Holt Victoria - Biblioteczka Pod Różą - Dom Tysiąca Latarni.pdf

(2026 KB) Pobierz
177765337 UNPDF
Holt Victoria
Dom Tysiąca Latarni
Z netu poprawki - Irena
Rozdział pierwszy
Zagroda Rolanda
Kiedy pierwszy raz usłyszałam o Domu Tysi ą ca Latarni,
natychmiast chciałam dowiedzie ć si ę wi ę cej o miejscu
nosz ą cym tak ą nazw ę . Miała w sobie co ś magicznego,
tajemniczego. Dlaczego tak nazwano ten dom? Czy w
jednym budynku mo Ŝ e zmie ś ci ć si ę a Ŝ tysi ą c latarni? Kto je
tam umie ś cił? I w jakim celu? Nazwa wydawała si ę
pochodzi ć wprost z Ba ś ni Tysi ą ca i Jednej Nocy. Nie miałam
wtedy poj ę cia, Ŝ e ja, Jane Lindsay, pewnego dnia zostan ę
wpl ą tana w tajemnic ę , niebezpiecze ń stwo i intryg ę , której
centrum b ę dzie stanowił wła ś nie ten dom.
Tak naprawd ę zostałam wpl ą tana w to wszystko wiele lat
wcze ś niej, zanim ujrzałam Dom Tysi ą ca Latarni. Wtedy ju Ŝ
zd ąŜ yłam zazna ć wielu cierpie ń miłosnych i przygód.
Miałam pi ę tna ś cie lat, kiedy moja matka została
ochmistrzyni ą w domu tego dziwnego człowieka, Sylwestra
Z netu poprawki - Irena
Milnera, który wywarł tak ogromny wpływ na moje Ŝ ycie.
Gdyby nie on, nigdy nie usłyszałabym o Domu Tysi ą ca
Latarni. Cz ę sto my ś lałam, Ŝ e gdyby mój ojciec nie umarł,
nasze losy potoczyłyby si ę w bardziej konwencjonalny
sposób. Wiodłabym Ŝ ycie dobrze wychowanej, cho ć raczej
ubogiej młodej damy i zapewne wyszłabym za m ąŜ i Ŝ yła
długo i mo Ŝ e nie tak ekscytuj ą co, ale szcz ęś liwie.
Mał Ŝ e ń stwo moich rodziców było w pewien sposób
niekonwencjonalne, cho ć okoliczno ś ci jego zawarcia wcale
nie wydawały si ę nadzwyczajne. Ojciec pochodził z bogatej
rodziny wła ś cicieli ziemskich z północy, którzy od około
trzech stuleci mieszkali w rodowej posiadło ś ci, Lindsay
Manor. Tradycja nakazywała, by najstarszy syn odziedziczył
maj ą tek, młodszy został Ŝ ołnierzem, a najmłodszy
duchownym. Ojciec został przeznaczony do wojska i kiedy
zbuntował si ę przeciwko obranej dla niego drodze kariery,
popadł w niełask ę , a po ś lubie z moj ą matk ą jego stosunki z
rodzin ą zostały zupełnie zerwane.
Ojciec, entuzjasta wspinaczki, poznał moj ą matk ę , kiedy
chodził po górach w okr ę gu Peak. Matka była ładn ą i pełn ą
Ŝ ycia córk ą wła ś ciciela zajazdu. Zakochał si ę i o Ŝ enił z ni ą
prawie natychmiast pomimo sprzeciwu rodziny, która miała
wobec niego inne plany, uwzgl ę dniaj ą ce tak Ŝ e córk ę
dziedzica z s ą siedniego maj ą tku. Rodzina była tak w ś ciekła,
Ŝ e go wydziedziczyła i przyznała jedynie rent ę w wysoko ś ci
dwustu funtów rocznie.
Mój ojciec, wspaniały czaruj ą cy człowiek, interesował si ę
szeroko poj ę t ą sztuk ą i wiedział co ś na temat niemal ka Ŝ dej
jej dziedziny. Jedyn ą rzecz ą , która nie wychodziła mu zbyt
dobrze, było zarabianie pieni ę dzy. Został wychowany w
luksusie i nigdy tak naprawd ę nie przyzwyczaił si ę do Ŝ ycia
w warunkach innych ni Ŝ te, do jakich przywykł w młodo ś ci.
Z netu poprawki - Irena
Malowane przeze ń obrazy mo Ŝ na by okre ś li ć jako do ść
dobre, ale, jak wszyscy wiedz ą , malowa ć „dosy ć dobrze"
zwykle oznacza „niewystarczaj ą co dobrze". Od czasu do
czasu sprzedawał jaki ś obraz, a w sezonie pracował jako
górski przewodnik. W moich najwcze ś niejszych
wspomnieniach wyrusza z grup ą w ę drowców na wypraw ę ,
wyposa Ŝ ony w raki i sznury, z oczami błyszcz ą cymi z
podniecenia, bo wspinaczk ę kochał ponad wszystko. Ojciec
był marzycielem i idealist ą . Matka zwykła do mnie mawia ć : -
To łaska boska, Ŝ e ty i ja, Jane, stoimy twardo na ziemi, a
nasze głowy, nawet je Ŝ eli cz ę sto bł ą dz ą w mgłach
Derbyshire, przynajmniej nie bł ą dz ą w chmurach.
Ale kochały ś my go bardzo, a on kochał nas i cz ę sto mówił,
Ŝ e stanowimy idealne trio. Byłam ich jedynym dzieckiem i
bardzo si ę starali, Ŝ ebym otrzymała jak najlepsz ą edukacj ę .
Dla ojca nie podlegało dyskusji, Ŝ e powinnam ucz ę szcza ć do
szkoły, w której uczyły si ę wszystkie dziewcz ę ta z jego
rodziny, matka za ś uwa Ŝ ała, Ŝ e jako córka swojego ojca
zasługuj ę tylko na to, co najlepsze, wi ę c w wieku dziesi ę ciu
lat zostałam wysłana do Cluntons, bardzo wytwornej pensji
dla córek bogatego ziemia ń stwa. Uznano mnie tam za pann ę
z rodu Lindsay z Lindsay Manor. Okazało si ę , Ŝ e chocia Ŝ
nigdy nie widziałam tego domu i tak naprawd ę zostałam z
niego wygnana, nadal nale Ŝ ałam do rodziny.
Niezabezpieczeni finansowo, ale pewni wzajemnej miło ś ci, z
rent ą ojca i jego sporadycznymi zarobkami, stawiali ś my
rado ś nie czoło codziennym troskom a Ŝ do owego tragicznego
styczniowego dnia. Sp ę dzałam wtedy w domu ferie
ś wi ą teczne.
Tamtego roku pogoda była okropna. Nigdy wcze ś niej nie
widziałam, Ŝ eby góry Derbyshire wygl ą dały tak złowrogo.
Niebo miało ołowianoszary kolor, wiał lodowaty wiatr, a
Z netu poprawki - Irena
około pi ę ciu godzin po wyj ś ciu ojca i jego grupy rozp ę tała si ę
burza ś nie Ŝ na. Od tamtej pory widok ś niegu zawsze
przywodzi mi na my ś l ów straszny dzie ń . Nie cierpi ę
dziwnego białego ś wiatła, które przenika powietrze, nie
znosz ę białych płatków, padaj ą cych g ę sto i cicho. Były ś my
zamkni ę te w dziwnym, białym ś wiecie, a gdzie ś tam, wysoko
w górach, bł ą kał si ę mój ojciec.
- Zna dobrze góry - powiedziała matka. - Nic mu nie b ę dzie.
I zaj ę ła si ę pieczeniem chleba w ogromnym piecu stoj ą cym
przy kominku. Ju Ŝ zawsze zapach ś wie Ŝ o upieczonego chleba
miał mi przypomina ć tamte straszliwe godziny, wypełnione
czekaniem, tykaniem dziadkowego zegara, czekaniem...
oczekiwaniem na wiadomo ś ci.
Kiedy zadymka ustała, zaspy ś niegu le Ŝ ały wsz ę dzie, w
górach i dolinach. Natychmiast wyruszyła grupa
poszukiwaczy, ale min ą ł cały tydzie ń , zanim ich znale ź li.
My wiedziały ś my na długo przedtem. Pami ę tam, jak
siedziałam w kuchni, najcieplejszym miejscu domu, a matka
opowiadała mi, jak si ę poznali, jak ojciec dzielnie
przeciwstawił si ę całej rodzinie i dla narzeczonej porzucił
swoje dostatnie Ŝ ycie.
- On nigdy si ę nie poddaje - powtarzała. - Mo Ŝ e wróci ć w
ka Ŝ dej chwili. B ę dzie si ę z nas ś miał, Ŝ e tak si ę martwiły ś my.
Ale nawet je Ŝ eli udało mu si ę stawi ć czoło całej rodzinie, nie
był godnym przeciwnikiem dla Ŝ ywiołów. Dzie ń , w którym
zniesiono z gór jego ciało, był najsmutniejszym dniem w
naszym Ŝ yciu. Pochowały ś my go razem z czterema innymi
członkami wyprawy. Dwie osoby uszły z Ŝ yciem i mogły
opowiedzie ć nam o próbie wytrzymało ś ci i cierpieniu. Ich
historia nie miała w sobie nic szczególnego, przydarzyła si ę
ju Ŝ tak wiele razy.
Z netu poprawki - Irena
Zgłoś jeśli naruszono regulamin