Robards Karen - Biblioteczka Pod Różą - Dziecko Maggy.pdf

(1117 KB) Pobierz
Maggy's child
Karen Robards
Dziecko Maggy
Książkę tę dedykuję:
mojemu najmłodszemu siostrzeńcowi,
Stuartowi Blake’owi;
trzem mężczyznom mojego życia –
Dougowi, Fetorowi i Chrisowi;
a także świętemu Judzie.
Rozdział 1
- C zy pamiętasz słowa ciotki Glorii, która mawiała, że nie ma
ucieczki od grzechu cielesnego? Że wcześniej czy później pojawi się
znowu? Miała rację: oto jestem.
Głos, który usłyszała, był ochrypły, zdradzał rozbawienie i wydał się
jej niebezpiecznie znajomy. Przez krótką chwilę Maggy Forrest miała
wrażenie, że cały świat wokół niej zamarł w bezruchu. Masywna dębowa
lada, o którą się opierała, natrętne, skoczne dźwięki muzyki country,
charakterystyczny nastrój tego mrocznego, zadymionego klubu nocnego -
nagle przestała to wszystko dostrzegać i słyszeć.
Teraz liczył się dla niej wyłącznie ten głos: głos Nicka.
Z dłonią zaciśniętą kurczowo na chłodnej miedzianej barierce barowej
lady, Maggy z wolna obróciła się do niego twarzą. Nie, nie omyliła się.
Wyobraźnia nie splatała jej żadnego figla. Instynkt podpowiedział jej
wszystko, zanim jeszcze wzrok zarejestrował gęstą czuprynę czarnych
niesfornych włosów i szerokie ramiona mężczyzny o wysportowanej
sylwetce.
Nick?
Był tak wysoki i przystojny, jak zdołała go zachować w pamięci.
Zabójczo przystojny; tak o nim zawsze myślała. I wrażenia tego nie zdołała
przyćmić nawet twarz boksera o zbyt surowych rysach, zbyt szerokich
kościach policzkowych i szczęce oraz zbyt wąskich jak na uosobienie
ideału męskiej urody warg. Nos nadal był lekko skrzywiony w lewą stronę
na skutek jednej z licznych bijatyk ulicznych, które Nick stoczył jako
nastolatek. Znad tego skrzywionego nosa spoglądały na nią piwne oczy.
Osłonięte ciężkimi powiekami i jakby senne, stanowiły klucz do
oszałamiającego wrażenia, jakie Nick wywierał zwykle na kobietach;
Maggy uświadomiła to sobie już dawno temu. Zawsze zdawał się wiedzieć
na temat kobiet wszystko, ona zaś niegdyś nie była bardziej odporna na
jego urok niż każda inna przedstawicielka jej płci.
- Witaj, Magdaleno!
Nawet jego uśmiech pozostał ten sam: uwodzicielski, szelmowski i
zarazem czuły. Kiedyś uwielbiała ten uśmiech jak nic innego na świecie.
Ach, Nick! Patrząc na niego poczuła, że zapomina o ostatnich
dwunastu latach, o tym, że Nick jest już trzydziestodwuletnim mężczyzną,
ona natomiast dobiega trzydziestki. Owładnęły nią wspomnienia: oto w
niewielkim mieszkaniu, które dzieliła z ojcem, nie ma już nic do jedzenia, i
2
raptem zjawia się Nick z torbą pełną zakupów; oto Nick pomaga jej
zataszczyć ojca do domu, kiedy - jak zdarzało się to już wiele razy -
znalazła go pijanego w sztok na ulicy; oto spuszcza z baku jakiegoś
samochodu trochę benzyny, tak, aby mogła dojechać do pracy starym
gruchotem, który zdołał doprowadzić dla niej cudem do stanu używalności,
gdy ukończyła szesnaście lat; oto czeka na nią na ulicy, kiedy ona wymyka
się wieczorem z domu, i odpędza natrętów, którzy często kręcili się wokół
niej. Nick zawsze jej bronił. Kiedy dorastała, był dla niej prawdziwą
podporą życiową. Zawsze, ale to zawsze, kochała Nicka jak nikogo innego!
Nick. Świadomość, że to naprawdę on stoi teraz przed nią, dotarła do
Maggy dopiero teraz; jej oczy mimo woli zajaśniały radością, na ustach
zakwitł uśmiech. Po chwili jednak znaczenie tego faktu uderzyło w nią
boleśnie i natychmiast ogarnęła ją trwoga: Nick wrócił! Ręce, które jeszcze
przed chwilą odruchowo wyciągnęła ku niemu, opadły bezwładnie,
uśmiech zgasł na moment i, chociaż niemal od razu pojawił się znowu na
jej twarzy, nie był już taki jak przedtem.
Jednak Nick nigdy dotąd nie dał się zwieść pozorom - i również teraz
wyczuł, że coś jest nie w porządku.
- Nie cieszysz się, że mnie widzisz? - Promieniał z radości, ona zaś
odniosła wrażenie, że zamierza po prostu trochę się z nią podręczyć. - Ale
dlaczego, Magdaleno? Doprawdy, ranisz moje uczucia!
- Oczywiście, że się cieszę! Ile to już czasu minęło! Całe wieki! -
Powiedziała to tonem towarzyskiej konwersacji, wpajanym jej przez
korepetytorkę podczas trwających wiele miesięcy lekcji wymowy, które
zaczęła brać, gdy wyszła za mąż za Lyle’a. Na dźwięk tego głosu Nick
zmrużył oczy.
- Dwanaście lat. I pomyśleć tylko, że przez cały ten długi a czas jesteś
żoną Lyle’a Forresta. Żonka numer trzy zajęła się prowadzeniem domu!
Słyszałem, że dałaś mu syna.
O Boże! Nagle wydało się Maggy, że przygniata ją olbrzymi ciężar,
nie pozwalając złapać tchu. Z rozpaczliwą determinacją postanowiła
stoczyć walkę, która ją czekała.
- Owszem, mamy syna.
- Widziałem go.
- Widziałeś go? - Nie byłaby bardziej zaskoczona, gdyby zdzielił ją z
całej siły kijem od baseballu.
- Tak. Dziś po południu. W Windermere. Dzwoniłem do ciebie, ale
nie było cię w domu.
No tak, była w tym czasie u fryzjerki. Nieznośny ucisk w piersiach
3
spotęgował się jeszcze bardziej, kiedy wyobraziła sobie Nicka w
Windermere - bez niej, za to z Dawidem i może nawet z Lyle’em.
- Dzwoniłeś do mnie? - Zdawała sobie sprawę z niedorzeczności
powtarzania w kółko jego słów, ale nie mogła się od tego powstrzymać.
Tak samo jak od gapienia się na niego, Zawsze wiedziała, że kiedyś
spotkają się z Nickiem ponownie, takie przekonanie tkwiło gdzieś głęboko
w tajnikach jej serca, ale nie była jeszcze do tego przygotowana. Nie,
jeszcze nie teraz! Zupełnie ją zaskoczył, nie dał czasu na obmyślenie linii
obrony.
- Chyba nie sądziłaś, że mógłbym znaleźć się w Louisville i nie
zadzwonić do ciebie, co? - W jego wzroku wyczytała kpinę. - Jakżebym
mógł? Jesteśmy przecież starymi przyjaciółmi i w ogóle... A chłopiec... ma
na imię Dawid, prawda?... to jakby skóra zdarta z ciebie. Stary Lyle może
dzięki tobie czuć się naprawdę dumny!
- Tak. Tak, jestem... jesteśmy oboje dumni z Dawida, Lyle i ja. - Na
samą myśl o jedenastoletnim synku poczuła ciepłą falę macierzyńskiego
uczucia. Podobnie jak ona był wysoki i smukły, o harmonijnej budowie
ciała, kasztanowatych włosach i czekoladowobrązowych oczach, miał gęste
ciemne brwi i szerokie usta; kiedy zaś wkładał strój do tenisa lub golfa,
wyglądał tak niewiarygodnie arystokratycznie, że trudno było uwierzyć, iż
wydała go na świat kobieta o pochodzeniu nieskończenie odległym od
arystokratycznego.
Oczywiście Wszystkie swoje zalety Dawid zawdzięczał Lyle’owi.
- Świetnie wyglądasz, Magdaleno, naprawdę. - Nick przesunął po niej
wzrokiem, Maggy zaś pomyślała mimo woli o czarnych zamszowych
spodniach za dziewięćset dolarów, które miała na sobie, o butach i pasku z
prawdziwej krokodylowej skóry, o jedwabnej bluzce w kolorze kości
słoniowej, o sześciokaratowym brylancie na palcu i efektownym złotym
zegarku na ręce. Ten strój mógł w pierwszej chwili wydać się czymś
naturalnym, ale nawet nie licząc biżuterii kosztował. więcej, niż Maggy
zarabiała niegdyś w ciągu roku. Wtedy, gdy nazywała się jeszcze
Magdalena Garcia. Zanim poślubiła Lyle’a.
Nick oczywiście nie ma pojęcia, jak drogie jest jej ubranie, chociaż z
pewnością zwrócił już uwagę na pierścionek, nawet tu, w półmroku,
połyskujący migotliwymi ogniami. Gdyby nie panika, która nią owładnęła,
wciąż jeszcze nie dopuszczając innych emocji, świadomość, że Nick
przyłapał ją na tak ostentacyjnym afiszowaniu się bogactwem, wywołałaby
w niej poczucie wstydu.
- Co tu w ogóle robisz? - Tak, to trafne pytanie. Maggy zacisnęła
4
mocno dłonie, czekając na odpowiedź; w jednej chwili zaschło jej w gardle.
I znowu ten zniewalający uśmiech.
- Zgadnij.
Napotkała jego spojrzenie, zabrakło jej tchu. Istniało wiele
ewentualnych powodów jego przyjazdu - a każdy z nich mógł stanowić dla
niej prawdziwe zagrożenie.
- Och, tu jesteś? Szukałyśmy cię wszędzie. - Ten miły, beztroski głos
należał do siostrzenicy Lyle’a, Sarah Bates, która właśnie przeciskała się w
stronę baru przez tłum ludzi wraz ze swoją najbliższą przyjaciółką, Buffy
McDermott. Maggy spojrzała na nie z ulgą i jednocześnie z obawą.
Właściwie była zadowolona, że przerwały jej sam na sam z Nickiem - ale
co one sobie właściwie pomyślą? I co powie Nick? Miała nadzieję, że
teraz, kiedy będą w większym towarzystwie, powstrzyma się od wszelkich
uwag natury osobistej.
Sarah Bates była o dwa lata młodsza od Maggy. Robiła jednak
wrażenie starszej mimo młodzieżowego stroju, na który składały się
dżinsowa kamizelka z frędzlami i odpowiednio dobrana spódniczka. Była
właśnie w trakcie przeprowadzania trudnego rozwodu i nie wyglądała
ostatnio korzystnie; bolesne przeżycia sprawiły, że zbytnio wychudła,
uroku nie dodawały jej również ufarbowane na rudo włosy. To niemal
desperacka żądza rozrywki przywiodła dziś Sarah do tego mało znanego
baru country-western.
- Och, jak tu dobrze! - westchnęła z ulgą Buffy, sadowiąc się obok
Sarah, po czym odwróciła się do Nicka i zmierzyła go badawczym
wzrokiem. Prowokująco wydęła mocno uszminkowane wargi, przeniosła
spojrzenie na Maggy i ponownie skierowała wzrok na Nicka. - Muszę cię
chyba uprzedzić, przystojniaczku, że z Maggy marnujesz tylko czas: jest od
dawna mężatką. Ja natomiast jestem wolna.
- Będę o tym pamiętał - uśmiechnął się Nick, ale nie był to już ten
uśmiech, jakim niedawno obdarzył Maggy. Tym razem uśmiechał się w
sposób, który dawniej powodował u kobiet gwałtowne bicie serca. Maggy
nie zapomniała o tym; po prostu świadomie usunęła ze swoich myśli Nicka
i wszystko, co miało z nim jakikolwiek związek.
Nie było innego wyjścia.
- Jestem Buffy McDermott - przedstawiła się Buffy, wyciągając
smukłą, starannie wypielęgnowaną dłoń o jaskrawo czerwonych
paznokciach. - A ty jesteś w tym mieście po raz pierwszy? - Szczupła i
atrakcyjna, o śmietankowej cerze, czarnych, sięgających ramion włosach i
regularnych, delikatnych rysach podkreślonych umiejętnym makijażem,
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin