Doniosłość rodziny.doc

(57 KB) Pobierz
Doniosłość rodziny

Doniosłość rodziny

Jako temat kazań na drugie półrocze roku szkolnego akademickiego obrałem zagadnienie najbardziej piekące, nawskroś aktualne, ale jednocześnie bardzo drażliwe i trudne. Od szczęśliwego rozwiązania tego tematu zależy spokój człowieka na ziemi, i w niemałej części i jego szczęśliwość wieczna. Problem ten wywiera olbrzymi wpływ na nasze życie kulturalne, społeczne i państwowe. Od dobrego czy też złego rozwiązania tego zagadnienia zależy, czy błogosławieństwo, czy też przekleństwo spłynie na całą ludzkość.

Jakie to zagadnienie tak niesłychanie ważne? Chrześcijańskie małżeństwo i życie rodzinne!

Każdy z nas widzi jego olbrzymią i decydującą rolę. Nikt nie zaprzeczy, że dla współczesnej ludzkości zagadnienie małżeństwa i życia rodzinnego jest tajemnicą sfinksa. Nowoczesnemu człowiekowi, który przez zdumiewające odkrycia i wynalazki coraz bardziej odsłania tajemnice przyrody - zdaje się, że i sprawę małżeństwa załatwi według znanych praw natury.

Ale spotka go wielkie rozczarowanie! Po rozpaczliwych próbach przekona się, że małżeństwo nie jest prostem zadaniem matematycznem, które całkowicie da się rozwiązać za pomocą rozumu. O, nie! Małżeństwo i życie rodzinne, to "równanie z wieloma niewiadomemi"; zadanie, którego nie rozwiążą ludzkie obliczenia. Małżeństwo - jak to trafnie określił św. Paweł - "jest tajemnica wielka" (Ef. 5, 32), zrozumieć i rozwiązać ją może tylko człowiek wierzący w Boga.

Zewsząd dochodzą nas twierdzenia, że "małżeństwo w czasach obecnych przechodzi kryzys". Złudzeniem i błędem byłoby nie zdawać sobie sprawy, że przesilenie, jakiemu podlega obecnie życie rodzinne, jest wynikiem bardzo licznych i zawiłych przyczyn. Niesłusznie byłoby nie brać pod uwagę jednej z przyczyn, a mianowicie kryzysu gospodarczego i wszystkiego, co z niem jest związane, wiec bezrobocia, braku mieszkań, nędzę i na tym tle powstające nieporozumienia i kłótnie między małżonkami, nerwowość, niecierpliwość, obojętność, brak miłości; tak jest, to wszystko prawda, ale jednocześnie obserwacja wskazuje, że przesilenia w dzisiejszem życiu rodzinnem nie można składać wyłącznie na karb przyczyn gospodarczych.

Doświadczenie mówi, że nie tylko wśród sfer biednych zachwiały się podstawy życia rodzinnego, przeciwnie - większe i straszniejsze jest przesilenie życia rodzinnego wśród ludzi zamożnych, którym materialnie dobrze się powodzi, u których niema mowy o niedostatku. A zatem nie skromne warunki bytu, nie ubóstwo jest istotnym wrogiem życia rodzinnego. Mamy ciekawe przykłady małżeństw, w których ubóstwo spotęgowało i wzmocniło miłość między małżonkami i w stosunku do dzieci, a trudne warunki życiowe wydobywają często na jaw takie wartości moralne, których się nawet nie spodziewamy.

Jeśli dziś nad życiem rodzinnym nieustannie unosi się wołanie o pomoc i jak z tonących okrętów brzmi: S. O. S., "save our souls", "ratujcie nasze dusze" - to powinniśmy zrozumieć, że jedynie przez uratowanie duszy i wartości moralnych, uratujemy rodzinę z odmętów. Rzeczywiście życie rodzinne potrzebuje "reform", ale te reformy może dać tylko głębokie zrozumienie chrześcijańskich zasad, na których opiera się rodzina! Na ten temat będę mówił we wszystkich kazaniach w rozpoczynającym się pierwszym półroczu roku szkolnego akademickiego. Jestem przekonany, że wybrałem dobry temat; rzeczywiście nie można znaleźć nic bardziej aktualnego, decydującego i życiowego w chwili obecnej.

Czuję jednak, że zanim rozpocznę szczegółowo rozpatrywać sprawę, powinienem dzisiejsze kazanie poświęcić pytaniu: Czy potrzeba mówić specjalnie o życiu rodzinnem? - Powinienem szczegółowo wytłumaczyć, że naprawdę jest to zagadnienie bardzo ważne i warto mu poświęcić kazania w ciągu całego półrocza. O tem będę mówił w pierwszej połowie dzisiejszego kazania; w drugiej połowie odpowiem na pytanie II. Czy kapłan katolicki może na ten temat dać wyczerpującą odpowiedź?

Czy potrzeba mówić o życiu rodzinnem?

Niektórzy ludzie słusznie zadają sobie tego rodzaju pytanie - ale niestety jest ich coraz mniej.

Pytanie takie ze zdziwieniem mogą postawić ci, którzy wychowali się w dawnych, dobrych, idealnych warunkach rodzinnych, w atmosferze religijnej, w rodzinach zacnych, pełnych harmonii, szczęśliwych, gdzie zagadnienia małżeńskie i związane z niemi sprawy, nie przedstawiały niepokojącego problemu. Niewiele mówili o tem rodzice i dziadkowie swojemu potomstwu, bo życiem swojem dawali przykład uczciwości małżeńskiej tak, że kiedy młodzi zakładali ogniska domowe, wszystko było jasne, naturalne, zrozumiałe samo przez się.

Było to jedno z licznych błogosławieństw dawnego prawego życia rodzinnego.

Minione to czasy, kochani Bracia i Siostry, bo tysiące, miliony młodych ludzi nie zna błogosławieństwa życia rodzinnego, nic zna ciepła domowego ogniska! "Dom rodzinny" - jakie to cudne słowo, jaka błogosławiona ostoja!

"Dom rodzinny" to nie meble, nie dywany, nie obrazy ...to dusza! "Dom rodzinny" to serce, to źródło ciepła, ładu, miłości, jedności, uczciwości i cnoty. "Dom rodzinny" to twierdza, prawa i porządku, to miejsce ucieczki i wypoczynku po trudach życia, światło wśród ciemnej nocy, przytułek dla wędrowca, szkoła dla dziatwy. "Dom rodzinny" to wszystko co piękne, miłe, szczęśliwe, dobre, ciche, za czem zawsze tęsknimy, gdziekolwiek jesteśmy...

Powiedzcie, czy i dziś są takie domy rodzinne? Czy dużo jest takich cichych, szczęśliwych domów? Kiedy zadaję to pytanie, nie mam na myśli najbardziej nieszczęśliwych jednostek: biednych dzieci rozwiedzionych rodziców - ale myślę o olbrzymiej masie dzieci, których rodzice wprawdzie żyją z sobą, ale w ciągłej kłótni i nieporozumieniach. Mam na myśli dzieci, które nie wiedzą, czem jest szczęśliwy dom rodzinny, bo rodzice nie lubią przebywać w domu, radzi są, jeśli mogą się z niego wyrwać, a dziecko zostawiają same albo pod opieką służącej, albo sąsiadów, albo dziecko idzie swoją drogą, dokąd samo chce.

Myślę o rzeszach młodzieży, którą ciężkie warunki wypędziły z domu.

- Mam na myśli niezliczone napaści na życie rodzinne ludzi złych, które słyszy się na każdym kroku, czyta w pismach, widzi w teatrach, spotyka w towarzystwie, a przecież ci ludzie wzniosłych ideałów rodzinnych nigdy nie znali, ba nawet nie słyszeli o nich. Dlatego też doszedłem do wniosku, że dzisiejszemu człowiekowi trzeba bardzo dużo mówić na ten temat!

Trzeba, żebyśmy się nim zajęli przede wszystkim dlatego, że żywo zajmują się nim inni i to w sposób brutalny, nieoględny, bezczelny i cyniczny, wywołując coraz większy zamęt.

Dawniej ludzie z domu rodzinnego czerpali wskazówki jak żyć, dziś wynoszą z domu tylko zamęt i chaos. Dawniej matka była najlepszą powiernicą, do której w każdej sprawie przychodziła dorastająca córka. A dziś? Udaje się po radę do poradni świadomego macierzyństwa, albo do piśmideł ilustrowanych, względnie idzie do lekarza.

Nikt nie jest w stanie zliczyć mnóstwa pisarzy i pisarek, poetów, polityków, filozofów, artystów, sztuk teatralnych, filmów, które zajmują się przesileniem życia rodzinnego! Żaden człowiek nie potrafi opanować olbrzymiej literatury, wyrosłej na gruncie spraw małżeńskich; produkty jej z każdym dniem coraz bardziej zalewają rynki księgarskie.

Czy przynosi pożytek ten obfity plon? Im więcej ludzi zabiera głos w tej sprawie, w tem większych mrokach gubi się jej rozwiązanie. Wobec tego czy Kościół katolicki nie czyni słusznie, zabierając i w tej sprawie głos, skoro Chrystus Pan powierzył mu głoszenie prawdy!

Doniosłość rodziny.

Ale - mógłby ktoś zarzucić - co ma do powiedzenia

Kościół w sprawach małżeńskich? Czy małżeństwo nie jest sprawą osobistą jednostek? Czy nie jest rzeczą czysto świecką, należącą do spraw państwowych?

O, nie, nigdy! Musimy podkreślić z naciskiem, że małżeństwo co do swego pochodzenia, przeznaczenia, jak i związanego z niem obowiązku, nie jest zwyczajnym kontraktem cywilnym, ale instytucją moralną i religijną.

Małżeństwo pochodzi od Boga. Nietylko w tem znaczeniu, że Bóg jest źródłem wszystkich praw naturalnych - ale, że stworzył człowieka i że dla zachowania rodzaju koniecznem jest ciągłe współżycie dwojga ludzi w małżeństwie. Wiemy, że Bóg stwarzając pierwszą parę ludzką, tworząc kobiety z żebra Adama, specjalnie chciał podkreślić ścisły związek między małżonkami i powiedział: "Rośnijcie i mnóżcie się i napełniajcie ziemię" (Rodz. l, 28).

Małżeństwu ze względu na jego przeznaczenie nie można odmówić charakteru religijnego. Małżonkowie są współpracownikami Boga - Stwórcy.

Głównym zadaniem małżeństwa jest powołać do życia stworzenia "podobne na obraz i podobieństwo Boże", których zadaniem będzie chwalić Boga tu na ziemi i w życiu wiecznem. Ilekroć małżonkowie spełniają swoje powołanie, Bóg współdziała z nimi, stwarzając nieśmiertelną duszę dla poczętego płodu.

Małżonkowie powinni to uważać za wielki zaszczyt, że są narzędziem Boga - Stwórcy, który ich złączył. Chrystus Pan to również potwierdził: "Co Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza" (Mt. 19, 6).

Na ścisły związek małżeństwa z wiarą wskazuje i ta okoliczność, że małżonkowie, chcąc sprostać swoim zadaniom, potrzebują specjalnej pomocy Bożej.

Zadania małżeństwa czynią z niego instytucję moralną i religijną. Opatrzność Boża chciała w małżeństwie mieć silną ostoję, twierdzę, ogród, spokojny zakątek, w którym człowiek przychodzi na świat, rośnie, wzmacnia się, dochodzi do używania, władz fizycznych i duchowych. Dom rodzinny jest świętem miejscem, w którym ustępujące pokolenie nowo przybyłemu oddaje pochodnię życia, którą przy stworzeniu pierwszej pary ludzkiej sam Bóg zapalił, a którą zgasi dopiero w dzień Sądu Ostatecznego.

Ponieważ Bóg już pierwszą parę ludzką złączył więzami rodziny, dlatego rodzina jest najstarszą podstawą społeczności ludzkiej, ważniejszą od wszystkich innych późniejszych instytucji. Jeśli rodzina stanowi fundament losów ludzkości - to łatwo zrozumieć troskę, z jaką chrześcijaństwo zawsze czuwa nad jej zdrowiem i całością.

Tę wielką troskliwość zrozumiemy jasno wtenczas, kiedy dowiemy się, że Kościół ceni rodzinę przede wszystkim nie ze wzglądu na cele ziemskie, ale na cele nadprzyrodzone.

Wszystko rozpoczyna się tu na dole, ale kończy się tam na górze. Życie ludzkie na ziemi kwitnie, rozwija się, ale dopiero w wieczności przynosi owoc. Rodzina jest nie tylko źródłem życia ziemskiego, ale i życia wiecznego; ziemia wydaje bohaterów Nieba.

Teraz rozumiecie dlaczego Kościół strzeże tak zazdrośnie Sakramentu małżeństwa, dlaczego nie może pozwolić, by rządziła namiętność i niekrępowana niczym rozkosz, gdyż od małżeństwa zależą sprawy życia nadprzyrodzonego.

Rodzina ważna jest nie tylko dla społeczeństwa, narodu i państwa, ale również i dla Kościoła Chrystusowego. Papież jest tylko głową Kościoła, - tak samo biskupi i kapłani są tylko sługami Kościoła, a Kościół stanowią wszyscy wierni, którzy pochodzą z rodzin! ()

Siła, piękno i rozwój Kościoła, czyli mistycznego Ciała Chrystusa słabnie albo kwitnie, zależnie od sił czy słabości, od wartości czy nicości, od cnót czy grzechów chrześcijańskich rodzin. - Jeśli w rodzinach chrześcijańskich osłabnie wiara i upadną dobre obyczaje, to Kościół również stanie się chory i słaby, i odwrotnie: jeśli silna jest wiara w rodzinach i prawdziwa cnota, to Kościół pięknie się rozwija. Dlatego nie jest obojętną dla Kościoła sprawa życia rodzinnego wiernych. Losy mistycznego Ciała Chrystusowego są w ścisłej zależności od losu życia rodzinnego wiernych, od tego, czy oni przestrzegają praw Bożych, czy słuchają Jego nauki, czy starają się stosować w swojem życiu nakazy Ewangelii.

Więc trzeba mówić z kazalnic, nawet bardzo dużo, o życiu rodzinnem, bo z niem łączą się bardzo ważne sprawy moralne i religijne.

Trzeba mówić o małżeństwie, bo wiemy, że prądy antyreligijne skierowały swój główny atak przeciwko życiu rodzinnemu. Wiemy jednak, że decydująca walka dwu światopoglądów, chrześcijańskiego i bezbożnego, skończy się nie na ulicy, nie w życiu publicznem, czy w państwowem, ale w rodzinie. - Królestwo Chrystusowe, Kościół, potrafi znieść - jak dotąd - klęski zewnętrzne, próby i prześladowania, wszystko przeboleje, jeśli będzie miał gorliwe rodziny, które przyjmą Chrystusa do swych cichych świątyń domowych.

Trzeba więc dużo mówić o małżeństwie i o życiu rodzinnem.

Czy kapłan katolicki może mówić na ten temat?

Czuję jednak, że choć udało mi się na podstawie dotychczasowych argumentów przedstawić doniosłość zagadnienia, to jeszcze nie zdołałem rozproszyć jednej wątpliwości, która może nasunąć się wielu moim słuchaczom: Czy może mówić na ten temat kapłan katolicki, i czy trzeba, żeby kapłan o tem mówił?

Kiedyście się dowiedzieli moi wielce szanowni słuchacze, że w ciągu całego półrocza roku akademickiego - wszystkie kazania poświęcę zagadnieniu chrześcijańskiego małżeństwa, może pomyśleliście: czy kapłan katolicki może mówić na ten temat? Kapłan katolicki, który sam nie żyje w małżeństwie? Czy może wskazać właściwą drogę nam, którzy jesteśmy małżonkami, albo szykujemy się do małżeństwa? Czy powinien i może mówić o małżeństwie ten, kto sam go nie zna?

Na pozór rzeczywiście wydaje się to niemożliwej ale tak nie jest. Po pierwsze zastanowimy się, że chociaż kapłani katoliccy się nie żenią, jednak pochodzą z małżeństw i z kręgu życia rodzinnego dostali się do ołtarza; też mieli rodziców, o których wspominają z wdzięcznością i miłością; też mają siostry, braci, którzy wychodzą za mąż, żenią się, więc chociażby stąd mogą znać rodzinę i jej życie.

Czy nie słyszeliście o sławnych krytykach, którzy jednak sami żadnego dzieła nie napisali? Czy nie znacie lekarzy, którzy doskonale leczą choroby, na które sami nigdy nie cierpieli? Czy psychiatrzy nie leczą stanów nerwowych, których sami nigdy nie doznawali? A czy sędziowie nie mogą sprawiedliwie osądzić przestępstw, dlatego, że sami ich nigdy nie popełniali?

Odwrotnie twierdzę, że ten, kto sam nie żył w małżeństwie może trafniej i bez uprzedzenia rozpatrywać ten temat, niż człowiek żonaty. Bez uprzedzenia, bo krytyczniejszym okiem może oceniać wady obu stron i wydać bardziej prawdopodobny sąd i służyć radą, niż ten, kto jest zainteresowany w danej sprawie; często osobiste doświadczenie wprost utrudnia głębszą rozwagę i bezstronne rozpatrzenie sprawy.

Chociaż kapłan nie ma osobistych doświadczeń w tej dziedzinie, za to ma je Kościół w swojem, 1.900 letniem istnieniu i niewyczerpanej rozmaitości życia wiernych. Kościół na podstawie swego blisko 2.000 letniego duszpasterzowania nabrał tak wprawnego sądu, tak głębokiego i szerokiego pojmowania sprawy i doświadczenia, jakiego nie posiada żadna organizacja na ziemi. Z drugiej strony kapłan, do którego przychodzą wierni ze swojemi radościami i bólem, również poznaje życie rodzinne w jego różnorodnych, niewyczerpanych objawach, zna jego bolączki, trudności, wahania, bez porównania gruntowniej, niż małżonkowie.

Nie zapominajmy o najbogatszem źródle, o zaufaniu wiernych, z którego kapłan czerpie doświadczenia w tej sprawie; a kapłan zyskał sobie to bezgraniczne zaufanie dzięki temu, - że dla Chrystusa i dla dobra duchowego wiernych, wyrzekł się życia rodzinnego. Młodzi, starzy, wolni, żonaci, mężatki, z zaufaniem przychodzą do kapłana, opowiadają mu swoje strapienia, troski, radości, żale, smutki i bóle tak, że ksiądz przez to pozna gruntowniej wszystkie bolączki, niebezpieczeństwa, najrozmaitsze zagadnienia małżeństwa, niż gdyby sam był żonaty, bo wtenczas znałby życie tylko swojej rodziny, a tak zna życie setek tysięcy rodzin.

Po tem, co powiedziałem, sądzę, że nie będzie już kwestii, czy kapłan katolicki ma prawo mówić na temat małżeństwa i rodziny.

Czy trzeba, żeby kapłan o tem mówił?

Bez wątpienia, że jest to temat bardzo trudny, związany z takiemi sprawami, do których należy przystępować z największym pietyzmem i znajomością psychologiczną. Właśnie dlatego skuteczniej może się zająć tą sprawą kapłan katolicki, od którego możemy się spodziewać pożądanej subtelności, niż kto inny, który może brutalnie mieszałby się w te najświętsze zagadnienia życia.

Dlaczego ma mówić o tem kapłan? Dlatego, że Kościół powinien zabrać głos w sprawie w swej istocie świętej i dotyczącej bezpośrednio życia religijnego.

Małżeństwo jest rzeczą świętą! Pewien uczony francuski powiedział, że "przymiotnik osłabia rzeczownik". Z pewnością chciał przez to powiedzieć, że są przymiotniki, które jeśli łączymy z przedmiotem, zasłaniają, osłabiają istotę rzeczy, ale z drugiej strony znamy określenia, które dzięki swojej jędrności, jak blask piorunu w ciemna noc, doskonale oświetlają pewną myśl. Papież, Pius XI., 31 grudnia 1930 roku wydał obszerna encyklikę o małżeństwie chrześcijańskim; na początku umieścił dwa słowa, w których mieści się cała treść. "Casti connubii" - tak rozpoczyna się encyklika. Niezwykle trafne hasło: "Czyste małżeństwo"! Rzeczywiście: albo małżeństwo jest czyste, moralne i święte, - albo przestaje być małżeństwem, a jeśli jest święte i jest Sakramentem, to przede wszystkiem kapłan Kościoła katolickiego powinien się niem zająć.

Lacordaire pewnego razu powiedział, że sprawa połączenia się mężczyzny z kobietą, czyli sprawa małżeństwa, jest kwestią kultury ludzkiej; a my jeszcze dodamy: że jest to sprawa szczęścia ziemskiego i niebieskiego! Wiec tą sprawą trzeba się zajmować! Głęboko się nią interesować powinien przedewszystkiem Kościół katolicki!



***

Kochani Bracia! Mówią, że są perły, które tracą swój pierwotny blask w rękach ludzkich i odzyskują go ponownie, jeśli zanurzymy je w głębinach morza,

Najcenniejszą perłą ludzkości jest rodzina, od jej siły, zdrowia, zależy siła i zdrowie przyszłych pokoleń. Życie rodzinne w rękach ludzkich również może stracić blask i moc, nawet może zupełnie zginąć, i dopiero wtedy odzyska siłę, gdy przeniesiemy je do praźródła, z którego wyszło, czyli oprzemy je na gruncie chrześcijańskiego, poważnego, religijnego światopoglądu. - Zachwiało się życie rodzinne dzięki wielu przyczynom: trudnym warunkom gospodarczym, pracy kobiet i dzieci, nędzy mieszkaniowej, niedostatku - ale największy cios zadało mu oderwanie się od Chrystusa, gdyż wtedy straciło grunt pod nogami.

Mówmy jasno! Rodziną owładnął kryzys na skutek oderwania się od religii. Małżeństwo rzeczywiście potrzebuje reformy, którą można uskutecznić tylko przez podniesienie moralne życia. Do odnowienia życia rodzinnego potrzebne jest ustawodawstwo społeczne, zarządzenia prawne, pomoc państwa - ale wszystko byłoby daremne, jeśliby zapomnieli o sprawie najważniejszej: o ponownym podniesieniu go na odpowiednie wyżyny moralne..

Zastanówmy się nad niebezpieczeństwem, jakie grozi małżeństwu, jeśli znowu nie zapanuje chrześcijańskie pojęcie o rodzinie: w dalszym ciągu będzie się szerzyć nikczemny i rozkładowy pogląd, który w ostatnich dziesiątkach lat głębokie zapuścił korzenie i powstaną olbrzymie szkody nie tylko w życiu religijnem, ale także w życiu ziemskiem i rozwoju kulturalnym.

Dlatego nie omieszkam w swoich kazaniach wykazać i podkreślić fakt, że prawa natury, czyli prawa Boże, jak! we wszystkich innych kwestiach, tak samo i w dziedzinie małżeństwa są najzupełniej zgodne z wymaganiami i prawami natury ludzkiej; jeśli je człowiek zachowa, osiągnie nie tylko zbawienie wieczne, ale również zapewni sobie podstawy uczciwego, harmonijnego bytu na ziemi; ale jeśli lekkomyślnie się im sprzeciwi, sprowadzi na siebie, już tu na ziemi, piekło cierpienia.

Prośmy Pana Niebios, Stwórcę rodzaju ludzkiego, który ustanowił małżeństwo, żeby był z nami, żeby nas wzmacniał Swojemi łaskami w ciągu kazań następnych, kiedy będziemy się zastanawiać nad Jego wspaniałem dziełem. Amen.

(Bp Tihamer Toth, O małżeństwie chrześcijańskim, Kraków 1936, ss.3-12)

Bp.Tihamer Toth

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin