dedal_09_86_list_do_polaka.pdf

(139 KB) Pobierz
!DED_09W.QXD
L
List do m³odego Polaka
Polak, katolik, ¯yd
i rz¹d skutecznie stosowana przez lata w podzie-
lonej przez zabory Polsce nie mia³a czasu na zanie-
chanie jej dzia³ania w okresie miêdzywojennego
dwudziestolecia. Okupacja hitlerowska jeszcze
bardziej te zasadê umocni³a, a istnienie nie suwe-
rennej Polski po II wojnie niczego w myleniu Po-
laków nie zmieni³o. W powszechnym przekonaniu
do dzi w Polsce rz¹dz¹ obcy. Kielce roku 1946 nie
by³y dla ¯ydów zbyt dobrym miejscem. Wojna siê
nie skoñczy³a, ludzie nie byli w stanie odnaleæ
grobów ani cia³ swoich bliskich. Dla tych, którzy
walczyli z kolejn¹ okupacj¹ ¯ydzi nawet mówi¹cy
po polsku kojarzyli siê z sowietami i w³adz¹ na-
rzucon¹ przez bolszewików. Mamy rok 2006, od
tamtych wydarzeñ mija 60 lat, pytanie które sta-
wiam dzisiaj brzmi co mamy zrobiæ z nasz¹ pa-
miêci¹, t¹ zbiorow¹ i t¹ indywidualn¹. Twierdzê,
¿e nie wolno dopuciæ do tego, aby oczekiwaæ od
Kielczan postawy nieustaj¹cej pokuty i bicia siê
w piersi za grzechy nie swoje.
Jak s¹dzê rzecz pierwsza to edukacja, ale nie
moralizowanie. Nic tak nie irytuje, jak powszech-
na próba traktowania Polaków jak osób niedoro-
zwiniêtych. Z pozycji ex katedra nigdy nie uda³o
siê namówiæ rodaków do zachowañ postrzeganych
jako cywilizowane. Ci, którzy nauczaj¹ si³¹ rzeczy
wiêc winni to czyniæ z pozycji szacunku dla eduko-
wanych. Przez dziesiêciolecia zabrak³o moralizato-
rom i nauczycielom mi³oci. Ogromna rola spoczy-
wa na kociele katolickim w Polsce, boæ przecie¿
paradoksalnie gesty Papie¿a Polaka wszêdzie od-
czytywane zgodnie z Jego intencj¹ tutaj w ojczy-
nie wielkiego rodaka bywaj¹ kontestowane a ich
interpretacja przeinaczana.
Byæ ¯ydem w Polsce? Byæ Polakiem w Polsce?
Trudno. Ca³a moja wiedza w tej materii sk³ada siê
wy³¹cznie z bólu. No bo jak udowodniæ, ¿e siê ma
czyste intencje, ¿e sk³adam siê wy³¹cznie z mi³oci.
Mówi¹ my ju¿ znamy to wasze ¿ydowskie gada-
nie, niby dobry, ale w rodku myli tylko o jednym,
jak tu oszukaæ, jak wywieæ w pole.
Wojna, nie dawa³a ludziom zbyt wielkich mo¿-
liwoci wyboru, nie pozwala³a na lekcje etycznej
edukacji. Granica nie przebiega³a miêdzy nacjami.
Byli li Polacy, byli niedoskonali ¯ydzi, zdarzali
siê dobrzy Niemcy.
Fakt dowiadczenia minionych pokoleñ nie by-
³y w tej historii najlepsze. Przywo³ywanie postaci
z galerii historii nietrafne, bo to i sytuacja by³a in-
na i ludzie nie ci. Powiedzia³em kiedy w radio
byæ Polakiem tutaj trudno, byæ ¯ydem trudno, ale
byæ jednym i drugim w jednym ciele straszne. Jak
w tym dowcipie rabin czyta i komentuje fragment
piêcioksiêgu, mówi¹c wszyscy stworzeni jestemy
na podobieñstwo Pana, na to garbaty ¯yd pyta, jak
to, a ja? wietnie jak na garbatego odpowiada
rabin. I we siê t³umacz, ¿e nie jeste garbaty.
Prawda chyba jest taka, w momencie, gdy ma
siê do czynienia z ludzk¹ bied¹ i u³omnoci¹, do-
tkniêty ni¹ nigdy nie szuka przyczyn swoich pro-
blemów w sobie samym, najprociej jest zwaliæ wi-
nê za w³asne k³opoty na kogo drugiego. ¯yd
w tym momencie jest idealny, nie ma go w pobli-
¿u, jest niesprecyzowany, niewidoczny, pasuje jak
ula³ na alibi dla cudzego nieszczêcia. Najtrudniej
t³umaczyæ dlaczego siê co lub kogo kocha. No bo
jak to powiedzieæ, aby unikn¹æ bana³u. Jêzyk by-
wa pos³uszny tylko w momencie zagro¿enia, tylko
w chwili w której dokonujesz wyboru mo¿esz po-
wiedzieæ przekonywuj¹co o swoim bólu.
Codziennoæ jest k³opotliwa, bo co powiesz ko-
mu, kto na widok mojej twarzy na ulicy nie umie
ukryæ zaskoczenia widokiem. T³umaczenie wspól-
noty losów histori¹ jest te¿ o tyle nietrafne, ¿e co-
dziennoæ ma nad histori¹ przewagê. Dzianie siê
tu i teraz jest o wiele silniejsze, ni¿ próba przywo-
³ywania zdarzeñ odleg³ych. Polscy ¯ydzi zawsze
musieli siê t³umaczyæ ze swojej niefortunnej mi³o-
ci do widoków, które zabierali ze sob¹, gdy uda-
wali siê na kolejn¹ w swoim ¿yciu tu³aczkê.
Przez dziesiêciolecia Polacy nie czuli siê w Pol-
sce jak u siebie w domu. £aciñska zasada dziel
A. Rozenfeld na spotkaniu autorskim.
86
302475906.001.png
Dlatego, to co mówiê skierowane jest do m³ode-
go pokolenia Polaków. Narody które trac¹ pamiêæ,
trac¹ korzenie. Narody, które pamiêæ hoduj¹ trac¹
szansê na m¹dr¹ przysz³oæ. M³odzi Polacy nie
bardzo wiedz¹ jak wygl¹da prawdziwy ¯yd. Zale-
waj¹ca pó³ki ksiêgarskie i kioski z gazetami litera-
tura edukuj¹ca w tej materii jest niskiego lotu
i wprowadzaj¹ca w b³¹d. Pisz¹cy te s³owa nie ma
haczykowatego nosa, nie nosi pejsów a z moich ust
nie wydziela siê odór czosnku. Poza tym ca³y czas
ta nieznona tematyka zastêpcza. Od lat powra-
caj¹ce z³owrogie echo protoko³ów mêdrców syjo-
nu, wygolone g³owy w skórzanych spodniach,
obrzydliwe napisy na murach polskich domów.
Nie uwa¿am polskiej spo³ecznoci za szczególnie
ksenofobiczn¹, ale zabawne, ¿e bardzo wielu nadal
ze zdziwieniem reaguje na wiadomoæ, ¿e i Matka
Boska i Pan Jezus byli ¯ydami.
Polak? Katolik? ¯yd? jak wielka musi byæ za-
wartoæ tych trzech skojarzeñ, skoro wywo³uje od
dziesiêcioleci tak wielkie emocje. Nie spodziewam siê
po blinich niczego dobrego. Ta filozofia pomaga mi
na co dzieñ. Ka¿dego dnia otwieram ze zdziwienia
szeroko oczy, bo ka¿dego dnia spotyka mnie niespo-
dzianka. Poniewa¿ nie oczekujê niczego mi³ego, nie-
mal codziennie blini zaskakuj¹ mnie pozytywnie.
A to jaka nieoczekiwana rozmowa, a to odwzaje-
mniony umiech. Warszawa Nowy wiat naprze-
ciwko idzie facet z tak smêtn¹ twarz¹, ¿e nic, tylko
na jego widok mo¿na iæ siê powiesiæ. Panie, mówiê,
umiechnij siê pan, nie ma ju¿ Zwi¹zku Radzieckie-
go, zaczepiony baranieje i wykrzykuje o Jezus, Ma-
ria. Te¿ ¯ydzi, chcia³oby siê powiedzieæ. W ogóle byæ
jest bardzo trudno. Bo tyle nas zaskakuje, bo tyle,
ci¹gle wiêcej wymaga od nas zwariowany wiat.
O tym, ¿e jestem inny dowiedzia³em siê w dzie-
ciñstwie. Gdy przychodzi³em do domu z rozkwaszo-
nym nosem ojciec mnie la³ za to, ¿e siê dawa³em biæ.
Szybko musia³em siê nauczyæ oddawaæ. Trudno jed-
nak biæ siê z ca³ym wiatem. Zrozumia³em wtedy, ¿e
aby nie byæ bitym trzeba umieæ wiêcej od innych.
Trzeba byæ potrzebnym. Gdy inni czego nie wie-
dzieli przychodzili pytaæ i wtedy, gdy umia³em od-
powiedzieæ przestano mnie zaczepiaæ. Zrozumia³em,
¿e byæ ¯ydem znaczy umieæ odpowiadaæ na pytania,
na które inni nie maj¹ odpowiedzi. I wtedy zama-
rzy³o mi siê, ¿e znajdê odpowied na najbardziej
drêcz¹ce mnie pytanie dlaczego jestem inny. Wszy-
scy owieceni mówi¹, ¿e nie ma odpowiedzialnoci
zbiorowej. Jak to nie ma? Jacy ¯ydzi wydali w sa-
nhedrynie wyrok na Jezusa a my odpowiadamy za
to od ponad dwóch tysiêcy lat. Jaki ¯yd kogo,
gdzie oszuka³, a my wszyscy jestemy winni oszu-
stwa. Byli ¯ydzi w polskiej bezpiece po wojnie, tyl-
ko ¯ydzi?, a co Polaków tam nie by³o?
¯yd kojarzy³ siê z komunizmem, a co? Inni nie
byli komunistami? Truizmem jest twierdzenie, ¿e
drañstwo nie ma nacji, tak jak przyzwoitoæ.
Chcia³oby siê zawo³aæ ludzie, nie dajcie siê zwa-
riowaæ, zamiast traciæ czas na szukanie ¯yda win-
nego waszych nieszczêæ spróbujcie ten czas zu¿yæ
na co po¿ytecznego. Nie wszyscy ¯ydzi byli komu-
nistami, tak jak nie wszyscy Polacy uczestniczyli
w anty¿ydowskich pogromach. Byli ¯ydzi, którzy
cierpieli upokorzenia z r¹k swoich wspó³braci tyl-
ko dlatego, ¿e nie chcieli uczestniczyæ w hecy po-
zbawiaj¹cej Polski suwerennoci, tak samo jak Po-
lacy wywo¿eni byli na Syberiê i jednako oddawali
¿ycie za Rzeczpospolit¹. Bycie Polakiem jest trud-
ne, bycie ¯ydem nie jest ³atwe, bycie jednym i dru-
gim w jednej osobie mo¿liwe?
I w tym momencie zaczynam rozumieæ co to zna-
czy ¿ydowskie gadanie. My jestemy od formu³owa-
nia pobo¿nych ¿yczeñ, wszyscy inni od zastanawia-
nia siê co zrobiæ, aby te ¿yczenia nigdy nie zosta³y
zrealizowane. A teraz parê s³ów o 1968 roku. Ma-
rzec zasta³ mnie w Kielcach, bêd¹c mieszkañcem
Kielc odprowadza³em swoich rodziców na Dworzec
Gdañski w Warszawie, sk¹d via Wiedeñ jechali do
ziemi, na której potem umarli. Mama na kilka dni
przed mierci¹ wysz³a w szpitalnej pi¿amie na au-
tostradê prowadz¹c¹ w kierunku lotniska w Tel-
Avivie opieraj¹c siê na ortopedycznym balkoniku
sz³a pieszo by wsi¹æ do samolotu w stronê Polski.
To jest metafora polskich ¯ydów i ich ob³¹kanej mi-
³oci do kraju, który nas naprawdê nigdy nie chcia³.
W Kielcach by³o wtedy weso³o. Ludzie, ci zwyczajni
byli serdeczni wrêcz demonstracyjnie, a SB-cy?, nie
uda³o siê im wtedy mnie wyjechaæ, dopiero w sta-
nie wojennym zrozumia³em, ¿e to tutaj (w Polsce)
nie dla mnie. Ale szybko wróci³em. Bo w Izraelu
zrozumia³em, ¿e ja ju¿ wolê byæ ¯ydem w Polsce,
ni¿ polskim poet¹ w Izraelu.
Aleksander Rozenfeld
Od redakcji:
W rozmowie telefonicznej A. Rozenfeld oprócz
s³ów sympatii wypowiedzia³ jedno bradzo wa¿ne
zdanie: Pamiêtajcie, jako kielczanie Polacy nie
powinnicie wci¹¿ biæ siê w piersi za nie swoje
winy!
Aleksander Rozenfeld (ur. 30 czerwca 1941),
poeta, dziennikarz, publicysta Gazety Polskiej.
W latach 1980-1981 pracownik NSZZ Solidar-
noæ, w latach 1982-1987 na emigracji z w³asnego wy-
boru. Zamieszka³ w Izraelu, sk¹d wróci³ do Polski
przez Rzym. W Europie Zachodniej oczekiwa³ na
przywrócenie obywatelstwa polskiego. Po powrocie
zamieszka³ w Z³otowie w Wielkopolsce.
W latach 1996-2001 pracowa³ jako doradca
w Kancelarii Prezydenta RP. Wyda³ m.in. tomik poezji
Wiersze na koniec wieku.
Mieszka w Z³otowie w Wielkopolsce
87
302475906.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin