Clifford Francis - Polowanie.txt

(354 KB) Pobierz
FRANCIS CLIFFORD 
Polowanie

Ten znany pisarz angielski,. kt�rego prawdziwe nazwisko brzmi � Arthur Bell Thompson (1918-1975), jest autorem licznych ksi��ek t�umaczonych na wiele j�zyk�w. Jako osiemnastolatek zacz�� praco
wa� w londy�skiej firmie prowadz�cej interesy z Dalekim Wschodem, wkr�tce potem wyjecha� do Rangunu (Birma). Kiedy w roku 1942 Japonia napad�a na Birm�, ochotniczo zaci�gn�� si� do armii brytyjskiej. Wojna odcisn�a na nim tak silne pi�tno, �e po powrocie do Anglii zacz�� o niej pisa�, aby-jak sam mawia�-"usun��j� ze swego organizmu". �yczliwe przyj�cie pierwszej ksi��ki pt. Ksi�yc w dzunglii. zach�ci�o go do dalszych pr�b, na tyle owocnych, �e od
roku r958 m�g� si� po�wi�ci� wy��cznie pisarstwu. - Nak�ad�m Wydawnictwa "Ksi��nica" ukaza� si� pierwszy tom
- utwor�w zebranych Francisa Clifforda ODRUCH LITO�CI
- oraz powie�ci  CIEMNA STRONA KSIʯYCA
NAGI POS�ANIEC STRACH PRZYCHODZI NOC� TRZECIA STRONA MEDALU
WSZYSCY LUDZIE S� TERAZ SAMOTNI �EGNAJ, GROSVENOR SQUARE

 Markowi
1
Cz�owiek, kt�ry szuka k�opot�w, nie musi daleko chodzi�.
�oharrn Georg Zimmerman


j t;

ROZDZIA� PIERWSZY
Najwi�cej gniazd kolibr�w by�o na krzewach ja�owca na zboczu wzniesienia. Brennan sp�dzi� cztery pracowite godziny fotografuj�c .ptaki. Najbli�ej po�o�one gniazdo i najlepiej widoczne znajdowa�o si� jakie� siedemdziesi�t pi�� st�p poni�ej jego stanowiska. By�y w nim dwa �wie�o wyklute br�zowe kolibry, �lepe i go�e, ich brzydota by�a przeciwie�stwem urody male�kich rodzic�w. Widok samicy unosz�cej si� od czasu do czasu nad gniazdem, cudowno�� jej furkocz�cego lotu, sprawia�y, �e nieomal zapomnia�, po co tu przyszed�. U�ywa� retiny reflex ze stupi��dziesi�ciomilimetrowym obiektywem i ultrafioletowym filtrem, ale w fotografowaniu kolibr�w najwa�niejsza by�a migawka. Gdy wzbijaj� si� w g�r�, skrzyd�a trzepoc� pi��dziesi�t razy na sekund�, a lec�c przed siebie staj� si� mieni�cym blaskiem, kt�rego kolor�w nie mo�na odr�ni� wzrokiem.
Do sz�stej wieczorem Brennan wyczerpa� zapas kolorowych film�w. S�o�ce zaczyna�o si� chowa� za g�rami, jeszcze spowitymi szybko g�stniej�cym �wiat�em. Oczywi�cie zamierza� wraca� do miasta przed zapadni�ciem zmroku, ale im d�u�ej tu pozostawa�, tym bardziej opanowywa�o go dziwne odr�twienie, tym ci�ej przychodzi�o mu odej��. Od wielu dni nie powiod�o mu si� tak dobrze jak dzisiaj. Za�adowa� ostatni czarno-bia�y film i dalej cierp- 
liwie fotografowa�, a� doszed� do:wniosku, �e nie ma sensu nadal eksperymentowa�.
Las naoko�o niego �piewa� i szepta�. Nietoperze kre�li�y ju� pospieszne linie na szkar�atnych brzegach �awicy chmur na zachodzie, a zielone �aby rozpocz�y przenikliwy, wieczorny koncert. Brennan pozwoli� sobie opu�ci� poro�ni�ty mchem wyst�p skalny, na kt�rym poci� si� przez wi�kszo�� popo�udnia. Z �zawi�cymi oczyma i obola�ymi mi�.�niami, ale zadowolony z siebie, stan�� i wyprostowa� si� wreszcie. To by�o sto dwadzie�cia uj��. Trudno wymaga� wi�cej. A sporo z nich ca�kiem dobrych. Niekt�re oka�� si� znakomite, by� tego, pewien.
By�o za p�no; by schodzi� do samochodu. Land-rover znajdowa� si� w dole, w odleg�o�ci jakich� tysi�ca pi�ciuset st�p, ukryty przy drodze. Dotarcie do niego zaj�oby mu co-najmniej godzin�. Z tego trzy czwarte czasu musia�by si� nara�a� na skr�cenie karku w ciemno�ci. �adnej �cie�ki, a zbocza strome. Nie po raz pierwszy zapami�tawszy si� w pracy sp�dzi noc na �wie�ym powietrzu i na pewno nie b�dzie to ostatni raz.
Spokojnie zebra� ekwipunek fotograficzny i w�o�y� go do starej torby ze �wi�skiej sk�ry, a nast�pnie przeni�s� si� na bezpieczniejsze miejsce. Zmierzch karaibski opada� jak welwetowa zas�ona. Z kieszeni torby wyj�� piwo i wypi� je wprost z puszki: Mi�dzy ciep�ymi haustami wyko�czy� resztki pogniecionych kanapek, nast�pnie zapali� papierosa i obserwowa� szybko zakrywaj�c� niebo purpurow� ciemno��. Przebija�y przez ni� liczne gwiazdy.
Bywa� wvi�kszych k�opotach i w bardziej nieprzyjemnych miejscach. To, �e si� podrapie w lesie, nie przera�a�o go; a nie zanosi�o si� na deszcz. Rano poczuje si� troch� odr�twia�y, ale to nie jest wysoka cena za udane zdj�cia. . Po�o�y� si� na plecach i wyci�gn�� papierosa. Zadowolony, oczyma duszy widzia� kolibry - a szczeg�lnie kolibra-pszcz�k� z jaskrawoczerwon� koron� na g��wce i k�pk�
puszku w uszach. Ptaszek d�ugo�ci dw�ch cali mierz�c od dziobka do ogona, kr���cy cudownie w�r�d ��tych hibiskus�w na po�o�onych ni�ej zboczach. Mia� szcz�cie, �e uda�o mu si� to uchwyci�. U�y� migawki I:rooo sekundy.
Wszystko razem z�o�y�o si� na pomy�lny dzie�. Jedynie my�l�c o Alison �a�owa�, �e nie wr�ci� wcze�niej, i z cieniem zazdro�ci, kt�ra go zdziwi�a, zastanawia� si�, czy Frank Merchant pojawi� si� po po�udniu w klubie tenisowym Oasis na dalszy z ni� trening. Chocia� przedstawia� si� jako nowicjusz, Merchant gra� nie gorzej od innych cz�onk�w klubu. Jego rzekomo s�aby bekhend zaczyna� wygl�da� na pretekst; by gra� z Alison. Tylko cholerny pretekst...
Nagle w pod�wiadomo�� Brennana wdar� si� warkot samolotu i przenikaj�c coraz g��biej jego my�li, przywr�ci� go brutalnie do rzeczywisto�ci. Przez chwil� nie zdawa� sobie sprawy, gdzie si� znajduje.i co tutaj robi, nie m�g� te� poj��, sk�d pochodzi, odg�os: Spojrza� - niespiesznie na niebo, bo pomieszane my�li sugerowa�y nadci�gaj�c� burz�. Tysi�c �wiec�cych gwiazd wyklucza�o jednak t� mo�liwo��, ale huk samolotu nabiera� si�y wzbogacony teraz jakim� oszala�ym ostrym j�kiem.
Brennan dozna� niesamowitego uczucia, �e na chwil� zatrzyma� si� czas Poderwa� si� na �okciach, gapi�c si� na niebo, i w�a�nie wtedy samolot �mign�� wprost nad je`go g�ow�. By� olbrzymi, a lecia� tak nisko, �e nieomal �ci�� czubek cedru, pod kt�rym le�a� fotograf. Powietrze zadr�a�o i grzmot silnik�w odrzutowca og�uszy� go wdzieraj�c si� w g��b czaszki. - Jezus, Maria...
Zanim wsta�, odrzutowiec znikn�� z pola widzenia. Znikn�� szybko. Tylko ciemne skrzyd�a zal�ni�y. Okna wzd�u� kad�uba p�on�y �wiat�ami. Przez kilka chwil Brennan sta� bez ruchu, przykuty nieprawdopodobnym napi�ciem, w kt�rym niedowier�anie zmaga�o si� z przera�eniem. Zaraz potem us�ysza� pierwszy trzask. To nie by�
w�ciek�y odg�os silnika; by� znacznie s�abszy, .jakby kto�
g�o�no chrupa� rzodkiewk�: Prawie natychmiast d�wi�k si�
powt�rzy�. Tylko u�amek sekundy dzieli� go od -poprzed-
niego. Nie musia� zgadywa�, co si� sta�o. Niebawem
nast�pi�y liczne jednostajne odg�osy, podobne do strza��w
z karabinu maszynowego, i Brennan wiedzia�, �e samolot
przebija dach lasu. Jednak potem nie pami�ta�, czy ruszy�
z miejsca przed czy po ostatecznym crescendo spadaj�cego
odrzutowca. Wspinaj�cego -si� po omacku prowadzi�y
przeb�yski pomara�czowego, migotliwego blasku od stro-
ny samolotu; ale to nie trwa�o d�ugo: �wiat�o gwiazd nada�o
upiorny kszta�t otoczeniu. Brennan przebija� si� przez
wiecznie zielone zagajniki i pl�tanin� wisz�cych lian,
niczym zbieg rozpaczliwie uchodz�cy przed po�cigiem.
Z przyzwyczajenia chwyci� torb�, zawiesi� j� na ramieniu,
a pod jej ci�arem kilka razy straci� r�wnowag�. Szed� bez
odpoczynku; dop�ki starczy�o mu si�, a� wreszcie musia� si�
zatrzyma�. Spojrza� na zegarek, jakby sprawdzenie godziny
mog�o po��czy� , to, co si� zdarzy�o, . z rzeczywisto�ci�
i po�o�y� kres niedowier�aniu faktom. By�a za,pi�tna�cie
sz�sta. Rozejrza� si� wok� siebie, a tymczasem pali�o go
w klatce piersiowej i pot sp�ywa� t�ustymi strumieniami.
Odg�osy �piewu ptak�w nie by�y alarmuj�ce, ale jego
przera�enie nie s�ab�o. Bezczynno�� wydawa�a si� zbrodni�
i zanim up�yn�o par� chwil, zacz�� si� posuwa� we w�a�ci-
wym, jak my�la�, kierunku. Utykaj�c wspina� si� po zboczu.
Wkr�tce przysz�o mu z pomoc� �wiat�o jutrzenki,
znalaz� jak�� �cie�k� i dalsza droga nie by�a ju� tak
wyczerpuj�ca.. Ale nawet teraz przez p� godziny nie m�g�
sforsowa� wi�cej ni� p� mili.	G��bia sklepienia lasu zabarwia�a si� powoli, a jasne plamy nieba prze�witywa�y
przez koronk� najwy�szych drzew. Znowu si� zatrzyma�,
poszukuj�c pierwszych �lad�w katastrofy. Ziemia zdawa�a		-
si� ko�ysa� mu pod nogami, a do uszu .dotar� d�wi�k
podobny do brz�czenia komar�w. Nie mia� poj�cia; ile
10
czasu up�yn�o mi�dzy chwil�, gdy spostrzeg� samolot i gdy us�ysza� odg�os jego upadku. Jednak�e rozs�dek m�wi� mu; �e musi by� blisko miejsca katastrofy, i wyobra�nia ca�y czas podsuwa�a mu widoki; kt�re na niego czekaj�.
Pierwszy znacz�cy �lad zobaczy� zbli�ywszy si� do szczytu wzg�rza: troch� ni�ej i bardziej na lewo od niego sta� rozpo�owiony palisarlder. Musia� przej�� co najmniej sto jard�w, zanim zobaczy� nowy znacz�cy szczeg�. Na poszarpanych ga��ziach utkwi� wysoko fragment skrzyd�a wraz z silnikiem. Teraz ju� tylko �lepiec m�g� zab��dzi�.
W g��bi podszycia le�nego zaznacza�a si� krzywa prze= cinka wyryta przez sun�cy samolot. Jej koniec przes�ania�a ciemna spirala dymu, ale od strony, sk�d nadchodzi� Brennan, wida� by�o rozbite metalowe szcz�tki. Ziemia by�a rozorana, podszycie le�ne pogniecione, drzewa wyrwane z korzeniami, z po�amanymi pniami i konarami.
Cisza by�a pe�na grozy. Bia�y pofa�dowany kad�ub, opleciony lianami; le�a� nieruchomo. Nie zwracaj�c uwagi na t�n przera�aj�cy widok, Brennan bieg� dalej, by jak najszybciej tam dotrze�. Po drodze mija� rozrzucone wyposa�enie samolotu i baga�e, poduszke, tace plastykowe; niemodn� walizk�, r�czniki... Je�li nadzieja gna�a go do powyginanego kad�uba, to zanim tam dotar�, rozwia�a si� ca�kowicie. Nikt nie m�g� prze�y� tej katastrofy. Przypomnia� sobie fioletowy b�ysk, a potem gro�ne p�omienie: Po�ar trwa� nied�ugo, ale pali� si� w�ciekle. Wok� le�a�y sczernia�e kawa�ki metalii, a ostry zapach spalenizny odrzu�i� go do ty�u i poczu� md�o�ci. Zamacha� g�ow�, jak pies otrz�saj�cy wod� z grzbietu, i spr�bowa� wyplu� przykry smak z ust.
- Bo�e wszechmocny - wyszepta� ochryple - ile ich zgin�o? . Odpowiedzia� mu trzask ognia. Iskry polecia�y z chmu-:
r� szarego py�u. Samolot nie mia� skrzyde�, a dzi�b zary� si� g��boko. Otwarty koniec kad�uba stercza� ostro w g�r� i Brennan by� zad...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin