JidduKrish_KrolestwoSzczescia.doc

(238 KB) Pobierz

 

Jiddu KRISHNAMURTI

 

KRÓLESTWO SZCZĘŚCIA

 

Przekład Stanisławy Kuszelewskiej

 

Nakładem Księgarni F. Hoesicka

 

Warszawa 1929

 

Copyright Star Publishing Trust 1928

 

Drukarnia Wł. Łazarskiego, Warszawa, Złota 7/9

 

 

The Kingdom of Happiness. London: Allen and Unwin 1927.

 

Stenografowany, a później zredagowany, tekst mów wygłoszonych do 35 zaproszonych osób na Zamku Eerde w lipcu 1926, bezpośrednio przed rozpoczęciem trzeciego Obozu Gwiazdy w Ommen.

 

W przekładzie uwspółcześniłem tu i ówdzie pisownię, ale innych zmian nie wprowadziłem.

 

W spisie treści, w nawiasach, numery stron wydania z 1929 r. W.S.

 

SPIS TREŚCI:

 

1. Głos Wewnętrzny (5)

 

2. Zainteresowanie i entuzjazm (15)

 

3. Osobowość a prywata (27)

 

4. Świątynia serca (33)

 

5. Rzeka i ocean (45)

 

6. Wartość doświadczenia

 

7. Pośród wielkich ludzi (67)

 

8. Rozum - twórca (81)

 

9. Ołtarz świata (93)

 

10. Ofiara u stóp ołtarza (107)

 

11. Ogród zachwycenia (121)

 

12. Wieczysty towarzysz (133)

 

 

 

 

 

I. GŁOS WEWNĘTRZNY

 

Pragnąłbym, jeśli można, przedstawić wam pewne myśli, które rozwijać będziecie i które dadzą wam określone pojęcie o prawdziwym życiu duchowym.

 

Przypuszczam, iż każdy z was zdaje sobie sprawę, że twórczość - albowiem tworzyć trzeba, by żyć - jest walką i ciągiem niezaspokojeniem; chcąc doprowadzić twórczość do owocowania, rozwijać musicie własne swe na świat patrzenie, własne skłonności i uzdolnienia; w tym celu chciałbym w każdym zbudzić Głos, owego Tyrana [Natarczywe żądanie Duszy, która nie daje spokoju człowieczej naturze aż ta ostatnia usłucha. Przyp. autora], jedynego prawdziwego przewodnika, który pomoże wam w tworzeniu. Większość z was woli naśladować, jest to bowiem znacznie łatwiejsze. Wielu lubi iść w cudze ślady. Wielu uważa, iż prościej jest nie rozwijać własnych skłonności, własnych cech, własnego charakteru, ale po prostu ślepo iść za kimś. Myślę, że przyznacie mi słuszność, jeśli powiem, iż jest to dla życia Głosu wewnętrznego zabójcze. Głos ów, Tyran, Intuicja jest naszym najszlachetniejszym przewodnikiem; jedynie rozwijając go i doskonaląc, dotrzeć możemy do celu - naszego własnego celu.

 

Rozwijając w sobie ów Głos, aż stanie się jedynym panem, któremu posłuch dajemy, odnaleźć musimy cel nasz i pracować nieustannie nad jego zdobyciem. Czymże jest ów cel? Dla mnie jest on osiągnięciem Ostatecznej Prawdy. Chcę dojść do stanu duszy, kiedy sam wiedzieć będę, żem zwyciężył, żem dotarł, żem się stał Prawdy owej wcieleniem. Wtedy wszelkie drobne walki, niepokoje, przeszkody - chociaż one również nie pozbawione są wartości - już mnie nie osaczą, nie zwiążą, nie zaciemnią oblicza Prawdy. Osiągnąwszy ową Prawdę, osiągnę jednocześnie to, czegom pragnął - spokój, doskonałą cichość myśli i wzruszeń. Oto mój cel. Pierwszym i najważniejszym ku niemu krokiem jest umocnienie Głosu wewnętrznego. W każdym z nas przemawia on od czasu do czasu. W miarę rozwijania go w sobie i uszlachetnienia, nauczyć się musimy myśleć i działać samoistne. Hodowanie w sobie Głosu wewnętrznego oznacza po prostu życie zgodne z jego rozkazami.

 

Wszelkie naśladownictwo nie ma nic wspólnego z pięknem; sztuka polega nie na biernym odtwarzaniu Natury, lecz na wydobyciu z Natury szlachetności zawartego w niej symbolu. Tak więc , każdy z nas winien zostać artystą, artystą, który tworzy ze siebie samego, albowiem ujrzawszy Wizję, przejęty został dreszczem uniesienia. Przekonacie się, iż wielcy i prawdziwi artyści, wielcy i prawdziwi mędrcy nie uznają wyłączności: ogarniają rzecz wszelką, stanowią cząstkę wszechrzeczy. Musimy stać się wielostronnymi, by stworzyć dzieło doskonałe. Ogród róż pełen piękny będzie, lecz jednostajny. Róże mogą być najdoskonalsze i najrozmaitsze w odmianach i barwach, jeżeli jednak kwitnąć będą same róże, nie da to wrażenia prawdziwego piękna. Każdy z nas ma wrodzoną skłonność upodobniania się do innych. Pragniemy wszyscy ukształtować się w pewien typ ogólny, zawrzeć się w formie, nie przez nas wykonanej. Jest to zabójcze dla rozwoju doskonałej intuicji. A przecież nie należy zapominać nigdy, iż wszyscy spotkamy się z czasem w Królestwie Szczęścia.

 

Posiadamy przeważnie - dzięki różnicom pochodzenia rasowego lub kultów religijnych - skłonność do uważania siebie za odmiennych od innych ludzi. Traktujemy świat jako coś istniejącego poza nami, stajemy się wyłączni w naszym patrzeniu na rzeczy. Hołdując tym tak ograniczonym poglądom, tak ciasnym pojęciom - burzymy, miast tworzyć. Pragnąłbym, jeśli potrafię, zbudzić w każdym Głos, który poprowadzi was obraną samodzielnie drogą, waszym własnym życiem, ścieżką własnego czynu. Dopóki posłuszni będziecie temu Głosowi - nie zbłądzicie. Źle czyni ten tylko, kto stara się dążyć za cudzym objawieniem, w ślad cudzej idei, lub pod cudzymi rozkazami. Ja mogę wskazać wam, iż ideałem moim jest Prawda, doskonały spokój, dobroć miłująca, wy jednak sami walczyć o to musicie i sami dotrzeć.

 

Wyłożyć wam mogę zasady Prawdy, lecz przez posłuch dany własnemu Głosowi sami wyrobić sobie musicie własną wiedzę, własne idee i wtedy dopiero dojdziecie do celu, w obliczu którego spotkamy się wszyscy.

 

Oto jest dla mnie wielka sprawa życia. Nie chcę dawać posłuchu nikomu - niezależnie od tego kim jest - dopóki nie czuję, że ma słuszność. Nie chcę chować się za zasłonę, która kryje Prawdę. Nie chcę posiadać wierzeń, którym nie mogę odpowiedzieć całą duszą, całym sercem, całą istotą. Zamiast dać się wlec bezwolnie cudzymi ścieżkami, zamiast pozostawać w pospolitości i miernocie, słuchajcie Głosu, doskonalcie go, odkrywając w ten sposób nową rozległość życia.

 

Rozwijać musicie Intuicję, jakom rzekł, zdając sobie sprawę, iż jest to waszym ideałem. Doskonała harmonia wzruszeń i rozumu konieczna jest, by Głos waszego prawdziwego "Ja" - mógł przemówić. Intuicja jest podszeptem Ducha, kierowniczym słowem żywota. Im bardziej zestroimy siłę odczuć z jasnością myśli, przez ich doskonalenie i oczyszczanie, tym bliżsi będziemy usłyszenia Głosu. Intuicja jest bowiem dana każdemu, jest cechą całego człowieczeństwa, nie poszczególnego osobnika. Hodować powinniście silne uczucia: wielkiej miłości, żywego szczęścia, prawdziwej dobroci. Człowiek pozbawiony uczuć nie posiada żadnej wartości; jeśli jednak posiada zdolność do uczuć silnych, może uczynić je doskonałymi i czystymi, choćby nawet uprzednio złe uczucia w sercu nosił. Jedynie człowiek stwardniały i obojętny nie potrafi ani tworzyć, ani burzyć, ani budować. Przekonacie się, iż wielki burzyciel nie jest nigdy miernym, pospolitym człowiekiem - otacza go zawsze coś z dziedziny cudu; wielki miłośnik nie bywa nigdy przeciętny. Im więcej w was serca tym lepiej, trzeba jeno uczyć się opanowania, wzruszenie bowiem jest jako ziele: jeśli go nie trzebić, zniszczy ogród. O ile znacie jedynie wzruszenia słabe, dajcie im pożywkę: nabiorą sił i urosną. Niektórzy twierdzą, iż tępić w sobie należy wszelkie odczuwanie, wszelką zdolność wzruszeń. Jest to myśl pozbawiona zarówno sensu, jak ducha. Im pełniejsze jest serce i bardziej przelewne wzruszeniem, tym lepiej, konieczne jest jednak opanowanie; jeśli nie zdołacie uczuć opanować - cierpieć będziecie. Oddalicie się też od drogi Intuicji, błądząc po bocznych ścieżynach, zamiast zdążać prosto ku waszemu celowi. Posiadajcie uczucia potężne. Wyrabiajcie je, radujcie się nimi. Nie bądźcie bierni, ale wychodźcie odważnie naprzeciw niebezpieczeństwu i walce. Odczuwam tak mocno potrzebę tego, wszyscy bowiem dążymy do ujednostajnienia się w pewnym typie; chcemy wszyscy myśleć tymi samymi pojęciami, krążyć w orbicie tych samych osobistości. Boimy się, iż postęp nasz wstrzymany będzie, jeśli nie przyłączymy się do tego lub owego ruchu. Cóż to jednak znaczy postęp? Własne wasze szczęście. "Postęp" - to tylko frazes. Co do mnie, wolę być szczęśliwy, niż posiąść wszystkie drobne satysfakcje, które dać może świat. Czyż nie jest obojętne, jaką wyznajecie religię, jakie czcicie świętości, jeżeli jesteście naprawdę szczęśliwi i cel swój widzicie jasny i nie przyćmiony ? Wyobraźcie sobie na chwilę Buddę i Jego uczniów. Stanowili oni wielkie wyjątki swego wieku, mieli jednego Mistrza, jeden cel, jeden ideał - Jego. A przecież każdy z nich posiadał iskrę geniuszu; żaden nie był mierny ani pospolity, albowiem szli w Jego ślady, w ślady tego, który był wyjątkiem, kwiatem człowieczeństwa. Takimi przykładami wszyscy stać się musimy.

 

 

II. ZAINTERESOWANIE I ENTUZJAZM

 

Chciałbym móc przekonać was o ważności zainteresowania się życiem, inaczej bowiem nie potraficie dokonać niczego. Powinniście jak najgoręcej zainteresować się życiem. O sobie powiedzieć mogę, iż zajmuje mnie każda rzecz, albowiem wszystko, co żyje dokoła, przynosi mi coraz większe zrozumienie. Nic nie istnieje dla mnie w życiu prócz szukania Prawdy, szukania Szczęścia, spokojności i uciszenia. Chcąc istotnie interesować się życiem, powinniście myśl swą i zdolność odczuwania utrzymywać w ciągłej czynności i pobudliwości. Pragnąłbym, gdyby było można, udzielić wam nieco moich zainteresowań; abyście mogli obudzić w sobie własne. Jeżeli bowiem nie macie owej ciekawości, owego pragnienia osiągnięcia, tęsknoty posiadania, chęci odrzucenia wszystkiego dla zdobycia tego, co ostateczne, nie zdołacie nauczyć się sztuki poświęcenia. Owo zainteresowanie, o które mi chodzi, zjawia się jako owoc istotnej cywilizacji. Dziki, który wstępuje na pierwszy stopień życia, który gromadzi karmę, uczy się cierpieć, poczyna tworzyć, wszystko uważa za nowe - ten dziki zna jedno tylko ciasne zainteresowanie życiem: pragnie osiągnąć, doświadczyć, zaznać wszystkiego, co fizyczne, co materialne.

 

Istota zaś, która przeszła przez cywilizację i kulturę, nagromadziła dzięki dawnym czynom, podczas ewolucji wielu żywotów, wiedzę, doświadczenie, intuicję i umiejętność rozróżniania. Będzie ona uporczywie odrzucać, odtrącać rzeczy, które nie są ważne; jest to dla niej jedyna droga podjęcia szukania Prawdy. A jednak zarówno dla was jak i dla mnie, owo zainteresowanie musi być równie żywe i palące jak i palące jest dla barbarzyńcy smakowanie przyjemności i doznań życia. Wy jednak znajdujecie się już na innej drodze, posiadacie inne pragnienia, minęliście już bowiem dawno tego dzikiego, którego pochłaniają całkowicie i wyłącznie zdarzenia dnia bieżącego. Dziki wciąż jeszcze wplata się w krąg przeznaczeń, wy już powinniście się od niego uwalniać, wzmagać wolę i kierować żądze tak, by móc nauczyć się iść za Głosem - Tyranem. Jedyna droga do usłyszenia i usłuchania owego Głosu - wiekuistego przewodnika - wiedzie przez entuzjazm. Jeżeli zapał ten posiadacie, zrozumiecie z łatwością, iż intuicja, iż Głos, ku któremu chciwie nachylacie ucha, stanie się waszym Panem, jedynym autorytetem waszego życia.

 

Dla zbudzenia owego zainteresowania i entuzjazmu musicie czuwać, nauczyć się myśleć, używać wyobraźni, cierpieć, jeśli nawet w danej chwili nie przechodzicie przez stan zwykłego cierpienia. Dam wam przykład. Któregoś dnia w wyobraźni wyszedłem na przechadzkę z moim bratem. Szliśmy wąską ścieżyną i ja nieustannie zdawałem sobie sprawę, iż mój cień jest ciemniejszy, niż cień mego brata. Zastanowiłem się nad tym. Doszedłem do wniosku, że świadomość moja bardziej jest skupiona w sobie niż świadomość mojego brata. Podobne to było do spoglądania przez dwa szkła, jaśniejsze i ciemniejsze; tym szkłem ciemniejszym byłem ja. Pragnąłem jednak, żeby oba cienie posiadały natężenie jednakowe: istotnie po niedługiej chwili różnica znikła, tak iż mogłem stwierdzić zupełną jednorodność naszych osobowości. Potem zdawało mi się, że leżałem w jakimś ogrodzie i przyglądałem się źdźbłu trawy. Wiecie w jak ciasnej otoczce rośnie źdźbło trawy zaraz po wykiełkowaniu, z czasem dopiero dzieląc się na dwie lub trzy blaszki.

 

Poczułem nagle, że jestem jako trawa, która nie podzieliła się jeszcze na źdźbła osobne. Potem poczuć zdołałem jak trawa przepycha się w ziemi, jak kiełkuje, jak wzbierają w niej soki, jak dzielą się listki. Sam byłem każdym listkiem. Kiedym powrócił do rzeczywistości, rzekłem sobie: "Niczego więcej w życiu nie pragnę jak tylko utraty poczucia odrębnej osobowości. Wtedy bowiem zapomnieć mogę o swoim "ja" i zjednoczyć się, zrównać, roztopić w reszcie świata: w królestwie roślin, zwierząt i ludzi; jestem wtedy bliższy Prawdy, bliższy doskonałości. Drogę ku niej zagradza właśnie moja wyłączność, poniżający ucisk osobowości, rozdział stwarzany przez "ja". Mówiłem więc , ze dla zdobycia zainteresowania i entuzjazmu musicie myśl utrzymać w czujności, w napięciu, przyglądać się bliźnim, uczyć się od nich, musicie z początku iść na oślep, aż zainteresowanie nabierze żywości, aż entuzjazm stanie się jasny, mocny, nie zaś słaby i mglisty, aż rozpali się w was płomień geniuszu. Geniusz jest dla mnie istotą, która ostro widzi swój cel, idzie ku niemu uparcie, posiada wiecznie żywy zapał i walczy nieustannie o zachowanie niezmąconej jasności swej Wizji, swego ideału; geniuszem jest ten, kto nie da się zatopić miernościom życia, troskom osobistym i ogólnym - rodziny i świata - ale wciąż je odsuwa, odtrąca, starając się zawsze utrzymać ideał swój czysty i nieskalany. Człowiek zwykły, pospolity, zostaje osaczony przez życie; nie posiadając ideału, poddaje się ciśnieniu otoczenia i traci swą żywotność. Walcząc o osiągnięcie celu, powinniście zapomnieć o zamęcie świata i zdobyć to zainteresowanie, które pchać was będzie wciąż naprzód i naprzód, myślą i duchem. Jeśli macie tworzyć, jeśli macie pomóc światu - nie poszczególnym ludziom, ale światu całemu - posiąść musicie ideał, napełnić się ideałem; kiedy się nim przepoicie, kiedy się staniecie jego cząstką, on zaś waszą własnością, kiedy sami poznacie Prawdę, możecie innych ku niej prowadzić. Oto jest dzieło, które na was czeka, pragnienie, które ma się w was rozbudzić. Nie znaczy to, abyście stać się mieli bogami swego otoczenia; znaczy tylko, iż macie dać innym ideał, który jest jedyną ważną na świecie rzeczą. Nauczyciel jest jeden dla wszystkich, On jest Miłośnikiem całego świata i nie zadowoli się nigdy udzieleniem mądrości swojej nielicznym wybrańcom. Przychodzi do każdego, w każdym obudzić pragnie piękno i szczęśliwość. Im więcej będzie pośród nas takich, którzy to zrozumieją, którzy będą mieli coś do ofiarowania, którzy przebyli walkę i w samych sobie rozniecili iskrę geniuszu, tym lepiej potrafimy wszyscy rozumieć, słuchać i służyć. Mówiłem o Buddzie i Jego uczniach i - jakem rzekł - uczniowie ci nie byli pospolitymi ludźmi, byli wyjątkami, niby w puszczy sosny-olbrzymy. Dawali ochłodę miłości tym, którzy na wyżynach pragnęli cienia. Zdolni byli dać światu część wiekuistego piękna, albowiem rozumieli swego wielkiego Pana, żyli w Jego orbicie, oddychali tym samem powietrzem pełnym woni. Oto czym powinniśmy zostać: wyniosłymi drzewami po szczytach gór, nie pospolitymi krzakami na równinie, których wszędy bez liku. A przecież pamiętajmy, że i krzakiem trzeba umieć być. Wtedy bowiem tylko wzrosnąć można w drzewo olbrzymie, jeśli się wie, co znaczy być drobnym zielem przydrożnym.

 

To właśnie miałem na myśli, mówiąc o zainteresowaniu życiem. Przeżyć trzeba do głębi każdą chwilę. Czytałem wczoraj Biblię i napotkałem zdanie: "Synu mój, jeśli pragniesz służyć Bogu, przygotuj duszę swą ku pokuszeniu ". Dusza wasza i ciało czujne być musi na pokusy, wtedy dopiero słodko jest wyrzec się i służyć. Po to właśnie potrzebna jest kultura. Nie mogę wyobrazić sobie prawdziwego olbrzyma bez kultury. Mówię o olbrzymie myśli i ducha. Jedynie posiadłszy kulturę, zainteresowanie i entuzjazm, zdolni będziecie usłyszeć Głos w całej czystości tonu, w całej rozkazodawczej potędze. Dlatego właśnie staram się zawsze podkreślić, iż najważniejszą rzeczą jest posiadanie umysłowej i uczuciowej kultury, chociaż nie przeczę, iż nie można nie zwrócić uwagi na stronę fizyczną życia; piękno, ład i dobrobyt. Odziać możecie ciało jak najwymyślniej, lecz dopóki rozum i serce nie posiadają kultury, nie potraficie usłyszeć Głosu. Nie występuję przeciwko piękności stroju, podkreślam jedynie, iż stokroć ważniejsze jest zdobycie subtelnej kultury myśli i uczucia. Nie masz na świecie nic bardziej rozkosznego, większą darzącego radością, niż owa szlachetność. Chciałbym zachęcić was do jej zdobycia, do spełnienia tej natarczywej prośby waszej duszy. Jeśli zdo­byliście tę pewną postawę wobec życia, to nastawienie umysłu, nachylenie ucha ku dźwiękowi Głosu - rzeczą jest obojętną do jakiej należycie klasy społecznej, jaką wyznajecie religię, jaki przedstawiacie typ lub temperament, jaki wreszcie uprawiacie zawód. Przecież ostatecznie owe podziały i różnice są piętnami świata, który przeminie. Nie potrzebuję nikogo, by mi mówił kim jestem; dopóki sam wiem, iż jestem wolny, prosty i szczęśliwy. Nie potrzebuję oparcia na powadze innych. Ci tylko z pośród was, którzy są zawsze niepewni siebie, zawsze goniący za drobiazgami życia, potrzebują uznania i błogosławieństwa innych, tworząc w ten sposób nowe wyznanie. Dopóki idziecie z niezmąconym wzrokiem, dopóki słyszycie Głos, który jest jeden dla wszystkich i Głosu tego słuchacie, rzeczą jest obojętną, co powie ktokolwiek na świecie. Macie słuszność, skoro spełniacie rozkazy tego, co dla was Najwyż­sze. Coraz mocniej pragnę zbudzić w was żądzę widzenia rzeczy, które dotychczas zakryte były przed waszymi oczyma. Jeśli raz zobaczycie, jeśli raz usłyszycie, iść możecie naprzód i zdzierać zasłony z oczu bliźnich. Niedobrze jest dawać im tylko mizerne satysfakcje, drobne myśli i pospolite doktryny. Każdy z was powinien stać się wysłańcem i przykładem. Nie przypuszczacie nawet jak ważną jest rzeczą, byście zapragnęli gorąco widzieć po swojemu, słyszeć po swojemu, nie poprzestając na tym, co świadczą inni. Najpierw należy poczuć owo szlachetne pragnienie, potem je zaspokoić, rozwijając przez to samo i rozszerzając dusze wasze. Każdy z nas jest środkiem własnego koła i nieustannie myśli o sobie samym. Powinien jednak myśleć twórczo. Powinniśmy o ile można zapomnieć nasze drobne własne "ja" i poczuć, iż wszyscy stanowimy jedno. Mogę mieć brązową skórę i czarne włosy, a przecież być cząstką was, wy zaś cząstką mnie. Jest to bowiem jedyny sposób życia: roztopić siebie samego w cudzych światach, a przecież zachować własną swą Wizję - Ideał.

 

 

 

III. ODRĘBNOŚĆ A PRYWATA

 

Starając się zdobyć Prawdę, Szczęście ostateczne, powinniśmy baczyć nieustannie, żeby motywem tego zdobywania nie było zaspakajanie samolubstwa, ani samolubna radość, lecz tylko pragnienie pełnienia służby i udzielanie pomocy. Nie przypuszczajmy, iż służyć i pomagać winien tylko człowiek mierny, ograniczony, pospolity; że pełnienie służby zamieni nas w maszyny, w wiecznie posłuszne komuś narzędzie. Osiągając doskonałość Prawdy, zdobywacie prawdziwą Szczęśliwość i poczynacie pełnić służbę, albowiem jej nie pełnić nie możecie.

 

Ja sam dla siebie Wizję swą ujrzałem i teraz już nikt nie może mi jej zaćmić lub odebrać, stała się bowiem częścią mojej duszy, mojego ciała, całej istoty. Stała się niezniszczalną i niezachwianą; im bardziej się zmieniam, tym bardziej trwałą staje się ona. Ujrzeć możecie ją wtedy tylko i tylko wtedy wchłaniać będziecie zdolni Prawdę i stać się częścią Prawdy, gdy nauczycie się być bez-osobiści, wyzuci z prywaty. Znaczy to, że zatracić macie własne "ja", własne mizerne stanowisko, z którego świat widzicie - i zjednoczyć się z Prawdą wiekuistą. Odrębnym, rzecz prosta, każdy z nas być musi, nie pozbędziecie się nigdy odrębności, ale przecież powinniście pozbyć się prywaty. Im bardziej się rozwijacie, tym bliżsi jesteście Prawdy, tym większa staje się wasza osobowość i odrębność, tym bardziej rozkwita dusza wasza; im dalsi jesteście od Prawdy, tym bardziej jesteście prywatni, osobiści, wyłączni. W miarę jednak dosięgania Prawdy rozwiniecie swą odrębność, doprowadzicie do wyrazu skłonności wasze.

 

Pierwszym wrogiem, którego zwalczać musicie, by zdobyć postawę nieosobistą wobec świata jest zadowolenie ze siebie samych. Należy buntować się przeciwko zadowoleniu z siebie. Kiedy zdobywacie jakieś powodzenie światowe lub dokonujecie jakiegoś czynu nieprzeciętnego, występuje od razu skłonność do zadowolenia z tego, co się uczyniło i szukanie tytułów do chwały. Jeśli poddawać się zaczniecie uczuciu tej satysfakcji, nie zbliżycie się ani na krok ku ostatecznemu celowi, Nie staniecie blisko Prawdy, dopóki nie zdołacie wznieść się ponad troski i przyjemności. Cierpicie, jeśliście opanowani przez prywatę, przez zadowolenie z samych siebie, z własnego maleńkiego "ja". Dokąd wpatrujecie się jednak w Wizję waszą, dokąd zdzieracie zasłonę, którą niedoskonałość wokoło niej tworzy - nie zdołacie nigdy być zadowoleni z siebie. Wiecie jak to ludzie, którzy osiągnęli powodzenie w rzeczach drobnych, noszą na twarzach ciągły wyraz uciechy, jak gdyby dokonali jakichś czynów potężnych. Stopniowo owo zadowolenie cielesne spływa i na duszę, powodując jej zastój. Jeśli pragniecie dojść do celu, jeśli chcecie mieć Prawdę po swojej stronie, nie powinniście zatrzymywać się po drodze u posągów małych bóstw i mizernych prawd.

 

Po cóż cześć oddawać drobnym ołtarzom przez wszystkie żywoty swoje, skoro istnieje wielka świątynia ubóstwień. Marnotrawicie czas swój u owych ołtarzy, zamiast dać się porwać na zawsze do stóp Jedynego Ołtarza Prawdy, zadość czyniąc pędowi rozwoju. Jeśli tylko wierzycie w Nauczyciela Ludzkości, jesteście przez to samo wzniesieni ponad wszelkie ołtarze, dogmaty, doktryny i widzicie prawdę poprzez wszystkie zasłony, które zaciemniają Wizję.

 

 

IV. ŚWIĄTYNIA SERCA

 

Mówiliśmy o idei Prawdy, o drodze ku Prawdzie i Szczęściu. Pragnąłbym, abyście pojąć zechcieli, iż Prawda owa, pomimo swej abstrakcyjności, jest dla mnie wcieleniem Mistrza i Nauczyciela, wcieleniem mego Umiłowanego.

 

Jeśli wejdziecie do świątyni i ujrzycie nagie ściany, kolumny i pustkę, niby we wnętrzu muszli, świątynia wyda wam się zimna i martwa; chociaż bowiem będzie piękna i wspaniała, zapragniecie jeszcze widzieć w ołtarzu obraz Boga waszej duszy. Każdemu z nas dana jest świątynia, musimy jednak sami stworzyć w niej wizerunek, bóstwo, piękno, wokół którego snuć będziemy i rozwijać miłość naszą i oddanie. Jeśli świątynia pozostanie pusta, jak w wielu sercach - nie potrafimy tworzyć. Przez oddawanie czci i przez miłość - tworzymy, ożywiamy świątynię naszą. Świątynią tą nazywam serce. Jeśli w sercu umieścicie Jego, który jest wcieleniem Miłości i Prawdy, jeśli stworzycie go tam własnymi rękami, własną myślą, własnym wzruszeniem, to serce nie będzie już zimne, dalekie i nierzeczywiste, lecz stanie się żywe, prawdziwe i promieniejące. Taka jest Prawda. Winniśmy zdać sobie sprawę, iż świątynia serca, pozbawiona tego życia i pro­mieniowania, jakiego jej udziela ów wizerunek, staje się chłodna, surowa i pozbawiona miłosierdzia; natomiast jeśli posiadacie w sobie oblicze Jego, stajecie się Jego częścią, stajecie się Nim samym. Płonie w was wiekuistość, owo święte Świętych, dokąd udawać się możecie i modlić dowoli, w oddali od świata, od zgiełku, zamętu i trosk,

 

Uprzednio jednak ozdobić winniście świątynię. Jest nią ciało wasze, niechże więc stanie się doskonałe, silne i prawdziwie piękne. Każdy czyn i ruch, czy to w radości, czy w czasach cierpienia, o każdej godzinie i chwili, powinien być subtelny, piękny i wydoskonalony, by godnie wyrażać przybytek, w którym zamieszkuje Wiekuistość. Toteż ciało mieć powinniście doskonale czyste, piękne i promienne, ażeby Ten, który gości w sercu, objawiać się mógł godnie poprzez was. Przypuszczam, że nie doceniacie faktu, iż wraz z udoskonaleniem myśli i uczuć przychodzi wysubtelnienie ciała. Bez kultury i subtelności ciało staje się nieokrzesane, brutalne, brzydkie i niezdolne do wyrażenia treści wewnętrznej. Pierwszą rzeczą, jaką zapamiętać winniśmy, jest konieczność posiadania godnego przybytku, godnego tabernakulum, jeśli Jego gościć chcemy w sercu. Wtedy, osiągnąwszy piękno cielesne, szlachetność uczuć i myśli; zdobędziemy istotne wesele, wesele poważne.

 

Większość z pośród nas traci wesołość po nabyciu powagi. Uważam, że powaga pozbawiona wesela, pogody i radości życia jest częstokroć sztuczna i należy jej unikać. Jeśli rozwijać w sobie będziecie powagę wraz z weselem, które wytryska bujnym źródłem, ponieważ Bóstwo nosicie w sercu, jako część własnej istoty, to powaga wasza będzie rozkoszą, nie zaś ponurością i chmurą. Oglądać Go możecie w jasności wesela, nie w mroku powagi; zbliżyć się doń możecie tylko w prawdziwym Szczęściu; w szczerym rozpromienieniu, nie drogą zawiłej religijności i mglistych dociekań rozumowych. On wtedy tylko przebywa w świątyni waszego serca, kiedy jesteście naprawdę ożywieni, tętniący weselem i radością. Wczoraj wyszedłem sam na przechadzkę, pragnąłem przywrócić sobie wrodzoną pogodę, którą chwilowo straciłem. Czyniłem wysiłki, żeby stać na pewnej wyżynie uczuciowej i myślowej - ale nie mogłem drogą walki, drogą wysiłku nie byłem w stanie zdobyć owej postawy. Tęskniłem do mego Nauczyciela, do mego Umiłowanego, do mego Geniusza, do mego źródła Szczęśliwości, i oto nagle - jak już raz w Indiach - ujrzałem Go. Nie wtedy jednak kiedym walczył, by się doń zbliżyć, lecz wtedy kiedym się stał taki jak zwykle. Wtedy poczułem nagle, jak źródli się we mnie jasny nurt szczęścia. Ujrzałem jak On przesłonił sobą niebo i źdźbła traw, ujrzałem Go wzdłuż całej wysokości drzewa i pośród kamieni i wszędzie i we mnie samym. I oto świątynia moja stała się znowu pełną, moje święte świętych - zamieszkałe. Ja byłem Nim, On zaś mną i było to dla mnie Prawdą Żywą.

 

Prawda, jako pojęcie oderwane, nie stanowi dla człowieka wartości, dopóki nie przynosi mu tego natężonego wewnętrznego wesela, zdolności kochania i chęci tworzenia, tworzenia nie tylko wewnątrz siebie samego, ale i w otaczającym świecie. Jak ptak śpiewa z własnej chęci, z pełnego serca i dla własnej tylko rozkoszy, tak Prawda przyjść musi i napełnić świątynię waszą z własnej woli; wy jednak musicie nagromadzić materiał, warunki - jak gdyby zwieźć marmur do wykucia posągu. Bądźcie poważni - nie nachmurzeni, nie groteskowi - lecz poważni a radośni; miejcie tę powagę, która daje zachętę do beztroski, do szlachetności, do szczęścia. Taki obraz stworzyć powinniście we własnym sercu. Dom swój uczynić jego przybytkiem.

 

Codziennie inny widzę obraz mej Prawdy. Z wierzchołka wzgórza ujrzeć się daje daleki łańcuch gór, niedostrzegalny z równiny. Wspiąwszy się na owe zbocza, myślicie, żeście dotarli na szczyt, z którego widać wszystko; tak jednak nie jest, albowiem dalsze i wciąż wyższe grzbiety gór zasłaniają widok całkowity i ostateczny. Tak samo dzieje się z Prawdą. Musi istnieć ciągła zmienność, ciągła niestałość, ciągły rozwój obrazu. Kiedy posiadacie pragnienie i zdolność napełniania się Jego geniuszem, Jego siłą, Jego szlachetnością, wtedy sami stajecie się uszlachetnieni i potraficie odbić w sobie Jego boskość. W Nim biorą początek wszystkie źródła odrębności, wszystkie nurty piękna i tworzenia. Wysiłki zdobycia indywidualnego piękna i siły twórczej nie zdadzą się na nic, jeśli nie posiadamy zdolności dotknięcia źródła wszechrzeczy. W otoczeniu ciszy, jasnych niebios i zielonych pól zachowajcie ten obraz w sercu, boście go stworzyli własnymi rękoma i myślą.

 

Pragnę gorąco zmusić was do roztworzenia szeroko drzwi świątyni i wpuszczenia słonecznego blasku, który pomoże wam zburzyć to, co brzydkie, odbudować i tworzyć rzeczy nowe, jest to bowiem jedyny sposób zatrzymania Wieczności i Świątyni. Kiedy zaś On przybędzie ku każdemu z was, jak często przychodzi, pozostanie z wami wtedy tylko, jeśli posiadacie zdolność zamknięcia Go w przybytku serca, mądrość współżycia z Nim razem i nie zmarnowania owocu wielu cierpień i zachwyceń. Jakże potężnie szczęśliwi będziecie, zapragnąwszy ubóstwiać u tego ołtarza i zapomnieć o wszystkim innym.

 

Wczoraj myślałem przez chwilę, żem Go stracił. Nie byłem w stanie poruszyć się, ani oddychać; wszystkie drzwi i okna świątyni mojej były zamknięte, pozostałem w ciemnościach. Musiałem walczyć i szukać Jego. Kiedym Go znalazł i poczuł rzeczywistość Jego obecności - wszystko stało się znowu spokojem, jasnością i weselem. Po chmurach, deszczu i burzy nadchodzi promień słońca i cała Natura bieży na jego spotkanie. Tak właśnie czułem wczoraj. Jeśli raz pojmiecie to piękno, tę szlachetność i to wiekuiste szczęście, które nadchodzi po odczuciu Prawdy w sercu waszym, wtedy świat cały stanie się miejscem świętem świętych. Żyjecie, oddychacie, patrzycie stamtąd i każda najmizerniejsza rzecz i najmniejsza czynność, każda myśl najbardziej drobna pada na miejsce właściwe, znajduje się w punkcie sobie przeznaczonym, osiągacie wtedy prawdziwe wysubtelnienie, prawdziwy umiar, prawdziwe oświecenie. Jest to jedyna droga osiągnięcia iskry geniuszu, stan, który daje szczęście. Jeśli posiadacie owo poważne wesele, poczucie dostojeństwa ducha i umysłu, chwała wzejdzie dla was. Każdy posiądzie jasność, czystość; szlachetność i wielkość, której nic na świecie zmącić nie zdoła. Wszystko oddycha chwałą Jego, wszystko zaś, co nieszlachetne, zamiera i znika. Nie zdołacie nawet pojąć ileście stracili, jeśliście nie poszli ku źródłu rzeczy. Tylko u tego źródła poznacie początek i koniec. I co jest jeszcze ważniejsze, będziecie tam z Nim, jako Jego cząstka; odtąd sami staniecie się źródłem dla tysięcy.

 

Pragnąłbym więc, abyście zachowali przed oczyma obraz świątyni z posągiem bóstwa. Gdzie tylko jesteście, w domu czy na ulicy, przy pracy czy przy zabawie - będziecie niezmąceni i pełni dostojeństwa, albowiem On jest zawsze z Wami. Obojętne jest wewnętrznemu Bogu czy zmaganie lub walka wre poza obrębem świątyni. Dopóki jesteście sami spokojni i niezmąceni, dopóki mu cześć oddajecie i do uwielbień drugich porywacie, dopóki ich szczęśliwymi czynicie, czyż wszystko inne nie jest rzeczą obojętną? Wszystkie zewnętrzne formy, kulty, wszystkie tłumaczenia Boga przestają was obchodzić. Jeżeli wielkość posiadacie - szczęśliwi jesteście. Pijąc u źródła zdobywacie geniusz, zdolność tworzenia, zdolność uszczęśliwiania innych. A po to właśnie żyjemy.

 

 

V. RZEKA I OCEAN

 

W dniu, kiedy tak nieskończenie rozległy jest błękit niebios, kiedy piękno syci nam oczy, o czymże mówić można, jak nie o Królestwie Szczęścia, o tym, jak je zdobyć. Jedyna drogą do Królestwa Szczęścia jest zapomnienie o sobie i zjednoczenie duszy z wiecznością. Wszyscy żywimy tę mocną wiarę - dla wielu jest to nawet więcej niźli wiara - iż nadejdzie dzień, kiedy Głos, któregośmy słuchali, którego wolę spełnialiśmy, nakaże nam porzucić wszystko, wszystkiego zaniechać, aby iść za Nim. Doczeka tego każdy z nas! Rozkaz ów przyjdzie do każdego, choć pod różnymi postaciami. Przyjdzie niezawodnie. Kiedy zaś zabrzmi, w jakiejże postawie duchowej, w jakiem napięciu uczuć go spotkamy? Jak zaniechamy wszystkiego? Jak pójdziemy na zew? Co będzie on dla nas znaczył? Myślałem nad sobą, co też dla mnie zew ten znaczyć będzie? Wydaje mi się, że wyrzeczenie się dóbr życiowych, dobrobytu, rodziny - byłoby stosunkowo łatwe. Znacznie bardziej trudne, poważne i warte oddania, znacznie bardziej święte będzie dla mnie wyrzeczenie się mego "ja" i zlanie się w jedno z Nim. Owo zlanie się w jedno oznacza konieczność pozbycia się własnych nawyków, przesądów. Jest to znacznie bardziej trudne, a przecież to właśnie uczynić będzie trzeba. Trzeba będzie zapomnieć o tym, czym się docześnie jest i stać się jako On.

 

Czy zauważyliście, jak czasem drobny wzgórek zasłoni cały łańcuch śnieżnych szczytów i sam wydaje się być jedynym widokiem, aż dostrzec nie można potężnych rozległości rozpostartych za nim w oddali. Tak samo dzieje się z duszą ludzką. Zdaje nam się, iż oddając rzeczy drobne, uczyniliśmy wszystko. Rzeczy drobne nie mają wagi, nie ma też wagi ich wyrzeczenie. Należy wspiąć się ponad małe wzgórze i objąć okiem potężny łańcuch gór. Nie jest dobrze trzymać się uparcie własnej, szczególnie ulubionej koleiny życia, postawy duszy lub formy kultu. Gwiazdy błyszczą wspaniale; dopóki nie wzejdzie księżyc, potem bledną przy nim, ustępując przed jedynym królem, jedynym władcą nieba. Tak stanie się z nami wszystkimi wobec Niego, naszego Władcy. Nie znaczy to, że macie się wyprzeć swojej odrębnej indywidualności, znaczy jeno, że stać się macie jako On; wtedy tylko to uczynicie, jeśli zdołacie wszystko na świecie widzieć z Jego wyżyny.

 

Dla artysty, który spogląda na chmurę, niebiosa lub drzewo, mają one znaczenie swoiste, zastanawia się bowiem , jak je namaluje lub jak zaklnie w symbol i poda światu, nie naśladując natury, ale dzieląc się tym, co sani w naturze ujrzał. To właśnie, dosłownie to, winniście wy uczynić: zburzyć wszystko, co was wiąże, dotrzeć na wyżynę, na której staniecie się cząstką Jego i stamtąd spoglądać na siebie i na świat, stamtąd kierować rozumem, wzruszeniami i ciałem. Oto jedyna droga, wiodąca w Jego ślady. Nie wiem, ilu spośród was zrozumie naprawdę zew, gdy on zabrzmi, nie wiem, ilu da się powołać, gdy pozna, iż oto przemówił rozkazodawca najwyższy, którego wola jest ostateczna. Nie wiem, ilu spośród was, nawet usłuchawszy, zdoła roztopić się w Nim, jak kropla wód, padająca w morze, jako nurt rzeki, tonący w bezbrzeżnym oceanie.

 

Wszyscy jesteście ciaśni; każdy czci odrębnego Boga, posiada własne upodobania, ulubione słabostki, zakrzepłe koleiny mówienia i myślenia. Iść za kimś - nie znaczy przyjmować ślepo, znaczy tylko mieć oczy zawsze otwarte i serce zawsze przejrzyste, wolne od przesądów, od wszelkich z góry powziętych idei i zdolne do roztopienia się w Wiekuistości. Tylko tą drogą można iść za Nim, tylko tym sposobem można tworzyć. Jeśli żyć będziecie w owej Wiekuistości, na tej zawrotnej wyżynie - staniecie się geniuszem, czyli tym, czym każdy człowiek być pożąda. Przez to osiągniecie Szczęście. Zapominając o wyłączności swego "ja", burząc ją, roztapiając się we Wszechrzeczy, znajdujecie Szczęście. Kiedy różnowartościować zaczynacie poszczególne grupy ludzkie, typy i usposobienia - oddalacie się od Rzeczywistości, nie zdając sobie sprawy, że różnice te są piętnami czysto zewnętrznymi. Nie rozwiązują one zagadnienia; jedynym rozwiązaniem jest zapomnienie wszelkie o wyłączności, stanie się częścią wiekuistego.

 

Idźcie ku wieczności, która jest nieskończona i niezmienna, nie zaś chwilowa i coraz inna. We własnej perspektywie ujrzycie cel wasz, jeśli pojmiecie , iż powinniście w ziemskim istnieniu stworzyć odpowiednie warunki dla kształcenia duszy. Mówi się wiele o rozwijaniu tego, co cielesne, zapominając o tym, co ponadcielesne. Duch pragnie się rozwijać i osiągnąć doskonałość tu, na ziemi. Jeśli wysłuchać zechcecie tęsknoty waszej, pojmiecie niższym swym rozumem, kiedy i jak uczynić zadość dążeniom własnej wyższej istoty.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin