Czesław Miłosz, To, Kraków 2001.
PRZEPIS
Tylko nie wyznania. Własne życie
Tak mnie dojadło, że znalazłbym ulgę
Opowiadając o nim. I zrozumieliby mnie
Nieszczęśnicy, a ilu ich!, którzy na ulicach miast
Chwieją się, półprzytomni czy pijani,
Chorzy na trąd pamięci i winę istnienia.
Więc co mnie powstrzymuje? Wstyd,
Że moje zmartwienia nie dość malownicze?
Albo przekora? Zbyt modne są jęki,
Nieszczęśliwe dzieciństwo, uraz, i tak dalej.
Nawet gdybym dojrzewał do skargi hiobowej,
Lepiej zamilczeć, pochwalać niezmienny
Porządek rzeczy. Nie, to co innego
Nie pozwala mi mówić. Kto cierpi, powinien
Być prawdomówny. Gdzież tam, ile przebrań,
Ile komedii, litości nad sobą!
Fałsz uczuć odgaduje się po fałszu frazy.
Zanadto cenię styl, żeby ryzykować.
36
W CZARNEJ ROZPACZY
W czarnej rozpaczy i w szarym zwątpieniu Składałem wierszem hołd Niepojętemu Udając radość, chociaż jej zabrakło,
Bo mnożyć skargi byłoby za łatwo.
Co odpowiedzieć, kiedy kto zapyta: Dzielny był człowiek - czy też hipokryta?
37
JASNOŚCI PROMIENISTE
Jasności promieniste, Niebiańskie rosy czyste, Pomagajcie każdemu Ziemi doznającemu.
Za niedosiężną zasłoną
Sens ziemskich spraw umieszczono. Gonimy dopóki żywi,
Szczęśliwi i nieszczęśliwi.
To wiemy, że bieg się skończy
I rozłączone się złączy
W jedno, tak jak być miało:
Dusza i biedne ciało.
99
Czesław Miłosz, Druga przestrzeń, Kraków 2002.
DRUGA PRZESTRZEŃ
Jakie przestronne niebiańskie pokoje! Wstępowanie do nich po stopniach z powietrza. Nad obłokami rajskie wiszące ogrody.
Dusza odrywa się od ciała i szybuje, Pamięta, że jest wysokość
I jest niskość.
Czy naprawdę zgubiliśmy wiarę w drugą przestrzeń? I znikło, przepadło i Niebo, i Piekło?
Bez łąk pozaziemskich jak spotkać Zbawienie?
Gdzie znajdzie sobie siedzibę związek potępionych?
Płaczmy, lamentujmy po wielkiej utracie.
Porysujmy węglem twarze, rozpuszczajmy włosy.
Błagajmy, niech nam będzie wrócona Druga przestrzeń.
JEŻELI NIE MA
Jeżeli Boga nie ma,
to nie wszystko człowiekowi wolno.
Jest stróżem brata swego
i nie wolno mu brata swego zasmucać,
opowiadając, że Boga nie ma.
TRAKTAT TEOLOGICZNY
1. Takiego traktatu
Takiego traktatu młody człowiek nie napisze.
Nie myślę jednak, że dyktuje go strach śmierci.
Jest to, po wielu próbach, po prostu dziękczynienie,
a także pożegnanie dekadencji,
w jaką popadł poetycki język mego wieku.
Dlaczego teologia? Bo pierwsze ma być pierwsze.
A tym jest pojęcie prawdy. I właśnie poezja
swoim zachowaniem przerażonego ptaka
tłukącego się o przezroczystą szybę, poświadcza,
że nie umiemy żyć w fantasmagorii.
Oby do naszej mowy wróciła rzeczywistość.
To znaczy sens, niemożliwy bez absolutnego punktu odniesienia.
63
2. Poeta, którego ochrzczono
Poeta, którego ochrzczono
w wiejskim kościele katolickiej parafii,
natrafił na trudności
z powodu swoich współwyznawców.
Na próżno starał się zgadnąć, co dzieje się w ich głowach.
Podejrzewał tam zastarzały uraz poniżenia
i kompensacyjne mity plemienne.
A przecie każde z nich, dzieci, nosiło swój własny los.
Przeciwstawienie ja-oni było niemoralne,
Bo dowodziło, że sam uważa się za coś lepszego od nich.
Łatwiej było powtarzać z innymi modlitwy po angielsku w kościele Świętej Magdaleny w Berkeley.
Raz, wjeżdżając na obwodnicę, skąd jedno pasmo prowadzi do San Francisco, drugie do Sacramento,
Pomyślał, że kiedyś musi napisać traktat teologiczny, żeby okupić swój grzech samolubnej pychy.
64
3. Nie jestem
Nie jestem i nie chcę być posiadaczem prawdy.
W sam raz dla mnie wędrowanie po obrzeżach herezji.
Żeby uniknąć tego, co nazywają spokojem wiary,
a co jest po prostu samozadowoleniem.
Moi polscy współwyznawcy lubili słowa kościelnego obrzędu, ale nie lubili teologii.
Może byłem jak mnich w śródleśnym klasztorze,
który patrząc przez okno na rozlewiska rzeki
pisał swój traktat po łacinie, w języku niezrozumiałym
dla wieśniaków w baranich kożuchach.
I co za komizm między krzywymi płotami miasteczka, gdzie kury grzebią na środku pylnej ulicy,
deliberować o estetyce Baudelaire'a!
Przyzwyczajony zwracać się o pomoc do Matki Boskiej,
z trudem tylko ją rozpoznawałem
w Bóstwie wyniesionym na złoto ołtarzy.
65
4. Przepraszam
Przepraszam, wielebni teologowie, za ton nie licujący z fioletem waszej togi.
Miotam się i przewracam w łożu mojego stylu, szukając kiedy będzie mi wygodnie,
ani za świętobliwie, ani zanadto świecko.
Musi być miejsce środkowe, między abstrakcją
i zdziecinnieniem, żeby można było rozmawiać poważnie o rzeczach naprawdę poważnych.
Katolickie dogmaty są jakby o parę centymetrów za wysoko, wspinamy się na palce i wtedy
przez mgnienie wydaje się nam, że widzimy.
Ale tajemnica Trójcy Świętej, tajemnica Grzechu Pierworodnego i tajemnica Odkupienia
są opancerzone przeciw rozumowi.
Który na próżno próbuje dowiedzieć się o dziejach
Boga przed stworzeniem świata, i o tym, kiedy
w Jego Królestwie dokonał się rozłam na dobro i zło.
I co z tego mogą zrozumieć biało ubrane dziewczynki przystępujące do pierwszej komunii?
Choć i dla siwych teologów to trochę za dużo, więc zamykają księgę, powołując się
na niewystarczalność ludzkiego języka.
Nie jest to jednak dostateczny powód,
żeby szczebiotać o słodkim dzieciątku Jezus na sianku.
66
5. Obciążenie
Ten Mickiewicz, po co nim się zajmować, jeżeli i tak jest wygodny. Zmieniony w rekwizyt patriotyzmu dla pouczenia młodzieży.
W puszkę konserw, która po otwarciu miga scenami kreskówki
o dawnych Polakach.
I katolicyzm, czyż nie lepiej zostawić go w spokoju?
Żeby zachowany był rytuał kropienia święconą wodą i obchodzenia świąt, i odprowadzania umarłych
na szanowane cmentarze.
Znajdą się tacy, którzy będą go traktować poważnie, to znaczy politycznie.
Nigdy jednak nie sprzymierzałem się z tymi wrogami Oświecenia, którzy słyszą diabła przemawiającego
językiem liberalizmu i tolerancji dla wszelkich innowierców.
Niestety stosowało się do mnie amerykańskie porzekadło, zresztą ułożone w nieprzyjaznej intencji:
„Raz katolik, na zawsze katolik".
67
6. Na próżno
Bogowie albo są wszechmocni, ale sądząc po świecie, jaki stworzyli, nie są dobrzy, albo są dobrzy, ale świat wymknął im się z rąk, więc nie są wszechmocni.
Szkoła Epikura
Sześcioletni, czułem grozę w kamiennym porządku świata.
Na próżno później szukałem schronienia
w kolorowych atlasach ptaków, pucułowaty kustosz
Koła Miłośników Przyrody.
Karol Darwin, niedoszły duchowny, z żalem ogłosił swoją teorię doboru naturalnego, przewidując,
że będzie służyła teologii diabelskiej.
Ponieważ głosi ona triumf silnych i przegraną słabych,
co jest dokładnie programem diabła,
którego nazywają dlatego Księciem Tego Świata.
Wszystko co biega, pełza, lata i umiera, jest argumentem przeciwko boskości człowieka.
Zwróciłem się do przeciw-Natury, czyli do sztuki, żeby z innymi budować nasz dom z dźwięków muzyki, barw na płótnie i rytmów mowy.
Zagrożeni w każdej chwili, znaczyliśmy nasze dni na kamiennym albo papierowym kalendarzu.
Przygotowani na to, że dźwignie się z otchłani zimna ręka, żeby nas wciągnąć razem z naszym
niedokończonym budowaniem.
Ale wierząc, że niektórzy z nas otrzymają dar, łaskę wbrew sile ciążenia.
68
7. Mnie zawsze podobał się
Mnie zawsze podobał się Mickiewicz, ale nie wiedziałem dlaczego.
Aż zrozumiałem, że pisał szyfrem i że taka jest zasada poezji,
dystans między tym, co się wie
i tym, co się wyjawia.
Czyli treść jest ważna, niby ziarno w łupinie, a jak będą bawić się łupinami, nie ma większego znaczenia.
Błędy i dziecinne pomysły poszukiwaczy tajemnicy powinny być wybaczane.
Mnie wyśmiewali za Swedenborgi i inne ambaje, ...
GOTI94