Dmowski Pisma T5 Polityka polska cz. 1.doc

(1712 KB) Pobierz
ROMAN

ROMAN DMOWSKI

 

 

PISMA, TOM V

 

 

POLITYKA POLSKA
I
ODBUDOWANIE PAŃSTWA
 


PIERWSZA POŁOWA



CZĘSTOCHOWA

ANTONI GMACHOWSKI I S-KA, SPÓŁKA WYDAWNICZA

 

1937

 

 

 

 

 

 

W dziewięćsetną rocznicę

chwili dziejowej,

kiedy Wielki Król, Polityk i Wojownik,

umierając, zostawiał po sobie potężne państwo,

podwaliny pod rozwój wielkiego narodu

i wytyczne polityki polskiej,

które po dziś dzień zachowały

swą żywą wartość,

książkę tę poświęcam

tym wszystkim,

którzy noszą w duszach

i usiłują wykonywać

TESTAMENT CHROBREGO.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

OD WYDAWCÓW

 

              „Polityka polska i odbudowanie państwa” wraz z dokumentami, do niej dołączonemi, stanowi jedną, nierozdzielną całość. Tak się też ukazała w pierwszem i drugiem wydaniu. W zbiorowem wszakże wydaniu pism Dmowskiego względy techniczne nakazały rozbicie jej na dwa tomy. Dokonano tego w ten sposób, iż za słup graniczny między pierwszą a drugą połową pracy wzięto początek r. 1917.

              Nie jest to podział czysto mechaniczny. Rok 1917 jest wielkim przedziałem w dziejach wielkiej wojny, a tem samem w najnowszej historji Europy wogóle. Dlatego stał się on momentem przełomowym w taktyce polityki polskiej podczas wojny, polityki skierowanej do odbudowy państwa.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

PRZEDMOWA

DO PIERWSZEGO WYDANIA

 

Na historję odbudowania państwa polskiego, na historię we właściwem tego słowa znaczeniu, nierychło czas przyjdzie. Kilkadziesiąt lat upłynie, zanim archiwa państwowe czasu wielkiej wojny będą otwarte dla badaczów, a niewiadomo, które po nas pokolenie stanie się zdolnem do patrzenia na wypadki naszych czasów w perspektywie dziejowej.

Dotychczas nietylko wypadki porozbiorowe, ale nawet epoka rozbiorów, w obfitem piśmiennictwie, które do tych czasów posiadamy, są przedmiotem walki obozów,  polem ścierania się tendencyj politycznych.

Książka też moja nie jest historją odbudowania Polski — jest to książka polityczna, napisana dla celu politycznego.

Przedewszystkiem, jest to komentarz do akcji politycznej, którą kierowałem, uzasadnienie jej, uwydatnienie myśli, która dyktowała te lub inne jej kroki.

Już w czasie ukazywania się tej pracy w dziennikach1 odzywały się głosy, że jest to   uzasadnienie ex

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

post; podawały one niejako w wątpliwość, czy myśl przewodnia, którą dziś wykładam, rzeczywiście istniała przedtem, czy ona dyktowała politykę, której przebieg jest tu przedstawiony. Te głosy byłyby się nie odezwały, gdyby ich autorowie umieli się wmyślić w to, com napisał, spostrzec, jak zwartą, logiczną całość, pomimo nieuniknionych, bardzo nikłych odchyleń u wykonawców, sianowi ta polityka od swych początków, i gdyby, co jeszcze ważniejsza, zechcieli się gruntownie zapoznać z naszą literaturą polityczną, przestudjować roczniki Przeglądu wszechpolskiego i Przeglądu narodowego, artykuły moje oraz moich przyjaciół i towarzyszy pracy, przedewszystkiem Popławskiego, Balickiego, Kozickiego, Wasiutyńskiego, wreszcie moją książkę: Niemcy, Rosja i kwestja polska. Ktoby umiał w te pisma z dobrą wolą się wmyślić, przekonałby się, że w tem, co mówię o przedwojennej przeszłości i o pierwszym okresie wojny, niema właściwie nic nowego, że to wszystko już było czy to przeze mnie, czy przez moich przyjaciół powiedziane, ma się rozumieć, w postaci mniej lub więcej oględnej, dyktowanej przez względy taktyki politycznej. Robiliśmy wszelkie możliwe wysiłki, zęby ogółowi polskiemu cel i drogi do niego prowadzące uświadomić. Szliśmy nieraz w tem nawet za daleko, zanadto odsłaniając nasze myśli przed wrogami: niestety, dla nieprzygotowanego politycznie społeczeństwa polskiego było to jeszcze za mało. Różnica między tem, cośmy pisali dawniej, a tem, co piszę w tej książce, jest tylko ta, że dziś, gdy mamy nareszcie własne państwo, gdy polityka prowadząca do wyzwolenia jest już zamkniętą kartą, mam pełną swobodę powiedzenia wszystkiego w postaci przystępnej nawet dla surowych politycznie umysłów.

Ten komentarz do polityki mojej i obozu, któremu przewodziłem, ma na celu coś o wiele większego, niż wykazanie, że ja i moi towarzysze pracy mieliśmy słusz-

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

ność, żeśmy znaleźli właściwą drogę, że nasza polityka doprowadziła do zjednoczenia Polski w niepodległem państwie. Celem tym jest uświadomienie ludziom, chcącym myśleć — położenia Polski w Europie, jej stosunku do innych narodów i wynikających stąd trwałych, niezmiennych, wiekowych zadań jej polityki. Zadania te stanęły przed naszem państwem od chwili zjawienia się jego na widowni dziejowej, stały przed niem zawsze, i zawsze drogośmy płacili, ilekroć na nie zamykaliśmy oczy.

Nie wdaję się w mej książce w rozstrząsanie odleglejszej przeszłości, w historjozofję polską. Mówię tylko o czasach nowszych, które ciągle są u nas przedmiotem sporu politycznego, polem ścierania się sprzecznych dążeń, mówię szczerze, z wyraźnym celem wpojenia w czytelnika przekonania mego, że działania porozbiorowe w Polsce, sprzeniewierzające się pod obcemi wpływami owym niezmiennym, wiekowym nakazom polityki polskiej, wynikającym z położenia kraju, gubiły Polskę i sprowadzały sprawę polską na coraz niższy poziom, że jeżeliśmy weszli w końcu na właściwą drogę, to dlatego, że znaleźliśmy w sobie silę do przeciwstawienia się całej porozbiorowej przeszłości politycznej, żeśmy czerpali natchnienia z czasów odległych, kiedyśmy mieli państwo wielkie  i wielką politykę polską.

Wpojenie tego przekonania w rodaków uważam za jedną z rzeczy najważniejszych, zarówno dla polityki polskiej, jak dla sprawy wychowania młodych pokoleń. Jest to tem ważniejsze, że dziś w dalszym ciągu trwa u nas zorganizowana praca, rozdmuchująca w młodych zwłaszcza pokoleniach kult powstań i tkwiącej w nich bezmyślności politycznej, starająca się uwięzić myśl polską w tym bolesnym naszych dziejów okresie, w którym Polska była w niejednem znaczeniu „służebnicą cudzą” i w którym niema nic, coby mogło wykarmić twórczą myśl państwową.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozwój wypadków w mej książce, która, jak powiedziałem, nie jest historją, przedstawiony jest szkicowo, w najogólniejszych linjach. W szczegóły się nie wdaję. Twierdzenia moje popieram bądź ogólnie znanemi faktami, bądź memi własnemi doświadczeniami, które, jako rzeczy dotychczas nieogłoszone, mogą mieć pewną wartość zarówno dla współczesnych, jak dla przyszłego historyka. Tu muszę zaznaczyć, że nigdy nie zapisywałem swych przeżyć, nie prowadziłem dziennika. Piszę z pamięci, ale pamięć mam dobrą, i rzadko mię ona zawodzi.

Zawiodła mię w jednym wypadku. Wydawało mi się, żem ów memorjał, tak wiele dyskutowany w naszej prasie, złożył ambasadorowi rosyjskiemu w Paryżu, Izwolskiemu, w kwietniu 1916 r., i tak też informowałem tych, którzy mię w tej sprawie zapytywali. Tymczasem, w trakcie pisania tej książki, jeden z mych współpracowników czasu wielkiej wojny, który prowadził dziennik osobisty, wykazał mi, że rozmowa z Iz wolskim, która stała się treścią memorjału, odbyła się w końcu lutego 1916 r., a sam memorjał złożony został w marcu.

Pisząc o działaniach przeciwników naszej polityki w Polsce, zatrzymuję się tylko na tem, co miało znaczenie polityczne i co wypłynęło z takich czy innych politycznych pobudek. Nie zajmuję się wykroczeniami przeciw zwykłej etyce ludzkiej, nie wywlekam brudów, których ujawniło się wiele, jak to zresztą zazwyczaj podczas wojen bywa. Nie dlatego je przemilczam, iżbym o nich nie wiedział, tyko dlatego, że bardzo cenię metodę nowoczesnej asenizacji miast: brudy odrazu wpuszczać pod ziemię — niech spływają do kanału.

W aneksach podałem wszystkie, zwrócone do rządów memorjały i noty polityczne w okresie wielkiej wojny, pochodzące z tego ogniska politycznego, które reprezentowałem,  i  wyrażające naszą akcję polityczną. Nie

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

pominąłem ani jednego dokumentu z tego zakresu. Z małemi wyjątkami sam jestem ich autorem i biorą za wszystkie te akty całkowitą odpowiedzialność.

Miło mi w zakończeniu złożyć serdeczne podziękowanie prof. Ignacemu Chrzanowskiemu z Krakowa, który się podjął korekty książki, nie szczędząc swego cennego czasu i żmudnej pracy.

Warszawa,  7 stycznia 1925 r.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

PRZEDMOWA

DO DRUGIEGO WYDANIA (R. 1926)

 

Oddając pod prasę, drugie wydanie, nie uważałem za potrzebne nic w treści książki zmieniać. Można ją było dopełnić na wielu punktach, toby wszakże powiększyło jeszcze i tak dużą jej objętość, z drugiej zaś strony zmusiłoby mię do wracania myślą w tę niedawną przeszłość, do oderwania się od zagadnień doby teraźniejszej i bliskiej przyszłości, które mię całkowicie dziś zajmują. Zdało mi się właściwem patrzeć na tę książkę, jako na zamknięty rozdział, do którego się już nie powraca.

Poprzestałem tedy na drobnych zmianach stylowych i na poprawieniu omyłek druku, nielicznych, co prawda, ale czasami złośliwych.1

Wolny jestem od polemiki z krytykami. Gdy chodzi o książkę polityczną, polemika rzeczowa jest pożyteczna, przyczynia się bowiem do ustalenia faktów i wyjaśnienia motywów. Z obozów wszakże, przeciwstawiających się wyłożonej w mej książce polityce, nie wyszła żadna krytyka, nie mam więc z czem polemizować. Nieliczne głosy przeciwne, które się z powodu tej książki odezwały, nie usiłowały nawet wdawać się w poważną jej krytykę.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

              Rad jestem, że wydawcy zrobili wysiłek, ażeby pomimo wysokich dziś kosztów papieru i druku, obniżyć znacznie cenę książki w drugiem wydaniu. Wysoka jej cena martwiła mię wielce. Nie przeszkodziła ona wprawdzie rozejściu się pierwszego wydania w ciągu półrocza, przy dzisiejszem wszakże położeniu materjalnem ludzi, czytających ksiązki, drożyzna książek musi doprowadzić do upadku życia umysłowego.

 

Chłudowo, 5 marca 1926 r.

 

Roman Dmowski

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

I

SPRAWA POLSKA NA POCZĄTKU STULECIA

 

Polska przedrozbiorowa tak daleko trzymała się od Europy, tak pozbawiona była udziału w ówczesnej polityce europejskiej, że myśl polityczna polska mogła żyć w swoim zamkniętym świecie, chodziła swemi drogami, niezdolna zrozumieć otaczającej ją rzeczywistości. To też i potem, gdy katastrofa wyrzuciła sprawę polską na widownię międzynarodową, myśl polska nie umiała się zorjentować w polityce europejskiej: bądź grzęzła w pojęciach przeszłości, bądź robiła skok przez współczesną rzeczywistość i wpadała w marzenia o dalekiej lub nieziszczalnej przyszłości.

Taką też naogół była nasza myśl polityczna na początku obecnego stulecia, kiedy zmora klęski, poniesionej w ostatniem powstaniu, przestała ją dusić i kiedy już wytworzył się nowy układ politycznego życia.

Wśród szerokiego ogółu poziom pojęć politycznych był bardzo niski; nawet żywioły czynne, usiłujące kierować życiem politycznem narodu, bardzo dalekie były od rozumienia współczesnej polityki europejskiej: sfery zachowawcze żyły pojęciami przestarzałemi, sięgającemi w osiemnaste stulecie, przeceniały wartość jednych czynników, a nie doceniały innych, co je prowadziło do rezygnacji; koła zaś radykalne nie usiłowały nawet myśleć o polityce takiej, jaka jest, myślały tylko o takiej, jaką być powinna według ich doktryn.

Skutkiem tego myśl polska nie była zdolna zdać

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

&#x...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin