Tadeusz Komendant Lustro i kamie� Prywatny sylogizm Wst�p Ryszard Przybylski 3 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 4 Ze strychu Cz�sto si� u nas zdarza, �e tekst, kt�ry wyr�s� z gleby �wiadomo�ci narodowej, le�y gdzie� zapomniany na strychu jakiego� skazanego na zag�ad� domu. Znajdujemy go niekiedy zupe�nie przypadkowo. Juliusz S�owacki zapewnia�, �e r�kopis Kr�la Ducha odkry� w podolskim domu rodzinnym J�zafata Dumanowskiego, kt�ry, �tkni�ty ju� wyra�n� chorob� umys�u�, wy�piewa� przed �mierci� sw�j egzystencjalny smutek, niew�tpliwie ��wiadectwo �ywota duchowego u nas�, w dziwacznym rapsodzie rycerskim. Usprawiedliwia� si� w ten spos�b ze swego poetyckiego szale�stwa, przewiduj�c, �e jego poemat wyda si� wielu czytelnikom dzie�em ob��dnym, w czym si� zreszt� nie pomyli�. Ale niekiedy w zakurzonych kufrach spoczywaj� autentyczne pisma, stanowi�ce niek�amane rewelacje. I ot� na strychu domu po�o�onego na jego rodzinnym polsko-bia�oruskim pograniczu, Tadeusz Komendant znalaz� taki niezwyk�y tekst, kt�ry najwyra�niej wyda� mu si� r�wnie� ��wiadectwem �ywota duchowego u nas�. Jego autorem by� ch�opak z kresowej prowincji, kt�ry w trakcie pisania swych utwor�w, bo bez w�tpienia s� to utwory, mia� mniej wi�cej tyle lat, ile mia� Dam Mickiewicz, kiedy, ca�kiem niedaleko st�d, r�wnie� na g��bokiej prowincji, zasiad� do IV cz�ci Dziad�w. Tekst znaleziony przez Komendanta sk�ada si� z dw�ch cz�ci. Pierwsz� mo�na by nazwa� za Konwickim Kronik� wypadk�w mi�osnych, jest to bowiem pami�tnik o dziejach m�odzie�czych zapa��w erotycznych, stanowi�cy w gruncie rzeczy opowie�� o t�sknocie do �mi�o�ci duchowej�, kt�ra przez typowo prowincjonalne okoliczno�ci jest bezustannie spychana w trywialno��. Ch�opak nie by� przeci�tniakiem. Wyczulony na honor i elegancj� gestu; kierowa� si� kodeksem, kt�ry bynajmniej nie by� pozbawiony etosu rycerskiego. Dlatego jego �cierpienia mi�osne� wzbudzaj� zainteresowanie i szacunek. To by� m�czyzna a nie wsiowy pata�ach. Jednak�e najbardziej zdumiewaj�c� cech� tego pami�tnika jest fakt, �e chocia� obejmuje on lata 1938-1945 o dziejach wstrz�saj�cych w�wczas nasz� ojczyzn� w�a�ciwie w nim g�ucho. Ludzie opuszczali w�wczas ten �wiat w niebywa�ych cierpieniach, wali�y si� miasta, p�on�y wsie, przez kraj przewala�y si� milionowe armie odwiecznych wrog�w, zagro�ony by� biologiczny byt narodu, a ten m�odzieniec zajmowa� si� z pasj� jedynie w�asnym roz�aleniem na dziewczyn�, kt�ra utyt�a�a jego uczucia w prowincjonalnej prozie �ycia. Przed oczyma naszej wyobra�ni jawi si� jak najbardziej rzeczywisty �parobek�, kt�ry 5 naprawd� zrealizowa� wielkie marzenie Witolda Gombrowicza. W najg��bszych pok�adach swej �wiadomo�ci by� on ca�kowicie wolny od Polski i jej nu��cych i anachronicznych problem�w. Na polskiej prowincji �y� sobie nietkni�ty prowincjonalizmem sto�ecznych intelektualist�w. By� Ponadnarodowym Cz�owiekiem nie�miertelnego Gombra. Zaciekawia nas pod jednym jeszcze wzgl�dem. Od tych egzystencjalnych md�o�ci postanowi� bowiem uciec w sztuk�. Udr�czony w�asn� kl�sk�, postanowi� zastosowa� terapi� pisania, chocia� o Zygmuncie Freudzie zapewne nigdy nie s�ysza�. Poniewa� nie m�g� �zapyli� sprawczyni swego b�lu, co niew�tpliwie z�agodzi�oby jego rozpacz, przeni�s� pi�ro i papier ponad konkretn� egzystencj� w nadziei, �e w ko�cu dzi�ki pisaniu dostanie si� do spostponowanej przez �ycie i mi�o�� idealnej strefy duchowej. To te� w ko�cu zabra� si� do �najnowocze�niejszej sztuki �wiata w trzech aktach� pt. Rok 1937-1945, kt�ra stanowi w�a�nie drug� cz�� znalezionego przez Tadeusza Komendanta tekstu. Z pami�tnika wynika, �e ch�opak nie by� licealist� i nie lizn��, jak J�zefat Dumanowski, �najnowszej francuskiej literatury�, ale mimo to stworzy� dzie�o, kt�re w moim przekonaniu mo�e konkurowa� z Kr�lem Ubu Alfreda Jarry. Zadanie mia� trudniejsze, nie pisa� bowiem racjonalistycznej groteski o tyranii t�poty, lecz absurdalne misterium o losach Polski, od kt�rej, podobnie jak sam Witold Gombrowicz, w �aden spos�b i mimo wszystko nie potrafi� uciec. Trudno poj�� czy rzeczywi�cie by� szmirusem na niebywa�� miar�, czy te� tylko pos�ugiwa� si� szmir�, kiedy upycha� do�wiadczenie ostatniej wojny w form� romantycznego dramatu, przekszta�conego w komiczny absurd. Jest to zreszt� fascynuj�cy dokument �wiadomo�ci Polaka �yj�cego w przej�ciowym okresie mi�dzy ko�cem okupacji hitlerowskiej a tryumfem stalinowskiego terroru, kiedy wielu rodak�w naprawd� nie wiedzia�o ku czemu zmierza ich �wiat i ich ojczyzna. Ch�opaka niewiele obchodzi Bierut. Polsk� rz�dzi jeszcze duch Wielkiego Marsza�ka. Nie ma Armii Czerwonej. Natomiast nadal s� Anio�owie wys�ani przez Opatrzno��. Rozdarty mi�dzy ironi� i patosem, ch�opak kompromituje, trudno poj�� czy �wiadomie, czy bezwiednie, narodowe formy my�lenia i wra�liwo�ci z przebieg�o�ci�, na kt�r� nie zdoby� si� nawet sam wielki Gombrowicz. Rewolucja �miechu przeciw terrorowi formy. I tak do ko�ca nie wiadomo, czy uprawia� grafomani� czy te� zrozumia�, �e dzieje naszej ojczyzny sami Polacy zdo�ali ju� przekszta�ci� w patriotyczno-religijny kicz. Korzenie kultury rosn� jednak mi�dzy tekstami. Ka�da tradycja potrzebuje co najmniej dw�ch �ch�opak�w z tej samej wsi�, z tej samej okolicy, z tej samej wsp�lnoty. To te� tym razem mamy najpierw tekst napisany spontanicznie, jakby we �nie, przez �dzikusa� z prowincji. Nast�pnie za� czytamy tekst napisany przez intelektualist�, kt�ry opu�ci� strony rodzinne, wykszta�ci� si� na sto�ecznych uniwersytetach, poch�on�� m�dre ksi�gi stworzone przez luminarzy europejskiej kultury po to w�a�nie, aby odkry� sens do�wiadczenia zapisanego przez swojego krajana. Tekst napisany przez Tadeusza Komendanta jest tedy hermeneutyk� prac literackich �prostaczka� z kres�w. Ale trudno mu si� dziwi�, �e uleg� tej pokusie, skoro akcja przetacza si� z werandy pa�stwa Mickiewicz�w do domu pa�stwa Sienkiewicz�w; skoro ca�y pami�tnik jest ponowieniem narodowego typu inicjacji polskiego m�odzie�ca, opisanej w IV cz�ci Dziad�w; skoro traktuje on o �mowie cia�a� rozbudzonego przez erotyk�, kt�re zachowuje si� zgodnie z regu�ami zawartymi w odwiecznym kodeksie polskiej wsi. To te� Tadeusz Komendant postanowi� ogl�dn�� tekst Witolda Sutu�y w zwierciadle wiedzy uczonej i przy okazji zbada� mechanizm odbicia. Padaj� wi�c wielkie nazwiska, od �w. Paw�a do Michela Foucaulta. W niezwyk�ym uniesieniu humanistycznego rozumu, cytuj�c tekst prowincjonalnego Gustawa, kt�ry nie zechcia� zosta� prowincjonalnym Konradem, chocia� w roku 1946 okazji ku temu nie brakowa�o, Komendant z rado�ci� dokonuje odkrycia, �e formy my�lenia �prostaczka�, narzucone mu przez normy obowi�zuj�ce w prowincjonalnej wsp�lnocie, pokrywaj� si� z modelowym zachowaniem bohater�w narodowych arcydzie�. Wiedza o kulturze potwierdza 6 w ten spos�b przedziwn�, niemal nadprzyrodzon� wsp�zale�no�� mi�dzy ch�opakiem z zapad�ej wioski a mitycznym protagonist� wsp�lnoty. To, co zosta�o przez mit wyniesione na niebo, korzeniami si�ga ziemi wioskowej, zapyzia�ej prowincji. Hermeneuta odkrywa tedy, �e mi�dzy dzisiejszym �yciem a prawd� romantycznego mitu nie ma rozziewu; �e historia ka�dego wsp�czesnego cz�owieka jest Literatur�. Warto wi�c by�o Tadeuszowi Komendantowi potraktowa� teksty prowincjusza z ca�� powag�, podszyt�, co prawda, szczeg�lnego rodzaju przewrotno�ci�, ocieraj�c� si� o wyrafinowan� kpin�. Ale w ko�cu w naszym kr�gu kulturowym m�dro�� rodzi si� na prowincji, gdzie nie zatracono jeszcze pradawnej wra�liwo�ci. Tyle, �e ginie ona czasami w anonimowych zapiskach zamkni�tych w kufrach wyrzuconych na strych. Ryszard Przybylski 7 Mojemu Ojcu, Henrykowi Berezie i Andrzejowi PAMI�TNE DNIE PRZESZ�O�CI Mieczys�aw Karasewicz to by� mym stryjecznym bratem, by� o wiele starszym ode mnie, zaprasza� mnie wci�� do siebie. Lubia�em dalek� podr� i temu zgodzi�em si� na jego pro�b�. Jecha�em rowerem po szosie o kt�rej kiedy� wspomina�em co prowadzi w �wiat szeroki. Mija�y druty telegraficzne, mija�y wierzby rosochate, mija�y kilometry. Dwadzie�cia pi�� kilometr�w drogi szos� i dwa boczn�. Przyjemne wra�enie odczuwa�em t� jazd� pierwszy raz jad�c rowerem w drog� tak dalek� dla mnie. Co prawda, by�em tam kiedy� kilka razy z rodzicami kiedy jeszcze �y� m�j ojciec ale to by�o w dzieci�stwie lat moich i nie jecha�em rowerem lecz fur�. Pami�tam te zabawy dziecinne z Mietkiem. Pokazywa� mi na strychu ma�e kotki potem oprowadza� mnie w oko�o swojej zabudowy, kt�ra wygl�da�a star�. Byli�my nad rzeczk� co mnie bawi�o bo u nas nie przep�ywa �adna rzeka. W tej samej rzece poili�my konie. Po tak stromej g�rce trzeba by�o jecha� konn� do rzeki i spowrotem. Takie dziwne wra�enia z lat dziecinnych p�dzi�y mnie w tamte strony. Dzi� Mietek by� po wojsku a ja przed wojskiem. Byli�my doro�li obaj. Teraz przeje�d�am pod most kolejowy i skr�cam drog� ko�o maj�tku Karolin. Stary pa�ac bieli si� z daleka. �ciany jak widz� na zewn�cz s� oberwane widocznie na wskutek staro�ci. Du�e drzewa i krzewy rozci�gaj� si� w ko�o pa�acu, oprowadzone naoko�o siatk� drucian� te� porwan�. Szeroki dziedziniec na kt�rym le�y tyle zawaliska narz�dzi rolniczych, mury 8 powalone i niedopatrzone. Kiedy� ten dw�r musia� pi�kniej wygl�da� � dzi� nie jest r�wny wiejskiej zagrodzie. Na lewo od maj�tku ku zachodowi stoi stara browarnia o kt�rej ludzie wci�� wspominaj�, kiedy je�dzili do Grodna, to nigdy jej nie omieszkali. Po garcu piwa ka�dy musia� wypi� dla rozgrzewki i ju� by� nieprzytomny. Teraz ta browarnia stoi na p� rozwalona a wko�o jej rozci�ga si� lotnisko polskie. W Browarni mie�ci si� stra��wka. Jeszcze dalej na lewo le�y wie� Karolin. Staropolska wie� o s�omianych szczytach zabudowy. Ulica w�ska kamienista i b�otnista; cho� ziemia wok� jest piaszczysta i nieurodzajna. Ludzie obecnych wiosek nie maj� pastwisk i temu konie nawet w�r�d lata stoj� w stajniach karmieni koniczyn� kt�rej maj� wielkie zasiewy i siec...
GOTI94