Artur5.txt

(11 KB) Pobierz
14






























  Rycerze Okr�g�ego Sto�u
  Przy Okr�g�ym Stole po wi�kszej cz�ci nie rozmawiano, lecz wypowiadano monologi �
  rozwlek�e sprawozdania z tego, jak rozmaici je�cy zostali wzi�ci do niewoli, a ich przyjaciele
  zabici lub pozbawieni rumak�w i uzbrojenia. W gruncie rzeczy ze wszystkiego, co opowiadano,
  mo�na by�o wywnioskowa�, �e te wszystkie mordy i krwawe potyczki nie by�y dokonywane
  w celu zemsty lub obrony, ani nawet nie by�y porachunkiem za dawne obrazy. Na og�
  by�y to zwyk�e pojedynki pomi�dzy zupe�nie obcymi sobie lud�mi, kt�rzy przedtem si� nigdy
  nie widzieli i nie �ywili do siebie najmniejszej urazy.
  Kiedy�, dawnymi czasy, zdarza�o mi si� widzie� nieznaj�cych si� zupe�nie ch�opc�w, kt�rzy
  spotkawszy si� m�wili jednocze�nie: �A wiesz, m�g�bym ci� pobi�, gdybym zechcia�!� i z
  miejsca wszczynali b�jk�. Lecz dotychczas by�em przekonany, �e tego rodzaju rzeczy mog�
  si� dzia� jedynie mi�dzy dzie�mi. Tutaj za� ni z tego ni z owego naskakiwa�y na siebie olbrzymie
  doros�e draby. I nie bacz�c na to, by�o co� poci�gaj�cego, co� mi�ego w tych wielkich
  prostodusznych stworzeniach. Pi�kny m�ski wyraz mia�y twarze nieomal wszystkich
  tych ludzi � na niekt�rych za� pr�cz tego odzwierciedla�y si� dobro� i majestat, wobec kt�rych
  znika�a ch�� krytyki i pot�pienia. Szczeg�lnie odbija�y od innych wyrazem szlachetno�ci
  oblicze i posta� tego, kt�rego nazywano tu Galahadem, oraz m�ska posta� samego kr�la i sir
  Lancelota.
  To, co si� zdarzy�o po obiedzie, zwr�ci�o uwag� wszystkich na tego ostatniego rycerza. Na
  znak osoby spe�niaj�cej tu funkcje mistrza ceremonii, sze�ciu czy o�miu je�c�w powsta�o i
  wyst�pi�o naprz�d. Przykl�kn�wszy i podni�s�szy r�ce w kierunku galerii, gdzie siedzia�y
  damy, b�agali o �ask� przem�wienia do kr�lowej. Jedna z dam, zajmuj�ca wed�ug wszelkich
  pozor�w najbardziej wysokie stanowisko, z wdzi�kiem skin�a g�ow� na znak zgody. W�wczas
  cz�owiek przemawiaj�cy w imieniu je�c�w zda� siebie oraz swych towarzyszy na jej
  �ask� i nie�ask� prosz�c, aby obdarzy�a ich wolno�ci� lub pozwoli�a im z�o�y� wykup, je�li
  zechce, lub te� aby kaza�a rzuci� ich do lochu, albo skaza� na �mier�, je�li taka jest jej wola.
  Stoj� za� tu oni wszyscy z rozkazu sir Keya, kt�ry dzi�ki swej cudownej sile, odwadze i waleczno�ci
  zwyci�y� ich w rycerskiej walce i uczyni� ich swoimi je�cami.
  Zdumienie odmalowa�o si� na wszystkich twarzach. �askawy u�miech kr�lowej ust�pi�
  miejsca wyrazowi rozczarowania, gdy tylko us�ysza�a imi� sir Keya, a pa� zjadliwie szepn��
  mi na ucho:
  � Sir Key, rzeczywi�cie! Nazwiesz mnie os�em je�eli spotkasz kiedykolwiek i gdziekolwiek
  takiego �garza jak on!
  Wszystkie spojrzenia zwr�ci�y si� z wyrazem surowego zapytania ku sir Keyowi. Lecz ten
  nie drgn�� nawet i jako zr�czny gracz nieoczekiwanym posuni�ciem zaszachowa� swych przeciwnik�w.
  Powiedzia�, �e b�dzie odtwarza� tylko nagie fakty nie komentuj�c ich zupe�nie, po
  czym doda�:
  � Je�eli b�dziecie uwa�ali, i� nale�y kogokolwiek s�awi� i z�o�y� mu ho�d, z�o�ycie go temu,
  kt�rego rami� zawsze uwa�ane by�o za najbardziej pot�ne i kt�rego tarcza i miecz nie
  zosta�y jeszcze nigdy zwyci�one � temu, kt�ry siedzi tutaj, w�r�d was! � Przy tym rycerz
  wskaza� na sir Lancelota.
  Teraz sir Key zacz�� opowiada� o tym, jak sir Lancelot podczas swych samotnych w�dr�wek
  w kr�tkim czasie zabi� siedmiu wielkolud�w i oswobodzi� z niewoli sto czterdzie�ci dwie
  uwi�zione damy, po czym wyruszy� dalej w poszukiwaniu przyg�d bez przerwy walcz�c, a�
  spotka� jego (sir Keya) rozpaczliwie i beznadziejnie walcz�cego przeciwko dziewi�ciu cudzoziemskm
  rycerzom. Sir Lancelot sam jeden napad� na nich i ich zwyci�y�. Tej samej nocy sir
  Lancelot w�o�y� na siebie zbroj� sir Keya, zabra� jego konia i wyruszy� w dalsz� podr�.
  Wkr�tce zwyci�y� on szesnastu rycerzy w jednej walce i trzydziestu czterech w drugiej.
  Wszystkim im wraz z poprzednimi dziewi�cioma rozkaza� niezwyci�ony rycerz uda� si� na
  Zielone �wi�tki na dw�r kr�la Artura, zda� si� na �ask� i nie�ask� kr�lowej Ginewry po
  uprzednim o�wiadczeniu, �e s� je�cami sir Keya.
  Oto jest tu sze�ciu spo�r�d tych je�c�w, a reszta stanie przed kr�lewskim obliczem, kiedy
  zagoj� si� ich rany.
  Jakim silnym rumie�cem p�on�o oblicze kr�lowej, jak rado�nie si� u�miecha�a, jakie wymowne
  spojrzenia rzuca�a sir Lancelotowi, spojrzenia, kt�re by rycerz przyp�aci� zapewne
  �yciem w Arkanzasie. Wszyscy zachwycali si� odwag� i szlachetno�ci� sir Lancelota, co do
  mnie za�, to nie mog�em si� do�� wydziwi� sile tego cz�owieka, kt�ry sam jeden, bez wszelkiej
  pomocy, wzi�� do niewoli i zwyci�y� ca�y oddzia� takich do�wiadczonych szermierzy.
  Wyrazi�em swe zdumienie Klarensowi, kt�ry wybuch� �miechem, �e a� si� zatrz�s�o czerwone
  pi�ro na jego czapeczce.
  � O, gdyby sir Keyowi pozostawiono do�� czasu i gdyby opr�ni� jeszcze jeden dzban
  kwa�nego wina, w�wczas wszystkie te liczby wzros�yby z pewno�ci� w dw�jnas�b!
  Spojrza�em niedowierzaj�co na ch�opca i nagle spostrzeg�em, �e wzrok jego wyra�a� g��bok�
  rozpacz. Odwr�ciwszy si� ujrza�em s�dziwego starca o d�ugiej siwej brodzie, odzianego
  w czarne obszerne szaty, kt�ry w tej w�a�nie chwili wsta� zza sto�u i chwiej�c si� i trz�s�c
  star� s�ab� g�ow� wpatrywa� si� we wszystkich obecnych m�tnymi oczyma. Ten sam cierpi�cy
  wyraz, kt�ry zauwa�y�em na twarzy pazia, zjawi� si� r�wnie� na twarzach wszystkich
  obecnych. By� to wyraz pokornego stworzenia, kt�re musi cierpie� bez j�ku.
  � M�j Bo�e! � rzek� ch�opak � znowu rozpocznie t� sam� histori�, kt�r� ju� opowiada� tysi�c
  razy w jednych i tych samych s�owach i kt�r� b�dzie opowiada� zawsze, a� do samej
  �mierci. B�dzie to opowiada� za ka�dym razem dop�ty, dop�ki jego dzban b�dzie pe�ny i dop�ki
  b�dzie m�g� obraca� j�zykiem.
  � Kto to taki? � zapyta�em.
  � Merlin � wszechmocny �garz i czarownik, niech go diabli porw� z jego przekl�tym opowiadaniem!
  Lecz tutaj wszyscy l�kaj� si� go, gdy� w jego r�kach s� grzmoty i b�yskawice i
  wszystkie duchy piekielne s� powolne jego rozkazom. Dawno ju� powinny by�y przegry��
  mu wn�trzno�ci i zetrze� go w proch wraz z jego bujdami! Opowiada on zawsze o sobie w
  trzeciej osobie, a�eby upewni� wszystkich co do swej skromno�ci i braku zarozumia�o�ci.
  Niech b�dzie przekl�ty i niech spadn� na� wszystkie nieszcz�cia!! Drogi przyjacielu, obud�
  mnie, gdy zadzwoni� na odwieczerz.
  Ch�opiec opar� si� o me rami� i przygotowa� si� do spoczynku; starzec rozpocz�� opowiadanie.
  Ch�opiec w istocie momentalnie zasn��, zasn�y r�wnie� psy, ca�y dw�r, s�udzy i �o�nierze.
  Rozbrzmiewa� tylko r�wny, monotonny g�os, a dooko�a odpowiada�o mu �agodne,
  harmonijne chrapanie biesiadnik�w, przypominaj�ce miarowy akompaniament d�tych instrument�w.
  Niekt�rzy oparli g�owy na z�o�onych r�kach, drudzy mieli g�owy zarzucone w
  ty� z szeroko roztwartymi ustami.
  Muchy brz�cza�y i dokucza�y wszystkim bez przeszkody, szczury powy�azi�y z setek dziur
  i szczelin i biega�y wsz�dzie czuj�c si� jak u siebie w domu. Jedna z myszy usiad�a niby wiewi�rka
  na g�owie kr�la i trzymaj�c w podniesionych �apkach kawa�ek sera z bezwstydnym
  zuchwalstwem rzuca�a mu w twarz ogryzki. W tym wszystkim by�o co� uspokajaj�cego, co�,
  co sk�oni�o ku spoczynkowi zm�czone oczy i umys�. Oto, co opowiada� czarnoksi�nik:
  �Tak wyruszyli w drog� kr�l i Merlin i jechali, dop�ki nie napotkali pustelnika, kt�ry by�
  poczciwym cz�owiekiem i �wietnym lekarzem. Zbada� on rany kr�la i podarowa� mu cudotw�rcz�
  ma��. Kr�l pozosta� tam przez trzy dni, dop�ki nie zagoi�y si� jego rany, a gdy m�g�
  ju� dosi��� konia, wyruszy� w drog�. Kiedy tak jechali, kr�l Artur rzek�: �Nie mam miecza�.
  �To nic� odpowiedzia� Merlin �zaraz znajdziemy miecz, kt�ry b�dzie twoim�.
  Tak jechali dalej, dop�ki nie dojechali do bardzo wielkiego jeziora, kt�rego woda by�a
  nadzwyczaj przezroczysta. Z fali jeziora wy�oni�a si� r�ka odziana w bia��. brokatow� r�kawic�,
  r�ka ta dzier�y�a przepi�kny miecz. �Oto jest ten miecz� rzek� Merlin �o kt�rym m�wi�em�.
  W tej samej chwili ukaza�a si� dziewica wychodz�ca z g��bi jeziora. �Kim jest ta dziewica?�
  zapyta� Artur. �Dziewica ta jest kr�low� jeziora� odpowiedzia� Merlin. �Na dnie tego
  jeziora znajduje si� ska�a i jest tam tak dobrze, jak nigdzie na �wiecie. Dziewica ta zaraz podejdzie
  do ciebie i wtedy poprosisz j� uprzejmie, �eby ci ofiarowa�a miecz.� I rzeczywi�cie
  dziewica podesz�a do Artura i serdecznie go powita�a, na co kr�l odpowiedzia� tym samym i
  zapyta�: �Pi�kna dziewico, co za miecz trzyma ta r�ka nad wod�, chcia�bym go wzi�� sobie,
  gdy� w�asnego nie posiadam�. �O sir, kr�lu Arturze, ten miecz nale�y do mnie i dam ci go,
  je�eli spe�nisz moj� pro�b� odrzek�a dziewica. �Przysi�gam, �e dam ci za� wszystko, czego
  zapragniesz!� �Dobrze, tam stoi ��dka, wsi�d� wi�c do niej i wios�uj w kierunku miecza, i
  we� go sobie wraz z pochw�, a w swoim czasie za��dam za� wynagrodzenia�. W�wczas sir
  Artur i Merlin zsiedli z koni uwi�zali je do drzew, wsiedli do ��dki i dojechali do miecza, kt�ry
  trzyma�a r�ka. Sir Artur wzi�� miecz za r�koje�� i wyj�� go z r�ki, kt�ra natychmiast znik�a
  pod wod�. Potem wyszli na brzeg, dosiedli koni i pojechali dalej. W�wczas sir Artur zobaczy�
  bogaty zamek. �Do kogo nale�y ten wspania�y zamek?� zapyta� towarzysza. �Jest to pa�ac
  ostatniego rycerza, z kt�rym walczy�e�, imieniem sir Pellynor. Ale jego samego nie ma w
  domu. Jest on por�niony na �mier� z jednym z rycerzy, ze szlachetnym; Egglamenem. Stoczyli
  ju� oni ze sob� walk� i w ko�cu Egglamen uciek�, gdy� w przeciwnym razie postrada�by
  �ycie. Pellynor �ciga go a� do Karlionu i zapewne spotkamy go w drodze.� �To dobrze� rzek�
  Artur �mam teraz miecz, mog� walczy� i w ten spos�b si� zemszcz�.� �O sir, nie powiniene�
  tego uczyni�!� powie...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin