dox_04.pdf

(213 KB) Pobierz
Doxiadis
zaskoczenia i zdziwienia dwóch koryfeuszy teorii liczb. Prawdê mó-
wi¹c, cieszy³ siê na myl o ich podziwie.
Wys³awszy manuskrypt, Petros stwierdzi³, ¿e zanim wróci do pracy
nad hipotez¹, zas³uguje na krótkie wakacje. Nastêpne dni powiêci³
wy³¹cznie szachom. Zapisa³ siê do miejscowego klubu szachowego,
gdzie z satysfakcj¹ stwierdzi³, ¿e potrafi pokonaæ wszystkich z wyj¹t-
kiem kilku najlepszych graczy, a i ci mieli z nim ciê¿k¹ przeprawê.
Odkry³ niewielki sklepik nale¿¹cy do entuzjasty tej gry, w którym od-
t¹d zaopatrywa³ siê w potrzebn¹ literaturê. Komplet szachów kupiony
w Innsbrucku po³o¿y³ na niewielkim stoliku przy kominku, przed
wygodnym, g³êbokim fotelem obitym miêkkim aksamitem. Tam co
wieczór spotyka³ siê ze swymi nowymi czarnymi i bia³ymi przyjació³-
mi. Idylla trwa³a prawie przez dwa tygodnie.
Dwa bardzo szczêliwe tygodnie powiedzia³ mi, a szczê-
cie potêgowa³a spodziewana entuzjastyczna reakcja Littlewooda i Har-
dyego na jego monografiê. Lecz odpowied, która nadesz³a, daleka
by³a od entuzjazmu.
Czar prys³. W doæ krótkim licie Hardy poinformowa³ Petrosa, ¿e pierw-
szy wa¿ny wynik, ten, który prywatnie ochrzci³ twierdzeniem Papachri-
stosa o partycjach, odkry³ dwa lata wczeniej pewien m³ody austriacki
matematyk. Hardy wyrazi³ nawet zdziwienie, ¿e Petros o tym nie wie, bo
jego opublikowanie wywo³a³o sensacjê w krêgu matematyków zajmuj¹cych
siê teori¹ liczb i przynios³o wielki rozg³os jego m³odemu autorowi. Prze-
cie¿ ledzi rozwój wydarzeñ w swojej dziedzinie. A mo¿e przesta³? Co do
drugiego twierdzenia, jego nieco ogólniejsz¹ wersjê przedstawi³ bez dowo-
du Ramanujan w licie do Hardyego na kilka dni przed mierci¹ w 1920
roku, jako ostatnie ze swoich wielkich przeczuæ. Od tamtego czasu spó³ka
Hardy-Littlewood zdo³a³a wype³niæ luki w rozumowaniu, a przeprowadzony
przez ni¹ dowód zosta³ opublikowany w najnowszym numerze Proceedings
of the Royal Society . Egzemplarz przesy³a³ w za³¹czeniu.
76
 
280185847.001.png
Hardy zakoñczy³ list wyrazami wspó³czucia dla Petrosa z powodu
takiego obrotu sprawy. Towarzyszy³a temu sugestia, ubrana jak przy-
sta³o na cz³owieka jego klasy w eufemistyczne s³owa, ¿e w przysz³o-
ci by³oby lepiej, gdyby utrzymywa³ bli¿sze kontakty z kolegami po
fachu. Gdyby Petros prowadzi³ normalne ¿ycie naukowca, zauwa¿y³
Hardy, przyje¿d¿a³ na miêdzynarodowe kongresy i kolokwia, korespon-
dowa³ z kolegami, dowiadywa³ siê od nich o postêpach w badaniach
i zawiadamia³ ich o swoich wynikach, nie zaj¹³by drugiego miejsca
w tych tak bardzo wa¿nych odkryciach. Je¿eli jednak bêdzie dalej tkwi³
w narzuconej przez siebie izolacji, kolejne takie niefortunne wyda-
rzenie znów siê powtórzy.
W tym miejscu stryj przerwa³ opowieæ. Mówi³ prawie bez przerwy
od kilku godzin. Zrobi³o siê ciemno i piew ptaków w sadzie milk³ ju¿
z wolna. Ciszê przerywa³o tylko rytmiczne cykanie samotnego wiersz-
cza. Stryj Petros wsta³ i zmêczonym krokiem podszed³ zapaliæ lampê,
pojedyncz¹ nag¹ ¿arówkê, rzucaj¹c¹ s³abe wiat³o na miejsce, w którym
siedzielimy. Gdy wraca³ ku mnie, poruszaj¹c siê powoli na granicy bla-
do¿ó³tej powiaty i fioletowej ciemnoci, wygl¹da³ bez ma³a jak duch.
Wiêc takie jest wyjanienie wymamrota³em, gdy usiad³.
Jakie wyjanienie? zapyta³ z roztargnieniem.
Opowiedzia³em mu o Sammym Epsteinie i jego bezskutecznych
wysi³kach znalezienia pod nazwiskiem Petrosa Papachristosa w biblio-
graficznym indeksie teorii liczb czegokolwiek poza wczesnymi wspól-
nymi publikacjami z Hardym i Littlewoodem na temat funkcji dzeta
Riemanna. Powtórzy³em teoriê o wypaleniu, zasugerowan¹ mojemu
przyjacielowi przez znanego profesora na naszym uniwersytecie: ¿e
domniemane próby udowodnienia hipotezy Goldbacha by³y k³am-
stwem, maj¹cym zatrzeæ lady bezczynnoci.
Stryj Petros rozemia³ siê z gorycz¹.
77
Ale¿ nie! To najprawdziwsza prawda, mój ulubiony bratanku! Mo-
¿esz powiedzieæ swojemu koledze i temu znanemu profesorowi, ¿e
rzeczywicie stara³em siê przeprowadziæ dowód hipotezy Goldbacha
i jak d³ugo nad nim pracowa³em! Otrzyma³em nawet warto-
ciowe wyniki porednie ale nie opublikowa³em ich wtedy, kiedy
powinienem, i inni uczynili to przede mn¹. Niestety, w matematyce
nie ma srebrnego medalu. Pierwszy, który obwieci odkrycie i je opu-
blikuje, zgarnia ca³¹ pulê. Nie zostaje nic dla innych. Przerwa³. Jak
mówi znane powiedzenie, lepszy wróbel w garci ni¿ go³¹b na dachu.
Ja, cigaj¹c tego drugiego, straci³em pierwszego...
Mimo wszystko nie wyda³o mi siê, ¿eby pe³en rezygnacji spokój,
z jakim wypowiedzia³ te s³owa, by³ szczery.
Ale stryjku, czy nie by³e strasznie za³amany, kiedy dosta³e list od
Hardyego? zapyta³em.
Oczywicie, ¿e by³em. Za³amany jest tu jak najbardziej w³aci-
wym s³owem. By³em zrozpaczony, ogarnê³a mnie z³oæ, rozgoryczenie
i ¿al, przez chwilê nawet rozwa¿a³em samobójstwo. Ale to by³o t a m
i wtedy, w innym czasie, by³em wtedy inny. Teraz, spogl¹daj¹c na swoje
¿ycie, nie ¿a³ujê niczego, co zrobi³em, ani niczego, czego nie zrobi³em.
Naprawdê? To znaczy, ¿e nie ¿a³ujesz zmarnowanej sposobnoci
zdobycia s³awy, uznania jako wielki matematyk?
Podniós³ palec, jakby w gecie ostrze¿enia.
Mo¿e jako bardzo dobry matematyk, lecz nie jako wielki!
Odkry³em tylko dwa dobre twierdzenia, i to wszystko.
To te¿ chyba co znaczy, prawda?
Stryj Petros pokrêci³ przecz¹co g³ow¹.
Sukces w ¿yciu mierzy siê osi¹gniêciem celów, jakie sobie wyzna-
czamy. Co roku na wiecie publikuje siê dziesi¹tki tysiêcy nowych twier-
dzeñ, ale tylko kilka w stuleciu przechodzi do historii!
Przecie¿ sam powiedzia³e, ¿e twoje twierdzenia by³y wa¿ne.
78
Przypomnij sobie tego m³odego cz³owieka, Austriaka, który opu-
blikowa³ przede mn¹ moje nadal tak o nim mylê twierdzenie
o partycjach sprzeciwi³ siê. Czy dziêki temu wyniesiono go na
piedesta³ godny Hilberta czy Poincaréego? Na pewno nie! Mo¿e zdo-
by³ dla siebie ma³¹ wnêkê na portret gdzie w ma³ym pokoiku na ty-
³ach Gmachu Matematyki... ale nawet gdyby, to co z tego? Albo we-
my na przyk³ad Littlewooda i Hardyego, matematyków najwy¿szej
klasy. Mo¿e dostali siê do panteonu, do wielkiego panteonu, ale
pamiêtaj, nawet im nie wzniesiono pomników przy wejciu u boku
Euklidesa, Archimedesa, Newtona, Eulera czy Gaussa... W³anie
o tym marzy³em i tylko udowodnienie hipotezy Goldbacha, co ozna-
cza³oby tak¿e wyjanienie g³êbszej tajemnicy liczb pierwszych, mog³o
mnie tam zaprowadziæ...
Jego oczy rozb³ys³y nagle g³êbok¹, skupion¹ moc¹, gdy zakoñczy³:
Ja, Petros Papachristos, nigdy nie opublikowawszy niczego
wartociowego, zapiszê siê w historii matematyki, lub raczej nie zapi-
szê siê, jako kto, kto niczego nie osi¹gn¹³. Wiedz, ¿e mi to odpowia-
da. Niczego nie ¿a³ujê. Przeciêtnoæ mnie nie zadowala. Od erzacu,
niemiertelnoci z przypisów u do³u ksi¹¿ki, wolê moje kwiaty, sad,
szachownicê, dzisiejsz¹ rozmowê z tob¹... Zupe³na anonimowoæ!
Po tych s³owach na nowo zap³on¹³ we mnie dziecinny podziw dla
Petrosa-bohatera romantycznego. Lecz teraz znacznie lepiej go rozu-
mia³em.
Wszystko albo nic, prawda?
Mo¿na to tak wyraziæ przyzna³ z namys³em.
Czy na tym zakoñczy³o siê twoje twórcze ¿ycie? Czy od tej pory
pracowa³e jeszcze nad hipotez¹ Goldbacha?
Spojrza³ na mnie z zaskoczeniem.
Oczywicie, ¿e tak! Dopiero potem wykona³em najwa¿niejsze
prace! Umiechn¹³ siê. Dojdziemy do tego w swoim czasie, dro-
79
gi ch³opcze. Nie martw siê, w mojej opowieci nie bêdzie ignorabi-
mus !
Nagle rozemia³ siê ze swego ¿artu, zbyt g³ono, wiêc chyba nie-
szczerze. Potem nachyli³ siê ku mnie i zapyta³ przyciszonym g³osem:
Czy uczy³e siê twierdzenia Gödla o niezupe³noci?
Tak odpar³em. Ale co to ma wspólnego z...
Gwa³townie podniós³ d³oñ, przerywaj¹c mi.
Wir müssen wissen, wir werden wissen! In der Mathematik gibt es kein
ignorabimus! zadeklamowa³ chrapliwie, tak g³ono, ¿e jego g³os odbi³
siê echem od jode³ i wróci³, grony i natarczywy. Nagle przemknê³a
mi przez myl teoria Sammyego o niepoczytalnoci mojego stryja.
Czy te wszystkie wspomnienia nie pogorszy³y jego stanu? Mo¿e rze-
czywicie na koniec postrada³ zmys³y?
Z ulg¹ us³ysza³em, ¿e mówi dalej prawie normalnym g³osem.
Musimy wiedzieæ, wiêc siê dowiemy! W matematyce nie ma igno-
rabimus ! Tako rzecze wielki David Hilbert na Miêdzynarodowym Kon-
gresie w 1900 roku. Proklamacja matematyki jako nieba Prawdy Ab-
solutnej. Euklidesowa wizja spójnoci i pe³ni...
Stryj Petros wróci³ do swego opowiadania.
Euklides mia³ wizjê przekszta³cenia przypadkowej zbieraniny spo-
strze¿eñ arytmetycznych i geometrycznych w klarowny system, w któ-
rym wychodz¹c od przyjêtych a priori prawd elementarnych, i u¿ywaj¹c
logicznych przejæ, mo¿na pod¹¿aæ krok za krokiem, po kolei udowad-
niaj¹c w sposób rygorystyczny, wszystkie prawdziwe twierdzenia. Mate-
matyka jest drzewem o silnych korzeniach (aksjomaty), solidnym pniu
(starannie przeprowadzane dowody) i stale rosn¹cych ga³êziach, zakwi-
taj¹cych wspania³ymi kwiatami (twierdzenia). Póniejsi matematycy, geo-
metrzy, specjalici od teorii liczb, algebry, a ostatnio od analizy, topolo-
gii, geometrii algebraicznej, teorii grup i tak dalej, przedstawiciele wszyst-
80
Zgłoś jeśli naruszono regulamin