Small Bertrice - Namiętności Skye O'Malley 01- Namiętności skye O'Malley.pdf

(1497 KB) Pobierz
Skye O'Malley
Bertrice Small
Namiętności Skye O’Malley
(Skye O’Malley)
Przełożyła Anna Pajek
PROLOG
– Co, u licha, chcesz mi powiedzieć? Jak to: ona nie może mieć więcej dzieci? – dopytywał
się Dubhdara O’Malley.
Przywódca klanu O’Malleyów był potężnym mężczyzną o wzroście ponad metr
dziewięćdziesiąt. Jego ramiona i nogi wyglądały niczym konary drzew. Miał czerwonawą,
spaloną słońcem cerę, uderzająco błękitne oczy i grzywę czarnych włosów, które dopiero
zaczynały siwieć.
– Wy, księża! – grzmiał dalej, zwracając się do swego brata – w kółko rozwodzicie się nad
tym, że celem małżeństwa jest prokreacja. No cóż, zrobiłem to, czego życzył sobie Kościół,
spłodziłem dzieci, z których ani jedno nie jest synem. A ty mi mówisz, że mam dać sobie spokój?
Założę się, że nie pomożesz mi anulować tego małżeństwa, żebym mógł wziąć sobie zdrową
kobietę o świeżej krwi! Kiedy cię słucham, robi mi się niedobrze!
Ojciec Seamus O’Malley, który wyglądał jak bliźniak swego brata, choć nie miał tak ciemnej
jak on cery, spojrzał na Dubhdarę ze szczerą sympatią i zrozumieniem. Wiedział, co czuje brat,
ale po prostu nie mógł postąpić inaczej. Jego bratowa nie przeżyłaby kolejnej ciąży. Położna nie
zostawiła co do tego cienia wątpliwości. Następne dziecko pozbawi lady O’Malley życia. To
byłoby zwykłe morderstwo.
Ksiądz westchnął ciężko.
– Jesteś żonaty od dziesięciu lat, bracie, i przez ten czas Peigi była w ciąży dziesięć razy.
Trzy razy poroniła, a ostatni poród o mało jej nie zabił.
O’Malley okręcił się na pięcie, a jego twarz o wyrazistych rysach przybrała zgorzkniały
wyraz.
– Tak – powiedział. – Poroniła trzy razy, i za każdym razem był to chłopiec. Jedyny syn,
jakiego była w stanie mi dać, żył na tyle długo, byś zdążył go ochrzcić, niech Bóg ma w opiece
jego małą duszyczkę. I co mi zostało? Dziewczyny! Sześć dziewczyn, z których pięć jest równie
pospolitych, jak ich matka. Do licha! Myślałem, że tym razem...
Przemierzał pokój, nie zważając, że jego słowa może słyszeć kobieta, która leżała na wpół
martwa, płacząc gorzko z rozczarowania w sąsiedniej sypialni. Tak gorąco modliła się o syna!
Każdego dnia ciąży odmawiała nowennę, pościła i poświęcała się, obdarowując innych, mniej
uprzywilejowanych przez los. I jaka z tego korzyść? Jeszcze jedna dziewczynka i świadomość, że
nigdy nie urodzi mężowi syna.
Tymczasem Dubhdara, nie wiedząc, że żona go słyszy, ani o to nie dbając, wściekał się w
najlepsze.
– Dlaczego ona nie może dać mi synów, Seamusie? Dlaczego? Mam pełno zdrowych
bękartów w okolicy, a żona potrafi rodzić mi jedynie dziewczynki! Szkoda, że nie umarła, a ta
dziewucha wraz z nią!
– Niech Bóg ci wybaczy! – zawołał Seamus, wstrząśnięty.
O’Malley wzruszył ramionami.
– Przynajmniej mógłbym zacząć od nowa, ale poczekaj tylko! Zobaczysz, ona przeżyje nas
wszystkich! Nie, nie przestanę. Muszę mieć syna z prawego łoża. Muszę!
– Jeżeli zapłodnisz Peigi jeszcze raz, Dubh, i ona umrze, naślę na ciebie Kościół! To będzie
rozmyślne morderstwo, ponieważ ostrzegałem cię, co może się stać. Położna mówi, że omal nie
wykrwawiła się na śmierć. Dobrze, że choć dziecko urodziło się zdrowe i silne, Bogu niech będą
dzięki. Jak ją nazwiemy, Dubh?
O’Malley zastanawiał się przez chwilę.
– Nazwijmy ją Skye, od wyspy, z której pochodzi jej matka. Starsza siostra małej, Moira,
może ją trzymać do chrztu.
– Dziecko będzie potrzebowało też ojca chrzestnego, bracie.
– Ty będziesz jej ojcem chrzestnym, Seamusie. Sześć córek to zbyt wiele, bym mógł
zapewnić wszystkim posag, przeznaczam więc Skye dla Kościoła. Kościół zadowoli się mniejszą
sumą, a dobrze będzie, jeśli ojcem chrzestnym przyszłej zakonnicy zostanie ksiądz.
Seamus skinął głową, usatysfakcjonowany. Najwyższy czas, by jego brat oddał jedną z córek
Kościołowi. Lecz kiedy przyjrzał się nowej bratanicy, od razu zrozumiał, że nie tę córkę jego brat
powinien był przeznaczyć na zakonnicę. Jej starsze siostry rzeczywiście były pospolite. Ze
swymi brązowymi włosami i jasnoszarymi oczami wyglądały jak małe wróble.
Przy nich Skye, choć tak mała, wyglądem przypominała rajskiego ptaka. Dziewczynka skórę
miała białą niczym płatki gardenii, oczy błękitne jak wody wokół Kerry i gęstą czuprynkę
czarnych loków.
– Nie – mruknął Seamus cicho pod nosem. – Zdecydowanie nie nadajesz się na zakonnicę,
Skye!
Uśmiechnął się do maleństwa. Jeśli wyrośnie na taką piękność, na jaką się zapowiada,
niewiele kobiet zdoła jej dorównać. Kościół z pewnością zadowoli się mniej reprezentacyjną
spośród panien O’Malley, a jej posag zwiększy szanse na dobre zamążpójście pozostałych.
Następnego dnia Skye O’Malley została ochrzczona w rodzinnej kaplicy. Matka dziecka,
nadal osłabiona po porodzie, nie uczestniczyła w ceremonii, lecz ojciec i pięć sióstr byli obecni.
Najstarsza z nich, dziesięcioletnia Moire, została matką chrzestną Skye, czemu przyglądały się z
nieukrywanym podziwem: dziewięcioletnia Peigi, siedmioletnia Bride, a także czteroletnia
Eibhlin oraz licząca sobie zaledwie osiemnaście miesięcy Sine.
Kiedy Seamus polał święconą wodą główkę małej, dziecko nie rozpłakało się, pozwalając, by
szatan opuścił jego ciało. Zamiast tego, ku powszechnemu zdziwieniu, mała zachichotała i
Dubhdara O’Malley po raz pierwszy spojrzał na córkę z zainteresowaniem.
– A zatem – chrząknął, przyglądając się dziecku – mała nie boi się wody. Tak, tak, widzę, że
prawdziwy z niej O’Malley. Może jednak nie oddam jej Kościołowi. Co o tym myślisz,
Seamusie?
Ksiądz uśmiechnął się w odpowiedzi.
– Rzeczywiście, tak chyba będzie lepiej. Z pewnością któraś z jej sióstr lepiej się nada, kto
wie, może nawet będzie miała powołanie. Czas pokaże, Dubh. Czas pokaże.
O’Malley wziął dziecko z rąk brata i ułożył w zgięciu ramienia. Ze swymi zadziwiająco
niebieskimi oczami, czarnymi włosami sięgającymi ramion i ze zmierzwioną brodą do złudzenia
przypominał pirata. No cóż, jego działania na morzach nie raz ocierały się o korsarstwo. Mimo to
dziki wygląd ojca nie przestraszył dziewczynki. Zagruchała tylko, zadowolona, po czym
spokojnie zasnęła.
Gdy wyszli z kaplicy, Dubhdara nie oddał dziecka piastunce. Więź pomiędzy Skye i jej
ojcem została nawiązana. A kiedy okazało się, że matka nie ma pokarmu, Dubh sam wybrał dla
córki mamkę – zdrową, ładną wieśniaczkę, której bękart umarł przy porodzie, zaduszony
pępowiną.
W pół roku później Dubhdara wyprawił się w podróż morską, która miała zatrzymać go poza
domem przez kilka miesięcy. Ku oburzeniu brata zabrał ze sobą niemowlę i jego niańkę, Megi.
– Jesteś zakałą rodziny, Dubhdaro O’Malley! Co, u licha, ludzie pomyślą sobie o Megi? Nie
dosyć tego, zabierasz na morze dziecko! Nie pozwolę, by Skye stała się krzywda! – grzmiał
oddany wuj.
O’Malley tylko się roześmiał.
– Przestań marudzić, Seamusie! Nie mam zamiaru narazić Skye na niebezpieczeństwo. Już
ze mną pływała. Lubi przebywać na statku. A co do Megi, nie mogę jej zostawić. Mleko mamki
jest lepsze dla dziecka niż kozie, a tylko taki mamy wybór.
– I pewnie zaprzeczysz, że sypiasz z Megi.
– Ani mi się śni. Lubię wygody.
Ksiądz wyrzucił w górę ręce w akcie rozpaczy. Nie potrafił poradzić sobie z Dubhdara. Jego
brat byt najbardziej pożądliwym mężczyzną, jakiego znał. Przynajmniej jego żona będzie przez
jakiś czas bezpieczna. Dobre i to, pomyślał.
Latem roku 1541 O’Malley wypłynął ze swej warowni na wyspie Innisfana i skierował się na
zachód. Była to pierwsza z wielu podróży morskich Skye. Pierwsze niepewne kroki poczyniła na
chwiejnym pokładzie statku ojca. Jej dziecięce ząbki zostawiły ślady na kole sterowym i kiedy
podczas sztormu nieszczęsna Megi leżała w koi, walcząc z chorobą morską i modląc się o
ocalenie, Skye O’Malley klaskała w tłuste rączki i śmiała się radośnie.
Niemowlę zmieniło się w berbecia, a potem w małą dziewczynkę. Dubhdara O’Malley był
władcą mórz wokół Irlandii. Miał wiele statków i dowodził kilkuset ludźmi, którzy odpowiadali
tylko przed nim. Skye szybko została jego dziedziczką i ulubienicą marynarzy. Ledwie znała
matkę i siostry, nie miała też czasu ani cierpliwości, by zgłębiać tajniki ich głupiego życia.
Wiosną 1551 umarła matka Skye. Wkrótce potem wuj Seamus zaczął nalegać, by
dziewczynka została w domu i nauczyła się nieco kobiecych zajęć, co miało przygotować ją do
małżeństwa. Z pewnością przyszły mąż Skye bardziej doceni żonę, która potrafi poprowadzić
dom, tłumaczył swemu bratu, niż kobietę zdolną stanąć za sterem podczas mgły. Dubhdara uległ
i, choć niechętnie, odesłał Skye do domu, by nauczyła się, jak być damą.
Skye, wściekła, że zabrano ją z ukochanego statku, postanowiła nie na żarty uprzykrzyć
życie zamężnym siostrom. Lecz szybko przekonała się, że Dubhdara nie żartował. Musi nauczyć
się wszystkich potrzebnych kobietom umiejętności. A zatem, jak życzył sobie ojciec, przyłożyła
się do pracy i kiedy jej starsza siostra, Sine, wyszła po kilku miesiącach za mąż, Skye była już
wyedukowana w sztuce prowadzenia domu i tym samym gotowa do zamążpójścia.
Choć nauczyła się tego, czego od niej wymagano, nie zamierzała stać się potulną kobietą.
Nie ona, nie Skye O’Malley!
Zgłoś jeśli naruszono regulamin