Tanner Charles R. - 01 - Tumitak z podziemnych korytarzy.pdf

(274 KB) Pobierz
27787353 UNPDF
CHARLES R. TANNER
Tumitak z podziemnych
korytarzy
tłum. Wiktor Bukato
O AUTORZE
Fantastyka naukowa jako gatunek literacki zrobiła fantastyczn ą karier ę . Powstaj ą kluby
miło ś ników tego gatunku, coraz wi ę cej osób czyta t ę literatur ę , kolekcjonuje i zdobywa o niej
wiedz ę .
Je ś li chodzi o ameryka ń sk ą literatur ę fantastyczno-naukow ą , jedn ą z najbardziej licz ą cych
si ę na tym rynku, zainteresowanie czytelników, a szczególnie ich wiedza na ten temat si ę gaj ą
wstecz przede wszystkim do tak zwanego “Złotego Wieku" SF przypadaj ą cego na okres mniej
wi ę cej od roku 1938 - kiedy to John Campbell zastał redaktorem naczelnym czasopisma
“Astounding Stories", nadaj ą c ton temu nurtowi twórczo ś ci literackiej i niejako go promuj ą c - do
lat pi ęć dziesi ą tych, kiedy to na ten teren wkroczyły inne magazyny.
Lata dwudzieste i trzydzieste naszego wieku pozostaj ą w cieniu. A przecie Ŝ warto
pami ę ta ć , Ŝ e zanim zabłysły gwiazdy pierwszej wielko ś ci, jak A. E. Van Vogt, Robert A.
Heinlein, Isaac Asimov i Theodore Sturgeon, istnieli i pisali inni autorzy, których wkładu w to
dzieło nie sposób pomin ąć .
Jednym z nich jest wła ś nie Charles R. Tanner (1896-1954), który zadebiutował
opowiadaniem “The Color of Space" w roku 1930. Pisał pó ź niej jeszcze wiele, głównie
opowiada ń , czy mo Ŝ e nawet króciutkich powie ś ci, publikuj ą c je wył ą cznie w magazynach SF.
Najbardziej znany jest cykl opiewaj ą cy przygody młodego ś miałka Tumitaka, Ŝ yj ą cego w
czasach, kiedy ludzko ść została zepchni ę ta pod ziemi ę przez naje ź d ź ców z Wenus. Tumitak
swoimi bohaterskimi czynami przypomina ludziom o ich wła ś ciwym miejscu na Ziemi i ich
godno ś ci, budz ą c w nich odwag ę i ch ęć czynu.
Dwa pierwsze opowiadania z tego cyklu: “Tumitak z podziemnych korytarzy" (Tumithak
oj the Corridors) i “Tumitak na powierzchni Ziemi" (Tumithak in Shawm) zamie ś cił Isaac
Asimov w swojej antologii zatytułowanej “Przed Złotym Wiekiem". Przedstawiamy je
miło ś nikom fantastyki po raz pierwszy w polskim przekładzie w dwóch kolejnych zeszytach.
ROZDZIAŁ I
Dopiero w ci ą gu ostatnich kilku lat archeologia poczyniła post ę py, które pozwoliły na
wst ę pne oceny zdumiewaj ą cych osi ą gni ęć nauki naszych przodków przed Wielk ą Inwazj ą .
Szczególnie obfitym ź ródłem wiedzy na temat ich Ŝ ycia były ruiny Londynu i Nowego Jorku.
Wiadomo ju Ŝ , Ŝ e nasi przodkowie posiedli tajemnic ę latania oraz znajomo ść chemii i
elektryczno ś ci przewy Ŝ szaj ą c ą nasz ą ; istniej ą nawet pewne dowody, Ŝ e prze ś cign ę li nas w
medycynie i pewnych sztukach pi ę knych. Bior ą c ich cywilizacj ę jako cało ść , mo Ŝ na mie ć
niejakie w ą tpliwo ś ci, czy do ś cign ę li ś my ich w wiedzy ogólnej.
Do czasu Inwazji odkrywali tajemnice przyrody, jak si ę zdaje, stale, w regularnym
post ę pie geometrycznym, i mamy uzasadnione powody, by s ą dzi ć , Ŝ e to wła ś nie mieszka ń cy
Ziemi pierwsi rozwi ą zali problem lotów mi ę dzyplanetarnych. Powie ś ci pisane przez autorów
zajmuj ą cych si ę tym okresem ś wiadcz ą o zainteresowaniu, jakie dzisiejszy człowiek przejawia
wobec tak zwanego Złotego Wieku.
Niniejsza opowie ść nie dotyczy wszak Ŝ e ani dni Inwazji, ani Ŝ ycia w Złotym Wieku
przed ni ą . Mówi ona o owej pół mitycznej, pół historycznej postaci, Tumitaku z Loru, pierwszym
człowieku, jak głosi legenda, który zbuntował si ę przeciwko dzikim szylkom. Cho ć brak jeszcze
wielu faktów, niedawne badania lochów i korytarzy rzuciły wiele ś wiatła na dot ą d niejasne
fragmenty Ŝ ycia tego bohatera. Pewne ju Ŝ jest, Ŝ e Ŝ ył on i walczył naprawd ę , lecz bez w ą tpienia
nie dokonał tych cudów, które przypisuje mu legenda.
Wiadomo na przykład, Ŝ e Ŝ ycie jego nie trwało dwie ś cie pi ęć dziesi ą t lat, jak mu to
przypisuj ą ; Ŝ e mitem jest jego nadludzka siła i niewra Ŝ liwo ść na promienie szylków. Równie
w ą tpliwa jest opowie ść o zniszczeniu przez niego sze ś ciu miast.
Jednak wiedza o jego Ŝ yciu pogł ę bia si ę w miar ę , jak tracimy zaufanie do legend.
Nadszedł czas, gdy mo Ŝ emy poj ąć , niestety jeszcze mgli ś cie, ale za to z bardziej racjonalnego
punktu widzenia, prawd ą o jego czynach. Tak wi ę c celem niniejszej opowie ś ci jest próba zracjo-
nalizowania i wła ś ciwego umieszczenia w tle historycznym wczesnej młodo ś ci wielkiego
bohatera, który w imieniu ludzko ś ci targn ą ł si ę pierwszy na bestie wenusja ń skie, trzymaj ą ce cał ą
Ziemi ę w niewoli...
Długi, pos ę pny korytarz ci ą gn ą ł si ę , jak okiem si ę gn ąć . Wysoki na pi ę tna ś cie stóp i
równie szeroki, prowadził prosto, bez ko ń ca, a jego brunatne, szkliste ś ciany cechowała
niezmienna jednostajno ść . Wzdłu Ŝ ś rodkowej linii stropu ukazywały si ę co jaki ś czas du Ŝ e
lampy, płaskie płyty zimnego, białego ś wiatła, które płon ę ło od wieków, nie wymagaj ą c Ŝ adnych
zabiegów. W takich samych odst ę pach w ś cianach bocznych widniały gł ę boko wyci ę te otwory
drzwiowe, zawieszone szorstk ą tkanin ą workow ą ; na progach zna ć było ś lady stóp pozostawione
tam przez minione pokolenia. Monotonii tego widoku nie m ą ciło nic - poza kilkoma miejscami,
gdzie korytarz krzy Ŝ ował si ę z innym korytarzem, równie nieciekawym.
Korytarz wcale nie był pusty. Tu i tam na całej długo ś ci pojawiały si ę pojedyncze
postacie m ęŜ czyzn, w wi ę kszo ś ci o niebieskich oczach i rudych włosach. Odziani byli w
niewyszukane zgrzebne szaty, ś ci ą gni ę te w talii szerokimi pasami o wielu kieszeniach i
olbrzymich klamrach. Znajdowało si ę tam równie Ŝ kilka kobiet, które ró Ŝ niły si ę od m ęŜ czyzn
długo ś ci ą włosów i szat. Wszyscy poruszali si ę jakby ukradkiem - cho ć bowiem min ę ło wiele lat
od czasu, gdy ostatnio widziano Strach, nawyki setek pokole ń niełatwo odrzuci ć . Tak wi ę c
korytarz, ludzie, ich odzienie, a nawet zwyczaje tworzyły pos ę pn ą monotoni ę .
Gdzie ś z gł ę bi, spod korytarza, dochodził miarowy stukot i warkot jakiej ś gigantycznej
machiny; rozlegał si ę nieprzerwanie towarzysz ą c Ŝ yciu tych ludzi, tak Ŝ e ju Ŝ nikt nie zwracał na ń
uwagi. A mimo to ów stukot przytłaczał ich, przenikał ich umysły i swoim miarowym rytmem
oddziaływał na wszystko, co robili.
Zdawało si ę , Ŝ e jedna cz ęść pomieszczenia jest bardziej ucz ę szczana ni Ŝ inne. Ś wiatła
płon ę ły tu ja ś niej, tkaniny okrywaj ą ce drzwi były czystsze i nowsze; kr ę ciło si ę tu tak Ŝ e wi ę cej
ludzi. Wchodzili i wychodzili ukradkiem z drzwi, niczym pomykaj ą ce króliki.
Z boku w drzwiach ukazały si ę postacie chłopca i dziewczyny w wieku około czternastu
lat. Jak na dzieci byli wyj ą tkowo wysokiego wzrostu, cho ć ich niedojrzało ść wydawała si ę
oczywista. Oni równie Ŝ , jak i starsi, mieli niebieskie oczy, a ich cer ę znamionował odwieczny
brak ś wiatła słonecznego i nieustanne działanie promieni ś wiateł korytarzy. W ich zachowaniu
była jaka ś ś miało ść i Ŝ wawo ść sprawiaj ą ca, ze wielu mieszka ń ców korytarzy na ich widok
marszczyło brwi z dezaprobat ą . Najwyra ź niej starsi uwa Ŝ ali, Ŝ e młode pokolenie zmierza szybko
do samounicestwienia. Nie było w ą tpliwo ś ci, Ŝ e pr ę dzej czy pó ź niej ta ś miało ść i hała ś liwo ść
sprowadzi Strach z Powierzchni.
Lecz młodzi, doskonale oboj ę tni wobec tak wyra ź nej dezaprobaty, kontynuowali swój
marsz. Skr ę cili z głównego korytarza w inny, słabiej o ś wietlony, a przeszedłszy nim prawie mil ę ,
skr ę cili w jeszcze inny. Przej ś cie, w którym si ę teraz znale ź li, było w ą skie i wyra ź nie pi ę ło si ę w
gór ę . Nie było tu zupełnie nikogo, a gruba warstwa kurzu, pokrywaj ą ca korytarz, oraz opłakany
stan ś wiateł dowodziły, Ŝ e dawno ju Ŝ nikt tu nie mieszkał. Liczne otwory drzwiowe pozbawione
były zasłon, które skrywały wn ę trza zamieszkałych pomieszcze ń w wi ę kszych korytarzach.
Zamiast tego w wielu drzwiach wisiały kotary paj ę czyn pokrytych pyłem. W miar ę jak młodzi
posuwali si ę dalej, dziewczyna przybli Ŝ ała si ę do chłopca, ale poza tym nie zdradzała innych
oznak boja ź ni. Po pewnym czasie przej ś cie stało si ę jeszcze bardziej strome i wreszcie ko ń czyło
si ę ś lep ą ś cian ą . Młodzi usiedli na rumowisku pokrywaj ą cym dno korytarza i po chwili zacz ę li
rozmawia ć ś ciszonym głosem.
- Wiele lat musiało upłyn ąć od czasu, gdy mieszkali tu ludzie - rzekła cicho dziewczyna. -
Mo Ŝ e znajdziemy co ś bardziej cennego, co pozostawili opuszczaj ą cy ten korytarz.
- My ś l ę , Ŝ e Tumitak łudzi si ę tylko mówi ą c nam o mo Ŝ liwo ś ci znalezienia skarbów w
tych przej ś ciach - odrzekł chłopiec. - Bez w ą tpienia byli tu ju Ŝ inni przed nami.
- Tumitak powinien ju Ŝ tu by ć - powiedziała po chwili dziewczyna. - Czy my ś lisz, Ŝ e
przyjdzie? - Daremnie starała si ę przebi ć wzrokiem ciemno ść panuj ą c ą w dole korytarza.
- Oczywi ś cie, Ŝ e przyjdzie, Tepro. Czy Tumitak kiedykolwiek nie dotrzymał słowa, kiedy
si ę umawiał?
- Ale przyj ść tu samotnie! - zaprotestowała Tepra - Umarłabym ze strachu, Nikadurze,
gdyby ciebie tu nie było.
- Nie ma wła ś ciwie Ŝ adnego niebezpiecze ń stwa - odrzekł. - Ludzie z Jakry nie mogliby tu
doj ść nie przechodz ą c przez główny korytarz. A wiele lat ju Ŝ min ę ło od czasu, gdy kraina Lor
widziała szylka.
- Dziadek Konak raz widział szylka - przypomniała mu Tepra.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin