170. Thompson Lewis Vicki - Ulubieniec kobiet.pdf
(
788 KB
)
Pobierz
112825629 UNPDF
Vicki Lewis Thompson
Ulubieniec kobiet
Rozdział 1
śyrandol rzucał dyskretny cień na elegancki salon, w którym czekała
Sheila. Oczy jej błyszczały, serce biło przyspieszonym rytmem. Luke
zatrzymał wzrok na jej piersiach, których kształt rysował się wyraźnie
pod czarną jedwabną suknią.
Szybko przemierzył pokój i znalazł się obok niej. Wziął ją w ramiona.
Jedwab zaszeleścił w zetknięciu Z szorstkim materiałem dŜinsów.
–
No to do rzeczy – rzucił. Nie kochał jej, ale nie miało to Ŝadnego
znaczenia. – Wiesz, czego chcę – dodał z lekkim zniecierpliwieniem.
–
Nie mogę ci juŜ tego dać!
–
A więc będę musiał wziąć sobie sam. – Nie zwaŜając na jej opór,
przycisnął wargi do jej ust.
– Cięcie!
– Meg wzięła głęboki oddech i sięgnęła po słuchawkę. Ręka jej
drŜała, gdy wykręcała numer Didi. Czekając, aŜ usłyszy głos
przyjaciółki, wpatrywała się w stos plakatów ułoŜonych na podłodze.
Zapowiadały festiwal, który miał odbyć się w Chandler juŜ za dwa
tygodnie. W kącie pokoju leŜała sterta podkoszulków z nadrukami
wykonanymi specjalnie na tę okazję, a na biurku piętrzyły się foldery
wymieniające Meg O’Brian z rady Izby Handlowej jako główną
organizatorkę.
Wreszcie Didi podniosła słuchawkę. Przyjaźniły się od trzeciej klasy
szkoły podstawowej.
– Właśnie dzwonili z telewizji. – Meg od razu przeszła do rzeczy. –
Wybrali mistrza ceremonii.
– Tak? Kogo?
– Luke’a Bannistera.
– Niech to diabli! Powrót syna marnotrawnego.
– Zgadza się. Król wyścigów samochodowych z Arizona Avenue.
Facet, który ledwo się trzymał na nogach, kiedy występował w szkolnym
musicalu, a na maturę przyszedł ubrany jak na piknik.
– Wątpię, by wspominano o tym w jego Ŝyciorysach. Ale nie wpadaj
w panikę. Wszystko będzie dobrze. Uwierzyłabyś, Ŝe on ma swój lokalny
fanklub?
– Co?
– Nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale naleŜę do niego.
– Ty? NiemoŜliwe! – zdziwiła się Meg.
– Wiem, Ŝe nie oglądasz oper mydlanych, ale powinnaś choć raz
zerknąć na „Labirynt uczuć”. Wierz mi, jeden odcinek z Lukiem w roli
Dirka Kennedy’ego i teŜ połkniesz haczyk.
– Nie zamierzam połykać haczyka. Ja...
– Na litość boską, Meg. PrzecieŜ ja Ŝartuję – Ŝachnęła się Didi.
MoŜe, pomyślała Meg, ale to nie tobie Luke złamał serce.
– Kiedy przyjeŜdŜa? – spytała Didi. – Powinien mieć apartament w
hotelu San Marcos, a na lotnisko wyślę po niego samochód.
– Daj sobie spokój z tym apartamentem. Będzie mieszkał u brata.
– No to pewno zakopali topór wojenny. Na kiedy zamówić
samochód?
– CóŜ... – Meg była wyraźnie zdenerwowana. – Z jakichś sobie tylko
wiadomych powodów zaŜyczył sobie, Ŝebym to ja po niego wyjechała.
– śartujesz!
– Prawdopodobnie chce się pochwalić swoimi sukcesami.
– To podobne do Luke’a, jakiego wszyscy znaliśmy i lubili. UwaŜaj,
złotko. Jeśli spróbuje wzniecić w tobie Ŝar namiętności, jesteś zgubiona.
– Nie jestem taka głupia. A zresztą nie wierzę, Ŝeby był mną
zainteresowany po latach przygód z tymi wszystkimi gwiazdkami.
– MoŜe i nie, ale uwaŜaj.
– Bądź spokojna. Skoro juŜ rozmawiamy, chcę cię jeszcze zapytać o
parę szczegółów naszej imprezy.
Meg starała się nie myśleć o Luke’u, ale nie bardzo jej się to
udawało. Nie widzieli się dziesięć lat, a ostatnie słowa, jakie zamienili,
były raczej mało przyjemne. Jazda z lotniska na farmę Bannisterów moŜe
okazać się zbyt długa, jeśli Luke zacznie się chwalić swymi sukcesami.
– Posłuchaj, Meg – powiedziała Didi. – Właśnie zaczyna się serial.
MoŜe powinnaś obejrzeć, na wypadek gdyby prasa zadała ci jakieś
pytanie na ten temat.
– Hm... dobrze. – Meg poczuła ucisk w Ŝołądku. Celowo unikała tego
serialu, uwaŜając, Ŝe nie ma sensu przywoływać duchów dawnych
namiętności.
– Jesteś przypuszczalnie jedyną osobą w Chandler, która nie widziała
ani jednego odcinka. Lepiej obejrzyj, choćby po to, Ŝeby rozpoznać
Luke’a na lotnisku.
– Masz rację. To na razie, Didi. – Nie ma mowy, Ŝeby go nie
rozpoznała. Nieraz, w marzeniach, widziała jego oczy. Weszła do salonu
i włączyła telewizor.
Trafiła akurat na scenę między dwiema kobietami, Sheilą i Daphne.
Być moŜe Luke w ogóle nie pojawi się w tym odcinku, pomyślała.
Nagle poczuła, Ŝe krew napływa jej do twarzy, a serce bije mocniej
niŜ zwykle. To był on.
Włosy miał nieco krótsze niŜ kiedyś, ale opadały mu na czoło tak jak
dawniej. Ubrany był w dŜinsy i dŜinsową koszulę. Wpatrywał się w
Sheilę. Meg zadrŜała. Pamiętała to uwodzicielskie spojrzenie jego
błękitnych oczu. AŜ nadto dobrze pamiętała.
Podszedł do Sheili i wziął ją w ramiona. Kiedy się całowali, Meg
cofnęła się myślą do przeszłości. Napisała kiedyś odę do pocałunków
Luke’a, a potem spaliła kartkę w filiŜance do herbaty. Łzami gasiła
ogień. Nie czuła juŜ bólu, ale rana po złamanym niegdyś sercu pozostała
nie zagojona.
W dwa tygodnie później Meg stała w poczekalni dworca lotniczego
w Phoenix, starając się zachować zimną krew. Samolot Luke’a właśnie
wylądował. Za chwilę będzie musiała stanąć twarzą w twarz z
męŜczyzną, który zakłócał jej spokój przez ostatnie dni. Przyjechała po
niego, tak jak sobie tego Ŝyczył, chociaŜ w Chandler trwały
przygotowania do uroczystości powitalnej.
Od rana była w podłym nastroju. Odrzuciła kostium, który chciała
włoŜyć, i zdecydowała się na znoszone dŜinsy i zielony sweter. Luke
prawdopodobnie będzie ubrany według najnowszej hollywoodzkiej
mody, ale ona nie zamierza się dla niego stroić. Kiedy jej buntowniczy
nastrój jeszcze się wzmógł, postanowiła, Ŝe pojedzie na lotnisko swoją
dwudziestoletnią furgonetką, a nie srebrnym BMW, które kupili z
Danem przed dwoma laty. Pozwoli, Ŝeby Luke pochwalił się pierwszy
swymi sukcesami, a dopiero później go zawstydzi.
Drzwi rękawa otworzyły się i pasaŜerowie zaczęli wychodzić. Meg
pilnie ich obserwowała, porównując kaŜdego męŜczyznę z tym, którego
oglądała na ekranie telewizora przez ostatnie dwa tygodnie. W sekundzie
obejrzała wszystkie odcinki serialu, szukając czegoś, co mogłaby w
Luke’u znienawidzić. Rezultaty poszukiwań były mierne. Dirk Kennedy
był wprawdzie mało ciekawym osobnikiem, za to bardzo seksownym.
Oczywiście była w tym niewątpliwie zasługa charakteryzatorek i
projektantów kostiumów. W rzeczywistości na pewno nie wyglądał tak
fascynująco. A juŜ z całą pewnością nie mógł wyglądać lepiej.
Kiedy ujrzała go z daleka w dopasowanych dŜinsach i obcisłym
niebieskim podkoszulku, chwyciła się najbliŜszego krzesła. Bała się, Ŝe
upadnie. Jeśli w szkole był przystojny, to teraz wręcz olśniewający. Do
diabła, zaklęła w duchu.
Przez ramię przerzucił torbę podróŜną, w ręce trzymał pokrowiec z
garniturami. W jasnym świetle poczekalni wyraźnie widziała mocny
zarys szczęki, usta jak wyrzeźbione, wysoko sklepione kości policzkowe.
Z całej postaci emanował seks. Meg zauwaŜyła towarzyszące mu
spojrzenia podekscytowanych kobiet. Zdecydowała, Ŝe wyprowadzi go z
dworca, zanim ktokolwiek go rozpozna. MoŜliwe, Ŝe i on tego chce.
Pomachała ręką w jego kierunku. ZauwaŜył ją i odpowiedział
uśmiechem. Zanim się zorientowali, błysnął flesz. Luke’a natychmiast
otoczyła grupka ciekawskich.
Kiedy Meg zastanawiała się, co zrobić, tłumek zbliŜył się w jej
kierunku. Cofnęła się o krok, uświadamiając sobie, Ŝe stoi przy niej
Luke.
– Musisz mi wybaczyć, ale jestem coś winien temu miastu i nie
chciałbym rozczarować ludzi, którzy na mnie czekają – powiedział.
AleŜ on się musi upajać swoją popularnością, pomyślała. Jego głos
stał się niŜszy i bardziej głęboki w ciągu minionych dziesięciu lat, ale był
to wciąŜ ten sam głos, który szeptał jej słowa miłości w tyle furgonetki.
Ten sam głos, który później powiedział jej, Ŝe z nią zrywa.
Postawił torbę na ziemi i zaczął rozdawać autografy. ZbliŜyła się
jakaś dziewczyna z aparatem i zaczęła pstrykać jedno zdjęcie za drugim.
– Dirk, nie boisz się, Ŝe mąŜ Sheili wszystkiego się dowie? –
krzyknęła jakaś kobieta z tłumu.
Meg przestraszyła się w pierwszej chwili, zanim sobie uświadomiła,
Ŝe kobieta utoŜsamia Luke’a z bohaterem serialu, który ma romans z
Sheilą za plecami jej męŜa.
Luke nie wydawał się zbity z tropu. Uśmiechnął się.
– Sheila i ja jesteśmy ostroŜni. A poza tym jej mąŜ i tak nie odrywa
nosa od „Wall Street Journal”. Myśli tylko o pieniądzach i nie ma za
grosz wyobraźni. Nigdy się nie domyśli. – Tłum roześmiał się, ale Meg
nie podobała się ta arogancja na pokaz. – Wystarczy, muszę iść.
– Twarz Luke’a rozjaśnił ten sam uśmiech, który demonstrował przy
kaŜdej takiej okazji. – Czeka na mnie inna piękna kobieta – dorzucił.
Meg aŜ podskoczyła. Jak moŜe ją w to wciągać?! Jak śmie! Zebrani i
Plik z chomika:
kubolina12310
Inne pliki z tego folderu:
002. McWilliams Judith - W dobrej wierze.pdf
(655 KB)
004. Clay Rita - Cena milosci.pdf
(969 KB)
003. Sanders Glenda - Isadora.pdf
(417 KB)
008. James Sandra - Usmiech losu.pdf
(805 KB)
006. Schuler Candace - Na przekor sobie.pdf
(856 KB)
Inne foldery tego chomika:
Regał 001
Regał 002
Regał 003
Regał 004
Regał 005
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin