10 października 2007 r - KL Warschau.odt

(34 KB) Pobierz
10 października 2007 r

10 października 2007 r.

Mira Modelska-Creech Ph.D.
Slavic Languages Center
Chicago, USA
miramodelska@supermedia.pl


Dr hab. Janusz Kurtyka
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej
Towarowa 28
00-839 Warszawa

Szanowny Panie Prezesie!

Jako reprezentant środowiska polonijnego w USA pozwoliłam sobie napisać niniejszy list do Pana, jako protest do IPN z powodu wydania książki Bogusława Kopki pt. "Konzentrationslager Warschau, historia i następstwa" (IPN, 2007 r.), której promocja odbyła się 27 września 2007 r., albowiem jestem głęboko zaniepokojona polityzacją historii i nauk historycznych, szczególnie okresu drugiej wojny światowej i okresu powojennego. Przekłamania historyczne mają zwykle ten sam skutek co źle postawiony fundament, czyli prowadzą do ruiny.
Wyżej wymieniona książka w opinii wielu znanych mi historyków, świadków naocznych i osób interesujących się tematem KL Warschau jest plagiatem opartym na materiałach dowodowych opracowanych na przestrzeni ponad 30 lat przez sędzię Marię Trzcińską i na jej książkach:
1. KL Warschau, obóz zagłady w centrum Warszawy, wyd. 2002
2. KL Warschau w świetle dokumentów - raport dla Prezesa IPN, dla potrzeb szkół i budowy Pomnika, wyd. 2007
Autor Kopka próbuje na siłę przedstawić inny stan faktyczny niż ten, jaki jest znany na podstawie niezaprzeczalnych faktów historycznych oraz jaki jest znany wielu jeszcze żyjącym w USA świadkom naocznym tragedii Polaków w KL Warschau.
Wielu Polaków na całym świecie i w Polsce, w tym również i ja, uważa, iż wraz z nastaniem rządów "demokratycznych" w naszym kraju nareszcie zaistniała sytuacja do "odwilży", szczególnie w naukach historycznych. Tymczasem obserwujemy proces przekłamań częstokroć gorszy od tego, który osobiście pamiętam z czasów moich studiów w Polsce w latach 60.
My, jako Polonia, walczyliśmy bardzo efektywnie po drugiej stronie Oceanu o wolne i demokratyczne rządy w Polsce, a co za tym idzie, o swobodę wypowiedzi i możność ukazywania prawdy historycznej. Osobiście byłam wykładowcą dla wielu przedstawicieli dyplomacji Stanów Zjednoczonych, później pracujących w Polsce i w innych krajach. Wszyscy byliśmy głęboko przekonani, że nareszcie ten heroiczny Naród doczekał się warunków, w których zapanuje atmosfera sprzyjająca swobodom intelektualnym, a tymczasem publikuje się "twisted plagiarisms" zupełnie jak w czasach stalinowskich.
Wówczas historię uprawiało się w stylu malowania ikon. Formuła była znana i zawsze ta sama, nikt w nią nie wierzył, ale nikt jej nie próbował zmieniać, kto nie chciał skończyć w areszcie, albowiem reguły gry były proste, zarówno w odniesieniu do publikacji, zaliczeń studenckich, jak też na rynku pracy, szczególnie intelektualnej. Czytelność przekłamań była prosta i jasna, i nie zawierała aż tak wyrafinowanych kompilacji rzekomych faktów. Dziś wielu głośno i otwarcie stwierdza, że da się udowodnić każdą tezę za pomocą odpowiednio skompilowanych faktów dowodowych.
Szanowny Panie Doktorze, zwracam się do Pana z głęboką prośbą, ratujmy polską historię! Niech będzie ona inspiracją dla przyszłych pokoleń naukowców, a nie strawą dla wrogo do Polski nastawionych środowisk, które przy pomocy tzw. polish case cynicznie i z hipokryzją wygrywają własne interesy, pozostawiając ofiary rzeczywiste bez należytego szacunku, kompensacji z racji wyrządzonych im krzywd, a nawet pomnika. Przecież jest Pan synem tej ziemi, powierzona została Panu wielka misja dbałości o prawdę nauk historycznych w Polsce i o Polsce!
Kiedyś instrukcje przychodziły z Moskwy lub też od ideologów rodzimych, jak na przykład w moich czasach od Adama Schaffa i spółki. Ideologia dialektycznego materializmu i historia ruchu robotniczego dominowały we wszelkiego rodzaju analizach społecznych i historycznych. "Karierowicze" otwarcie mówili, że robią swoje "dysertacje" dla kariery, co było znacznie uczciwsze niż dzisiejsza hipokryzja. Młodzież bardzo dobrze wiedziała, że są to kłamstwa na zamówienie, a prawda funkcjonowała w tak zwanym "drugim obiegu".
Dziś sytuacja jest znacznie niebezpieczniejsza, albowiem to, co się mówi społeczeństwu, a szczególnie młodzieży, przekazywane jest pod szyldem prawdy bezstronnej i obiektywnej, w otwartym, demokratycznym społeczeństwie, o które i ja walczyłam w kabinie tłumacza w Białym Domu, w State Department, w Pentagonie, w związkach zawodowych, w Banku Światowym i w IMF-ie [Międzynarodowym Funduszu Walutowym - wyj. red.], w Bibliotece Kongresu i na Uniwersytecie Georgetown. Wybaczy Pan, ale z takim podejściem do uprawiania historii nie mogę się zgodzić i zawsze będę przeciwko niemu protestować. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych będę czuła się w obowiązku moralnym i intelektualnym zwrócić uwagę odpowiednim ośrodkom na ten nowy fenomen utwierdzający się w Polsce, a świadczący o przekłamaniach historycznych. Pan wybaczy, ale nie jest to zgodne z ideą demokracji!
Klasycznym przykładem tego, o czym mówię, stała się sponsorowana i firmowana przez IPN książka doktora Kopki, która w niczym nie różni się od "stalinowskich produkcyjniaków". Było zamówienie, były też wcześniej ustalone przez wybitną badaczkę fakty. I bardzo dobrze, że były. Za ich pośrednictwem doktor Kopka, stosując technikę manipulacji i przeinaczeń, był w stanie w bardzo krótkim czasie wyprodukować swojego "produkcyjniaka", osiągając cel wyznaczony przez swoich zleceniodawców, udowadniając kłamstwo, które zachowuje pozory prawdy.
I tu jest kryminalne niebezpieczeństwo. W "stalinowskie produkcyjniaki" nie wierzyliśmy, a dziś przekonani, że żyjemy w cywilizacji wolności słowa i prawdziwości faktu, na straży których ma stać IPN, jesteśmy przekonani, że karmią nas prawdą, a tymczasem karmią nas plagiatem, manipulacją i fałszem.
Książka pana dr. Bogusława Kopki pt. "Konzentrationslager Warschau, historia i następstwa", jeżeli nie jest "produkcyjniakiem" na zamówienie, jest świadectwem nieznajomości faktów i szczególnym świadectwem braku umiejętności dokonywania analiz.
Raz jeszcze powtórzę, że jestem zaszokowana, że taką niekompetencję firmuje tak poważna instytucja jak IPN.
Niezaprzeczalną "ikoną badań" nad obozem zagłady dla Polaków KL Warschau w okresie okupacji niemieckiej, konkretnie w latach 1942-1944, jest sędzia Maria Trzcińska.
Sędzia Trzcińska, jak mi wiadomo, nie tylko badała od ponad trzydziestu paru lat tę "białą plamę" w polskiej historii, ale uruchomiła całą machinę badawczą, jak i spowodowała bardzo szerokie zainteresowanie społeczne, ocalając w naszej świadomości narodowej wiedzę i pamięć o tym obozie. A co za tym idzie, wiedzę na temat martyrologii polskiej w stolicy podczas okupacji niemieckiej, w czasie drugiej wojny. W ten sposób dokonała wiekopomnego dzieła dla naszej historii. To ona prowadziła śledztwo, a nie pan Kopka. Pan Kopka dokonał "kompilacji zeznań", po czym te zeznania wypaczył w tendencyjnym kierunku. Jest to więc "kompilacja" plagiatu i tendencyjnych wypaczeń faktów, w celu pomniejszenia lub wręcz wyeliminowania martyrologii Polaków. Doprawdy wstyd, że to wypaczenie pochodzi od polskiego badacza i od instytucji IPN. Myślę, że to IPN powinien być poddany lustracji w celu wyjaśnienia, na czyje zamówienie działa, pomniejszając rolę Polaków, przede wszystkim mieszkańców stolicy, w tragedii ich ludobójstwa oraz fizycznego unicestwienia stolicy!!!
Więcej, ten sfałszowany obraz ma trafić w przyszłości do podręczników historii Polski, wypaczając świadomość narodową na wieki. Czyniąc za pośrednictwem fałszerstwa stratę cywilizacyjną, jeszcze jedną stratę cywilizacyjną dokonaną na Narodzie Polskim, tym razem za pośrednictwem nauki.
To doprawdy wstyd, że jedna kobieta, sędzia Trzcińska, uruchomiła cały aparat biurokratyczno-prawny do badania tej zbrodni, podczas gdy nasze władze sprawę tuszowały, uważając ją za nieistniejącą. Jak my to dobrze znamy. Podobnie zresztą rzecz się miała z Katyniem.
Jeszcze w lutym tego roku wicedyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, kiedy żaliłam się, że tak mało materiałów istnieje na temat KL Warschau, odpowiedział: "Bo to wcale nie takie pewne, że ten obóz w ogóle istniał". No, ładni mi dyrektorzy, i to jeszcze Muzeum Powstania Warszawskiego!
Sędzia Trzcińska zebrała w swoich badaniach ponad 90 dokumentów niemieckich i norymberskich. Dlatego w porównaniu z nią pan Kopka praktycznie "nie istnieje". Cokolwiek posiada, to niestety pochodzi od sędzi Trzcińskiej. Chyba tylko brak krytycyzmu i całkowita dyspozycyjność pozwoliły panu doktorowi Kopce popełnić taki plagiat ze "ściągi" sędzi Trzcińskiej, wzbogaconej o jego rewelacyjne "przekręty".
Po pierwsze, zmniejszył obszar i okres działania obozu, wypaczając jego wielkość.
Na mapie opracowanej przez samego Hoessa obóz KL Warschau wykazany jest jako "obóz zagłady", Vernichtungslager, oznakowany krzyżem, tak samo jak Treblinka, Oświęcim i Majdanek. Skupiska obozów oznakowane są trójkątami. KL Warschau posiada tych trójkątów aż trzy, podczas gdy Treblinka posiada jeden trójkąt. Oznacza to, że obóz zagłady KL Warschau składał się z trzech obozowych skupisk, zaś Treblinka z jednego.
Te trzy skupiska to lagry: na Kole, w Warszawie Zachodniej i na terytorium zlikwidowanego już getta, podczas gdy u pana Kopki istnieje tylko jeden lagier w dawnym getcie, zwany "Gęsiówką". Pominięcie dwu starszych lagrów: w Warszawie Zachodniej i na Kole, stwarza fałsz faktów historycznych, wbrew tak istotnym dokumentom jak mapa obozów autorstwa samego Hoessa.
Niezrozumiałe jest dla Polonii, dlaczego jakaś grupka "uzurpatorów znawstwa" tematu, którego "nie znają" lub "nie chcą znać", jak na przykład prof. Szarota, z taką pasją uprawia przeinaczanie historii, i to w duchu wybitnie antypolskim. Profesor Szarota nigdy nie pisał, nie badał ani też nie wspominał o istnieniu obozu KL Warschau, zanim tematu tego nie podjęła sędzia Trzcińska, dlatego też co najwyżej może być pilnym studentem jej odkryć. A za to stypendium niemieckie, o którym wspominał w czasie zebrania, nie musi upadać aż tak nisko, aby pozbawiać 200 000 tysięcy zamordowanych Polaków prawa do ich należnego miejsca w świadomości Narodu Polskiego. Jedno jest pewne, że gdyby czuł się Polakiem, nie miałby intencji deprawowania historii tego Narodu w taki antynaukowy sposób, tylko po to, żeby udowodnić historyczny fałsz.
Widać, że po Katyniu teraz musimy walczyć o prawa 200 000 tysięcy pomordowanych więźniów KL Warschau do pomnika-mogiły.
Obóz Zagłady KL Warschau został powołany do życia w związku z generalnym planem zagłady Warszawy, opracowanym dla władz Rzeszy przez niemieckiego architekta Pabsta i Grossa. Warszawa miała być unicestwiona w całości pod względem ludzkim i urbanistycznym jako "stolica narodu polskiego".
Pewnie nawet prof. Szarota jest w stanie pojąć, że nie podbija się narodów po to, by im budować stolice, a po to, by je burzyć!
A propos, ciekawa jestem, gdzie i w jakich okolicznościach oraz w jakiej dziedzinie zdobył tę profesurę? Jego żałosna tyrada "nie na temat", apelująca do polskiego sumienia o nieporuszanie sprawy KL Warschau, a jeśli już, to tylko z uwzględnieniem żydowskich ofiar, celem troski o zdrowie psychiczne młodych Niemców, była śmieszna i godna pożałowania. Każdy przyzwoity Niemiec by się z tego śmiał! Nic dziwnego, że żyć musi z niemieckiej jałmużny stypendialnej.
Dla pana Szaroty godny przypomnienia jest fakt, że tu właśnie znajdowało się centrum polskiego ruchu oporu i Delegatura Polskiego Państwa Podziemnego z największą w okupowanej Europie organizacją zbrojną, Armią Krajową (wielu "polskich historyków" jeszcze w czasie moich studiów twierdziło, że jedynym centrum ruchu oporu był Lublin), których Niemcy chcieli się pozbyć. Przy czym plan realizowano etapami. Według rozkazu Himmlera z 16 lutego 1943 r., przewidywano już zredukowanie liczby mieszkańców miasta o połowę, to jest do około 500 tysięcy. Ta liczba ludzi do likwidacji, rzecz jasna, nie mogła dotyczyć Żydów, gdyż po wywiezieniu w 1942 roku do Treblinki przebywało ich w Warszawie tylko około 60 tysięcy, w tzw. Rest Getto.
Już 6 lutego 1940 roku otrzymał ów Plan Pabsta generalny gubernator na Polskę Hans Frank, który wypowiedział znaną maksymę: "Mamy w tym kraju jeden punkt, z którego rozchodzi się wszelkie zło. Jest nim Warszawa. Gdybyśmy w Generalnej Guberni nie mieli Warszawy, nie mielibyśmy 4/5 trudności, z którymi musimy walczyć".
W fazie początkowej pierwszym lagrem był lagier na Kole, powstały na bazie obozu jenieckiego dla oficerów i żołnierzy Wojska Polskiego wziętych do niewoli przez Niemców. Lagier na Kole istniał w trzech miejscach: w przedwojennych obiektach Wojska Polskiego, tj. w Forcie Bema, i w blokach jeździeckich przy ul. Kozielskiej, a na przełomie 1939 i 1940 r. Niemcy zbudowali tam jeszcze dodatkowo 55 nowych baraków drewnianych w miejscowym lasku.
Na podstawie rozkazu Himmlera z 9 października 1942 r. obóz jeniecki stał się obozem koncentracyjnym i w tym samym czasie, jesienią 1942 r., Niemcy zbudowali 2 lagry w Warszawie Zachodniej wraz z komorami gazowymi, co pozwoliło sprawcom na masowe tracenie ofiar, głównie Polaków z warszawskich łapanek.
W kwietniu 1943 r. w "Rest Getto" wybuchło powstanie, które doprowadziło do całkowitej pacyfikacji getta i jak podał w raporcie z 16 maja 1943 r. Jurgen Stroop, "została zlikwidowana całkowicie i przestała istnieć żydowska dzielnica w Warszawie".
Po tym, na rozkaz Himmlera z 11 czerwca 1943 r., na terenie nieistniejącego już byłego getta zorganizowano dalsze dwa lagry, przy ul. Gęsiej i ul. Bonifraterskiej, ale już dla Polaków. Do tego zespołu obozowego wchodziły też więzienia: Pawiak dla mężczyzn i oddział Pawiaka dla kobiet zwany "Serbią" (w "Serbii" uwięziona była moja kuzynka, żołnierz AK z "Baszty", jeszcze kiedy byłam dzieckiem, dużo już wiedziałam o życiu w tym więzieniu. Po wojnie kuzynka moja została wybitnym chirurgiem dziecięcym).
Ostatecznie KL Warschau składał się z 5 lagrów, znajdujących się w trzech różnych rejonach miasta, połączonych wewnętrzną obozową kolejką, łącznie z komorami gazowymi w Warszawie Zachodniej w tunelu oraz krematorium na terenie lagru w byłym getcie.
Cele tzw. intelligence zaspokajały przede wszystkim dwa wcześniej wymienione więzienia i słynna aleja Szucha.
Głównym celem obozu, jak już wspomniałam, była eksterminacja mieszkańców miasta Warszawy, zgodnie z Planem Pabsta-Grossa (likwidacja miasta w całości pod względem ludzkim i urbanistycznym), oraz chęć rozbicia i zlikwidowania struktur Polskiego Państwa Podziemnego i jego armii AK.
Jeśli chodzi o Żydów-obcokrajowców, sprowadzeni oni zostali z innych obozów do prac wyburzeniowych, zlikwidowanego już getta i do budowy nowych obiektów KL Warschau.
Po ewakuacji KL Warschau Niemcy pozostawili około 360 z nich do robót "porządkowych" po ewakuowanym obozie. Grupę tę, pochodzącą z różnych części obozowych i Pawiaka, Niemcy zakwaterowali na terenie jednego lagru w dawnym getcie zwanym "Gęsiówką".
W dniu 5 sierpnia 1944 r. powstańcy warszawscy, żołnierze AK z baonu "Zośka" wyzwolili tych Żydów.
Pisząc na temat obozu KL Warschau, wypada przede wszystkim wiedzieć, że był to obóz dla Polaków, co wynika jednoznacznie ze sprawozdania Delegatury Rządu AK dla rządu polskiego na emigracji w Londynie, w którym stwierdza się, że jest to obóz dla Polaków, o jednorazowej "pojemności" na około 40 tys., przez który w każdym tygodniu przechodziły nowe transporty ludzkie.
"Nadkomendant" obozu KL Warschau, Geibl, w randze generała, dowódca SS i policji, na przesłuchaniach przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie stwierdził, że ponieważ w Generalnej Guberni ginęło po mniej więcej 40 Niemców dziennie, Niemcy w odwecie tracili na dobę dziesięciokrotną liczbę Polaków, a więc po blisko 400 osób. Powyższe twierdzenie O.P. Geibla koresponduje z mapą obozów opracowaną przez R. Hoessa, w oparciu o którą wykazał, że KL Warschau był obozem zagłady. Dlatego też globalna liczba strat w tym obozie może być oszacowana na blisko 200 tys. Polaków i kilka tysięcy więźniów innych narodowości.
Za nieakceptowalne uważam fałszowanie historii, podobnie jak nieakceptowalne jest również pozostawienie tych ofiar bez POMNIKA.
Zwracam się do Pana z prośbą o wycofanie tej kłamliwej książki z rynku.
W przeciwnym razie wystąpimy oficjalnie z protestem do Polonii amerykańskiej oraz działać będziemy poprzez naszych lokalnych przedstawicieli, kongresmanów i senatorów. Podobnie jak zrobiliśmy to z Katyniem.
Zwracam się również z prośbą o Pana pomoc i o wystąpienie do władz miejskich o zbudowanie POMNIKA, co jest zgodne z Pana pismem z 26 października 2006 r. oraz z treścią Uchwały Sejmu RP z 27 lipca 2001 roku.
Dla przedstawienia się powiem, że nazywam się Mira Creech Ph.D. Zamieszkuję w Stanach Zjednoczonych od 1976 roku. Od 1982 r. do 1997 r. byłam m.in. wykładowcą historii kultur słowiańskich na Uniwersytecie w Georgetown, Washington, D. C., USA. Sprawy polskie pilotowałam od czasów prezydenta Cartera i jego podróży do Polski, aż do administracji George'a Busha (ojca). Najpierw w charakterze tłumacza kabinowego, a ostatecznie eksperta i doradcy od Europy Centralnej i Wschodniej dla Mrs. Elizabeth Dole, ministra pracy w rządzie George'a Busha.
W tym roku, w kwietniu, wygłosiłam po angielsku odczyt o KL Warschau w Muzeum Polskim w Chicago, albowiem był on skierowany tak do środowiska polonijnego, jak i do środowiska amerykańskiego. Oburzenie wywołane brakiem POMNIKA było powszechne, tak wśród Amerykanów, jak i Polaków.
Łączę wyrazy szacunku i liczę na Pana pomoc.
Mira M. Creech Ph.D.
reprezentant Muzeum Polskiego w Chicago
miramodelska@supermedia.pl

Zgłoś jeśli naruszono regulamin