Kapu, kapu kapu, kap poszedł deszczyk sobie w świat.
Poszedł w góry, na doliny . Na bezdroża i równiny.
Kapie deszczyk kapu, kap no i myśli
- Alem chwat!
Pozostawił mamę, tatę i wędruje sobie światem.
Tu zawita, tam zapuka.
- Czego mały deszczyk szuka?
On nie szuka, on ciekawy, co się chowa pośród trawy.
Co pod listkiem, co pod drzewem, co kwiatuszek w środku ma.
Wszędzie zajrzy, wszystko zrosi, kapu, chlapu, kapu, chlap.
Do ogródka, na stragany, w dziuplę, nawet za parkany.
W okna zerka, w szybki puka.
- Kogo mały deszczyk szuka?
Pewnie szkrabik chce do mamy, bo już słonko za górami.
Zgubił drogę i z rozpaczy coraz bardziej deszczyk płacze.
- Nic nie widać, smutno, ciemno. Oj, źle będzie teraz ze mną.
Jeszcze bardziej malec płacze.
- Kiedy z mamą się zobaczę?
Zanim noc nastała ciemna lało z nieba tak jak z cebra.
Łez miliony wylał deszczyk. Rankiem zrobił się niebieski.
Słonko zaświeciło z góry, w mgle uniosło go do chmury.
Mama chmura zatroskana wzięła synka na kolana,
Tata objął ramionami i stali się obłokami.
Słoneczku podziękowali, tęczę w niebie malowali.
ewamagdalena