Smith Guy N. - Śmiertelny lot.pdf

(846 KB) Pobierz
293829341 UNPDF
Guy N. Smith
Śmiertelny lot
(Doomflight)
Przełożył Daniel Jagodziński
Brianowi i Lynn Gandy dziękując za pomoc okazaną przy pisaniu tej książki.
PROLOG
Dziewczyna siedziała w samochodzie, wpatrując się bezmyślnie w zachlapaną deszczem
szybę. Drżała ze złości, rozgoryczona. Zdawała sobie sprawę, że ręka chłopca dotyka jej uda
w przepraszającym geście, ale udawała, że tego nie dostrzega. Chwyciła kierownicę, która lekko
skrzypnęła.
– Sue?
Szczupły mężczyzna w drelichowym ubraniu włączył przycisk na tablicy rozdzielczej. Mdłe
światło ukazywało jego niepokój.
– Pewnie ja...
– Nie, Frank... nie dotykaj mnie.
– Dobrze, już dobrze – cofnął rękę. – Nie dotknę cię, ale chyba należy mi się jakieś
wyjaśnienie.
– Niekoniecznie. Jeśli nie wiesz, o co chodzi, nie mamy sobie nic do powiedzenia.
– Nie mam pojęcia, do cholery – warknął twardo. – Nie znam innego wyjaśnienia, iż
najlepszym sposobem na zerwanie z dziewczyną jest udzielenie jej lekcji jazdy samochodem.
– To nie ma nic do rzeczy – powiedziała Sue, rzucając przelotne spojrzenie.
Upierałeś się, że powinnam umieć prowadzić. Ja tego nie chcę. Nienawidzę samochodów.
– Ale dlaczego dzisiejszy wieczór tak bardzo różni się od tych, które spędziliśmy razem?
– Ponieważ... – przerwała, gdyż jej gniew osiągnął właśnie apogeum. Sue bała się, że straci
opanowanie. – Włóczysz się z innymi dziewczynami.
Minęło parę sekund.
– To kłamstwo! – wrzasnął, lecz jego głos nie brzmiał zbyt pewnie.
Sue spojrzała nienawistnie na twarz Franka.
– Gdybyś tylko mógł, kłamałbyś do samego końca, ale nie zrobisz już ze mnie idiotki. Jesteś
cholernym łgarzem. Od siedmiu tygodni nie pracujesz w Cashmore.
Wywalili cię za jakieś kanty przy książkach. Wspaniale to ukrywałeś. Prawie tak samo jak tę
małą dziwkę. Jak tłumaczysz jej swoje nocne wypady do mnie? Musi wierzyć w każde twoje
zakichane kłamstwo, tak jak ja. Niestety, Frank, to koniec. Może uda ci się kogoś oszukać, ale
kłamstwo ma krótki żywot.
– Mądrze to wymyśliłaś – zadrwił, szukając po kieszeniach papierosów i zapałek.
Potrzebował trochę tytoniu, żeby się opanować. – Próbujesz coś na mnie znaleźć.
Daruj to sobie.
– Jeszcze nie skończyłam – warknęła twardo Sue. – Boże, jaka byłam głupia! Nim cię
spotkałam, byłam dziewicą.
– Kłamiesz!
Błysk zapałki raził ją w oczy, więc nie dostrzegła zawziętego wyrazu twarzy Franka.
– To prawda! – krzyknęła histerycznie.
– Osiemnastoletnia dziewica? – odrzekł ze śmiechem. – Łatwiej znaleźć szczątki dinozaura.
Pięść dziewczyny wylądowała na jego szczęce. Cios był tak silny, że odrzucił głowę Franka
do tyłu. Papieros wprost z jego ust spadł gdzieś na tylne siedzenie w chmurze iskier.
– Ty dziwko!
Chciał jej oddać, ale zdał sobie sprawę, że tylko pogorszy sytuację. Odwrócił się spokojnie
i zaczął szukać niedopałka.
– Mogłaś mi spalić samochód, idiotko.
– Twój bezcenny samochód – odrzekła, wpatrując się weń beznamiętnie. – Pozwoliłeś mi go
prowadzić?
Westchnienie ulgi za plecami Sue oznaczało, że poszukiwania zakończyły się sukcesem.
– Tak jak mówiłem... – zaczął Frank.
– Nie masz racji – przerwała mu gwałtownie. – Byłam dziewicą, kiedy cię poznałam. Możesz
wierzyć lub nie, nie ma to większego znaczenia. Jestem trochę staroświecka i próbowałam
zachować dziewictwo, nie dla małżeństwa, ale dla porządnego chłopaka. Jak widzisz, popełniłam
największe głupstwo w życiu. Jeśli znajdę drugiego, będę musiała żyć ze świadomością, że
byłam dla ciebie darmową kurwą.
– Jesteś małą, zarozumiałą snobką – powiedział Frank, zaciągając się spokojnie papierosem.
– Jak myślisz, co robią inne dziewczyny sam na sam z chłopakami?
Może tylko się przytulają, a co odważniejsze dają sobie pomacać cycki?
– Nie dbam o to! Nie jestem jedną z wielu. Jestem sobą i to się liczy.
– Tak ci się tylko wydaje. A przy okazji, to kto roznosi o mnie te wszystkie plotki?
Głos Franka złagodniał. Powoli zbliżył twarz do głowy dziewczyny.
– Słucham cię, kochanie. Mam cholerną ochotę oskarżyć kogoś o oszczerstwo.
– Nie możesz winić ludzi o to, że mówią prawdę. Sue chciała się uśmiechnąć, ale wyraz
twarzy jej chłopaka powstrzymał ją przed tym.
– Gadaj – nalegał Frank. – Chcę wiedzieć, kto mnie obmawia. Powiesz mi albo będziemy
siedzieli do rana.
– Nie waż się mi grozić!
Chciała, żeby jej słowa zabrzmiały groźnie, ale gniew, który przed chwilą napełniał jej serce,
zamienił się w narastający strach. W jej głosie można było wyczuć niepewność.
– Moja mama pracuje z kobietą, która podobno zna kogoś z twojej rodziny.
– Barlow – powiedział spokojnie Frank. – Powinienem się domyślić, że to ta intrygantka.
Pieprzony babsztyl. Że jeszcze nikt nie dobrał się jej do skóry! To stare próchno chce koniecznie
przeżyć coś przykrego. Jak tylko wrócę do miasteczka, będę musiał zobaczyć się z moim
adwokatem.
– Frank, nie rób głupstw, proszę. Przecież wiesz, że to prawda.
– Zamknij się!
Ręka chłopaka dotknęła ponownie uda dziewczyny, ale tym razem w ruchach palców nie
było pociągającej delikatności. Chwycił nogę Sue tak mocno, że krzyknęła.
– Przestań, to boli!
– Zasługujesz na to, dziwko.
Przeczuwała, co nastąpi i dlatego próbowała się bronić. Siedziała na miejscu kierowcy, więc
wolno wysunęła rękę w kierunku stacyjki.
– Nie uda ci się – wycharczał Frank, chwytając Sue za nadgarstek.
Strach przybierał na sile. Na spoconych rękach pojawiły się nabrzmiałe żyły.
– Teraz porozmawiamy na serio – wy sapał chłopak, przyciskając swój tors do ciała Sue.
Chciała coś powiedzieć, ale nie wykrztusiła ani słowa. Była sparaliżowana ze strachu.
Dobierał się do niej nie młody mężczyzna, który każdej nocy pieścił i całował jej nagie ciało, ale
dzikie zwierzę. Delikatne pieszczoty, będące preludium miłosnego aktu, ustąpiły tej nocy
okrucieństwu dzikiej bestii.
Sue z trudem odchyliła głowę. Nieprzeniknione ciemności zdawały sieją przywoływać.
„Uciekaj! Uciekaj i ukryj się, zanim będzie za późno. O Boże!”
Narastająca przemoc zniewalała ją. Artykuł w gazecie. Widziała już tytuł wydrukowany
drobną czcionką. „Na starym lotnisku uduszono dziewczynę. Nieznany mężczyzna powiadomił
policję.” Tak, to zdarza się bardzo często. Media nazywają to zbrodnią namiętności. Morderca
dostaje zwykle trzy lata.
Sue rozluźniła mięśnie. Uścisk prześladowcy nieco zelżał. Zamknęła oczy i zmusiła się do
myślenia. Jedno było pewne. Dzisiaj nie wróci do domu samochodem.
Jeśli chce się wydostać z lotniska, musi zrobić to sama.
– Teraz się zabawimy, Sue.
Głos Franka dochodził jakby zza grubego muru. Powoli wyciągnęła rękę, chwytając lekko za
klamkę. Nie wolno się śpieszyć, na wszystko przyjdzie czas.
Najważniejsze, żeby nie zorientował się, co zamierza zrobić. Chłopak czuł się zwycięzcą.
Nie pałał już nienawiścią i jego ruchy były mniej gwałtowne. Pobaw się z nim, popieść go trochę.
Masz tylko jedną szansę, a jeśli ją zmarnujesz, to...
Sue działała z energią, która ją samą zdziwiła. Jednym skoordynowanym ruchem nacisnęła
klamkę, otworzyła drzwi i wyskoczyła na zewnątrz. Potknęła się o kamień, ale szybko odzyskała
równowagę i zaczęła biec.
– Cholera!
Głos prześladowcy sprawił, że przyspieszyła. Po chwili usłyszała, że Frank próbuje
Zgłoś jeśli naruszono regulamin