W domu , szkole, w autobusie, na ulicy, wszędzie – my dorośli jesteśmy skoncentrowani głównie
na tropieniu błędów, nietaktów, słabości, niepowodzeń przewinień, by następnie – w oddziaływaniu wychowawczym ograniczyć się do ich szukania, wytykania i wydawania surowych werdyktów. („Może
i pięknie piszesz, ale jesteś taki słaby z matematyki!, Cóż z tego, że masz dobre chęci, pomysły, kiedy nic Ci nie wychodzi!. Nic Cię nie interesuje, tylko byś słuchał tej okropnej muzyki!).
Na wywiadówkach w szkole – też bardzo często – zamiast pełnej informacji o dziecku (w czym jest bardzo dobre, przeciętne, a w czym potrzebuje pomocy) słyszymy przede wszystkim narzekania na złe zachowanie dzieci
i pretensje, że się nie uczą. Z bezmyślną gorliwością przekazujemy dzieciom zatruwające ich psychikę przesłanie, że w życiu najważniejszą sprawą i umiejętnością jest dostrzeganie zła. W ten sposób bezpowrotnie zaprzepaszczamy szansę przekazania dzieciom istotnej hierarchii wartości. Uczymy się agresji, krytykanctwa, zabijając naturalną zdolność afirmacji życia i motywację do rozwoju własnych umiejętności
i zdolności.
Inną szkodliwą konsekwencją nastawienia na spostrzeganie wad i negatywnych zachowań jest bardzo
wąska i nieuczciwa kategoryzacja zachowań ludzi (a szczególnie dzieci) na złe i ............. normalne.
Złe się napiętnuje i usiłuje modyfikować, a normalne........ No, właśnie: czy jest jakikolwiek powód,
by chwalić to, co normalne i oczywiste?
Załóżmy, że są dzieci, które pomimo ciągłego strofowania w domu – są zdolne stawić czoło wezwaniom poza domem. Załóżmy też, że niektóre dzieci traktowane w domu z szacunkiem, nie wierzą we własne siły
i cofają się przed wyzwaniem. Jednak wydaje się logiczne, że dzieci, które wyrastają w rodzinach, gdzie ich intencje są doceniane, będą odważniejsze, będą lepiej radziły sobie z problemami, jakie przynosi życie
i będą stawiały sobie wyższe cele.
Przedstawię Państwu przykład obrazujący to zjawisko.
Było dwóch siedmioletnich chłopców o imionach Paweł i Sławek.
Obaj mieli matki, które je kochały. Każdy chłopiec zaczynał dzień w różny sposób:
pierwszą rzeczą, którą Paweł usłyszał, budząc się rano było: „Wstawaj już! Znowu spóźnisz się do szkoły” Paweł wstał, sam się ubrał i przyszedł na śniadanie. Matka powiedziała : „Gdzie twoje buty? Czy masz zamiar iść do szkoły boso? I zobacz co założyłeś! Ten niebieski sweter wygląda okropnie z zieloną koszulą.......... Paweł na litość boską, co zrobiłeś ze spodniami? Są podarte. Musisz zaraz po śniadaniu je zmienić. moje dziecko nie pójdzie do szkoły w zniszczonych spodniach....Uważaj, jak lejesz sok!” Paweł rozlał sok na obrus. Matka była rozdrażniona. Kiedy zrobiła porządek, powiedziała : „Nie wiem, co z tobą zrobić!?” Paweł zamruczał coś pod nosem. „A to co? – spytała matka. – Jeszcze ci się nie podoba?”
Paweł dokończył śniadanie w milczeniu. Potem zmienił spodnie, nałożył buty, wziął książki i wyszedł do szkoły.
Po chwili dobiegło go wołanie: „Paweł, zapomniałeś śniadania! Założę się, że gdybyś nie miał głowy przytwierdzonej do ramion, też byś jej zapomniał”
Sławek mieszkał po drugiej stronie ulicy.
Pierwsze, co usłyszał rano to: „Już siódma Sławek. Czy wstaniesz zaraz, czy też poleżysz jeszcze pięć minut?” sławek obrócił się na drugi bok i ziewnął. „Jeszcze pięć minut” – wymamrotał.
Przyszedł na śniadanie ubrany, bez butów. Matka zauważyła: „O jesteś już ubrany. Zapomniałeś tylko założyć buty!. Och spodnie Ci się rozpruły. Mogę Ci pęknąć do reszty. Mam je zszyć na tobie, czy wolisz zmienić na inne? Sławek pomyślał sekundę i powiedział zmienię je po śniadaniu” usiadł przy stole i zaczął nalewać sok.
Rozlał trochę. Ścierka jest w zlewie” powiedziała mama zajęta przygotowywaniem drugiego śniadania. Sławek wziął ścierkę i starł to co, się rozlało. W czasie śniadania rozmawiali trochę. Kiedy skończył, zmienił spodnie, wziął buty, wziął książki i wyszedł do szkoły- bez śniadania.
Matka zawołała po chwili: „Sławek, twoje śniadanie!” Wrócił po nie szybko i podziękował. Kiedy dawała mu je powiedziała: Do zobaczenia”.
Paweł i Sławek mieli tego samego nauczyciela.
Podczas lekcji zwrócił się do wszystkich uczniów „Potrzebni są chętni do malowania plakatów powitalnych. Potrzebujemy też ochotników do nalewania i podawania napoi naszym gościom. I jeszcze potrzebujemy kogoś, kto pójdzie do klasy III i wygłosi mowę zapraszającą każdego do zabawy”. Niektóre dzieci natychmiast zgłosiły się, inne po chwili, a jeszcze inne nie podniosły rąk wcale.
Proszę domyśleć się ciągu dalszego i spróbować odpowiedzieć nam na pytanie
1. Czy Paweł zgłosił się jako ochotnik?
2. A Sławek?
3. Jaka jest relacja między tym co dzieci myślą o sobie , a ich gotowością do stawienia czoła wyzwaniu?
4. Jaka jest relacja między tym, co dzieci myślą o sobie, a rodzajem stawiania sobie celów?
Jeżeli samoocena jest taka ważna, to co jako rodzic możemy zrobić, aby ją uwypuklić? Za każdym razem kiedy okazujemy szacunek uczuciom dziecka, gdy oferujemy mu szansę dokonywania wyboru lub rozwiązania jakiegoś problemu – rośnie w nim zaufanie i szacunek dla samego siebie.
Pomocne w budowaniu pozytywnego i realistycznego wyobrażenia o sobie jest udzielenie dzieciom pochwał.
Ale nie jest to wcale takie proste.
Czasami w najlepszej wierze udzielona pochwała przynosi nieoczekiwanie efekty (np. gdy chwalony przez gości, nauczyciela rysunek został namalowany przez kogoś innego).
Dobra pochwała składa się z dwóch części:
1. dorosły opisuje z uznaniem, co widzi lub czuje,
2. dziecko – po wysłuchaniu opinii – potrafi pochwalić się samo.
Oto przykład:
Czteroletni malec wrócił z przedszkola, postawił pod nosem mamy pogryzmoloną ołówkiem kartkę
i spytał: „Podoba Ci się?”
Pierwsza reakcja mamy była odruchowa: „Bardzo ładny”
wtedy zreflektowała się. „Nie, najpierw muszę opisać, co widzę?” – zastanowiła się, jak opisać te bazgroły.
- no tak – powiedziała – A więc widzę, że zrobiłeś kółko, kółko, kółko, zygzak, zygzak, zygzak... tu kropka,
kropka i krecha, krecha!
- Aha! – pokiwał z entuzjazmem głową
- jak to zdołałeś wymyślić? – zapytała.
- Chwilę pomyślał : - Bo ja jestem artystą –powiedział.
Mama powiedziała: „To nadzwyczajny proces. Dorosły opisuje a dziecko rzeczywiście wystawia sobie ocenę”. Trzeba przyznać, że jest to wysiłek ze strony osób dorosłych. Dużo łatwiej skwitować coś słowem „świetny”,
niż rzeczywiście zobaczyć to, przemyśleć i spisać w szczegółach.
Aby pochwała osiągnęła zamierzony skutek musi:
a) być dostosowana do wieku dziecka i poziomu jego percepcji
b) nie zawierać ukrytej poprzedniej słabości dziecka (np. trudno mi było uwierzyć, że zaliczysz ten kurs,
ale dałeś radę” należy sformułować pochwałę by skoncentrować się na aktualnych osiągnięciach „Wiem,
że włożyłeś dużo pracy, aby zakończyć ten kurs”
c) trzeba mieć świadomość, że przesadny entuzjazm może kolidować z oczekiwaniem dziecka (młody człowiek, który kilka razy dziennie słyszy: „Jesteś takim utalentowanym pianistą” – może pomyśleć sobie: „Oni chcą tego bardziej niż ja”)
Bibliografia
Adele Faber, Elaine Mazlish:
„Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”
„Jak pomóc własnym dzieciom żyć w zgodzie, by samemu żyć godnie”
Poznań 1993 r.
justyna.k62