10 lat później.pdf

(1544 KB) Pobierz
Dziesięć lat później
- 1 -
749819598.546.png 749819598.655.png 749819598.765.png 749819598.777.png 749819598.001.png 749819598.012.png 749819598.023.png 749819598.034.png 749819598.045.png 749819598.056.png 749819598.066.png 749819598.077.png 749819598.088.png 749819598.099.png 749819598.110.png 749819598.121.png 749819598.132.png 749819598.143.png 749819598.154.png 749819598.165.png 749819598.176.png 749819598.187.png 749819598.198.png 749819598.209.png 749819598.220.png 749819598.231.png 749819598.241.png 749819598.251.png 749819598.262.png 749819598.273.png 749819598.284.png 749819598.295.png 749819598.306.png 749819598.317.png 749819598.328.png 749819598.339.png 749819598.350.png 749819598.361.png 749819598.372.png 749819598.383.png 749819598.394.png 749819598.405.png 749819598.415.png 749819598.425.png 749819598.436.png 749819598.447.png 749819598.458.png 749819598.469.png 749819598.480.png 749819598.491.png 749819598.502.png 749819598.513.png 749819598.524.png 749819598.535.png 749819598.547.png 749819598.558.png 749819598.569.png 749819598.580.png 749819598.590.png 749819598.600.png 749819598.611.png 749819598.622.png 749819598.633.png 749819598.644.png 749819598.656.png 749819598.667.png 749819598.678.png 749819598.689.png 749819598.700.png 749819598.711.png 749819598.722.png 749819598.733.png 749819598.744.png 749819598.755.png 749819598.766.png 749819598.768.png 749819598.769.png 749819598.770.png 749819598.771.png 749819598.772.png 749819598.773.png 749819598.774.png 749819598.775.png 749819598.776.png 749819598.778.png 749819598.779.png 749819598.780.png 749819598.781.png 749819598.782.png 749819598.783.png 749819598.784.png 749819598.785.png 749819598.786.png 749819598.787.png 749819598.002.png 749819598.003.png 749819598.004.png 749819598.005.png 749819598.006.png 749819598.007.png 749819598.008.png 749819598.009.png 749819598.010.png 749819598.011.png 749819598.013.png 749819598.014.png 749819598.015.png 749819598.016.png 749819598.017.png 749819598.018.png 749819598.019.png 749819598.020.png 749819598.021.png 749819598.022.png 749819598.024.png 749819598.025.png 749819598.026.png 749819598.027.png 749819598.028.png 749819598.029.png 749819598.030.png 749819598.031.png 749819598.032.png 749819598.033.png 749819598.035.png 749819598.036.png 749819598.037.png 749819598.038.png 749819598.039.png 749819598.040.png 749819598.041.png 749819598.042.png 749819598.043.png 749819598.044.png 749819598.046.png 749819598.047.png 749819598.048.png 749819598.049.png 749819598.050.png 749819598.051.png 749819598.052.png 749819598.053.png 749819598.054.png 749819598.055.png 749819598.057.png 749819598.058.png 749819598.059.png 749819598.060.png 749819598.061.png 749819598.062.png
 
749819598.063.png 749819598.064.png 749819598.065.png 749819598.067.png 749819598.068.png 749819598.069.png 749819598.070.png 749819598.071.png 749819598.072.png
Prolog
Dziesięć lat wcześniej
To była najbardziej upalna pora dnia. Słońce stało w zenicie i tylko
Słaby wietrzyk rozwiewał kurz wokół stóp Isabelli Swan. Kiedy po
raz pierwszy przyjechała na ranczo Double R, aby spędzić lato u
kuzynów, była pewnaV że nie przeżyje skwarnego słońca Nowego
Meksyku, które paliło ziemię i wyjaławiało kolory. Jednak szybko
zaczęła doceniać upał i... mężczyzn, którzy codziennie pracowali na
zewnątrz.
To za sprawą jednego z nich zaczęła częściej się uśmiechać. To on
sprawiał, że traciła oddech i nogi robiły się jej miękkie jak z waty.
Edward. Edward Cullen. Pięć lat od niej starszy, spokrewniony z
Swanami ze strony ich matki, ale nie z nią, również spędzał lato w
Double R. Tylko raz na niego spojrzała i zakochała się bez pamięci.
Oczywiście on nie zwracał na nią uwagi. W każdym razie na
początku. Bella miała dopiero siedemnaście lat i nie mogła
zainteresować mężczyzny, który poważnie myślał o przyszłości.
Edward skończył college w May i pod koniec sierpnia chciał
przenieść się do Los Angeles. Firma architektoniczna, w której
pracował, miała powiązania z największymi firmami w Kalifornii.
Jedno spojrzenie na Isabellę wystarczyło, by nabrał przekonania, że
ma do czynienia z podlotkiem, który chce sobie poflirtować.
Powiedział jej wprost, żeby na niego nie liczyła. Nazywał ją
„dzieciakiem", „smarkulą"; wymyślił wieleinnych przezwisk, żeby
zniechęcić ją do siebie. Jednak pragnienie, jakie paliło się w jej
oczach, było silniejsze. W rezultacie nie miał dość siły, żeby się jej
oprzeć.
To, co wydarzyło się potem, śmiało można by nazwać
najpiękniejszym latem w jej życiu. Pod bacznym okiem opiekuńczych
kuzynów Edward i Bella śmiali się, bawili i... zakochali w sobie.
Jednak nic nie trwa wiecznie. Ich wspólne wakacje powoli dobiegały
końca. Zostały tylko dwa tygodnie do sierpnia, kiedy to Edward miał
- 2 -
749819598.073.png 749819598.074.png 749819598.075.png 749819598.076.png 749819598.078.png 749819598.079.png 749819598.080.png 749819598.081.png 749819598.082.png 749819598.083.png 749819598.084.png 749819598.085.png 749819598.086.png 749819598.087.png 749819598.089.png 749819598.090.png 749819598.091.png 749819598.092.png 749819598.093.png 749819598.094.png 749819598.095.png 749819598.096.png 749819598.097.png 749819598.098.png 749819598.100.png 749819598.101.png 749819598.102.png 749819598.103.png 749819598.104.png 749819598.105.png 749819598.106.png 749819598.107.png 749819598.108.png 749819598.109.png 749819598.111.png 749819598.112.png 749819598.113.png 749819598.114.png 749819598.115.png 749819598.116.png 749819598.117.png 749819598.118.png 749819598.119.png 749819598.120.png 749819598.122.png 749819598.123.png 749819598.124.png 749819598.125.png 749819598.126.png 749819598.127.png 749819598.128.png 749819598.129.png 749819598.130.png 749819598.131.png 749819598.133.png 749819598.134.png 749819598.135.png 749819598.136.png 749819598.137.png 749819598.138.png 749819598.139.png 749819598.140.png 749819598.141.png 749819598.142.png 749819598.144.png 749819598.145.png 749819598.146.png 749819598.147.png 749819598.148.png 749819598.149.png 749819598.150.png 749819598.151.png 749819598.152.png 749819598.153.png 749819598.155.png 749819598.156.png 749819598.157.png 749819598.158.png 749819598.159.png 749819598.160.png 749819598.161.png 749819598.162.png 749819598.163.png 749819598.164.png 749819598.166.png 749819598.167.png 749819598.168.png 749819598.169.png 749819598.170.png 749819598.171.png 749819598.172.png 749819598.173.png 749819598.174.png 749819598.175.png 749819598.177.png 749819598.178.png 749819598.179.png 749819598.180.png 749819598.181.png 749819598.182.png 749819598.183.png 749819598.184.png 749819598.185.png 749819598.186.png 749819598.188.png 749819598.189.png 749819598.190.png 749819598.191.png 749819598.192.png 749819598.193.png 749819598.194.png 749819598.195.png 749819598.196.png 749819598.197.png 749819598.199.png 749819598.200.png 749819598.201.png 749819598.202.png 749819598.203.png 749819598.204.png 749819598.205.png 749819598.206.png 749819598.207.png 749819598.208.png 749819598.210.png 749819598.211.png 749819598.212.png 749819598.213.png 749819598.214.png 749819598.215.png 749819598.216.png 749819598.217.png 749819598.218.png 749819598.219.png 749819598.221.png 749819598.222.png 749819598.223.png 749819598.224.png 749819598.225.png 749819598.226.png 749819598.227.png 749819598.228.png 749819598.229.png 749819598.230.png 749819598.232.png 749819598.233.png 749819598.234.png 749819598.235.png 749819598.236.png 749819598.237.png
 
749819598.238.png 749819598.239.png 749819598.240.png 749819598.242.png 749819598.243.png 749819598.244.png 749819598.245.png
 
wyjechać do Los Angeles - do innego życia, do nowej pracy, do
swojej przyszłości.
Bella postanowiła pojechać razem z nim.
Ta decyzja dojrzała w niej, kiedy ze swoją kuzynką Alice kapały się w
strumieniu. Nagle poczuła, że musi natychmiast powiadomić
o tym Edwarda. Zostawiła zdezorientowaną Alice w wodzie i czym
prędzej pobiegła do domu. Szybko się przebrała i ruszyła na
poszukiwania Szukała go tu i tam, ale zapomniała o ich ulubionym
miejscu spotkań - stodole. Dopiero Alice, która opiekowała się
domem, powiedziała jej, że Edward czeka tam na nią razem ze swoim
gościem z college'u, który niespodziewanie przyjechał do niego w
odwiedziny.
Stojąc przed ocienionymi wierzejami do stajni, Bella wahała się, czy
powinna wejść. Kimkolwiek był jego przyjaciel, na pewno miał coś
ważnego do przekazania, skoro przejechał taki szmat drogi.
Postanowiła więc, że wejdzie tylko na chwilę
Iumówi się z Edwardem na późniejszą rozmowę.
Uśmiechnięta przekroczyła próg. Dostrzegła Edwarda przy boksach
dla koni i ruszyła w jego kierunku. Zdołała jednak zrobić tylko trzy
kroki, kiedy stanęła jak wryta, czując, jak coś ściska ją za gardło. To
kobieta - pomyślała beznamiętnie. Gościem Edwarda była długonoga
blondynka w krótkiej spódniczce i bluzce bez pleców. I wcale nie
rozmawiała z Edwardem... ona się z nim... całowała.
Rozdział 1
- No i zrobiłam to - powiedziała Bella ponurym głosem, gdy tylko jej
kuzynka podniosła słuchawkę. - Rozstałam się dzisiaj z Jacobem.
- O nie, Bella - westchnęła Alice. - Akurat w Dzień Dziękczynienia?
- Wiem, wybrałam najgorszy moment. Kiedy zaczął się zastanawiać
nad wyborem muzyki na nasze wesele, coś się we mnie przełamało.
- Jak zareagował? Był zrozpaczony?
- Raczej wściekły. Wyrzucił mnie z pracy. Przedtem jeszcze zdążył mi
powiedzieć, że jego matka już dawno ostrzegała go przede mną.
Podobno mówiła, że wystawię go do wiatru tuż przed ślubem. Ta
kobieta nigdy nie darzyła mnie sympatią.
- A teraz swoim postępowaniem przyznałaś jej rację. Dla niej to też
nie będzie najlepszy Dzień Dziękczynienia.
- 3 -
749819598.246.png 749819598.247.png 749819598.248.png 749819598.249.png 749819598.250.png 749819598.252.png 749819598.253.png 749819598.254.png 749819598.255.png 749819598.256.png 749819598.257.png 749819598.258.png 749819598.259.png 749819598.260.png 749819598.261.png 749819598.263.png 749819598.264.png 749819598.265.png 749819598.266.png 749819598.267.png 749819598.268.png 749819598.269.png 749819598.270.png 749819598.271.png 749819598.272.png 749819598.274.png 749819598.275.png 749819598.276.png 749819598.277.png 749819598.278.png 749819598.279.png 749819598.280.png 749819598.281.png 749819598.282.png 749819598.283.png 749819598.285.png 749819598.286.png 749819598.287.png 749819598.288.png 749819598.289.png 749819598.290.png 749819598.291.png 749819598.292.png 749819598.293.png 749819598.294.png 749819598.296.png 749819598.297.png 749819598.298.png 749819598.299.png 749819598.300.png 749819598.301.png 749819598.302.png 749819598.303.png 749819598.304.png 749819598.305.png 749819598.307.png 749819598.308.png 749819598.309.png 749819598.310.png 749819598.311.png 749819598.312.png 749819598.313.png 749819598.314.png 749819598.315.png 749819598.316.png 749819598.318.png 749819598.319.png 749819598.320.png 749819598.321.png 749819598.322.png 749819598.323.png 749819598.324.png 749819598.325.png 749819598.326.png 749819598.327.png 749819598.329.png 749819598.330.png 749819598.331.png 749819598.332.png 749819598.333.png 749819598.334.png 749819598.335.png 749819598.336.png 749819598.337.png 749819598.338.png 749819598.340.png 749819598.341.png 749819598.342.png 749819598.343.png 749819598.344.png 749819598.345.png 749819598.346.png 749819598.347.png 749819598.348.png 749819598.349.png 749819598.351.png 749819598.352.png 749819598.353.png 749819598.354.png 749819598.355.png 749819598.356.png 749819598.357.png 749819598.358.png 749819598.359.png 749819598.360.png 749819598.362.png 749819598.363.png 749819598.364.png 749819598.365.png 749819598.366.png 749819598.367.png 749819598.368.png 749819598.369.png 749819598.370.png 749819598.371.png 749819598.373.png 749819598.374.png 749819598.375.png 749819598.376.png 749819598.377.png 749819598.378.png 749819598.379.png 749819598.380.png 749819598.381.png 749819598.382.png 749819598.384.png 749819598.385.png 749819598.386.png 749819598.387.png 749819598.388.png 749819598.389.png 749819598.390.png 749819598.391.png 749819598.392.png 749819598.393.png 749819598.395.png 749819598.396.png 749819598.397.png 749819598.398.png 749819598.399.png 749819598.400.png 749819598.401.png 749819598.402.png 749819598.403.png 749819598.404.png 749819598.406.png 749819598.407.png 749819598.408.png 749819598.409.png 749819598.410.png
 
749819598.411.png 749819598.412.png 749819598.413.png 749819598.414.png 749819598.416.png 749819598.417.png 749819598.418.png
 
Choć Bella nie była w radosnym nastroju, nie mogła opanować
niekontrolowanego wybuchu śmiechu.
- Myślę, że wreszcie zrobiłam coś, co jej się spodobało. - Kiedy
uśmiech powoli zniknął z jej twarzy, powiedziała cicho: - Jacob jest
dobrym człowiekiem. Nie chcę go ranić, ale wiem, że podjęłam
słuszną decyzję. On ma wszystkie cechy, które chciałabym widzieć u
mojego przyszłego męża. A jednak czegoś nam zawsze brakowało.
Lubię Jacoba, ale to za mało, żeby wyjść za niego.
- Ależ oczywiście - zgodziła się kuzynka. - Czasami warto poczekać.
Ja poczekałam i nigdy tego nie żałowałam. Co zamierzasz teraz robić?
Wzrok Belli powędrował ku białej sukni, wiszącej na drzwiach
sypialni. Boże, jak to możliwe, że wpakowała się w to wszystko?
- Zwrócę nieużywaną suknię ślubną a potem rozejrzę się za nową
pracą. Tylko Bóg jeden wie, gdzie znajdę pracę o tej porze roku.
Większość firm prowadzi rekrutację dopiero po świętach.
- A właśnie, skoro już o tym wspomniałaś jakie masz plany na święta?
Jedziesz do domu?
- Żeby słuchać utyskiwań mamy na temat życiowego błędu, jaki
popełniłam, dając kosza tak odpowiedzialnemu mężczyźnie jak
Jacob? Nie, nie sądzę, żebym miała na to ochotę.
- To może przyjedziesz do nas na ranczo i zostaniesz przez jakiś czas?
Nie czekaj na święta, przyjedź teraz: Sama powiedziałaś, że w grudniu
nie przyjmują nowych pracowników. To po co masz siedzieć w
Denver? Zatrzymasz się u nas, będziesz chodzić na wycieczki,
odpoczywać, robić, co zechcesz. I nikt nawet nie wspomni ó Jacobie,
to mogę ci obiecać.
Bella wahała się. Propozycja była kusząca. Choć ostatni raz była w
Double R jako nastolatka, do dziś pamiętała szeleszczącą na wietrze
trawę i ciszę otwartej przestrzeni, rozpościerającej się aż po horyzont.
Teraz to wszystko wyglądało jak bajka, ale czy powinna przeszkadzać
innym podczas świąt?
- Sama nie wiem, Alice. Nie jestem w najlepszym nastroju.
- Nie szkodzi, już my cię rozweselimy. A więc jesteśmy umówione,
Bella. Przyjeżdżasz do nas w tym tygodniu, zgoda? Zadzwonię do
Setha, Josey i powiadomię resztę towarzystwa.
Cóż mogła odpowiedzieć? Alice bywała uparta jak osioł, a kiedy
odzywała się tym swoim charakterystycznym tonem, nie można jej
było odmówić.
- 4 -
749819598.419.png 749819598.420.png 749819598.421.png 749819598.422.png 749819598.423.png 749819598.424.png 749819598.426.png 749819598.427.png 749819598.428.png 749819598.429.png 749819598.430.png 749819598.431.png 749819598.432.png 749819598.433.png 749819598.434.png 749819598.435.png 749819598.437.png 749819598.438.png 749819598.439.png 749819598.440.png 749819598.441.png 749819598.442.png 749819598.443.png 749819598.444.png 749819598.445.png 749819598.446.png 749819598.448.png 749819598.449.png 749819598.450.png 749819598.451.png 749819598.452.png 749819598.453.png 749819598.454.png 749819598.455.png 749819598.456.png 749819598.457.png 749819598.459.png 749819598.460.png 749819598.461.png 749819598.462.png 749819598.463.png 749819598.464.png 749819598.465.png 749819598.466.png 749819598.467.png 749819598.468.png 749819598.470.png 749819598.471.png 749819598.472.png 749819598.473.png 749819598.474.png 749819598.475.png 749819598.476.png 749819598.477.png 749819598.478.png 749819598.479.png 749819598.481.png 749819598.482.png 749819598.483.png 749819598.484.png 749819598.485.png 749819598.486.png 749819598.487.png 749819598.488.png 749819598.489.png 749819598.490.png 749819598.492.png 749819598.493.png 749819598.494.png 749819598.495.png 749819598.496.png 749819598.497.png 749819598.498.png 749819598.499.png 749819598.500.png 749819598.501.png 749819598.503.png 749819598.504.png 749819598.505.png 749819598.506.png 749819598.507.png 749819598.508.png 749819598.509.png 749819598.510.png 749819598.511.png 749819598.512.png 749819598.514.png 749819598.515.png 749819598.516.png 749819598.517.png 749819598.518.png 749819598.519.png 749819598.520.png 749819598.521.png 749819598.522.png 749819598.523.png 749819598.525.png 749819598.526.png 749819598.527.png 749819598.528.png 749819598.529.png 749819598.530.png 749819598.531.png 749819598.532.png 749819598.533.png 749819598.534.png 749819598.536.png 749819598.537.png 749819598.538.png 749819598.539.png 749819598.540.png 749819598.541.png 749819598.542.png 749819598.543.png 749819598.544.png 749819598.545.png 749819598.548.png 749819598.549.png 749819598.550.png 749819598.551.png 749819598.552.png 749819598.553.png 749819598.554.png 749819598.555.png 749819598.556.png 749819598.557.png 749819598.559.png 749819598.560.png 749819598.561.png 749819598.562.png 749819598.563.png 749819598.564.png 749819598.565.png 749819598.566.png 749819598.567.png 749819598.568.png 749819598.570.png 749819598.571.png 749819598.572.png 749819598.573.png 749819598.574.png 749819598.575.png 749819598.576.png 749819598.577.png 749819598.578.png 749819598.579.png 749819598.581.png 749819598.582.png 749819598.583.png 749819598.584.png
 
749819598.585.png 749819598.586.png 749819598.587.png 749819598.588.png 749819598.589.png 749819598.591.png 749819598.592.png
 
- No dobrze - zaśmiała się Bella. - W takim razie niedługo się
zobaczymy.
W głównym domu na ranczo Seth podniósł słuchawkę i uśmiechnął
się, słysząc głos swojego kuzyna.
- Cześć, stary. Co słychać? Jak minął dzień indyka?
- Pozwól, że coś ci powiem - powiedział Edward. - Co przychodzi ci
na myśl, kiedy słyszysz wyrażenie „piekielne święta".
- Hm - chrząknął Seth. - Coś mi się zdaje, że masz problem. Jak ma na
imię?
- Tanya. - Edward z odrazą wymówił to imię. - I to nie to, o czym
myślisz.
- Tak, tak, wy, zatwardziali kawalerowie, zawsze tak mówicie.
- Mówię poważnie. Ona nie jest moją dziewczyną. Cholera, ja nawet
jej dobrze nie znam. Zobaczyła mnie kiedyś na budowie w Beverly
Hills i stwierdziła, że jestem mężczyzną, którego szukała przez całe
życie.
- A cóż w tym złego? Może to miłość od pierwszego wejrzenia?
Edward fuknął ze złością.
- Raczej „Fatalne zauroczenie" od pierwszego wejrzenia. Mówię ci,
Seth, ona jest kompletnie stuknięta. Zachowuje się jak rozwydrzony
bachor, a jej ojciec ma więcej pieniędzy niż sam Pan Bóg. Tylko raz
na nią spojrzałem i wiedziałem, że będą z nią kłopoty. Kiedy jednak
starałem się jej wyjaśnić, że nie jestem zainteresowany bliższą
znajomością, wpadła w furię. Namówiła ojca, żeby dzwonił do
różnych ważnych ludzi ze skargą na mnie i niewiele brakowało, a
straciłbym zamówienie na projekt rządowy.
- Żartujesz! Cholera, Edward, ona jest rzeczywiście niebezpieczna.
Byłeś na policji?
- Tak, ale oni nawet nie kiwnęli palcem. Jej ojciec jest dobrym
znajomym komisarza. Teraz ta mała pokazuje się wszędzie tam, gdzie
ja. A jeśli jestem w domu, co chwila dzwoni, żeby się upewnić, czy
nie ma ze mną jakiejś kobiety. Już dwa razy zmieniałem numer
telefonu, ale to nic nie dało. Ta kobieta doprowadza mnie do
szaleństwa.
- Musisz wyrwać się z Dodge, stary. Wiem, że masz tam pracę...
- Właściwie to nie. Obecny projekt kończymy w połowie tygodnia, a
następny rozpoczyna się dopiero po Nowym Roku, w Oakland. Coś
- 5 -
749819598.593.png 749819598.594.png 749819598.595.png 749819598.596.png 749819598.597.png 749819598.598.png 749819598.599.png 749819598.601.png 749819598.602.png 749819598.603.png 749819598.604.png 749819598.605.png 749819598.606.png 749819598.607.png 749819598.608.png 749819598.609.png 749819598.610.png 749819598.612.png 749819598.613.png 749819598.614.png 749819598.615.png 749819598.616.png 749819598.617.png 749819598.618.png 749819598.619.png 749819598.620.png 749819598.621.png 749819598.623.png 749819598.624.png 749819598.625.png 749819598.626.png 749819598.627.png 749819598.628.png 749819598.629.png 749819598.630.png 749819598.631.png 749819598.632.png 749819598.634.png 749819598.635.png 749819598.636.png 749819598.637.png 749819598.638.png 749819598.639.png 749819598.640.png 749819598.641.png 749819598.642.png 749819598.643.png 749819598.645.png 749819598.646.png 749819598.647.png 749819598.648.png 749819598.649.png 749819598.650.png 749819598.651.png 749819598.652.png 749819598.653.png 749819598.654.png 749819598.657.png 749819598.658.png 749819598.659.png 749819598.660.png 749819598.661.png 749819598.662.png 749819598.663.png 749819598.664.png 749819598.665.png 749819598.666.png 749819598.668.png 749819598.669.png 749819598.670.png 749819598.671.png 749819598.672.png 749819598.673.png 749819598.674.png 749819598.675.png 749819598.676.png 749819598.677.png 749819598.679.png 749819598.680.png 749819598.681.png 749819598.682.png 749819598.683.png 749819598.684.png 749819598.685.png 749819598.686.png 749819598.687.png 749819598.688.png 749819598.690.png 749819598.691.png 749819598.692.png 749819598.693.png 749819598.694.png 749819598.695.png 749819598.696.png 749819598.697.png 749819598.698.png 749819598.699.png 749819598.701.png 749819598.702.png 749819598.703.png 749819598.704.png 749819598.705.png 749819598.706.png 749819598.707.png 749819598.708.png 749819598.709.png 749819598.710.png 749819598.712.png 749819598.713.png 749819598.714.png 749819598.715.png 749819598.716.png 749819598.717.png 749819598.718.png 749819598.719.png 749819598.720.png 749819598.721.png 749819598.723.png 749819598.724.png 749819598.725.png 749819598.726.png 749819598.727.png 749819598.728.png 749819598.729.png 749819598.730.png 749819598.731.png 749819598.732.png 749819598.734.png 749819598.735.png 749819598.736.png 749819598.737.png 749819598.738.png 749819598.739.png 749819598.740.png 749819598.741.png 749819598.742.png 749819598.743.png 749819598.745.png 749819598.746.png 749819598.747.png 749819598.748.png 749819598.749.png 749819598.750.png 749819598.751.png 749819598.752.png 749819598.753.png 749819598.754.png 749819598.756.png 749819598.757.png 749819598.758.png
 
749819598.759.png 749819598.760.png 749819598.761.png 749819598.762.png 749819598.763.png 749819598.764.png 749819598.767.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin