Ryne Pearson Douglas - Kod Merkury.pdf

(703 KB) Pobierz
59147694 UNPDF
Ryne Douglas Pearson
Kod Merkury
Przełożył: Jerzy Łoziński
Dominic i Melisa
Podziękowania
Składam wyrazy wdzięczności – na które teraz zasługują bardziej niż kiedykolwiek –
R.H., S.H. i M.G.
Należą się one również mojej rodzinie i przyjaciołom za wiarę oraz za każdą,
przestawioną na eksponowane miejsce, książkę, podczas wizyt w księgarniach.
Również dziękuję: Clyde’owi Taylor za początek, Chuckowi Verrill za rady,
Howardowi Sanders i Richardowi Green za spełnienie marzeń oraz Joe Singer, Maureen
Peyrot i Karen Kehela za podziwianie obrazów, które czasami opowieść maluje słowami.
I jak zawsze dziękuję mojej żonie Irene, po prostu za to, że jest i że jest ze mną.
Prolog
Wschód słońca
Na północ od Tokio...
Keiko Kimura stała u stóp łóżka, przejrzysty, biały peniuar spływał z drobnych
ramion, zakrywając jej wciąż pociągającą figurę, ona zaś myślała, jak mało efektownie
wyglądał niezbyt skory do lotu ptaszek Amerykanina, a także, jakiegoż diabła jego krew
wywabi z miękkiego aksamitu.
Tak, ciepła, czerwona wilgoć przyprawiała ją o uczucie błogości, słysząc krzyk ofiar
mogła osiągać szczyty, a kiedy teraz spoglądała na blade ciało, które ochoczo dało
przytroczyć cztery kończyny do rogów łóżka, myślała, że zniszczona bielizna nie będzie
nadmierną ceną.
– Zrób mi to, mama-san – błagalnym głosem powiedział Amerykanin; patrzyły na
nią wygłodniałe oczy, a kończyny drżały z podniecenia w więzach, na które tak nalegał,
wiedziony jakąś masochistyczną fantazją.
– Chcesz, żeby Keiko dała ci klapsa? – spytała, a potem jedna za drugą przesunęła
stopy po podłodze, aż zatrzymała się przy wezgłowiu; czarne włosy spływały na ramiona,
a oczy badawczo omiotły ciało. Wolno przysiadła na materacu, zaś język wysunął się
i zwilżył wargi.
Uśmiechnął się z wyszczerzonymi zębami; pierś uniosła się w pospiesznym oddechu.
Erekcja nieco się poprawiła.
– Tak, chcę, żebyś mnie ukarała!
Na dźwięk tego słowa zawrzały w niej pierwotne siły. „Karać”, pomyślała.
Powiedział to tak wyraźnie, z tak gorącym pragnieniem w głosie, że jego dźwięk Keiko
zaczęła powtarzać w myśli, a wystarczyło kilka razy, żeby poczuła wilgoć.
– Och, tak, mama-san, tak! Bardzo mi tego trzeba, i to jak najszybciej!
Keiko przetoczyła głowę z barku na bark, a potem spojrzała Amerykaninowi w oczy.
Na twarzy miał krople potu. Wyobraziła sobie, że każda z nich to czerwona perełka...
krwawe łzy, które wylewa dla niej.
„Och, kochany”, pomyślała, czując, jak fala gorąca porywa ją i niebezpiecznie
szybko niesie ku przepaści, skąd już nie będzie powrotu. „Za wiele. Za wiele i zbyt
szybko”. Przyjdzie jeszcze czas na rozkosz, ale interesom trzeba było dać pierwszeństwo,
nim będzie mogła zabawić się w śmierć.
– Proszę – naglił Amerykanin z zaciśniętymi zębami.
– Najpierw musisz coś zrobić dla Keiko – powiedziała i przesunęła ręką po czarnych
kędziorach na piersi. Znalazła sutek i ujęła go między kciuk i palec wskazujący.
– Aaach! – jęknął, a twarz wykrzywiła się w grymasie oczekiwanej ekstazy.
Paznokieć każdego palca był starannie zaostrzony i teraz Keiko raptownie je
zacisnęła. Zacisnęła mocno, bardzo mocno, tak że ze stanu budzącej się rozkoszy
Amerykanin nagle runął w prawdziwy ból.
– Eeej! Uważaj!
Bez takiej gwałtowności, która może byłaby w tej sytuacji wskazana, Keiko wpiła się
w sutek, a następnie oderwała rękę i cisnęła w bok kawałek różowego ciała. Uderzył
w białą ścianę i na gładkiej powierzchni zostawił jaskrawoczerwoną plamę, zanim spadł
na podłogę.
– Czyś ty oszalała, głupia kurwo...!
Podrywał się, opadał, skręcał, szarpał, a krew z rany pryskała na twarz Keiko
i peniuar, którego już wcześniej przestała żałować. Znowu ukazał się język dziewczyny
i zlizał kroplę krwi z górnej wargi. Jej smak, jej obecność na ciele sprawiały, że bardzo
trudno było skoncentrować uwagę na zadaniu. Ach, jak trudno.
– Musimy porozmawiać, Joe.
– Joe? – wykrztusił Amerykanin pomimo bólu. Nie wiedział, że dla jego dręczycielki
wszyscy Amerykanie nazywali się Joe.
– Nie tylko ty zapłaciłeś Keiko za tę noc, Joe. – Jej wargi drżały od słonego,
miedzianego smaku soku życia. „Ach, żeby tak się w nim skąpać”, pomyślała. Już
niedługo, ale czekanie zawsze jest takie okrutne. – Ktoś chciałby dowiedzieć się czegoś,
co wiesz ty.
Czoło sfałdowały zmarszczki; po żebrach pociekła purpurowa stróżka.
– Masz, kurwa mać, świra. Co niby wiem?
Nie tak łatwo było określić wyraz twarzy Keiko; z pewnością nie była to ani radość,
ani złość. „Bestia w ludzkim ciele”, pomyślał Amerykanin. A potem zobaczył nóż
w zakrwawionej ręce, która wynurzyła się zza krawędzi łóżka.
– Wszystko – powiedziała, delikatnie trzymając nóż za rączkę, a jego ostrzem
zataczając w powietrzu ósemki.
– Co wiem? – wrzasnął, ale w głosie było teraz błaganie.
Teraz już uśmiechała się; nóż powoli zbliżał się do ciała, aby rozpocząć długą, nocną
pracę.
– Mniejsza z tym, Joe. Powiesz mi wszystko o wszystkim, a ja już wybiorę, co
trzeba.
Dźgnęła w koniec noża, a potem przeciągnęła powoli klingą po języku, delektując się
smakiem. Jego życie było tak kruche, jak krucha będzie jej rozkosz. Rano, po wszystkim,
po pracy i ekstazie, gdy zabawka zostanie bezpowrotnie zniszczona, jej pragnienia odżyją
Zgłoś jeśli naruszono regulamin