W górę serca.doc

(28 KB) Pobierz
W górę serca

W górę serca


„Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie ten kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie” (1 Kor 11, 26). To słowo Apostoła rozbrzmiewa w każdej Mszy świętej; rzeczywiście po konsekracji wołamy: „Głosimy śmierć Twoją, Panie, wyznajemy Twoje Zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale!”. Jest to echo Maranatha, owego „Przyjdź, Panie!” (albo „Pan przychodzi!”), które słyszało się podczas celebracji eucharystycznej w pierwszych wiekach Kościoła. Św. Hieronim mówi o „tradycji apostolskiej”, zachowanej aż do jego czasów, według której, podczas wigilii Paschalnej nie wolno było rozesłać ludu przed północą, ponieważ aż do tej chwili zawsze mogła mieć miejsce paruzja Pana (In Ev. Matth. IV, 25, 6; CCL 77, s. 236 n.). To ukazuje, jak konkretne i odczuwane było w pierwotnej liturgii Kościoła oczekiwanie na powrót Chrystusa.

Oczekiwanie na powrót Pana („napięcie eschatologiczne”) nie jest faktem czysto subiektywnym - to znaczy istniejącym tylko w umyśle jedynie tych, którzy zbliżają się do Eucharystii - ale przeciwnie, zakorzenia się w głębiach samego misterium, jest wewnętrzne w stosunku do celebracji eucharystycznej.

Oczekiwanie to było już obecne w Passze hebrajskiej, chociaż także jako w „figurze”. Baranek miał być spożywany w ten sposób: „Biodra wasze będą przepasane, sandały na waszych nogach i laska w waszym ręku. Spożywać będziecie pośpiesznie” (Wj 12, 11). Jak ktoś kto podejmuje podróż. Samo słowo „Pascha” było wyjaśniane jako „przejście” lub „wyjście”, ponieważ wskazywało na przejście człowieka z Egiptu do ziemi obiecanej, z tego świata do Ojca. Otóż, w Eucharystii ten „pośpiech”, to przynaglanie do przodu, staje się bardziej duchowe, bardziej głębokie. Sam sposób obecności Jezusa w sakramencie rodzi w sercu oczekiwanie i pragnienie czegoś innego. Taka obecność jest obecnością „zasłonioną”, to znaczy, żeby tak powiedzieć, obecnością-nieobecnością. Tak jak we Wcieleniu, tak i w Eucharystii, Bóg objawia się ukrywając się, nie mógłby uczynić inaczej nie narażając stworzenia na unicestwienie od oślepiającego blasku swego majestatu. Ale właśnie ten Jego zasłoniony sposób istnienia rodzi pragnienie odkrycia, pragnienie oglądania „bez zasłony”. Rozumie to ten, kto kocha. Zrozumiał to dobrze autor słów, które śpiewamy w Adoro Te devote: „Pod zasłoną teraz, Jezu, widzę Cię; niech pragnienie serca kiedyś spełni się: bym oblicze Twoje tam oglądać mógł, gdzie wybranym miejsce przygotował Bóg”. Temu, kto kocha, nie wystarcza obecność ukryta i częściowa. W Śpiewie duszy dręczonej tęsknotą za widzeniem Boga (tak jest zatytułowany), św. Jan od Krzyża mówi o Eucharystii słowami, wyrażającymi z pewnością jego doświadczenie:

 

Gdy skupiam moje myśli
w Tajemnicy Ołtarza,
Wiedząc, żeś tam jest skryty,
Ma miłość się rozżarza
I jeszcze więcej cierpię!
W sercu tęsknotą wzbieram!
Umieram, bo nie umieram!
(św. Jan od Krzyża, Dzieła, . o. Bernard Smyrak OCD, Kraków 1986,s. 61)

Eucharystia zamiast gasić pragnienie obecności Boga, powiększa je i czyni bardziej trawiącym. Św. Paweł mówi to samo, posługując się obrazem „pierwocin”. Kosztujemy pierwocin Ducha, ale właśnie kosztując ich, spostrzegamy, że pierwociny nam nie wystarczają; pierwociny każą wyczekiwać całego zbioru, budzą pragnienie Wszystkiego. „Dlatego - dodaje Apostoł - całą swoją istotą wzdychamy oczekując przybrania za synów - odkupienia naszego ciała” (Rz 8, 23).

W ten sposób Eucharystia wyraża samą naturę chrześcijańskiej egzystencji na ziemi. Jest to uprzywilejowany moment, w którym Kościół doświadcza siebie jako „pielgrzyma”, jako będącego w drodze. Eucharystia jest „pokarmem pielgrzymów”, sakramentem wyjścia, które trwa, sakramentem Paschalnym to znaczy „przejścia”. We wprowadzeniu do prefacji mszalnej rozbrzmiewa od pierwszych wieków wołanie: Sursum corda! - W górę serca! Św. Augustyn komentuje: „Cale życie prawdziwych chrześcijan jest jednym sursum cor. Co oznacza mieć „w górze” serce? Oznacza mieć nadzieję w Bogu. Gdy słyszycie kapłana mówiącego: Sursum corda!, odpowiadacie: Habemus ad Dominum! (Wznosimy je do Pana). Starajcie się, by było prawdą to, co mówicie” (Ser. Derus 6; PL 46, 834 n). Wielu Ojców Kościoła, nawiązując do Hbr 10, l, rozróżniało trzy fazy, trzy okresy czasowe w historii zbawienia: etap cienia, etap obrazu i w końcu etap rzeczywistości: „Cień jest w Prawie, obraz w Ewangelii, rzeczywistość zaś w Niebie. Tutaj chodzimy w obrazie, gdy zaś nadejdzie pełnia doskonałości, będziemy widzieć twarzą w twarz, ponieważ doskonałość jest w rzeczywistości” (św. Ambroży, De offic. I, 48; PL 16, 94). Konsekwentnie ci sami Ojcowie rozróżniali także trzy Paschy: Paschę Prawa, Ewangelii i „tę trzecią Paschę, która dokona się pośród tysięcy aniołów na uroczystym zgromadzeniu, podczas najdoskonalszego i najszczęśliwszego Wyjścia” (Orygenes, In. loh. X, 111; GCS, 1903 s. 189; n. St. Kalinowski, Komentarz do Ewangelii św. Jana, Ks. X, XVIII, 111, cz. I, Warszawa 1981, s. 240). Pojęde „Paschy niebieskiej” zostało przygotowane przez samego Jezusa, gdy ustanawiając Eucharystię mówił o tajemniczej nowej Passze, która spełni się „w Królestwie Bożym” (por. Łk 22,16).

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin