Vera Cowie - Madame.doc

(2117 KB) Pobierz
Vera Cowie MADAME

Vera Cowie MADAME

1

Ciastka i widelec. - Chyba nie przyjechałeś mnie przekony­wać, żebym wróciła z tobą i trzymała go za rączkę? Pamię­tam z dawnych czasów, jaki okropny z niego pacjent. Nie zdąży położyć się do łóżka, a już przekracza próg znudzenia.

- Nie, to nie on mnie przysłał.

Chmurny nastrój Alex pogłębił się.

-Więc o co chodzi? Bo coś się stało, prawda? Wyczuwam złe wibracje, jak to wy. Amerykanie, nazywacie obrazowo.

Max ocenił w skupieniu ciastko.

- To był bardzo ciężki wypadek. Najcięższy ze wszystkich.

Alex usiadła głęboko w fotelu oczekując najgorszego.

- Co z nim jest? Porsche to wyczynowy samochód. Jak szybko jechał? Sto mil na godzinę?

- Sto trzydzieści.

- O, mój Boże... - Zbladła.

- Jest w klinice. Na intensywnej terapii.

- W klinice? Ale chyba tylko ze względu na operację plastyczną? - Podniosła trwożnie głos. - Nie poparzył się?!

- Nie, ale jest w stanie śpiączki, sztucznie utrzymywany przy życiu. Realnie biorąc umarł, ale nie można wyłączyć urządzeń. To powód mojego przyjazdu. Chcę cię prosić, byś wróciła ze mną i przekonała matkę. Niech pozwoli Chrisowi ostatecznie umrzeć.

Oblicze Alex było białe jak płótno, lecz zdobyła się na opanowanie głosu.

- Skoro ani raz w życiu nie wysiliła się na poważną rozmowę ze mną, co skłania cię do przypuszczenia, że wysłucha mnie teraz?

- Mimo wszystko jesteś jej córką.

- Ku jej wiecznemu żalowi.

- Alex, ona oszalała. Wiesz, jak ubóstwiała Chrisa. Kaza­ła opróżnić klinikę z pacjentów, sprowadziła wszystkich specjalistów od urazów mózgu, jacy tylko byli dostępni, i nie opuszcza Chrisa ani na chwilę. Nie śpi, nie je...

- Jak długo to trwa?

- Tydzień. Dowiedziała się, że mózg nie funkcjonował już w chwili włączenia urządzeń, ale nie chce uwierzyć lekarzom. Problem w tym, że... że poza kilkoma siniakami twarz jest nietknięta. Ale ciemię trzasnęło jak skorupka jajka. Rdzeń kręgowy to jedna miazga...

Zamknęła oczy. Max położył jej rękę na ramieniu, uścis­nął. Alex nie pozwalała sobie na okazywanie uczuć; wzięło się to z dzieciństwa, podczas którego nieodmiennie wykorzystywano emocje dziecka przeciw niej.

- Ktoś musi przemówić jej do rozsądku, a ty jesteś jedyną osobą, która może tego dokonać.

- Unikała mojego widoku przez całe życie. Spodziewasz się, że zmuszę ją do spojrzenia na mnie teraz, kiedy przeżywa coś tak strasznego? Zajmuję dokładnie ostatnią pozycję na liście osób, które chciałaby widzieć.

- Proszę cię, spróbuj ze względu na Chrisa. Skończ tę koszmarną farsę. Twój brat nie żyje. Chcesz, żeby latami jego organizm był sztucznie pobudzany? Żeby był żywym tru­pem? To mama egzystencja. Zawsze kładłaś mu do głowy, żeby sięgał tylko po najlepsze.

Płyta skończyła się, łagodne dźwięki fortepianu zamilkły, lecz gospodyni i jej gość już od dłuższej chwili nie zwracali uwagi na muzykę. Ciszę zakłócał tylko trzask drewna w ko­minku i gwizd czajnika.

Alex podniosła się.

- Pytała o mnie?

Max jak zawsze odpowiedział prosto z mostu.

- Nie. - Gdy skierowała się do kuchni, dodał: - Ale rozsypuje się w oczach. Nie myśli o niczym, nie widzi nicze­go poza ukochanym synem. Raison d’etre Evy Czerny to własny wygląd, ale nie spojrzała nawet w lustro. W pokoju Chrisa nie wisi nic takiego. To chyba najlepiej świadczy o jej upadku ducha.

- Mimo to spodziewasz się, że zdołam skupić jej uwagę na sobie.

- Dobrze wiem, ile cierpień przysporzyła ci od chwili urodzenia, ale Eva Czerny to stworzenie irracjonalne. Jest po prostu szansa, że doceni twoje przybycie.

- Nie ma cudów. - Alex poszła do kuchni zrobić herbatę.

- Muszę próbować każdej możliwości i nawet bzdet mnie zadowoli.

- Ach, rozumiem. - W głosie Alex zabrzmiało szyderstwo.

- Nie o to mi chodziło i dobrze o tym wiesz! To tylko niezbyt fortunne wyrażenie. Prawdę mówiąc, czasem podej­rzewam twoją matkę o skrywany podziw dla ciebie. To, co masz, osiągnęłaś sama, podobnie jak ona, choć wasze metody dzieli przepaść.

- Ale ona uwielbia właśnie Chrisa, mimo że nigdy nicze­go nie osiągnął. Za to może go wszędzie pokazać i być z niego dumna. Wyraźnie dała do zrozumienia, że mój wy­gląd napawa ją odrazą. Musiałam być wielkim ciosem dla jej miłości własnej. Cesarzowa urody z dzieckiem wyglądają­cym jak córeczka Drakuli.

- To bzdura! Sama o tym wiesz! - gniewnie zareagował Max.

Alex przyniosła filiżanki i czajniczek „Niebieska Italia” Spode’a. Podobnie jak matka, bardzo ceniła ładne przedmio­ty. Herbata miała kolor ciemnego bursztynu, jaki Max lubił. Zauważył, że ręce jej nie drżały, gdy nalewała napar do filiżanek. Dzielna dziewczyna - pomyślał z dumą.

- Matka nie ma dla mnie czasu i nigdy go nie miała. Tak wygląda proza życia. Okazałam się złym produktem i wiesz, jak postępuje z czymś takim. - Alex pociągnęła łyczek her­baty. - Dlaczego w gazetach nie było o tym ani słowa?

- Bo zakneblowała usta całej prasie, a przy dochodach, jakie gazety osiągają z reklamowania jej wyrobów, nie mają odwagi się sprzeciwiać.

- Więc chyba naprawdę się przejęła. Pierwszy raz zrezyg­nowała z darmowej reklamy.

- Kiedy mówisz takie rzeczy, nie ulega wątpliwości, kto jest twoją matką.

- Ona tego nie akceptuje. I chcesz mnie wysłać, żebym wydobyła od niej pozwolenie na śmierć jej uwielbianego syna? Wiesz, co ona czuje do Chrisa. To przystojny, atrakcyj­ny mężczyzna. W swoim uwielbieniu poszła przecież tak daleko, że jedną z najbardziej wziętych serii męskich kosmetyków ochrzciła jego imieniem - Krystos. Ja, jej zdaniem, nadawałam się tylko do schowania w szafie. Nie będzie chciała się ze mną spotkać. Nie teraz. To się nie uda.

- Mój Boże, ale ty się w nią wrodziłaś! Ona też nigdy nie zapomina i nie przebacza.

- Nawet ja nie jestem na to dość wielka. - Głos Alex był szorstki jak papier ścierny.

- Na litość boską, Alex! Świat jest pełen kobiet wysokich na pięć stóp dziesięć cali.

- Ale ważących pięćdziesiąt funtów mniej. - I słodko dodała: - A przy okazji, jak Mora?

- Ma sesję zdjęciową na Seszelach. To jej ostatnie zada­nie. - Max sięgnął po kolejne ciastko. - Twoja matka zdecydowała, że Mora się opatrzyła i zaczynamy polowanie na następną „twarz”. Przynajmniej zajmowaliśmy się tym, dopóki ta cała sprawa się nie wydarzyła. Teraz wszystko się zatrzymało. To powód mojego zmartwienia. Nikt nie jest w stanie podjąć żadnej decyzji. Eva Czerny Cosmetics utknęły na mieliźnie.

- To normalne, kiedy całym przedsiębiorstwem rządzi jeden człowiek. Nie stać cię na jakiś cud? Zwykle ci się to udaje.

- Moje możliwości są ograniczone. Mam duże wpływy, lecz ostatnie zdanie zawsze należy do twojej matki i niech Bóg ma w opiece tego, kto spróbuje uzurpować sobie jej władzę. Ale trzeba coś zrobić. Muszę przywrócić ją do działania.

- Wiedziałam, że niepokoi cię coś więcej niż los jednego człowieka.

- Niepokoję się, cholernie się niepokoję. Gdyby Chris miał kiedykolwiek szansę wyrwać się spod skrzydeł matki, może doszedłby do czegoś; zaczynało mu się to udawać, na tym polega cała tragedia, ale wszystko szlag trafił. Jestem realistą, chyba wiesz. Mam do czynienia z faktami i nie mogę pogodzić się z tym, że obracające miliardami przedsiębior­stwo utknęło i jest skazane na kaprys jednej kobiety. Robimy to, co musimy. Czy nie tak piszesz w tej swojej książce? Czy nie dlatego Jane Eyre zostawiła pana Rochestera? Uznała, że nie ma wyboru. Pchał ją potężny instynkt samozachowawczy. Z drugiej strony Maggie Tulliver jedynie z rezygnacją akcep­towała wszystko, co życie przyniosło. Całkiem jasno dałaś do zrozumienia, która z tych kobiet miała rację, która była wierna samej sobie. Cóż, ja jestem wiemy sobie robiąc to, za co płaci mi twoja matka. Prędzej szlag mnie trafi, niż założę ręce i będę się gapił, jak z powodu bezwolności jednej kobie­ty rozpada się przedsiębiorstwo, które wcześniej odniosło wielki sukces i dawało ogromny dochód. Jestem gotów użyć wszelkich środków, by przejrzała na oczy, i jeśli oznacza to, że muszę zaciągnąć przed jej oblicze ciebie, niech i tak będzie. - Po tym krótkim kazaniu dokończył ciastko.

- Nie wiedziałam, że przeczytałeś moją książkę - powie­działa po chwili Alex tonem głębokiego zadowolenia.

- Skończyłem ją podczas lotu. Co więcej, nie potrafiłem jej odłożyć. Zasłużyła na te wszystkie peany, jakie zebrała. Nigdy wcześniej nie przyjrzałem się tym dwom damom literatury w sposób, w jaki ty je odmalowałaś.

Blada, koloru zsiadłego mleka twarz Alex pokryła się rumieńcem zadowolenia.

- Mam nadzieję, że będzie się sprzedawała po wieczne czasy.

Max podsunął filiżankę prosząc o dolanie herbaty.

- Posłałaś matce egzemplarz?

- Chyba żartujesz! Znasz jej dewizę. Kobieta nie musi być mądra, ale bezwzględnie musi być piękna. Piękno jest praw­dziwą potęgą. Mężczyźni zawsze dadzą pięknej kobiecie wszystko, czego zapragnie.

- Eva jest mądra.

- I starannie to ukrywa.

- Dlatego że dysponuje czymś, co zawsze przewyższa mądrość wtedy, gdy w grę wchodzą mężczyźni. To seksbom­ba. Marilyn Monroe nie doczekała tego, co stało się udziałem twojej matki. Jest żywym dowodem słów Szekspira: lata nie wyczerpią ani użytek nie zepsuje...

- Moim zdaniem to dowodzi zepsucia, chociaż przynosi dochód - powiedziała z obrzydzeniem Alex. - Nie cierpię tego wszystkiego, co cechuje matkę. Pod tą cukrową polewą nie ma nic ludzkiego, tylko tryby i śrubki. Rozumiem, że jest załamana, wiem, ile Chris dla niej znaczył, ale traktowała go wyłącznie jak własność. Gdyby naprawdę go kochała, po­zwoliłaby mu umrzeć. Ona nie umie kochać nikogo poza sobą.

- Wiesz, tak się składa, że gdy zajrzę do skarbca pamięci, mam powody do zadowolenia. Jesteś mi dłużna, mała, za te wszystkie lata, przez które podkładałem się za ciebie. Za przekonywanie Patsy, żeby cię wypuściła z domu; za przeko­nanie Evy, żeby pozwoliła ci wyjechać do szkoły; za wydu­szenie od niej pozwolenia na założenie funduszu opiekuńcze­go, z którego czerpałaś podczas nauki; za pomoc w dostaniu się tu, gdzie jesteś w tej chwili. Jestem twoim głównym i jedynym wierzycielem i nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zażądać spłaty długu. Moim zdaniem dwadzieścia lat to długa karencja. - Uniósł wielką dłoń, gasząc protest Alex. - I nie mów, że nie wiem, o co proszę. Wiem. Tak samo dobrze, jak wiem, czy jesteś do tego zdolna. - Zrobił pauzę. - I chociaż jesteś z tego powodu zażenowana, wiem, co czujesz wobec Chrisa. Tak naprawdę, jest twoim ukochanym młodszym braciszkiem i zawsze wiele dla ciebie znaczył, mam rację?

- Akceptował mnie taką, jaką jestem.

- I nie wahał się wykorzystywać cię, gdy robiło się gorą­co. Coś się wydarzyło, mam rację?

- Szacowna Beatrice wystawia moją kandydaturę.             

- Twoją książkę?

- Tak. Studium kontrastów skierowało na mnie jupitery. Jeśli zwyciężę, nagroda stanie się moją odskocznią do kate­dry Mallory’ego. Będę profesorem, Max! - Alex brakowało tchu, tak była zachwycona i oszołomiona.

- I staniesz się cierniem w oku matki.

- Ona nie ma pojęcia o nagrodach uniwersyteckich. Jej zdaniem są nic niewarte. Chcę jej dla siebie, nie ze względu na matkę.

- Kłamczucha - rzekł niewzruszenie Max. - Wszystko, co robisz, ma dowieść tego czy tamtego matce. - Uśmiechnął się i powiedział szczerze: - Gratuluję. Ale w dalszym ciągu nie pojmuję, jaką stwarza to różnicę.

- Ależ, oczywiście, że stwarza! Jestem doktor Alexandra Brent. Nikt nie wie, że moją matką jest Eva Czerny, kobieta, która miała pięciu mężów i Bóg wie ilu kochanków! Nasze światy wirują w różnych galaktykach i niech już tak zostanie.

Max milczał. Nic w tym zaskakującego - pomyślał. Życie w środowisku uniwersyteckim wymaga uczciwości, obyczaj­ności i wystrzegania się, jak ognia, skandali, a Eva Czerny jest osławioną, olśniewającą bohaterką gazet ilustrowanych. Myślał o Evie, porównując ją z córką, do której nigdy się publicznie nie przyznała. Nie miał pojęcia o jej imieniu, dopóki popychany ciekawością nie wkroczył do tego światka ukrytego pod okapem dachu, gdzie mieszkała z guwernantką, panią Patterson, znaną jako Patsy. Coś w tym dziecku - a uwielbiał dzieci - poruszyło jego włoskie senty­mentalne serce i używając wielkiego osobistego czaru zdołał ją ośmielić, skłonić do zwierzeń i niebawem odkrył pod tą niezbyt pociągającą powierzchownością skarb. W wieku dziesięciu lat była wybitnie inteligentna, lecz aż do bólu samotna. Guwernantka, osoba w średnim wieku, zapewniała jej jedyne towarzystwo, będąc wyłącznym źródłem miłości, uczucia, za co mała w pełni się rewanżowała, jednak pozo­stając boleśnie świadoma, że jej przyrodni brat Christopher, uwielbiane dziecko, jest oczkiem w głowie matki.

Eva oszalała na punkcie syna od chwili jego urodzenia.

- Czy nie jest cudowny? Widzieliście kiedyś tak aksamit­ną skórę? A te oczy? Czy to nie najpiękniejsze stworzenie, jakie kiedykolwiek żyło na tym świecie? - pytała raz za razem każdego, kto znalazł się w zasięgu głosu. - Jest tak doskonały, że mogłabym go zjeść. - Tuliła go i okrywała pocałunkami, aż wyrywał się i uciekał.

I zjadła go - myślał teraz Max. - Zżuła co do kawałeczka. A tymczasem Alex wiodła życie wyrzutka, przekonana coraz bardziej, że została odtrącona z powodu braku urody.

- Już wolałabym raczej nie żyć niż być brzydka - miała w zwyczaju głosić Eva często dodając: - Jestem najwyższą kapłanką religii urody. - I była obiektem kultu.

Jej samolubstwo było totalne. Nawet Christopherowi nie wolno było dotknąć matki, tylko patrzeć, gdy ubrana i poma­lowana szykowała się do wyjścia; jeśli leżała w łóżku, mógł pełzać po jedwabnej pościeli i dziubać okruchy ze śniadanio­wej tacy.

Max będąc z nią pewnego razu w łóżku - ponieważ spra­wował również obowiązki kochanka - zapytał świadom, że może sobie na to pozwolić:

- Co masz przeciwko Alex? Czy razi cię brak urody? W porządku, może wygląda przeciętnie, ale jest nieprzeciętnie inteligentna i ma wyróżniającą się osobowość. Rozmowy z nią są wprost fascynujące.

- Do tego nadają się wszystkie przeciętniaczki, do rozma­wiania.

- Ale chodzi nie tylko o to, prawda? Jest coś więcej...

Eva zwróciła się władczo ku niemu.

- Nie będziemy o tym rozmawiali. To nie twoja sprawa. Zrozum mnie dobrze, Max. Nie wolno ci nigdy więcej wracać do tego tematu.

- Dobra, jak sobie życzysz - zgodził się potulnie.

Ale nie przestał o tym myśleć. Doszedł do wniosku, że w tym domu jest istna komnata Sinobrodego. Kto na przy­kład jest ojcem małej? Co takiego uczynił, że jego córka jest wychowywana pokątnie? Porzucił matkę? Eva nigdy by do tego nie dopuściła. Próżność nie pozwalała jej wypuścić z rąk żadnego mężczyzny. To ona ich porzucała. Ale gdy Max usiłował przeprowadzić wywiad, okazało się, że Eva zatarła ślady nad wyraz starannie. Nie potrafił dotrzeć głębiej niż do roku 1960, kiedy stała się protegee niejakiego Henriego Beyle’a, szwajcarskiego przemysłowca. Dostarczył kapitał założycielski firmie, która z czasem zamieniła się w Eva Czerny Cosmetics, spółkę o miliardowej wartości.

Przesiewając słowa - a były ich tony - dostrzegł wyraźny brak faktów. Na przykład: gdzie się urodziła, z jakich rodziców, kiedy, w jakiej klasie społecznej. Twierdziła, że pochodzi z austro-węgierskiego rodu i chętnie przyznawała się do ucieczki po powstaniu budapeszteńskim w 1956 roku, ale nigdzie nie było dowodów na to, ile miała lat opuszczając kraj rodzinny. Gdy Max zaczął dla niej pracować, pod koniec W roku, Henn Beyle nie żył od kilku lat, a Eva wyszła za mą; i owdowiała, gdyż Christopher Bingham IV, ojciec jej syna, zginał w niezwy­kłym wypadku podczas gry w polo. Chris był wtedy czterolet­nim dzieckiem. Nigdzie, ale to absolutnie nigdzie, nie było wzmianek o dziesięcioletniej córce. Max postanowił wtrącić swoje trzy grosze. Gdy stał się prawą ręką Evy, zaczął spełniać rolę opiekuna Alex i wreszcie udało mu się wyrwać ją z domu, którego atmosfera powoli, ale skutecznie ją dusiła.

Gdyby tylko było na odwrót - myślał po raz tysięczny - gdyby Alex miała urodę, a Chris rozum. Ale czy życie bywa proste? Przez pierwsze trzynaście lat Alex nie rozmawiała z matką więcej niż kilkanaście razy; przez ostatnie siedem nawet jej nie widziała. W oczach całego świata Eva Czerny miała tylko jedno dziecko - syna. Na protesty Maxa wzrusza­ła ramionami i odzywała się niecierpliwie:

- Jak mogę publicznie przyznać się do takiego dziecka? I to teraz, na tym etapie życia? Jak cesarzowa urody mogłaby urodzić takie brzydkie kaczątko? Toż to byłoby zaprzeczeniem wszystkiego, co reprezentuję. Mówię kobietom, że będą piękne, jeśli będą używały moich kremów i mleczek. Popatrzą raz na tę dziewuchę i od razu zapytają: „Jakim cudem na nią to nie podziałało?” Nie, Max, takie dziecko nie może mi się podobać. Nigdy mi się nie podobało. Przede wszystkim, nigdy go nie chciałam... Jeśli to powtórzysz to na własną zgubę. Zadbałam o nią, prawda? Ma zapewnione wyżywienie, przyzwoite ubra­nie i naukę. Ten fundusz, do założenia którego mnie przekona­łeś, zaspokaja wszystkie jej potrzeby.

- Czy sumienie nigdy cię nie gryzie?

- Dlaczego? Powtarzam, zadbałam o nią. To wszystko. Nie życzę sobie dalszych rozmów na ten temat.

 

Max westchnął. Alex powiedziała z niepokojem:

- Wiem, że nigdy nie spłacę długu wdzięczności, jaki mam wobec ciebie, ale ty prosisz mnie o coś więcej. Prowa­dzę własne życie i matki wcale nie obchodzi, jak mi się wiedzie. Wiem, co chcesz osiągnąć... Spojrzy na mnie raz i cała stara antypatia przeważy smutek. Najeży kły i pazury. Czy chcesz zobaczyć moje blizny? - spytała z goryczą.

- Znam je wszystkie. To ja chuchałem na nie, dmuchałem i zakładałem plastry, pamiętasz?

- Więc jak możesz prosić mnie, żebym znów wchodziła do jaskini lwa?

- Bo twój widok poruszy bestię, a przynajmniej napłynie jej ślina do ust. Tu w grę wchodzi coś więcej niż zwyczajne odsunięcie się od świata jednej osoby. Mówimy o tysiącach miejsc pracy, milionach funtów i życiu na poziomie, do którego przywykłaś.

- Daj jej czas - powiedziała szorstko Alex. - Dojdzie do siebie.

- Jest za późno. Najbardziej brak mi właśnie czasu. Niech rozejdzie się wieść, że Eva Czerny Cosmetics nie ma wiatru w żaglach, że Eva nie stoi już za sterem i tłuszcza chętna do przejęcia firmy rzuci się i wykupi nas.

- Jak? Matka jest jedynym właścicielem.

- Padnie propozycja wykupu i ona po prostu zgodzi się na sprzedaż.

- Czy to takie straszne?

Na twarzy Maxa odmalowała się zgroza.

- Straszne? Firma to Eva Czerny. Spójrz, co się stało po śmierci Elizabeth Arden... i Heleny Rubinstein. Chcesz, żeby to samo spotkało Eva Czerny Cosmetics?

- Szczerzę mówiąc, kochanie, nic mnie to nie obchodzi - posłużyła się cytatem.

- A mnie tak i to bardzo. Image Eva Czerny Cosmetics jest wyjątkowy; żadne inne przedsiębiorstwo nie prezen­tuje się równie świetnie, nie panuje tak na rynku jak my. Jesteśmy firmą z klasą. Naszą jedyną konkurentką jest Estee Lauder, bo ona gra w tej samej lidze. Zaharowałem się po łokcie, by wepchnąć firmę na szczyt i postaram się, by się tam utrzymała. Wiem, że twoja matka robi show - całe jej życie to spektakl przy pękającej w szwach widowni - ale ani mi się śni zamykać budę, dopóki Eva nie otrząśnie się z żalu.

- Nie zamierzam wystąpić w roli dublerki.

- Nie przeszłabyś przesłuchania! Kiedy tylko ogłosi ofi­cjalnie śmierć Chrisa, ludzie przyjmą ze zrozumieniem natu­ralną zapaść, ale twoja matka zarządziła blokadę informacyj­ną. Te dziennikarskie hieny czyhające u bram kliniki nic nie wiedzą, ale spekulują jak szalone. Rozeszły się plotki, że nasz krem do odświeżania cery zawiódł kompletnie; Eva dostała tak strasznej wysypki, że nie ma odwagi pokazać się ludziom. Klientki są niespokojne, każdy chce się dowiedzieć, dlaczego ona jest w klinice, jak ciężko ranny jest jej syn... Co się, do diabła, dzieje?! Dlaczego klinika jest zamknięta i wszystkich pacjentów wyekspediowano? Sytuacja jest poważna. Czy inaczej byłbym tu? Nie przesadzałem mówiąc, że oszalała z żalu... Zapanował chaos, co w przypadku takiego przedsię­biorstwa jak Eva Czerny Cosmetics jest nie do pomyślenia. W naszym biznesie plotki to pocałunek śmierci.

- Nie mam matce nic do dania - stwierdziła Alex. - Ona ofiarowała mi dokładnie tyle samo.

- Nie martwisz się, że jest tak rozstrojona, że może spróbować samobójstwa?

W spojrzeniu Alex pojawiła się bezbrzeżna pogarda.

- Próbowała tego poprzednio... nie raz... i za każdym razem to były wykalkulowane fiaska.

- Nie widziałaś jej.

- Nie chcę widzieć. Nie chcę być użyta jako drzazga, która ma ją tak rozdrażnić, by przestała myśleć tylko o sobie. A co zrobi, gdy wyjdzie na jaw, że ma trzydziestojednoletnią córkę? Podobno ma nie więcej niż czterdzieści pięć lat? Mnie też to nie przyniesie nic dobrego. Kandyduję do prestiżowej nagrody. Jak będą wyglądały moje szansę, kiedy wszystkie gazety roztrąbią na pierwszych stronach, że jestem bękartem Evy Czerny!

- To wcale nie jest pewne.

- Czyżby? Tego słowa użyła Mary Brent, kiedy dostar­czyła mnie matce: „Przyprowadzam ci twojego bękarta”. Wyobraź to sobie na pierwszej stronie i w kolumnie z plotka­mi, a potem rozważ moje szansę na Nagrodę Revesby’ego. Muszę być czysta jak śnieg. Wiesz, jakie są uniwersytety.

- To wylęgarnie plotek. W takim razie, jak tłumaczysz moje odwiedziny?

- Łatwo. Jesteś kuratorem mojego funduszu.

- Nie kochankiem?

Alex uśmiechnęła się rozbawiona.

- Zawsze byłeś i zostaniesz moim najdroższym przyjacie­lem, Max, ale nie udawajmy, że kiedykolwiek może zdarzyć się coś więcej. Od kiedy to zacząłeś pokazywać się z kobietami, na widok których nie odwracają się wszystkie męskie głowy?

- Chryste, ileż ciąży na sumieniu twojej matki!

- I właśnie dlatego mówię „nie”, bo oboje wiemy, że nie zaprząta sobie głowy takimi błahostkami jak sumienie. Do­browolnie nie zamierzam poddawać się dalej takiemu trakto­waniu, jakiego zaznawałam. Gdyby Chris żył, cierpiał ból, wiesz, że pomknęłabym tam jak strzała. Ale tu nie chodzi o pomoc Chrisowi, trzeba pomóc matce i prędzej mnie diabli porwą, niż ruszę palcem! - Spojrzała mu prosto w oczy, równie uparta jak on przekonywający, a tylko Eva Czerny przerastała go w tej dziedzinie.

Był bardzo pociągającym mężczyzną; Alex nie była tego świadoma aż do pierwszej wizyty Maxa w Cambridge, gdy wzbudził wiele, czasem nawet natrętnej ciekawości. Wtedy stało się jasne coś, co usłyszała kilka lat wcześniej. Jako nastolatka czekała na niego w biurach firmy. Wybierali się na ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin