Pueblo.pdf

(69 KB) Pobierz
10584614 UNPDF
Pueblo
Aktorzy:
Kapitan Bucher - Krzysztof Kowalewski
Pierwszy oficer - Olgierd Łukaszewicz
John Walker alias "James Harper" - Radosław Pazura
Żołnierz - Adam Ferency
Żołnierz 2 - Krzysztof Żurek
Okręt "Pueblo" był niewielki. Mierzył 60 metrów długości. Jego załoga
liczyła osiemdziesiąt trzy osoby. Nie miał uzbrojenia, jeśli nie liczyć
jednego ciężkiego karabinu maszynowego na mostku i kilku pistoletów
maszynowych w kajutach załogi.
I ta niewielka jednostka stała się przyczyną jednego z najpoważniejszych
kryzysów politycznych na świecie.
Kończył się rok 1967. Sytuacja w Azji pogarszała się. Rozpalała się wojna
w Wietnamie, wiele wskazywało na to, że Kim Il Song, północnokoreański
dyktator szykuje swe państwo do wojny. W 1967 roku na granicy dwóch
państw koreańskich zanotowano 360 incydentów, w których zginęło
sześciu żołnierzy amerykańskich. Prezydent Lyndon Johnson chciał
wiedzieć, czy rzeczywiście Korea Północna gotowa jest do wojny. Tę
odpowiedź mogli dać tylko szpiedzy: samoloty zwiadowcze fotografujące
zgrupowania wojsk i okręty z aparaturą pozwalającą podsłuchiwać
rozmowy telefoniczne, łączność radiową i inne sygnały elektroniczne. Na
podstawie tego materiału łatwo było się zorientować, jak daleko posunięte
są przygotowania wojenne.
W grudniu 1967 roku załoga okrętu "Pueblo" otrzymała rozkaz
przygotowania się do trudnej misji. Była to stara jednostka - zwodowana
w 1944 roku, przewoziła broń dla wojsk alianckich walczących w Europie,
a na początku lat pięćdziesiątych zaopatrywała wojska ONZ w Korei.
Mocno wyeksploatowana, została wycofana ze służby w 1954 roku i
spokojnie rdzewiała w amerykańskim porcie. Aż w kwietniu 1962 roku
odesłano ją do stoczni, gdzie została przygotowana do nowego życia:
okrętu wywiadu elektronicznego. W maju 1967 roku na pokład "Pueblo"
wszedł nowy kapitan Lloyd Mark Bucher. Osierocony we wczesnym
dzieciństwie sam musiał walczyć z losem. Poradził sobie. Ukończył
Uniwersytet w Nebrasce. Wstąpił do marynarki wojennej. Marzył, aby
dowodzić okrętem podwodnym. Los i przełożeni zdecydowali inaczej -
został dowódcą okrętu szpiegowskiego, który 5 stycznia 1968 roku
wyruszył z amerykańskiego portu do Japonii. Celem rejsu był
1
północnokoreański port Wonsan. Tam "Pueblo", płynąc poza wodami
terytorialnymi, miał rejestrować sygnały elektroniczne. Dla ambitnego
kapitana zapowiadała się długa i nudna misja. Nie zdawał sobie sprawy,
jak trudna i niebezpieczna, gdyż nikt go nie poinformował, że sytuacja w
tym rejonie świata staje się coraz bardziej zapalna, a Koreańczycy coraz
bardziej agresywni. W bazie morskiej Jokosuka nad Zatoką Tokijską
"Pueblo" pobrał zapasy. Na pokład weszło też kilkunastu tajemniczych
mężczyzn. Nikt z załogi nie miał prawa z nimi rozmawiać ani zaglądać do
pomieszczeń, gdzie zamknęli się natychmiast po zaokrętowaniu.
Oczywiście marynarze wiedzieli, że mieszczą się tam urządzenia
rejestrujące sygnały elektroniczne. Kapitan uważał, że nie należy tego
ukrywać przed dobraną załogą, gdyż powstawałaby atmosfera niezdrowej
ciekawości, plotek, domysłów, a to mogłoby szkodzić służbie.
11 stycznia "Pueblo" rzucił cumy i wyruszył na południe, aby opłynąć
wyspy Japońskie i wejść do Cieśniny Cuszimskiej prowadzącej w stronę
Korei Północnej.
W styczniu 1968 roku, gdy amerykański okręt szpiegowski wyszedł z
japońskiego portu i zmierzał w stronę Półwyspu Koreańskiego, oddział 31
żołnierzy północnokoreańskich przedostał się przez zasieki i pola minowe
założone w strefie zdemilitaryzowanej na granicy dwóch państw
koreańskich. W niewielkich grupkach, niezauważeni przemknęli się między
patrolami i podążyli w stronę Seulu. Ich celem był pałac prezydenta Korei
Południowej generała Park Chung Hee.
Nad ranem 21 stycznia 1968 roku znaleźli się w odległości zaledwie
jednego kilometra od pałacu. Przed nimi była ostatnia przeszkoda:
posterunek na drodze prowadzącej do bramy Błękitnego Domu. Z
wartowni wyszedł jeden z żołnierzy:
Żołnierz: Stój! Kto idzie?
Żołnierz 2: Patrol kontrwywiadowczy. Wracamy z misji w górach.
Żołnierz: Dokumenty...
Północnokoreańscy komandosi mieli na sobie mundury armii
południowokoreańskiej i świetnie podrobione dokumenty. Wartownik
przepuścił ich, ale postanowił sprawdzić, czy rzeczywiście jakiś patrol
został wysłany w góry. Zadzwonił do dowództwa.
Żołnierz: Zatrzymałem oddział trzydziestu żołnierzy. Dowódca w stopniu
porucznika podał, że wracają z gór po misji kontrwywiadowczej.
Dokumenty mają w porządku. Przepuściłem, ale proszę o potwierdzenie.
2
Kilkanaście sekund później z dowództwa przekazano informację, że żaden
oddział kontrwywiadowczy nie został wysłany w góry. Wartownik widział
jeszcze sylwetki żołnierzy idących drogą. Włączył sygnał alarmowe i
wybiegł z bunkra. Karabin maszynowy na dachu obrócił się w stronę
odchodzących dywersantów.
Dywersanci rzucili się biegiem do przodu, ale nie mogli daleko uciec. Zza
bramy prezydenckiego pałacu wyłonił się samochód pancerny.
Walka trwała do rana, ale żołnierze północnokoreańscy nie mieli żadnych
szans w starciu z liczniejszymi oddziałami gwardii prezydenckiej. Tylko
kilku ocaliło życie.
W Seulu i Waszyngtonie zastanawiano się, czy próba ataku na pałac
prezydencki mogła być początkiem inwazji wojsk północnokoreańskich. Na
to pytanie mogła odpowiedzieć załoga "Pueblo" rejestrująca sygnały
elektroniczne.
Okręt dotarł już na odległość dwudziestu mil morskich od portu Wonsan.
To nie było dobre miejsce. Specjaliści od nasłuchu pracujący w kajutach
pod pokładem meldowali, że sygnały są słabe, nie można było zrozumieć
przechwytywanych depesz radiowych. Na domiar złego w pobliżu pojawiły
się dwa północnokoreańskie kutry rybackie.
Kapitan Busher podniósł do oczu lornetkę. Powiedział do pierwszego
oficera:
Kapitan Bucher: Na pokładzie mają paru facetów w mundurach.
Oficer: Może to komisarze polityczni. Pilnują rybaków, żeby nie uciekli za
granicę.
Kapitan Bucher: Może, ale wyglądają jakby chcieli nas przypilnować.
Obserwuj ich.
Tej nocy kapitan zdecydował się zmienić miejsce kotwiczenia i popłynąć w
stronę wysepki Ung-do, gdzie spodziewał się lepszych warunków do
rejestrowania północnokoreańskich sygnałów.
W tym samym czasie telewizja południowokoreańska nadała wiadomość o
rozbiciu grupy komandosów szykujących się do ataku na pałac
prezydenta. Ta wiadomość szybko dotarła do stolicy Korei Północnej,
wywołując wściekłość dyktatora.
3
25 stycznia o godzinie 10.50 na okręcie "Pueblo" oficer zastukał do kabiny
kapitana Buchera.
Oficer: Panie kapitanie, przechwyciliśmy sygnały radarowe dwóch
ścigaczy koreańskich. Nie wiemy, w jakiej są odległości.
Kapitan wyszedł na mostek. Pół godziny później wykryto dwie następne
jednostki wroga. Można je było dostrzec przez lornetkę.
Kapitan Bucher: Wywieście flagę, że prowadzimy badania
hydrograficzne.
Oficer: Pytają, jakiej jesteśmy narodowości.
Kapitan Bucher: Odpowiedzcie, że prowadzimy badania hydrograficzne.
W jakiej odległości jesteśmy od ich wód terytorialnych?
Oficer: Dokładnie 15,8 mili.
Kapitan Bucher: To nie ma powodów do zmartwień. Chłopcy z innych
jednostek mówili, że Koreańczycy często robią takie zabawy. Będą chodzić
dookoła nas przez parę godzin. Nie widzę powodów do obaw.
O godzinie 12.20 kapitan mógł przekonać się, że popełnił poważny błąd
lekceważąc sytuację. Od strony portu Wonsan zbliżały się dwa kutry
torpedowe. Po kilku minutach pojawił się trzeci. Na jego mostku błysnęła
lampa sygnałowa: "Zatrzymać się, albo otworzymy ogień".
Kapitan Bucher zaczynał rozumieć, że sytuacja staje się niebezpieczna.
Wiedział, że jego podstawowym obowiązkiem jest niedopuszczenie, aby
sprzęt szpiegowski i dokumenty dostały się w ręce wroga. Byłoby to
groźne dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. Zwrócił się do
wachtowego.
Kapitan Bucher: Odpowiedzcie, że jesteśmy na wodach
międzynarodowych. Do bazy nadać wiadomość, że mamy towarzystwo.
Niech do mnie przyjdzie pierwszy oficer.
Po chwili zameldował się Gene Lacy.
Kapitan zapytał go:
Kapitan Bucher: Jak długo zajmie nam zatopienie statku?
Oficer: Musimy zalać cztery przedziały wężami pożarniczymi. To będzie
trwało trzy do czterech godzin.
4
Kapitan Bucher: Za długo.
Oficer: W maszynowni możemy otworzyć zawory rur pobierających wodę
zaburtową i wyciąć otwór w grodzi. Gdy to zrobimy statek pójdzie na dno
w ciągu czterdziestu minut.
Kapitan Bucher: Do tego czasu Koreańczycy otworzą ogień i mogą
zniszczyć parę tratw i szalup. W tych, które pozostaną, nie starczy miejsca
dla wszystkich marynarzy, a w wodzie przy tej temperaturze długo nie
wytrzymają.
Pod pokładem "Pueblo" były najnowocześniejsze maszyny szyfrujące KL-
47 i dwieście pięćdziesiąt kilogramów tajnych papierów: kodów, szyfrów i
map. Gdyby Koreańczycy zdobyli te dokumenty i urządzenia i przekazali je
Rosjanom, wywiad radziecki poznałby wiele najważniejszych tajemnic
Stanów Zjednoczonych. Oczywiście przewidziano takie niebezpieczeństwo i
ludzie obsługujący urządzenia pod pokładem wiedzieli, co robić. Na
półkach leżały obciążone ołowiem worki z otworami, aby wypchane
dokumentami jak najszybciej poszły na dno. Był też specjalny piec, ale nie
było to wydajne urządzenie, gdyż można było do niego załadować tylko
dwa kilogramy papierów, a ich spalenie trwało kilka minut. Dwie niszczarki
dokumentów też nie były lepsze. Mogły pociąć w ciągu piętnastu minut
paczki dokumentów o grubości 20 centymetrów, a więc operacja
zniszczenia dwustu pięćdziesięciu kilogramów dokumentów trwałaby zbyt
długo.
Na ścianach wisiały młoty i siekiery, których załoga mogła użyć do
zniszczenia elektronicznych urządzeń, ale obudowy maszyn szyfrujących
były bardzo solidne. Nic więc dziwnego, że kapitan rozważał zatopienie
całego okrętu. Nie zdecydował się na to.
Sytuacja amerykańskiego okrętu szpiegowskiego "Pueblo" pogarszała się z
minuty na minutę. O godzinie 13.00 do burty dobił jeden z
północnokoreańskich ścigaczy, Na pokładzie było kilkunastu marynarzy w
hełmach i z pistoletami maszynowymi.
"Zatrzymać maszyny, albo otworzymy ogień" nadawano z pomostu wrogiej
jednostki.
Kapitan uważał, że uda się wymknąć prześladowcom.
Kapitan Bucher: Przekażcie im: "Dziękujemy za towarzystwo,
odchodzimy w morze". Maszyny - cała naprzód.
"Pueblo" nie miał żadnej szansy wyrwania się prześladowcom.
Północnokoreańskie kutry, uzbrojone w działa i torpedy, były o wiele
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin