Narodziny AltankiWstęp
Nigdy nie chciałem mieć w ogrodzie altany - przecież skoro mam o krok dom to po co mi jeszcze altana. Trwałem w swoim przekonaniu kilka lat. Co prawda zdarzało się, że letnia burza zmuszała nas w połowie spotkania ze znajomymi do ekspresowego przenoszenia wszystkiego do domu, ale było to tak wyjątkowo rzadko, że nie stanowiło problemu..... Ale wiosenno-letnie deszcze zaczęły w tym roku naprawdę być upierdliwe... Zrobiło się już tak, że w każdą sobotę MUSI padać deszcz. I gdy trzecia impreza ze znajomymi nie mogła się odbyć nad stawem z powodu deszczu to się autentycznie wściekłem....
I podjąłem decyzję - kupujemy altanę. Ale nim to nastąpiło pomyślałem o ogromnym ogrodowym parasolu - ale nie chciałem parasola z rurą po środku. Taka rura bardzo przeszkadza gdy się chce z kimś porozmawiać "po skosie" - rura zasłania jego twarz - to wkurza!!!! W letniej piwiarni pod parasolami to nie przeszkadza, ale w moim ogrodzie, na mojej imprezie NIE CHCĘ by jakaś rura zasłaniała mi widok na moich gości !!!Alternatywą był parasol z bocznym mocowaniem..... ale on wymaga potężnych kotew albo ciężkich betonowych bloków mocujących jego podstawę by to się wszystko nie wywróciło.... a i tak bym się bał siedzieć pod takim parasolem w czasie wiatru...Więc jeśli nie parasol to jednak altana.... Rzuciłem się na internetowe strony szukając czegoś "ładnego i taniego".... I bardzo się zdziwiłem, bo ceny w miarę sensownych altanek zaczynały się od 3500 zł. Po prostu horror... Po kilku wieczorach na Allegro i Google stwierdziłem, że nie ma co wybrać... Ja, po pierwsze, nie nie chciałem altanki za kosmiczną cenę 3500 zł i nie chciałem altanki mocno zabudowanej - a takie właśnie są produkowane. Na dole obite szczelnie dechami, a w górze z jakimiś kratkami zasłaniającymi pół świata, z wbudowanymi ławkami, z pancernym dachem.... Mi zależało na lekkiej ale solidnej, wdzięcznej konstrukcji, która miała mnie chronić przed deszczem i nic więcej....
I właśnie taką altanę oglądaliśmy kiedyś ze znajomymi dwa lata temu w naszym Bricomarche. Ale wtedy jeszcze byłem gorącym przeciwnikiem altan. A altana sobie stała, stała, a czas płynął, płynął... Poszedłem z żoną obejrzeć tę altanę jeszcze raz... Ale okazało się, że wszystkie altany już zostały sprzedane dawno temu i jest tylko jedna - właśnie ta zmontowana, wystawowa. Jakoś nikt jej nie chciał kupić... no bo widać było po niej, że stoi już dwa lata na dworze.... Ale od czego jest farba - przecież nową też bym malował !!! A sklep jak zobaczył, że są chętni na tę altanę to obniżył cenę o 40 %. Hm... to było kuszące, ale nie najważniejsze - chciałem zobaczyć w jakim stanie jest dach z plandeki po tych dwóch latach... i gdy obsługa przyniosła tę plandekę to od razu powiedziałem: KUPUJĘ!!!!
Dach był w idealnym stanie , bo był założony tylko przez miesiąc, a potem trzymany w magazynie - no i super!!!!!
Problem polegał tylko na tym, że altana jest skręcona, ale obsługa powiedziała, że to żaden problem, bo ją rozbiorą i przywiozą. Ja tego nie byłem taki pewny, że to "żaden problem", ale się nie odzywałem.... 23.06 2007 sobota, po południu Tego dnia okazało się, że to jednak "jest problem" - śruby mocujące całą konstrukcję dachu w żaden sposób nie dały się odkręcić. One są potężne i tak się zakleszczyły w drewnie, że żadna siła ich nie ruszy. Więc obsługa odkręciła tylko nogi altany a dach......
.........a dach PRZYNIOSŁA w całości !!!!!!!!!!!!!
Szkoda, że nie mam zdjęć - bo widok był NIESAMOWITY - dwie dziewczyny i dwóch facetów w swoich żółciutkich, firmowych koszulkach przyniosło w rękach cały dach !!!!! Co prawda od sklepu do mojego domu jest około 500 - 600 metrów, ale to jest blisko idąc spacerkiem z reklamówką. Ale gdy się niesie taki ciężar to już blisko nie jest!!!!! W każdym razie jakoś to donieśli, a trzecia dziewczyna przywiozła na dużym wózku transportowym odkręcone od altany nogi.... Te pięć osób w firmowych strojach pod moim domem z tą ogromną konstrukcją dachu robiło niesamowite wrażenie. Akurat wtedy byli u nas znajomi, i oni też przeżyli szok zobaczywszy całą obsługę Bricomarche pod naszym domem!!!! Jakbym im to opowiadał to chyba by nie uwierzyli, że tak było - dobrze, że mam świadków :-))))Gdy już wszyscy troszkę odpoczęli z ciekawości musiałem zapytać, kto został w sklepie... Uśmiechnęli się i powiedzieli, że strażnik pilnuje wszystkiego łącznie z kasą... I bardzo szybko poszli z powrotem. I wcale się nie dziwię!!!!
A my ze znajomymi poszliśmy uczcić narodziny altany.... Oczywiście niedługo znów zaczął padać deszcz....24.06 2007 Niedziela, rano...Widać, że cztery osoby miały co nieść - ten dach ma wymiary 3 x 3 metry. Żona maluje konstrukcję dachu, a ja...
... ja maluję nogi. I wystarczy na dzisiaj. Niech wszystko dobrze wyschnie. I trzeba się zastanowić jak to teraz zmontować!!!???
24.06 2007 Niedziela, późnym wieczorem...
Pierwsza próba podniesienia dachu skończyła się po 5 sekundach... W żaden sposób nie damy rady tego zrobić - to jest ogromny ciężar, jak to podnieść bez dźwigu albo bez pomocy kilku ludzi ????
Muszę jednak rozkręcić dach!!!!25.06 2007 Poniedziałek, rano...
Próbuję wykręcić śruby skręcające dach. Jest ich dużo, ale ważne są tylko te największe... Ale żadna siła ich nie ruszy, a przy moich próbach rozwaliłem już łby tych śrub, już w ogóle nic nie da rady zrobić... Co robić...... Co robić????? Łaziłem po domu i ogrodzie przez pół godziny zupełnie bezmyślnie, a podświadomość pracowała sama... To jest wg mnie najlepsza metoda. A potem z podświadomości wypływa do świadomości olśnienie....
Montaż altanki - ależ to banalnie proste!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Po południu zabraliśmy się do pracy.....25.06 2007 Poniedziałek, po południu...
Ogrodowy stół, dwie stare szafki, cztery ściskacze stolarskie i konstrukcja gotowa. Oparcie o nią dachu nie stanowiło dla nas dwojga żadnego problemu
Najważniejsze było, by to wszystko porządnie się trzymało, bo przecież od stabilności tej wieży zależeć może nawet i nasze życie!!!! Gdy dach będzie już w powietrzu NIE MOŻE SPAŚĆ!!!!!!!!!!!!!
Tak połączone szafki stanowiły po prostu jedną całość - trzeba by ciężaru pięciu takich dachów by ruszyć takie połączenie!!!
A z drugiej strony przykręciłem do belki kolejny ściskacz stolarki i jego metalowe elementy zaczepiliśmy o oparcie drabiny - szczegóły poniżej.
Było to dość ryzykowne by taki ciężar ustawiać na tak delikatnym i wahliwym oparciu. Ale szerokie i bardzo stabilne podparcie na wieży rekompensowało niepewność i chybotliwość tego pomysłu.
Najważniejsze było, że cała konstrukcja dachu dość pewnie unosiła się w powietrzu na wysokości prawie dwóch metrów.
I zrobiliśmy to wszystko sami - bez żadnej pomocy - ja i moja żona
Pół godziny później były przykręcone już dwie nogi. Przed ich przymocowaniem okazało się, że ta altana jest BARDZO wysoka i te nogi ma idiotycznie długie - obciąłem je o 20 cm.
Już cztery nogi zamontowane, ale altana bardzo się jeszcze chwieje - nie może stać samodzielnie. Więc umocowaliśmy ją w taki sposób do wieży. Potrzeba matką wynalazków :)))
Przyznacie, że pomysłowy ze mnie facet :))))))))
Widok z góry na GOTOWĄ altanę - śmiało piszę GOTOWĄ, bo teraz to już mamy do zrobienia tylko drobne wykończenia - prawdziwym wyzwaniem było właśnie to, by ten dach zawisł w powietrzu - teraz to już tylko zabawa....
27.06 2007 Środa, po południu...
We wtorek deszcz nie pozwolił mam nic robić przy altance. Dopiero dziś mogliśmy spokojnie popracować - i widać efekt naszej pracy - altanka stoi już na ośmiu nogach, całkowicie samodzielnie, wieża już zdemontowana, a ja patrząc na ten ogrom nie mogę uwierzyć, że zrobiliśmy to całkiem sami - bez pomocy dźwigów i silnych pomocników.
Ale bez dobrych i przeróżnych narzędzi ta praca nie była by możliwa. I nie chodzi tu tylko o te ściskacze. Potrzebne są wiertarki, przeróżne wiertła, dobra piła, różne śrubokręty, również niezbędna jest akumulatorowa wiertarko-wkrętarka, potrzebna jest bardzo poziomica, i trzeba było kupić masę przeróżnych wkrętów, podkładek, śrubek, farby, pędzli...
....a także kołków rozporowych do umocowaniu nóg altany do tarasu.
Nawet nasz Matrix obserwował co robimy i cały czas nam pomagał... a teraz podziwia nasze dzieło!!!
29.06 2007 Piątek, rano, na urlopie...
W czwartek dokupiliśmy takie kratki i pomalowaliśmy je. Dziś je zamontowałem, a żona poprawia jeszcze jakieś usterki w malowaniu. Widać już założoną plandekę na dach.
Jeszcze kilka ruchów pędzlem i będzie gotowe!!!
Ja już nie mam teraz co robić, mogę spokojnie zrobić trochę zdjęć...Z jednego okna....
... I z drugiego okna...Widać, że trzeba jeszcze ustawić altanowe skrzynki na kwiatki i zasadzić w nich jakieś kwiaty. Ale to już żony sprawa.
Wstawiliśmy do altany stół, a żona przypina obrus by wiatr go nie zwiał.. No bo teraz pod taką altaną nawet ogrodowy stół może być na stałe przykryty obrusem!!!!
Ustawianie krzesełek ogrodowych.....
no i wreszcie.....
S K O Ń C Z Y L I Ś M Y ! ! ! ! !
I napiszę na koniec, że ogromna jest w tym zasługa mojej żony, że ta altana wreszcie u nas jest. I jeszcze dodam, że bardzo dzielnie pracowała, i przy tych naprawdę ciężkich pracach budowlanych, i przy tych lekkich jak malowanie...
A teraz już takie po prostu pstryki z ogrodu..... ...z boku...
...z ukosa...
...z przodu...
...z daleka na tle domu...
...z góry...
I czy kiedykolwiek w najśmielszych marzeniach bym przypuszczał w roku 1999, że kiedyś tu będzie tak piękny ogród !!!!
* * *
Zrobiliśmy to wszystko sami, własnym pomysłem, własnymi rękoma, własnym trudem i własną radością.
Dziwią mnie ludzie, którzy zaczynają przygodę z własnym ogrodem od poszukiwania firm ogrodniczych... I jak widać po ogłoszeniach, mnożą się te firmy jak grzyby po deszczu... Tak duży jest popyt na ich usługi... Dostaną ci ludzie za ciężkie pieniądze swój wymarzony ogród, pełen kamiennych ścieżek, posadzonych roślinek. Z gotowym oczkiem, altaną, nawet i z krasnalem albo jakąś betonową afrodytą, jeśli taka będzie ich wola.... Ale czy to będzie NAPRAWDĘ ich ogród ????????
VI-CO