Grupa Jaszy.pdf

(72 KB) Pobierz
10567393 UNPDF
Grupa Jaszy
Aktorzy:
Józef Stalin - Włodzimierz Press
Paweł Sudopłatow - Adam Ferency
Hans "Czerwony Judasz" - Wiktor Zborowski
Kom. Richard Protze - Krzysztof Kowalewski
Hans Wesemann - Witold Pyrkosz
Walter Kriwicki - Łukasz Klekowski
To byli mordercy, których zadaniem było likwidowanie ludzi niewygodnych dla Stalina.
Nazywano ich Grupą Jaszy, choć oficjalna nazwa niewielkiego, ściśle tajnego zespołu
brzmiała: Zarząd Operacji Specjalnych.
Wydarzenie z pozoru błahe nie zwróciło uwagi żadnego z przechodniów na paryskiej
ulicy. Dwaj policjanci podeszli do elegancko ubranego mężczyzny, który wyszedł z
czynszowej kamienicy. Rozmawiali przez chwilę. Nie sposób dociec o czym. Świadkowie
tego zdarzenia sugerowali, że policjanci chcieli zabrać mężczyznę do samochodu, ale w
pewnym momencie on zaczął opierać się. Krzyczał coś po rosyjsku, aż nagle zaprzestał
oporu, być może został uderzony pałką, i dał się wepchnąć do czarnego auta. Zajście to
miało miejsce 26 stycznia 1930 roku na ulicy 17 dzielnicy w Paryżu. Kilka dni później
rodzina zaczęła poszukiwać generała Aleksandra Kutiepowa, szefa organizacji rosyjskich
emigrantów. Wszelki ślad po nim zaginął, ale szybko ustalono, że to on był mężczyzną
aresztowanym na ulicy 17 dzielnicy. Jednakże policja paryska nie wysyłała swoich
funkcjonariuszy po Kutiepowa. Kim więc byli policjanci, którzy wsadzili generała do
samochodu? Co się z nim stało?
Musiało minąć wiele dziesiątek lat zanim wyjaśniono to wydarzenie. Akcję uprowadzenia
generała Aleksandra Kutiepowa zaplanował i przeprowadził Jakow Sieriebrianski, jego
żona oraz agent radziecki, pracownik paryskiej policji, który całej trójce dostarczył
policyjne mundury. Kutiepow podczas szamotaniny dostał ataku serca i zmarł. Jego ciało
pochowano w ogrodzie podparyskiej willi należącej do radzieckiego agenta.
Zespół Jakowa Sieriebrianskiego powołano w 1926 r., a więc tuż po przejęciu władzy
przez Stalina.
Po zwycięstwie bolszewików przed terrorem uciekło z kraju dwa miliony Rosjan. Wśród
nich najwyżsi oficerowie armii carskiej, wysocy urzędnicy, arystokracja. Znaleźli
schronienie w Polsce, Francji i Stanach Zjednoczonych. Stalin bał się ich. Mieli
pieniądze, powiązania z rządami państw, w których się osiedlili, autorytet za granicą i w
kraju. Mogli zagrozić jego władzy. Organizowali ruch oporu w Związku Radzieckim.
Planowali obalenie władz komunistycznych. Byli poza jego zasięgiem. Nie mógł ich
1
zamknąć w więzieniach, wysłać do obozów. Mógł jednak uderzać w ich przywódców, aby
uniemożliwić emigrantom jednoczenie swoich sił, organizowanie się. Takie było zadanie
Zarządu Operacji Specjalnych. Rozkazy likwidacji często osobiście wydawał Stalin. Tak
było w przypadku Jewhena Konowalca, jednego z przywódców emigracyjnej organizacji
ukraińskich nacjonalistów.
Wezwanie do stawienia się u Stalina zaskoczyło Pawła Sudopłatowa, młodego
funkcjonariusza NKWD. Domyślał się, że ma to związek z Jewhenem Konowalcem,
przebywającym na emigracji przywódcą ukraińskich nacjonalistów, którego śledził od
1935 roku. Wtedy w Paryżu został przedstawiony Konowalcowi przez innego działacza
ukraińskiego, w rzeczywistości agenta NKWD.
Stojąc przed Stalinem Sudopłatow nie mógł opanować drżenia. Dyktator dostrzegł to.
Stalin: Młody człowieku, nie bądźcie tacy podekscytowani. Raportujcie najważniejsze
fakty. Mamy tylko 20 minut.
Sudopłatow: Towarzyszu Stalin, dla szeregowego członka partii spotkanie z wami jest
wielkim wydarzeniem w życiu. Rozumiem, że zostałem wezwany do was w sprawach
służbowych. Za moment opanuję swoje emocje i przedstawię najważniejsze fakty.
Stalin: Chciałbym poznać stosunki między głównymi ludźmi ukraińskiej emigracji.
Sudopłatow: Największym zagrożeniem jest Jewhen Izaakijewicz Konowalec.
Przygotowuje się do wojny z nami, a popierają go Niemcy.
Stalin: Co sugerujecie?
Sudopłatow: Nie jestem przygotowany, aby przedstawiać propozycje, towarzyszu
Stalin…
Stalin: Dobrze, wobec tego na za tydzień przygotujcie wasze propozycje w sprawie
Konowalca.
Na początku grudnia 1937 roku Sudopłatow ponownie stawił się w gabinecie Stalina. Nie
był jednak pewien, czy Stalinowi chodziło o fizyczne wyeliminowanie Konowalca. W
pewnym momencie pozbył się jednak wszelkich wątpliwości słysząc słowa Stalina:
Stalin: Nie chodzi o akt zemsty, chociaż Konowalec jest agentem niemieckich faszystów.
Naszym celem jest pozbawienie przywództwa ukraińskiego ruchu faszystowskiego w
przededniu wojny. Powinniśmy zmusić tych gangsterów, aby wyniszczyli się we
wzajemnej walce. Znacie upodobania Konowalca?
Sudopłatow: Przepada za czekoladowymi cukierkami.
2
Stalin: To wykorzystajcie to!
Sudopłatow: Tak jest!
Stalin: To powodzenia, towarzyszu Sudopłatow.
To był wyrok śmierci. Wkrótce szef departamentu technicznego NKWD Mojsiej Pałkin
otrzymał rozkaz skonstruowania bomby ukrytej w bombonierce. Pierwszy projekt, jaki
przedstawił, był bardzo niedoskonały. Zapalnik znajdował się na zewnątrz i Sudopłatow
obawiał się, że Konowalec może zauważyć, jak będzie odbezpieczał bombę. Błąd został
szybko naprawiony. Nowy zapalnik uzbrajał się po zmianie położenia bombonierki z
pionowego na poziomy. Wybuch miał nastąpić pół godziny po położeniu bombonierki na
stole.
Na wiosnę 1938 roku Paweł Sudopłatow, zaopatrzony w fałszywy czeski paszport i 3
tysiące dolarów, sumę bardzo poważną jak na owe czasy, wyruszył na pokładzie statku
"Prawda" do Amsterdamu, aby zabić. Miał przy sobie również pistolet. Rozkaz, jaki
otrzymał, nakazywał, że gdyby wybuch nie zabił Konowalca, Sudopłatow miał dobić go
strzałami z pistoletu, a potem popełnić samobójstwo.
W słoneczne majowe południe 23 maja 1938 roku w Rotterdamie Paweł Sudopłatow
skręcił w ulicę, na której znajdowała się restauracja "Atlanta". Z daleka dostrzegł
Konowalca siedzącego w restauracyjnym ogródku. Usiadł ma krześle obok. Cały czas
musiał pamiętać o tym, aby bombonierkę trzymać pionowo. Rozmawiali krótko. Umówili
się na następne spotkanie w centrum miasta. Sudopłatow wstał.
Sudopłatow: Jewhen, omalże nie zapomniałem. Wiem, jak lubisz czekoladę.
Przywiozłem dla ciebie bombonierkę z Moskwy. Nie tak dobra jak nasze ukraińskie, ale
prawdziwa czekolada.
Położył bombonierkę na stoliku. Od tego momentu zaczął działać zapalnik czasowy.
Odszedł szybko. Może zbyt szybko.
Po drodze wstąpił do sklepu, w którym kupił płaszcz i kapelusz. Musiał zmienić swój
wygląd. Gdy wyszedł ze sklepu, usłyszał odległy wybuch. Po chwili zabrzmiały dzwonki
policyjnych samochodów. Przyspieszył kroku i skręcił do stacji metra. Wykonał zadanie.
Jewhen Konowalec został rozszarpany przez bombę.
Nikt nie mógł ujść przed Grupą Jaszy, choć Jaszy już nie było. W 1938 roku został
aresztowany w Moskwie. Nowy szef NKWD, Ławrentij Beria krwawo rozprawiał się z
ludźmi swojego poprzednika Nikołaja Jeżowa. Jakow Sieriebrianski został aresztowany i
skazany na śmierć, choć wyroku nie wykonano. Jego kariera miała jeszcze trwać, ale
3
stanowisko szefa Zarządu Operacji Specjalnych zajął Paweł Sudopłatow, wsławiony
akcją w Rotterdamie.
Paweł Sudopłatow z zaciekawieniem spojrzał na niepozornego mężczyznę, który wszedł
do jego gabinetu. Wiele o nim słyszał, choć po raz pierwszy widział tego bezwzględnego
mordercę, noszącego pseudonim Hans, Czerwony Judasz. Nigdy nie usiłował dociec,
dlaczego tak właśnie nazywano tego agenta. Wskazał mu miejsce i podniósł zdjęcie
leżące na biurku.
Sudopłatow: Znacie go może?
Hans przyjrzał się uważnie mężczyźnie na fotografii i pokręcił głową.
Hans: A powinienem?
Sudopłatow: Nie, ale powinniście poznać. To Walter Grigorjewicz Kriwicki. Zdrajca
ojczyzny i towarzysza Stalina. Co więcej, zdradził również naszą służbę. W lecie 1937
roku, gdy pracował jako rezydent NKWD w Hadze, zdecydował się sprzedać
kapitalistom. Zabrał żonę i dziecko i pojechał do Paryża. Stamtąd wyjechał do Stanów
Zjednoczonych, gdzie jest do tej pory.
Hans: Ja mam go znaleźć?
Sudopłatow: Tak. W tej teczce są wszystkie informacje o Kriwickim. Usiądźcie tam z
boku i dokładnie przeczytajcie. Macie go znaleźć i to jak najszybciej!
Hans: Skąd ten pośpiech, towarzyszu naczelniku?
Sudopłatow: Mam sygnały, że szukają go również Niemcy. Musicie ich wyprzedzić.
Sudopłatow miał dobre informacje. W tym samym czasie w Berlinie komandor Richard
Protze, szef Sekcji IIIF Abwehry, wezwał z Paryża dr Hansa Wesemanna. Uznał bowiem,
że tylko ten agent będzie mógł wykonać szczególnie trudne zadanie. Wesemann miał na
swoim koncie wiele sukcesów w podobnych akcjach. W styczniu 1935 roku uprowadził z
Kopenhagi niemieckiego przywódcę związków zawodowych Ballinga i jego żonę. Kilka
miesięcy później zorganizował porwanie ze Szwajcarii Bertholda Jacoba, znanego
pisarza, co wywołało międzynarodowy skandal. Wesemann stanął przed szwajcarskim
sądem i został skazany na kilka lat więzienia. Zgodził się wówczas współpracować ze
szwajcarskim wywiadem, co skróciło wyrok, ale po powrocie do Niemiec zapomniał o
więziennym zobowiązaniu.
Wesemann, ściągnięty z Paryża stawił się w gabinecie Protzego na początku lutego
1939 roku. Protze pokazał mu zdjęcie Kriwickiego. Krótko przedstawił jego historię. I
dodał:
4
Protze: W Paryżu nasz człowiek, podając się za przeciwnika stalinizmu i żydowskiego
uchodźcę z Niemiec, wydobył od Kriwickiego wiele cennych informacji. Na ich podstawie
rozpracowaliśmy rosyjską siatkę szpiegowską. Niestety ta obiecująca współpraca
gwałtownie zakończyła się, gdyż Kriwicki uzyskał wizę i wyjechał do Stanów
Zjednoczonych…
Wesemann: I chce pan powiedzieć, komandorze, że ja mam go znaleźć, zanim zrobią to
Rosjanie.
Protze: Tak, ale nie będzie to trudne. Albowiem Kriwicki postanowił stać się sławny.
Napisał parę artykułów dla "Saturday Evening Post", zeznawał przed senacką komisją
ds. działalności antyamerykańskiej, a także często pojawiał się w ekskluzywnych klubach
i restauracjach w Nowym Jorku i Waszyngtonie.
Wesemann: Skąd brał pieniądze?
Protze: Miał wiele tajemnic do sprzedania. Sądzę, że Rosjanie nie będą mieli większych
trudności z odnalezieniem i ze zlikwidowaniem go, a więc musi pan się spieszyć.
Hans Czerwony Judasz był już w Stanach Zjednoczonych i, jak przypuszczał Protze,
szybko odnalazł Kriwickiego.
Los sprawił, że morderca i tropiona przez niego ofiara nagle stanęli twarzą w twarz.
Było słoneczne popołudnie, gdy na Times Square w Nowym Jorku Walter Kriwicki
wychodził z restauracji. Przebywał w Stanach Zjednoczonych od kilku miesięcy i zaczął
tracić instynkt samozachowawczy, któremu zawdzięczał życie. Zerwał z NKWD, odmówił
powrotu do Moskwy i uznał, że w Stanach Zjednoczonych znalazł spokojne i bezpieczne
miejsce. Popełnił jednak błąd. Zamiast zmienić nazwisko, zapuścić brodę i zaszyć się w
najmniejszej mieścinie gdzieś w Alabamie, zaczął udzielać wywiadów nowojorskiej
prasie, bywał na przyjęciach i w wytwornych restauracjach. Gdy wchodził na salę, ludzie
szeptali: patrz, to Kriwicki, ten uciekinier z Rosji. Zrozumiał swój błąd tego słonecznego
popołudnia.
Zderzył się z przechodniem i już chciał powiedzieć "przepraszam", gdy pojrzał tamtemu
prosto w twarz.
Kriwicki: Hans? To ty? Hans-Czerwony Judasz!
Znał dobrze "Czerwonego Judasza" i widząc go zrozumiał, że spotkał swojego zabójcę.
Schwycił go za klapy marynarki i przyciągnął do siebie.
Kriwicki: Przyszedłeś mnie zastrzelić, Hans? Śledzisz mnie? To strzelaj sukinsynu!
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin