Zapis rabowania polski.pdf

(125 KB) Pobierz
330593009 UNPDF
Napisał Zbigniew Lipiński
wtorek, 07 kwiecień 2009
Zapis rabowania Polski (1)
„Wyeliminowanie narodowej produkcji w Polsce, głównie przemysłu ciężkiego, maszynowego,
górniczego, kolejowego czy okrętowego, zepchnęło Polskę do grona niedorozwiniętych
technologicznie krajów obrzeża starych krajów unijnych.
Pozbawiona zdolności eksportowych Polska stała się łakomym kąskiem rynkowym wspólnotowej
konkurencji, która otwierając Polsce drogę do Unii, narzuciła jej dalsze ograniczanie zdolności
wytwórczych i zwiększanie uzależniającego ją importu techniczno-technologicznego, permanentnie
zadłużającego ją za granicą, które obecnie wynosi 16,4 mld dolarów amerykańskich. Taka sytuacja i
to w sercu kontynentu europejskiego pozwoliła natomiast obcym firmom, głównie europejskim i
północnoamerykańskim na natychmiastową ekspansję lokalizacyjną. Rozpoczął się wyścig po
zdobycie uzbrojonej infrastruktury przemysłowej na własność i to w głównych ośrodkach
przemysłowych i wielkomiejskich na obszarze całej Polski. W ten sposób nowe 87 obce firmy
utrwaliły swoją długoterminową ekspansję i rażąco wysoką dewizowo zależność eksploatacyjną
Polski, ograniczając nasz strukturalny rozwój w oderwaniu od położenia, zasobności surowcowej i
kapitału ludzkiego kwalifikowanej kadry robotniczej i inżynieryjnej, która poszła w zupełną
rozsypkę lub na wcześniejsze emerytury” – pisze dr Ryszard Ślązak w artykule pt. ”Powikłana
prywatyzacja” zamieszczonym w nr 1(10)/2009 dwumiesięcznika „Realia”.
Ponieważ po zlikwidowaniu przemysłu stoczniowego przez rząd Donalda Tuska Polska stała się
krajem bez własnej ekonomiki, warto przyjrzeć się jak w ciągu 20 lat kolejne ekipy „prawicowe” i
„lewicowe” dokonywały eutanazji gospodarki narodowej, będącej dziełem dwóch pokoleń
Polaków. Ten przegląd zawdzięczamy uprzejmości dra Ślązaka, który zezwolił nam na
wykorzystanie materiałów zamieszczonych w ww. pracy, za co autor i redakcja składają serdeczne
podziękowania Panu Doktorowi.
Sterowany bałagan
Na przełomie lat 1989/90 ówczesne władze rozpoczęły przygotowania do przemian
własnościowych w naszym kraju. Jednym z motywów tych posunięć był jeden z niepisanych
punktów układu „okrągłego stołu”, polegający na oddaniu władzy politycznej „Solidarności” w
zamian za uwłaszczenie nomenklatury partyjnej. Pierwszy krok stanowiło usamodzielnienie
przedsiębiorstw państwowych, co oznaczało zdjęcie gwarancji władz, natomiast państwo przejęło
długi zagraniczne tych zakładów. (Wówczas tylko państwo, a nie podmioty gospodarcze było
zadłużone względem zagranicy.) W tym okresie pojawiły się trzy rodzaje własności: samodzielne
przedsiębiorstwa używające jeszcze przymiotnika „państwowy”, własność Skarbu Państwa i
własność prywatna. Przywrócono funkcjonowanie przedwojennego Kodeksu handlowego (nota
bene nigdy nie został on formalnie uchylony), który zezwalał na powstawanie nowych podmiotów
gospodarczych różnego rodzaju. Na początku lat 90. wyodrębniono czwarty rodzaj własności –
własność komunalną..
Za tymi gwałtownymi zmianami nie nadążało jednak ustawodawstwo gospodarcze – w praktyce
obowiązywało równolegle nowe i stare prawo. Zasypywany pytaniami Sąd Najwyższy podjął
uchwałę z dnia 12 grudnia 1989 roku nr III CRN 401/89 (nie publikowaną!), w której uzasadniał,
że majątek państwowych zakładów jest ich własnością i nie stanowi własności Skarbu Państwa.
Tym samym zakłady państwowe zostały uwłaszczone majątkiem od stycznia 1989 roku.
330593009.001.png
Oznaczało to, że mogą one tworzyć spółki z innymi podmiotami gospodarczymi – głównie akcyjne
i z ograniczoną odpowiedzialnością, bez uzyskiwania zgody branżowych ministrów. Na podstawie
nowych regulacji prawnych w latach1989 – 1990 zakłady stały się właścicielami gruntów i innych
nieruchomości dotąd przez niezarządzanymi w imieniu państwa. W 1993 roku Sąd Najwyższy inną
uchwałą (tym razem opublikowaną) potwierdził rozróżnienie własności, formułując termin „Skarbu
Państwa”.
Tak szybki proces przekształceń własnościowych stał się przyczyną majątkowego ataku na
zadłużone zakłady ze strony różnych sił krajowych i zagranicznych oraz bankowych
kredytodawców. Banki obejmując czy przejmując akcje lub udziały w nowych spółkach szybko
zaczęły je rozparcelowywać, dzielić, likwidować i zbywać ich majątek o równowartości należności
kredytowych czy akcji bądź udziałów. Częściowo również z winy banków nastąpił lawinowy
proces upadłości, bankructw, likwidacji, sprzedaży i różnorodnych spekulacji majątkiem
wypracowanym przez Naród w latach 1945 – 1989. Miało miejsce rażące marnotrawstwo majątku
narodowego, na przy zezwoleniu władz państwowych wszystkich szczebli. Co gorsza, już na
początku realizowania doktryny prywatyzacyjnej odrzucono zasadę zachowania w rękach państwa
pewnej liczby przedsiębiorstw o znaczeniu strategicznym.
Opisany tu bałagan wynikał nie tylko z braku doświadczenia czy też niechlujstwa. Przy braku
jasnego, czytelnego prawa, nieprecyzyjnych zasadach wyceny (o czym poniżej), braku określenia,
co powinno pozostać w ręku państwa lub pod jego kontrolą, można było za bezcen – ale za to za
łapówki – wyprzedać zagranicznemu kapitałowi cały majątek narodowy.
Wycena według uznania
W pierwszych latach 90. zastanawiano się nad metodą wyceny podmiotów państwowych oraz nad
tym, co ma być i komu sprzedane. W rezultacie mienie państwowe podzielono na trzy grupy:
a) niebędące przedmiotem obrotu, zawsze pozostające jako własność państwa, np. złoża kopalin czy
dobra kultury;
b) dobra nieprzeznaczone do obrotu, nabyte lub wytworzone za środki publiczne przez jednostki
państwowe;
c) mienie stanowiące obecnie lub w przyszłości przedmiot obrotu, a przeznaczone do prywatyzacji.
Według tej metodologii mienie zaliczone do grupy „a” określano tylko rzeczowo, w ujęciu
opisowym lub rodzajowo-opisowym, ale wyceny dokonywano jak dla mienia będącego w stanie
naturalnym, dóbr kultury, zasobów dokumentacyjnych czy archiwaliów. Majątek z grupy „b”,
ujmowano wartościowo, stosując wartość szacunkową, głównie w odniesieniu do gruntów.
Natomiast mienie z grupy „c”, ujmowano wartościowo na podstawie przepisów o rachunkowości
oraz odnoszących się do jednostek państwowych. Te pośpiesznie przyjęte zasady wyceny sprawiły,
że nadano im szczegółowy charakter i przyjęto odmienne wymogi.
Tak sformułowane zasady powodowały nieadekwatność przyjmowanych kwot wyceny do
rzeczywistej wartości mienia oraz niemożność stosowania jednego miernika wartości. Majątek
państwowy wyceniano poprzez szacunek ekspercki, szacunek własny Ministerstwa Skarbu
Państwa, poprzez operat szacunkowy, w oparciu o informacje przekazywane przez starostów,
a także wyceniano według wartości wynikającej z protokołów przekazania zakładu pracy nowemu
użytkownikowi – właścicielowi.
Stosunkowo największa uznaniowość występowała przy wycenie gruntów państwowych, będących
obiektem szczególnego zainteresowania rolników – z jednej strony a wszelkiej maści spekulantów
krajowych i zagranicznych – z drugiej. Pamiętajmy, że w roku 1987 grunty Skarbu Państwa
obejmowały 42% terytorium kraju, co stanowiło niemal 13 mln hektarów. Gminy i różne osoby
prawne zajmowały tylko 6% obszaru państwa, a osoby fizyczne miały prawo własności do 52%
powierzchni kraju. Wartość tych gruntów ujmowano tylko wtedy, gdy nieruchomość była znana. W
zasobach Agencji Nieruchomości Rolnych Skarbu Państwa w 1997 roku znajdowało się 2.435.214
hektarów o uznaniowo określonej wartości 6 021 160 110 zł. Po 2004 roku grunty wyceniano
bardziej precyzyjnie.
Ile mieliśmy
W 1997 roku. działało 415 jednoosobowych spółek Skarbu Państwa o wartości nominalnej akcji
26.494.319.033 zł. Z liczby tej 39, o wartości akcyjnej 110.684.200 zł, było w stanie likwidacji.
Natomiast spółek z częściowym udziałem Skarbu Państwa istniało 1.347, o wartości udziałów
państwa wynoszącej 8.983.367.950, w tym 33 spółki o wartości 74.567.470 zł znajdowały się w
stanie likwidacji. Wszystkie spółki z całkowitym i częściowym udziałem Skarbu Państwa,
podlegały nadzorowi Ministra Skarbu Państwa. Do organów zarządzających tych spółek partie
polityczne desygnowały swoich delegatów, co nadzwyczaj sprzyjało ich prywatyzacji.
Jeszcze w 1997 r. przedsiębiorstwa państwowe i banki państwowe, dla których organem
założycielskim i zarządzającym byli minister skarbu i wojewodowie, posiadały fundusze własne o
łącznej, szacunkowej wartości 42.099.088 tys. zł, która w czasie działalności gospodarczej powinna
wzrastać, a nie maleć, bo stanowi to przecież cel ich działalności.
Poza tym majątkiem Skarbu Państwa, Minister SP wniósł część majątku narodowego do 38 różnego
rodzaju fundacji o łącznej wartości 17,098.mln zł. Majątek ten w wielu przypadkach został dziwnie
„uwłaszczony” i nadal po cichu się rozpływa. Z czego wynika konieczność rzetelnej ewidencji
majątków wszelkich fundacji, którym rząd powierzył mienie narodowe do czasowego
gospodarowania. Minister powinien każdego roku składać dokładne sprawozdanie z
gospodarowania tym majątkiem przez fundacje. Ponadto do wiadomości publicznej powinien
podawać wykaz fundacji z wyszczególnieniem, jakim majątkiem narodowym dysponują i jak go
użytkują. A są to grunty, budynki, pałace, nawet te znacjonalizowane, a niezwrócone ich
prawowitym właścicielom, budynki wybudowane po wojnie. Majątek ten nie powinien pozostawać
bez nadzoru państwa, mimo iż umknął z dotychczasowej publicznie dostępnej ewidencji.
Po 10 latach, w 2007 roku. Skarb Państwa dysponował akcjami i udziałami w 1.344 spółkach, z
których 982 prowadziło działalność gospodarczą, a wartość akcji i udziałów w tych spółkach
wynosiła 198 mld złotych. Z tych 1.344 spółek tylko 410 było jednoosobowymi spółkami Skarbu
Państwa z kapitałem o wartości 80 mld złotych. Na giełdzie papierów wartościowych notowano
tylko 40 spółek dysponujących akcjami o wartości 73 mld zł. Najdroższe były spółki energetyczne
wycenione na ok. 56 mld złotych, których wartość znacznie wzrosła. Za nimi znajdowały się spółki
kolejowe o wartości 12 mld złotych. Do nieodpłatnego nabycia akcji w spółkach w samym tylko
2007 roku uprawnionych było 1,64 mln pracowników różnych zakładów, a także rolników, którzy
łącznie otrzymali nieodpłatnie 950 mln akcji. W całym dotychczasowym procesie prywatyzacyjnym
nieodpłatnie akcje uzyskało około 4 mln pracowników.
Na zdjęciu:
Żyd Janusz Lewandowski - Aaron Langman jeden z ideologów totalnej wyprzedaży Polski.
Zapis rabowania Polski (2)
Kontynuujemy zapis eutanazji gospodarki narodowej pod hasłem „prywatyzacji” przeprowadzanej
od tzw. przełomu, czego symbolicznym zakończeniem stała się likwidacja przemysłu stoczniowego
na przełomie ubiegłego i bieżącego roku. Przypominam, że w artykule tym korzystam z danych
zawartych w artykule dra Ryszarda Ślązaka „Powikłana prywatyzacja” zamieszczonym w nr 1/10
2009 dwumiesięcznika „Realia”, na co zezwolił Autor.
Po cichu, a potem jawnie.
„Prywatyzacja stała się doktryną i programem gospodarczym niemal wszystkich rządów po roku
1989 (…) stała się integralną częścią programu działalności gospodarczej, którego założenia
opracowywał rząd, a Sejm zatwierdzał i rozliczał go z tej realizacji” – w wymienionej pracy.
Pierwsza prywatyzacja odbywała się po cichu, niejawnie, począwszy od 1988 r. i obejmowała ona
głównie nomenklaturę partyjno-rządowo-esbecką. Ta prywatyzacja nie podlegała ewidencji, choć
objęła ona majątek wartości 200 mln zł.
Tę jawną rozpoczęto w 1990 r. Istniało wtedy 8.453 zarejestrowanych przedsiębiorstw
państwowych, z czego w okresie 1990 - 2000 „sprywatyzowano” 5.216, co stanowi 62% stanu
wyjściowego. W 2002 r. działalność gospodarczą prowadziło 1.386 państwowych zakładów, z
których w roku 2006 pozostało czynnych tylko 551, 94 likwidowano, a 188 znajdowało się w stanie
upadłości (vide - tabela 1). Zasadniczy cel prywatyzacji stanowiło unicestwienie najpierw wielkich
przedsiębiorstw państwowych, określanych pogardliwie „molochami”. Tak naprawdę chodziło o
sprzedaż uzbrojonych terenów, głównie miejskich, zabudowań i wyposażenia technicznego. W ten
sposób firmy zagraniczne, przy pomocy polskich kondotierów, wyparły raz na zawsze polskie
przedsiębiorstwa z ich zagranicznych rynków zbytu.
330593009.002.png 330593009.003.png
Jednocześnie likwidowano centrale handlu zagranicznego, głównie eksportowe, co niemal
całkowicie i nagle załamało polski eksport wyrobów przemysłowych i eksport budownictwa. Ten
ostatni rozwijany był na podstawie długoterminowych umów państwowych, przyczyniając się do
wzrostu polskiego eksportu w ramach nowej polityki gospodarczo-modernizacyjnej Edwarda
Gierka. Polityka „prywatyzacji” doprowadziła polskie centrale eksportowe do paraliżu
ekonomicznego, a następnie do ich rozpadu i likwidacji. Na proces prywatyzacji nie miały one
wpływu, ponieważ o losie przedsiębiorstw państwowych decydowały ówczesne, z zasady
niestabilne politycznie, nowe władze. W rezultacie nastąpiło zwiększanie importu inwestycyjnego i
importu ogółem, w dużej części zbędnego, czy wręcz śmietnikowego. Poprzedniej struktury
eksportowej nigdy już nie odbudowaliśmy, a i dziś w programach rządowych ten problem nie
istnieje.
Jeszcze do początku lat 90 Polska eksportowała kompletne obiekty przemysłowe, różnorodne usługi
(także medyczne) na Bliski i Daleki Wschód, do Azji, Europy, Związku Sowieckiego. Budowaliśmy
drogi, mosty, zakłady przemysłowe pod klucz, kopalnie, huty, elektrownie, całe osiedla
mieszkaniowe od zaprojektowania do ich kompleksowego, ostatecznego wykonania, szpitale, w
których w ramach kontraktów usługowych były zatrudnione całe nasze zespoły medyczne. Roczne
wpływy z tego eksportu sięgały ponad 6 mld USD. Tylko z samego eksportu różnorodnych usług,
nasze wpływy w końcu lat 70. i w latach osiemdziesiątych wynosiły rocznie ponad 2 mld USD.
Wyspecjalizowane polskie firmy renowacyjne (odbudowy i konserwacji zabytków) realizowały w
różnych krajach europejskich i pozaeuropejskich tego rodzaju usługi, co poza zarobkiem i
dopływem wymienialnej waluty dla nich i dla kraju, dawało polskiej kadrze technicznej i
artystycznej uznanie i zawodową sławę zagranicą, z czego korzystamy do dziś.
Tzw. Prywatyzację motywowano rzekomo większą efektywnością ekonomiczną tego sektora.
Tłumaczono, że nawet przedsiębiorstwa państwowe przekształcone w spółki prawa handlowego
osiągają lepsze wyniki w porównaniu z czysto państwowymi. Aby nadać szczególną wagę tej
wyprzedaży, ukuto termin „inwestora strategicznego”, z reguły zagranicznego. Wyprzedaż miała się
stać jednym z decydujących czynników wzrostu gospodarczego, szybkiego wzrostu eksportu i
spadku importu. Minione 20-lecie dowiodło czegoś wręcz przeciwnego: eksport rósł bardzo powoli
(była to tendencja stała), czemu towarzyszył lawinowy wzrost importu uzupełniającego, co
uzależnia produkcję realizowaną przez nowego właściciela od dostaw zagranicznych. Import
półfabrykatów i innych elementów, które mogą być produkowane w Polsce, ma stałą tendencję
wzrostu.
Ponadto w Polsce zagraniczni właściciele z reguły zmieniali asortyment produkcji i wytwarzają
części, elementy i półfabrykaty, a nie produkt finalny. W przypadku tego ostatniego nie
oznakowują, że towar został wytworzony w Polsce.
Taki stan rzeczy zwiększa pośrednio obciążenie dewizowe państwa, bo tylko państwo dysponuje
dewizami i to państwo, kosztem własnego budżetu, zapewnia obce dewizy na regulacje zobowiązań
płatniczych wobec zagranicy.
Pętla Balcerowicza
Nowo mianowany minister finansów, a jednocześnie wicepremier – Leszek Balcerowicz (funkcje te
pełnił w latach 1989-1991, a następnie za rządów AWS/UW w okresie1987-2000), od razu
wprowadził restrykcyjną politykę finansową służącą podbiciu ekonomicznemu Polski przez
Zachód. Paradoksalnie, jego polityce sprzyjały odziedziczone po poprzednim systemie - centralny
model zarządzania oraz powszechna własność państwowa. Ponadto do państwa nadal należały
wszystkie banki, a NBP nadal nosił charakter nie banku centralnego, ale monobanku: udzielał
kredytów, obsługiwał finansowo podmioty gospodarcze, dysponował rozbudowaną siatkę filii.
Nadal więc polityka kredytowa i stopy procentowe zależały od decyzji Ministra Finansów.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin