostka GSG-9,
ale trzeba było do tego tragedii w Monachium. 5 września 1972 roku
podczas Olimpiady grupa terrorystów palestyńskich wdarła się do wioski
olimpijskiej. Zabili trenera zapaśników i sztangistę oraz uwięzili 9
sportowców. Rząd niemiecki zmobilizował ogromne siły. Wioskę otoczyło
12 tysięcy policjantów i 25 strzelców wyborowych - nie umieli jednak
walczyć z terrorystami. Popełnili błędy, które stały się przyczyną masakry.
Podczas strzelaniny, jaka wybuchła o godz. 23.00, terroryści wymordowali
zakładników.
Było oczywiste, że cywilizowany świat musi się uzbroić i wydać walkę
terroryzmowi. Tylko sprawne, zwycięskie akcje podejmowane w obronie
uprowadzonych mogły to zmienić. Akcja w Entebe stała się jedną z tych,
które ugodziły w terroryzm z wielką siłą.
W niedzielę 3 lipca 1976 roku samoloty z komandosami wystartowały o
godzinie 15.30, choć rząd wciąż dyskutował nad zasadnością
przeprowadzenia akcji. Generał Shomron uznał, że zawsze można
zawrócić samoloty, gdyby ministrowie uznali, że nie należy dokonywać
ataku. Jednakże po kilku minutach od startu dowiedział się, że rząd wydał
zgodę.
Po siedmiu godzinach lotu izraelskie samoloty z komandosami znalazły się
w rejonie Entebe. Rozpoczynała się najtrudniejsza część operacji. Pierwszy
samolot musiał wylądować nie wywołując alarmu ochrony lotniska.
Dlatego podszedł do lądowania tuż za brytyjskim samolotem rejsowym,
który nadlatywał zgodnie z rozkładem. Ten manewr pozwolił oszukać
wroga. Izraelski C-130 Herkules toczył się po pasie, a wieża kontrolna
wciąż nie zdawała sobie z tego sprawy.
Generał Shomron zwrócił się do swoich żołnierzy: - Chłopcy, ta operacja
jest już sukcesem, chociaż jeszcze nie padł żaden strzał .
Najtrudniejsza część, której tak się obawiał, przeszła gładko.
Z otwartej rampy ładunkowej samolotu wyjechał wielki czarny mercedes i
dwa samochody terenowe Land Rover. To miało jeszcze bardziej
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin