Dzikie_Serce_Wyklad2.doc

(72 KB) Pobierz
SEMINARIUM

2

 

SEMINARIUM

 

Wykład 2: U źródeł naszej dewiacji. Co poszło nie tak?

 

Tragedią mężczyzny jest to, że coś w nim umiera, choć on sam nadal żyje (Albert Schweitzer).

 

1. Gdzie zgubiliśmy swoje serce? Kto zadał nam śmiertelną ranę?

 

W pewnym miejskim Zoo przez lata żył jeden z największych afrykańskich lwów, jakie kiedykolwiek widzieliście. Olbrzymi sa­miec, ćwierć tony żywej wagi. Pręty nie dawałyby ci poczucia bezpieczeństwa, kiedy stało się dwa metry od zwierza. To cudowne i budzące przerażenie zwierzę powinno przemierzać sawannę, obnosząc swoją dumę i budząc lęk w sercach wszystkich dzikich stworzeń.

Zamiast tego lew każdą godzinę każdego dnia i nocy, każdego roku, spędzał w samotności klatki mniejszej niż wasza sypialnia, a poży­wienie podawano mu przez małe metalowe drzwiczki. Czasami póź­no w nocy, kiedy miasto już spało, słychać było jego ryk, dochodzący od wzgórz. Brzmiał nie tyle gwałtownie, ile żałośnie. John Eldridge opisuje, że podczas jego wizyt w zoo, lew nigdy nie spojrzał mu w oczy. Pisze: „chciałem, by zmierzył mnie wzrokiem. Lecz on tylko leżał z tym głębokim zmęczeniem”.

Po latach życia w klatce lew przestaje w ogóle wierzyć, że jest lwem... a człowiek przestaje wierzyć, że jest człowiekiem. Jeśli mężczyzna jest obrazem Lwa Judy, to skąd bierze się tyle samotnych kobiet, tyle dzieci wychowujących się bez ojców i tak nie­wielu prawdziwych mężczyzn? Jak mówi pewna piosenka: Gdzie ci mężczyźni... .

Dlaczego dzieje się tak, że świat wyda­je się zapełniony karykaturami męskości? Jak to się dzieje, że mężczyźni, zaglądając do swoich serc, nie od­krywają tam niczego mężnego, a znaj dują jedynie gniew, żądzę i strach? Sto pięćdziesiąt lat temu Thoreau napisał: „Większość mężczyzn prowadzi życie cichej rozpaczy". Pewna kwestia z filmu Braveheart, (Walecz­ne Serce) brzmi: „Wszyscy muszą umrzeć, ale nie wszyscy tak napraw­dę żyją". W tym coś jest. Podobnie większość kobiet wiedzie życie cichej rezygnacji, wyrzekając się swojej nadziei na spotkanie prawdziwego mężczyzny.

Czy zastanawialiście się nad tym, dla­czego tylu mężczyzn jest uzależnionych od sportu? Bo to największa przygoda, jakiej wielu z nich w ogóle może doświadczyć. Znam gości, którzy spędzają całe godziny przy komputerze, handlując akcjami. Jest w tym element podniecenia i ryzyka, bez wątpienia. Reszta w ich życiu to harówka i nudna rutyna. To nie przypadek, że wielu mężczyzn nawiązuje romanse nie dla miłości ani nawet nie dla seksu, ale—jak przyznają dla przygody. Z dawnych czasów zostały im jedynie fotografie na ścianach j i może jakieś narzędzia w garażu.

Prawie każdy mężczyzna wie, że coś się z nim stało, że coś poszło nie tak... ale nie wie, co.

 

-          W Edenie - u źródeł tego, co poszło nie tak...

 

W Edenie Bóg daje Adamowi pewne instrukcje na temat zajmowania się stworzeniem i jego roli w roz­woju historii. Czytamy to w słowach: „Z każdego drzewa tego ogrodu możesz jeść, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy tylko zjesz z niego, na pewno umrzesz” (Rdz 2,16-17).

Ale zauważcie, czego Bóg nie mówi Adamowi. Wyraźnie brakuje w dialogu Adama z Bogiem czegoś w rodzaju: „Adamie, jesz­cze jedno. We wtorek za tydzień, około czwartej po południu, ty i Ewa pójdziecie do sadu i zdarzy się coś niebezpiecznego”. Adam nie potrzebuje szczegółowej instrukcji, ponieważ on już ma wszystko, czego potrzebuje w swoim projekcie, ma to w swoim sercu. Nie trzeba przypominać, że historia nie kończy się dobrze. Adam zawodzi Ewę i resztę ludzkości. Czytamy, że Ewa „Dała owoc swemu mężowi, który był z nią, a on zjadł" (Rdz 3,6). Hebrajskie okreś­lenie „był z nią" oznacza „obok”, „ łokieć w łokieć”. Co Adam robi? Nic. Absolutnie nic. Nie wy­powiada nawet słowa, nie kiwa palcem. Nie ryzykuje, nie walczy i nie ratuje Ewy.

Naszego pierwszego rodzica — pierwszego prawdziwego mężczyznę — chwyta paraliż.     I odtąd każdy mężczyzna, każdy syn Adama, nosi w sercu tę skazę. Każdy z nas każdego dnia powtarza grzech Adama. Nie ryzyku­jemy, nie walczymy i nie ratujemy Ewy. Naprawdę jesteśmy jak drew­niane kołki. Adam odtąd jest skażony, nie ma dawnej siły i wie o tym. A co potem się dzieje? Adam się ukrywa. „Przestraszy­łem się, bo jestem nagi, i dlatego skryłem się" (Rdz 3,10).

Ewa również nie wypełnia swego przeznaczenia. Zostaje dana Adamowi jako ezer kenegdo „odpowiednia po­moc". Kojarzy się to  z pierwszą pomocą. Jednak Robert Alter mówi, że jest to „wybitnie trudne słowo do przetłumaczenia". Ono oznacza coś znacznie więcej niż „pomoc", oznacza „ocalenie życia". Ta fraza w innym miejscu jest użyta tyl­ko w odniesieniu do Boga, w sytuacji, gdy człowiek rozpaczliwie pragnie, by Bóg mu pomógł.

Odtąd każda córka Ewy chce kontrolować swoje otoczenie, swoje relacje i swego Boga. Nie chce być już słaba, dlatego będzie wszystko mocno trzymać w garści: Nie wystar­cza jej samo uczestnictwo w przygodzie, teraz chce nad nią panować. A jeśli chodzi o jej piękno, to albo skrywa je pod lękiem i gniewem, albo wykorzystuje je by bronić swego miejsca w świecie.

 

-          Jak to wszystko na nas wpływa...?

 

Doskonale świadomi tego, że my też nie jesteśmy tymi, którymi mieliśmy być, rozpaczliwie obawiając się zdemaskowania - tego, że ktoś zobaczy nas takimi, jacy jesteśmy i jacy nie jesteśmy, uciekamy w „krzaki”. Czym one są? Ukrywamy się w swoich biurach, w salach gimnastycznych, za gazetą, a przede wszystkim za własną po­stawą w galerii masek. Większość z tego, na co napotykamy, poznając mężczyznę, to fasada, wymyślny listek figowy, cudaczne przebranie. Przez całe życie blefujemy. Wy­bieramy tylko te walki, które, jak sądzimy, wygramy, tylko te przygo­dy, z którymi na pewno sobie poradzimy, i tylko te Piękne, które z pewnością uratujemy.

Pozwólcie, że zapytam was: jak rozmawiacie ze swoim mechanikiem? Czy mówisz mu o swoich wątpliwościach, czy raczej cieszysz się że przystąpił do dzieła, a on wyciąga wtedy swoją wielką usmarowaną czarnym olejem łapę, która krzyczy: „Jestem za pan brat z narzędziami". No i co mi pozostaje? Jestem ubrany w ma­rynarkę i krawat, nie mogę powiedzieć: „Fe, nie chciałbym sobie teraz brudzić rąk", zatem ściskam tę dłoń i potrząsam nią nadzwyczaj mocno. A jak się zacho­wujecie w biurze szefa, gdy rośnie temperatura? Co mówicie, gdy Wielki Szef was objeżdża?

Podobne zachowanie można obserwować na spotkaniach w kościele. Tylko tutaj mamy inny zestaw graczy. Dawid wpada na Roberta w korytarzu kościoła. Obaj na ustach mają przyklejony uśmiech szczę­ścia, „Cześć, Robert, jak się masz?" Robert dopiero co wściekł się na żonę i jest gotów ją zostawić, ale mówi: „Wspaniale, Dawid, po prostu wspaniale. Pan jest dobry!". Z kolei Dawid już od lat, odkąd zginęła jego córka, nie wierzy w dobroć Boga. „Taaa, Bóg jest nieustająco dobry. Ja też. Będę się za ciebie modlił!"

Ciekawe jak wygląda stosunek modlitw naprawdę odmówionych do modlitw obiecanych. Może byłoby to jakieś 1:1000.Oto nasz sposób komunikowania się, ale tak naprawdę może myślimy: „Mam dość tej rozmowy i chcę się stąd wy­nieść, ale nie mogę być niegrzeczny, zatem muszę powiedzieć coś miłego i sensownego”. To, że chcesz być miły nie jest złe. Problem w tym, że tak naprawdę Dawid ma Roberta w nosie.

Jak mówi Rzym 5 rozdział, Adam upada i wszyscy jego synowie wraz z nim. Dalsza historia to gwałtowni mężczyźni albo bierni mężczyźni. Siła zostaje źle wykorzystana. Kain zabija Abla; Lamek grozi, że za­bije wszystkich. Bóg w końcu zatapia całą ziemię z powodu gwałtow­ności synów ludzkich. Znam takich chrześci­jan, którzy ciągle obrażają swoje żony. Albo mordują je milczeniem, chłodnym śmiertelnym milczeniem.

Wszystko to wynika z zagubienia swojej męskiej tożsamości, co przejawia się w lęku, przemocy i tchórzostwie. Dzienniki dowódców z czasów wojny domowej podają, że „Gbury, gotowe walczyć w bójce na ulicy, na otwartym polu bitwy okazują się tchórzami" – tak wyznaje pewien kapral. Sierżant z tego samego oddziału zgadza się z nim i mówi: „Nie znam żadnego byczka walczącego na pięści, który nie byłby tchórzem jako żołnierz". Przemoc, bez względu na formę, zawsze podszyta jest lękiem.

Są też mężczyźni bierni. Dobrym przykładem jest Abraham. Gdy on i jego ludzie zmuszeni głodem przybywają do Egiptu, Abraham, chcąc uniknąć śmierci, mówi faraonowi, że Sara jest jego siostrą. Naraża ją, by ratować własną skórę. Czyni to aż dwukrotnie. Ponieważ Bóg taki nie jest, więc interweniuje w obronie Sary i obronie Abrama. Grzechy ojców przechodzą na synów.

Świat posiada pastorów i liderów chrześcijańskich, którzy kryją się za listkiem figo­wym. Facetów, którzy porządkują spinacze. Mężczyzn, którzy cho­wają się za gazetą czy telewizją, żeby nie porozmawiać poważnie z żoną i dziećmi. Wskutek upadku Adama i Ewy fatalna skaza dostała się do pierwowzoru i jest prze­kazywana wszystkim synom i córkom. Dlatego każdy chłopiec i każ­da dziewczynka przychodzą na świat narażeni na to, że zatracą swe prawdziwe serce. Dlatego też każ­dego z nas prześladuje pytanie: „Czy jestem prawdziwym mężczy­zną? Czy mam wszystko, co potrzeba... czy mam to, co naprawdę się liczy?

 

2. Rana

 

Każdego chłopca w czasie wędrówki do męskości trafia strzała w sam środek serca - tam, gdzie jego siła. Ponieważ rzadko mówi się o tej ranie, a jeszcze rzadziej ją leczy, każdy mężczyzna ją nosi, a ranę tę ukrywa przed światem. Prawie zawsze ranę tę zadał chłopcu jego własny ojciec.

Dopóki mężczyzna nie pozna, że jest mężczyzną, ciągle będzie próbował udowodnić, że nim jest. Czy mam wszystko, co potrzeba... czy mam to, co naprawdę się liczy? Więk­szość mężczyzn żyje prześladowana tym pytaniem, albo jest okaleczona odpowiedzią, jaką otrzymali od tych, do których się z nim zwrócili.

 

- skąd więc bierze się męskość i gdzie jej szukać?

 

Męskość musi zostać nadana. Chłopiec uczy się, kim jest i co ma do dyspozycji od mężczyzny albo w towarzystwie dojrzałych mężczyzn. Nie może się tego dowiedzieć od in­nych chłopców i nie może tego poznać w świecie kobiet. Ojciec musi położyć fundament pod serce mło­dego chłopca. Tato będzie pierwszym mężczyzną w jego życiu i zawsze tym najważniejszym. Przede wszystkim powinien odpowiedzieć na to py­tanie dotyczące tożsamości jego syna i nadać mu imię.

Adam otrzymuje imię od Boga, a także moc nazywania zwierząt stworzonych przez jego Ojca. Nadaje też imię Ewie. Wiemy, że Abraham dał imię Izaakowi i choć synowie Izaaka, Jakub i Ezaw, dostają imiona od matki, za wszelką cenę pragną otrzymać błogosławieństwo, które może pochodzić tylko od ojca. Jakub dostaje błogosławieństwo i prawie wiek później, przekazuje je swoim synom — nadaje im imiona i tożsamość. „Judo, młody lwie... Issachar — osioł kościsty... Dan bę­dzie jak wąż... Gad zabójcy napadać go będą, on zaś będzie następo­wał im na pięty... Józeflatorośl owocująca... łuk jego pozostanie niezłamany" (Rdz 49,9.14.17.19.22.24).

Nawet Jezus musi usłyszeć słowa potwierdzenia od Ojca. Po tym, jak zostaje ochrzczony w Jordanie, przed bezwzględnym atakiem na jego tożsamość na pustyni, Ojciec mówi: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie" (Łk 3,22). Innymi słowy: „Jezusie, jestem z Ciebie niezwykle dumny, masz wszystko, co potrzeba". Atak na pustyni dotyczył właśnie Jego tożsamości: „Jeśli jesteś Synem Boga....”.

Pewna biblijna historia związana z nadaniem imienia przez ojca jest dla mnie szcze­gólnie interesująca. Dotyczy Beniamina. Ra­chela rodzi chłopca, ale po porodzie umiera. Z ostatnim tchnieniem nazywa go Ben-oni, to znaczy „syn mojej boleści". Jednak Jakub inter­weniuje i nazywa go Beniamin — „syn prawicy" (Rdz 35,18). Dzięki temu decydującemu posunięciu chłopiec nie otrzymuje tożsamości od matki, a dostaje ją od ojca. Zauważcie, wymagało to aktywnej inter­wencji mężczyzny – męskość zawsze tego wymaga.

Ojciec albo inny mężczyzna musi aktywnie interweniować, a matka musi na to pozwo­lić. Czasami, kiedy matka przywiera kurczowo do chłopaka, on próbu­je oderwać się siłą. Przeważnie występuje to w wieku nastoletnim i często towarzyszy temu jakieś brzydkie zachowanie, albo jakieś fał­szywe słowo ze strony młodzieńca. Ona czuje się odrzucona, a on winny.

John Eldredge pisze: „Mój przyjaciel Dave wyznał: Nienawidzę dzwonić do matki. Ona zawsze mówi coś w rodzaju: »Jak miło słyszeć twój głosik«. Mam dwadzieścia pięć lat, a ona nadal chce nazywać mnie swoim jagniątkiem. Dave czuje, że bliskość z matką pod jakimś względem zagraża jego wędrówce ku męskości, jakby mógł być z powrotem wessany. Matka nie chce go wypuś­cić, a ojciec nie chce go przyjąć. Pamiętajmy jednak, że błąd matki może zostać zawsze naprawiony przez zaangażowanie się ojca. Rolą ojca jest zaangażować się, zachęcić syna, być czujnym, a gdy pojawi się potrzeba potwierdzenia, wtedy przemó­wić prosto do jego serca: tak, jesteś mężczyzną. Masz wszystko, czego ci potrzeba.

Chłopca wydaje na świat matka i to ona jest środkiem wszechświa­ta podczas jego pierwszych ckliwych miesięcy i lat. Ona go karmi, żywi, chroni; śpiewa mu, czyta. Często też nadaje mu imiona, czułe imiona w rodzaju: „mój kotku", „serduszko mamusi" czy nawet „mój mały chłopczyk". Jednak chłopak nie może dorosnąć z takim imieniem, a już na pewno nie z imieniem „syn mojej boleści", i dlatego nadcho­dzi czas zmiany, kiedy to zaczyna szukać uczucia i uwagi u ojca. W życiu matki jest to bardzo trudny okres. Ta zamiana i to oderwanie składają się na boleść Ewy.

Niestety niewiele matek chętnie do tego dopuszcza, a naprawdę nieliczne robią to dobrze. Wiele kobiet pragnie, aby syn wypełnił w ich duszy pustkę, którą zostawił po sobie mąż. Jeśli matka nazywa syna „kochanie", a ojciec „tygrysie", to jak sądzicie, w jakim kierunku chciałby zwrócić się chłopiec? Do swojej matki będzie nadal szedł, ale po pocieszenie (do kogo biegnie, kiedy skaleczy się w kolano?), ale po przygodę uda się do ojca.

John Eldredge mówi tak: Je­chaliśmy kiedyś samochodem i chłopcy rozmawiali o tym, jakie chcieliby mieć auto, kiedy przyjdzie czas na ich pierwsze cztery kółka. „Myślałem o humvee albo o motocyklu, a może nawet o czołgu. Co o tym myślisz, tato?" „Najlepszy byłby humvee, moglibyśmy zamontować na dachu działo ". „A ty, mamo — jaki samochód chciałabyś dla mnie?" Wiecie, co odpowiedziała? Bezpieczny.

Jej pierwsza reakcja — bez­pieczny — jest naturalna i zrozumiała. W końcu kobieta jest wciele­niem Bożej czułości. Jeśli jednak nie zezwoli, żeby opiekę nad chłopcem przejął ojciec, wówczas wykastruje go i uczyni „bezpiecznym”. Przed tą kastracją musi chronić chłopców aktywna inter­wencja ojca albo innego mężczyzny.

Tradycyjny sposób wychowywania kultywowany przez tysiące lat, polegał na tym, iż ojcowie i synowie mieszkali pod jed­nym dachem, ojców i synów łączył stosunek wzajemnego zainteresowania i tolerancji — mówi Bly. — Syn musi się wiele nauczyć, a więc ojciec spędza z nim wiele godzin.

Kiedy ojciec i syn spędzają razem dużo cza­su, starsze ciało przekazuje młodszemu substancję przypo­minającą „pokarm". Dlatego właśnie chłopcy tak lubią się mocować ze swoim ojcem i dlatego każdy zdrowy chłopak chce to robić. Uwielbiają czuć kontakt fizyczny i spraw­dzać swoją siłę na ojcu, czuć twarde mięśnie i ogorzałą, zarośniętą skórę twarzy swego ojca.

 

-          na czym polega rana?

 

Młody chłopak imieniem Charles uwielbiał grać na pianinie, a jego ojciec i bracia byli sportowcami. Pewnego dnia wrócili z sali gimnastycznej i zastali go przy klawiatu­rze.

Syn otrzymał wtedy strzał z „dubeltówki”: „Ale z ciebie pedał" –powiedział mu ojciec.

Pewien mężczyzna dorastał w okresie kryzysu; były to ciężkie czasy dla rodziny i jego ojciec, alkoholik, który rzadko miał pracę, zatrudnił go u pobliskiego farme­ra. Któregoś dnia, gdy syn był na polu, zobaczył, jak podjeżdża samo­chód jego ojca; nie widział ojca od tygodni i popędził, żeby się z nim przywitać. Zanim zdążył dobiec, mężczyzna złapał czek z jego wyna­grodzeniem i widząc, że chłopak biegnie ku niemu, wskoczył do sa­mochodu i szybko odjechał. Chłopiec miał wtedy pięć lat. „Czy mam to, co potrzeba? Czy jestem mężczyzną, tato?" „Nie, jesteś maminsynkiem, ciotą, skrze­czącą mewą".

Jak mówi Bly: „Raną jest nieotrzymanie błogosławieństwa od wła­snego ojca... Odnosi się rany, nie widując ojca w dzieciństwie, nie przebywając z nim, mając odległego ojca, ojca nieobecnego, ojca maniaka na punkcie pracy".

Mamy zapewne wielu znajomych, których ojco­wie po prostu odeszli i nigdy nie wrócili. Zrobił to ojciec Stuarta, zwy­czajnie wstał i wyszedł, a jego matka, udręczona kobieta, nie była zdolna sama wychować syna. Zatem odesłano go do ciotki i wuja. Rozwód albo porzucenie jest zranieniem, które się ciągnie długo, po­nieważ chłopiec (albo dziewczynka) wierzy, że gdyby bardziej się starali, to tato by został.

Niektórzy ojcowie zadają ranę tylko swoim milczeniem - są na miej­scu, a jednak są nieobecni dla swoich synów. W przy­padku takich milczących, biernych albo nieobecnych ojców pytanie: „Czy mam wszystko, co potrzeba? Czy jestem mężczyzną, tato?" - po­zostaje bez odpowiedzi. Ich milczenie znaczy tyle co: „Nie wiem... wątpię w to... prawdopodobnie nie. Będziesz musiał sam się o tym przekonać...”.

Mój ojciec zostawił mnie w wieku pięciu lat, w domu gdzie było czterech alkoholików. I to było strzałem w moje serce na ponad 20 lat. Nawrócenie się na chrześcijaństwo nie zawsze sprawia, że rana znika. By...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin